W coraz większym stopniu musisz ufać technologii, której często nie rozumiesz i nie masz kompetencji do tego, żeby faktycznie zweryfikować kod, na którym ona się opiera. Ostatecznie i tak musisz ufać ludziom, którzy są za ten kod odpowiedzialni.
Duża część obietnicy związanej z rozwojem technologii blockchain opiera się na tym, że rozwiązuje ona problem (braku) zaufania między ludźmi. Publiczny i zdecentralizowany blockchain może zostać sprawdzony przez każdego. Wykorzystywany w nim mechanizm konsensusu daje również gwarancję, że wszystkie wersje rejestru są takie same, dzięki czemu możemy mieć pewność, że mamy zawsze do czynienia z prawdziwą i możliwą do zweryfikowania wersją danych. Ta możliwość wglądu i weryfikacji ma być podstawą zaufania na miarę rozwoju technologii w XXI wieku.
Postulowana zmiana polega przede wszystkim na przesunięciu zaufania z instytucji – które zdaniem Bruce’a Schneiera, specjalisty zajmującego się tematem bezpieczeństwa są jednym z ważniejszych elementów zaufania w rozwiniętych społeczeństwach [1] – na technologię. Widać to zwłaszcza w popularyzowaniu się haseł w stylu „In code we trust” czy „In crypto we trust”. Problem z zaufaniem do technologii polega jednak na tym, że nie jest ona szczególnie godna zaufania.
Historia rozwoju technologii blockchainowej obfituje w przykłady udanych hacków, które kończyły się stratami liczonymi w setkach milionów dolarów. Ataki mogą być skierowane zarówno przeciwko portfelom indywidualnych użytkowników, jak i dużym projektom, takim jak centra wymiany walut. Jeżeli można przeprowadzić bardzo skuteczne ataki przeciwko osobom, które same są specjalistami w obszarze crypto, to sytuacja zwykłych użytkowników jest jeszcze bardziej skomplikowana. W coraz większym stopniu musisz ufać technologii, której często nie rozumiesz i nie masz kompetencji do tego, żeby faktycznie zweryfikować kod, na którym ona się opiera. Ostatecznie i tak musisz ufać ludziom, którzy są za ten kod odpowiedzialni i ufać, że nie ma w nim błędów i że zostały zastosowane możliwie najwyższe standardy bezpieczeństwa.
Nawet jeśli charakteryzuje nas zdrowa nieufność wobec instytucji, zaufanie wobec technologii może okazać się dużo większym wyzwaniem niż system, który technologia próbuje zastąpić. Dla skuteczności swojego działania instytucje muszą dbać o swoją reputację, a do tego funkcjonują w ekosystemie ustaw i regulacji, które wymuszają na nich zachowania godne zaufania. Kiedy zawiedzie technologia albo popełnisz błąd, ciężko o arbitra, który może czuwać nad zabezpieczeniem twoich interesów.
Zaufanie do technologii i coraz większa popularność technologii blockchain, czy jej pochodnych, takich jak NFT, ma też swoje konsekwencje dla ekologii i dobrostanu zwierząt. Coraz częściej mówi się o tym, jak dużym obciążeniem dla środowiska jest „kopanie” kryptowalut takich jak bitcoin. Według różnych szacunków bitcoin konsumuje między ~77 a [2] ~121 [3] terawatogodzin (TWh) rocznie – dla porównania, popyt Polski na energię elektryczną wynosi około 170 TWh rocznie. Tylko jedna transakcja z użyciem bitcoina, generuje zapotrzebowanie na energię elektryczną na poziomie 655 kWh, czyli mniej więcej tyle ile wykorzystuje przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe w około 20 dni.
Tak duże zapotrzebowanie na energię elektryczną jest wynikiem stosowanego mechanizmu generowania nowych monet i sprawdzania poprawności dokonywanych przy ich pomocy transakcji. Operacje te wymagają rozwiązania skomplikowanego działania matematycznego, któremu są w stanie sprostać wyłącznie dedykowane maszyny o wysokiej mocy obliczeniowej i niestety bardzo dużym zapotrzebowaniu na energię elektryczną [4].
Jest to problem istotny i zasługujący na uwagę w dobie coraz większej świadomości kryzysu klimatycznego. Jest to też problem, z którym sfera krypto zaczęła się mierzyć. Twórcy ether (ETH), drugiej co do wartości kryptowaluty, rozpoczęli proces migracji ethereum do nowego, znacznie mniej energochłonnego, mechanizmu konsensusu, motywując to między innymi chęcią zniwelowania generowanego przez nią śladu środowiskowego [5].
Temat obciążenia środowiskowego związanego z blockchainem nie dotyczy jednak wątku zaufania do technologii, a na nim chcę się skupić. To zaufanie może mieć duże znaczenie dla dobrostanu zwierząt, ponieważ jedną z często przytaczanych możliwości zastosowania technologii blockchain jest wykorzystanie jej do śledzenia pochodzenia produktów (provenance).
Według osób promujących to rozwiązanie, dane zapisane na blockchainie dadzą możliwość prześledzenia całego procesu logistyki oraz umożliwią wprowadzenie „paszportów”, które będą dowodziły, że kupowany produkt faktycznie pochodzi z danego miejsca lub systemu produkcji. Paszporty będą istotne przede wszystkim w przypadku produktów, których pochodzenie jest szczególnie ważne dla konsumentów. Można więc spodziewać się, że zainteresowani nimi będą zwłaszcza producenci mięsa, ponieważ sposób jego produkcji wzbudza bardzo wiele kontrowersji.
