Aż trudno uwierzyć, że w czasach kiedy normy prawne regulują prawie każdy aspekt życia, w polskim porządku prawnym nadal nie ma jednego aktu prawnego rangi ustawowej regulującego funkcjonowanie instytucji biegłego sądowego. Jest to tym dziwniejsze, że zapowiedzi takiej ustawy regularnie się pojawiają (podobnie zresztą jak projekty ustaw o pomocy prawnej z urzędu). Z taką samą sytuacją mamy do czynienia w przypadku obecnego rządu. Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło w październiku 2012 r. projekt założeń do ustawy o biegłych sądowych i skierowało je do konsultacji społecznych. Wynika to m.in. z faktu iż opracowanie takiego projektu zostało zawarte w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów. Niestety do chwili obecnej projekt założeń nadal nie został przyjęty przez rząd, a projekt samej ustawy nie ujrzał światła dziennego.

Ustawa o biegłych odkładana jest „ad calendas graecas”. A czas nagli. Podobne ustawy uchwaliły już Litwa i Słowacja (odpowiednio w 2004 i 2006 r.), Polska zaś nadal stoi w miejscu.
W chwili obecnej stan prawny dotyczący biegłych sądowych rozproszony jest pomiędzy kilka aktów prawnych. Niektóre elementy tych regulacji powstały jeszcze w latach 50-tych XX wieku. Brakuje jednej ustawy, która w sposób wyczerpujący regulowałaby zagadnienie biegłych sądowych. Co więcej, obecna regulacja zawiera kilka istotnych luk, które stoją na przeszkodzie pełnej realizacji zasady rzetelności procesu sądowego.
Na pytanie, kto dziś może być biegłym, należy odpowiedzieć: każdy kto ukończył… 25 lat. Rozporządzenie o biegłych sądowych z 2005 r. zawiera oczywiście inne warunki, w praktyce jednak należy określić je jako trudno weryfikowalne. Wśród nich znajduje się posiadanie teoretycznych i praktycznych wiadomości specjalnych z danej gałęzi wiedzy oraz dawanie rękojmi należytego wykonywania obowiązków biegłego. Pod tymi dwoma enigmatycznymi zwrotami kryją się tak naprawdę: należyte kwalifikacje i gwarancja etycznego działania. Kontrola tych dwóch wartości należy do prezesa sądu okręgowego, który wpisuje biegłych na listę. Powstaje jednak pytanie w jaki sposób ma on je sprawdzać? O tym ustawodawca milczy. Co ciekawe, prezes sądu nie ma nawet prawnej możliwości, aby żądać od przyszłego eksperta zaświadczenia o niekaralności. Możemy więc sobie wyobrazić, że weryfikacja osoby takiego kandydata sprowadza się najczęściej do dania wiary jego deklaracjom. Odrzucane są tylko oczywiście niezasadne kandydatury. Wszyscy inni kandydaci mogą być pewni wpisu. Potwierdzają to zresztą dane z Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2012 roku spośród 1284 wniosków o wpis na listę biegłych jedynie 89 nie zyskało akceptacji prezesów sądów. Skuteczność wniosku o wpis wyniosła więc 93,1%. W efekcie listy biegłych pełne są świeżo upieczonych absolwentów uczelni, którzy dopiero jako biegli uzyskują dostateczną wiedzę ucząc się swojego fachu na prawdziwych przypadkach.
To nie jedyny problem. W procesie karnym oraz cywilnym oprócz biegłych wpisanych na listę mogą opiniować także podmioty zbiorowe, np. policyjne laboratoria kryminalistyczne czy uniwersyteckie katedry kryminalistyki. Bardzo swobodna interpretacja przepisów wspomnianych procedur doprowadziła jednakże w ostatnich latach do prawdziwego rozkwitu sektora przedsiębiorstw zajmujących się tego rodzaju opiniowaniem. Powstał cały przemysł opiniodawczy złożony z setek mikrofirm składających się z właściciela, telefonu i strony internetowej reklamującej kolejne centrum lub instytut kryminalistyki.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nie ma żadnego systemu kontroli nad takimi podmiotami. Odgrywają one role specjalistów w danych dziedzinach, tymczasem tak naprawdę nikt nie wie, na jakim poziomie wydają one ekspertyzy. Nikt nie sprawdza czy mają one należy osprzęt, potencjał kadrowy czy też doświadczenie w wydawaniu takich opinii. Co ważne, opinia każdej z nich ma w procesie karnym oraz cywilnym taką samą wartość dowodową jak ta, którą wydał biegły z tytułem profesorskim czy renomowany krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. dra Jana Sehna. Każda z nich może wpłynąć na decyzję o uznaniu kogoś za winnego popełnienia przestępstwa czy też zakończeniu w określony sposób wielomilionowego sporu sądowego.
