Kobiety do garów!
Próba delegalizacji zabiegów aborcyjnych, jaka dokonuje się pod płaszczykiem ochrony życia poczętego, nie ma w rzeczywistości nic wspólnego z zamierzeniami deklarowanymi przez jej inicjatorów. Realna ochrona życia poczętego rozpoczynać się powinna nowoczesną i mądrą edukacją seksualną, a jej efektem powinna być lepsza świadomość seksualna, dojrzałe i rozsądne rodzicielstwo, a także odpowiedzialne współżycie seksualne.
Tymczasem projekt delegalizacji – czy właściwie penalizacji – aborcji ma na celu przypomnienie kobietom ich tradycyjnie rozumianej roli społecznej. Kobieta to przecież jedynie inkubator, w którym w ciągu dziewięciu miesięcy tworzy się przyszły Polak. Kobieta to przecież jedynie macica, a macica nie ma uczuć, nie ma życiowych planów, nie popełnia błędów, nie może być ofiarą, nie myśli o sobie (bo w ogóle nie myśli).
Anachroniczna wizja kobiecości to narzędzie walki o przyszłego człowieka. Z jednej strony pacyfikuje się rozszalałe emancypacyjnym pędem kobiety, coraz bardziej zagrażające pozycji zagubionego we współczesnym świecie mężczyzny. Z drugiej zaś – pokazuje, że człowiek potencjalny, teoretyczny i wyobrażony (bo przecież tym właśnie jest życie poczęte) zasługuje na większą uwagę niż człowiek realny, prawdziwy i namacalny.
Mężczyźni do roboty!
Bitwa o człowieka to jednak również marzenie o przywróceniu tradycyjnego postrzegania męskości. Facet to świnia, więc niechże świnią będzie! Niech płodzi, niech pracuje, niech po pracy pije piwo wyłożony w fotelu, oglądając „Świat według Kiepskich”! Próba delegalizacji zabiegów aborcyjnych to również dążenie do przywrócenia mężczyźnie jego przywódczej roli w społeczeństwie. Kobieta ma wiedzieć, gdzie jej miejsce, ale mężczyzna tym bardziej!
Inicjatorzy tej niebezpiecznej i strasznie anachronicznej w swoim kształcie ustawy antyaborcyjnej czują się najwidoczniej zagubieni w świecie, w którym role społeczne w sposób niesamowity się wymieszały. W czasach, kiedy to zarówno mężczyzna, jak też kobieta, sami decydować mogą o swojej drodze życiowej, a relacje w małżeństwach i związkach nieformalnych podlegają partnerskim negocjacjom, a nie płciowemu determinizmowi, niektórzy mogą czuć się zagubieni.
Tradycyjne role płciowe przez długie wieki porządkowały nam świat. Nie dziwi więc fakt, iż ci, którzy w tym przebudowanym kulturowo świecie nie potrafią dostrzec nowego porządku, myślą, że uda im się zawrócić kijem Wisłę. Wierzą, że po epoce napoleońskiej przeprowadzą bohaterską restaurację. Nie rozumieją jednak, że pewnych zmian kulturowych cofnąć nie można.
Rodziny do kościoła!
Ta bitwa o człowieka, której jedną z potyczek jest właśnie próba całkowitej delegalizacji aborcji, dokonuje się jednak równolegle w wielu innych kontekstach. Bo przecież czemu ma służyć zakazanie handlu w niedzielę, jeśli nie wygonieniu rodzin do kościoła (potraktujmy to jako swego rodzaju metaforę)? W bitwie tej chodzi o stworzenie człowieka, któremu władza wyraźnie zdefiniuje drogę do szczęścia.
Pocieszające jest to, że nikt nie zamierza kapitulować w tej bitwie o człowieka, że kiedy jedne media relacjonują założenia restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego, które posłowie odesłali do pracy w komisjach sejmowych, wtedy inne media pokazują przygotowania do poznańskiego Marszu Równości, w pochodzie którego będzie szedł prezydent Poznania (czyli jednak nie wszyscy prezydenci miast to tchórze i konformiści). Dobrze mieć świadomość, że bitwa o człowieka nie jest jeszcze przegrana.
Prawo do samodzielnego wyboru własnej drogi życiowej jest prawem fundamentalnym. Człowiek sam decydować powinien o tym, jak definiuje swoje własne szczęście. Nie chciałbym, aby robili to za nas nasi sąsiedzi, nasi współpracownicy czy szefowie, w szczególności zaś nie chciałbym, aby robiło to za nas opresyjne państwo, wykorzystywane przez ludzi nie potrafiących poradzić sobie ze skomplikowaną rzeczywistością, w jakiej przyszło im żyć.
* Zdjęcie w tle zaczerpnięte ze strony: http://mentalfloss.com/article/50787/29-answers-question-what-human-being [24.09.2016].