Do tego dochodzi problem wynagrodzeń dla biegłych sądowych. Do niedawna za wydanie opinii biegły mógł liczyć na wynagrodzenie w przedziale od 22,49 zł do 69,33 zł za godzinę pracy. Kwota ta w określonych warunkach mogła być podwyższona o połowę. 6 maja 2013 r. weszło w życie nowe rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości w tym przedmiocie. Nie określiło ono jednak na nowo zasad wynagrodzenia biegłych. Kwoty, jakie przysługują ekspertom różnią się od proponowanych wcześniej jedynie o kilkanaście groszy. Trudno więc uznać nowe prawo za krok w dobrym kierunku. Wciąż pozostaje aktualne pytanie czy stawki wynagrodzeń pozwalają na przyciągnięcie do opiniowania najlepszych fachowców.
Ministerstwo Sprawiedliwości wydaje się być świadome tych problemów, o czym świadczy projekt założeń ustawy o biegłych sądowych z października 2012 r. Propozycjami ich rozwiązania ma być uznanie pracy biegłych sądowych za „funkcję związaną z wykonywaniem władzy publicznej”. Oni sami zaś będą powoływani na 5-letnią kadencję, a niektórymi z warunków wpisania na listę będzie ukończenie 30. roku życia, niekaralność oraz wymóg posiadania minimum 5-letniego doświadczenia w danej dziedzinie. Prezesi sądów zostaną zaopatrzeni w narzędzia weryfikacji czy kandydat na biegłego spełnia stawiane przed nim oczekiwania, co będzie się wiązało także z późniejszą możliwością odwołania biegłego, który takich oczekiwań i wymogów nie spełnia. Przewiduje się nałożenie na Ministerstwo Sprawiedliwości obowiązku prowadzenia centralnej elektronicznej listy biegłych, z kolei sami biegli będą zobligowani do prowadzenia rejestrów wydawanych opinii. Uregulowana zostanie także kwestia związana z powoływaniem do opiniowania instytucji specjalistycznych – będą one musiały spełnić szereg wymogów, np. odpowiednia kadra. Jeśli chodzi o wynagrodzenie dla biegłych, powinno ono wynosić w stawce godzinowej ok. 25-100 zł. Projektodawcy założyli, że ogólny wzrost kosztów w zakresie wynagrodzeń dla biegłych sądowych wyniesie ok. 75 mln zł. Można się domyślać, iż jest to główna przyczyna, ze względu na którą prace nad projektem zostały de facto wstrzymane.
Mamy zatem do czynienia z dość nietypową sytuacją. Problematyka funkcjonowania biegłych sądowych jest powszechnie znana. Mankamenty w tym zakresie dostrzegają tak uczestnicy wymiaru sprawiedliwości (sędziowie, pełnomocnicy oraz sami biegli), jak również władza wykonawcza odpowiedzialna za organizację wymiaru sprawiedliwości. O ile problemy budżetowe stanowią argument, do którego należy podejść z pełną powagą, to nie wolno zapomnieć, że argument ten powielany od wielu lat traci na wartości. Tym bardziej, że w obliczeniach takich nie uwzględnia się (gdyż nie jest to do końca możliwe) ile kosztują budżet państwa wadliwe opinie wydane przez niekompetentnych biegłych, które następnie należy zlecać innym podmiotom. Co więcej, w rachunku tym trudno uwzględnić spowodowaną tym przewlekłość postępowania sądowego lub prokuratorskiego. Nieuregulowanie pozycji biegłego sądowego nie będzie oszczędnością dla budżetu, tylko ciągłym wyrzutem sumienia wymiaru sprawiedliwości nieustannie reformowanego od ponad 20 lat.