Kiedy zastanowimy się jednak co jest największym problemem związanym z wiarygodnością danych na temat dobrostanu zwierząt w poszczególnych zakładach produkcyjnych, to nie jest nim to, że można nanosić na nie zmiany po jakimś czasie (co może rozwiązywać przechowywanie ich na blockchainie), ale że dane wprowadzane na blockchain na samym początku mogą być niezgodne z prawdą. Patrząc na przykład na kontekst Polski, kontrola NIK wykazała, że weterynarze mający kontrolować fermy niepokojąco często po prostu tego nie robią. Kiedy brakuje wiarygodnych kontroli (a to można rozwiązać raczej na poziomie walki o lepsze instytucje), to nie ma znaczenia, czy wprowadzane do obiegu dane będą publiczne, zdecentralizowane i możliwe do zweryfikowania – powstaje system, który można skwitować jako garbage in, garbage out.
Niestety, jeśli społeczeństwo uwierzy, że dane, które znajdują się na blockchainie, są z definicji wiarygodne, a może tak się wydarzyć, ponieważ często w ten właśnie sposób komunikuje się to rozwiązanie, to możemy zacząć pogrążać się w jeszcze większym złudzeniu na temat tego, jak wygląda produkcja zwierząt na potrzeby rynku spożywczego czy rynku mody. Zaufanie do technologii samej w sobie może mieć udział w zafałszowaniu rzeczywistości.
Być może sam system może stać się jednak bardziej wiarygodny, jeśli technologię wprowadzimy wystarczająco wcześnie do całego obiegu. Takie eksperymenty odbywają się już w Chinach i są opisane w książce Xiaowei Wang Blockchain Chicken Farm: And Other Stories of Tech in China’s Countryside:
„Projekt GoGoChicken to partnerstwo pomiędzy władzami wioski a firmą Lianmo Technology, która stosuje blockchain do obiektów fizycznych, koncentrując się na przypadkach określania proweniencji – czyli śledzenia, skąd coś pochodzi. Kiedy sfałszowane zapisy i rozległe łańcuchy dostaw prowadzą do problemów związanych z zanieczyszczeniem i bezpieczeństwem żywności, blockchain wydaje się być oczywistym, logicznym rozwiązaniem. […] Jiang oprowadza nas po pozostałej części farmy – kilku sterylnych obszarach karmienia oraz pomieszczeniu «kontrolnym», w którym znajduje się stacja bazowa. Każdy kurczak nosi bransoletkę na kostce, która jest fizycznie odporna na manipulacje i która śledzi takie cechy, jak liczba wykonanych kroków i lokalizacja kurczaka. Taki kurczakowy Fitbit.
Na przedniej płytce bransoletki na kostce znajduje się kod QR. Wszystkie te dane są widoczne na stronie internetowej dostępnej po podaniu hasła, a strona zawiera stale aktualizowane nagrania z monitoringu kurczaków, aby upewnić się, że nie zostały one w żaden sposób zafałszowane przez intruza. Jest tam również mapa przemieszczania się kurcząt. Dane o kurczakach są przesyłane za pośrednictwem stacji bazowej do Anlink, zastrzeżonego korporacyjnego blockchaina, który jest eksperymentem rozrastającej się firmy ubezpieczeniowej ZhongAn, działającej wyłącznie online.
Kurczaki z Sanqiao są pod ścisłym nadzorem. Oprócz noszenia bransoletek na kostkach, kurczaki są co dwa tygodnie badane przez lokalny oddział Ministerstwa Rolnictwa pod kątem wszelkich oznak stosowania antybiotyków, co jest nielegalne w kategorii chowu na wolnym wybiegu. Choć może się to wydawać przesadą, może to też być niewielka cena, którą trzeba zapłacić, aby odzyskać zaufanie społeczeństwa”.
Być może to jedyne rozwiązanie, żeby w coraz bardziej opierającym się na technologii świecie kontynuować masową hodowlę zwierząt, próbując jednocześnie uchronić konsumentów przed różnymi związanymi z nią problemami, takimi jak rozwój antybiotykooporności. Przy rosnącym poziomie zamożności oraz coraz większej liczbie ludzi żyjących na Ziemi ciężko uwierzyć, że możemy nagle wrócić do małych, przydomowych hodowli zwierząt, które żyją w miarę w zgodzie ze swoimi naturalnymi potrzebami.
Być może technologia faktycznie jest rozwiązaniem, ale jeśli tak, to stawiałabym raczej na dalszy rozwój technologii całkowicie zastępującej zwierzęta w produkcji mięsa – takiej jak próby stworzenia mięsa hodowanego komórkowo, albo coraz bardziej udane substytuty dla mięsa, produkowane z białek roślinnych (szczególnie że najbardziej zaawansowane produkty przechodzą już podwójną ślepą próbę i są bardzo ciężkie do odróżnienia od mięsa pochodzącego ze zwierząt).
Mówiąc o mięsie w XXI wieku nie powinniśmy mieć przed oczami dychotomii w postaci małych wiejskich ferm lub zaawansowanych technologicznie zakładów produkujących alternatywy dla mięsa. Mięso przyszłości będzie produkowane w równie rozwiniętych technologicznie systemach, różniących się tylko tym, że jeden będzie dalej wykorzystywał żywe i czujące istoty, a drugi nie. Ja zdecydowanie wolę technologię, która zamiast monitorować zwierzęta 24h na dobę, będzie tworzyła tkanki mięśniowe bez żadnego udziału zwierząt.
[1] Schneier, Bruce. Liars and Outliers: Enabling the Trust that Society Needs to Thrive
[2] https://digiconomist.net/bitcoin-energy-consumption
[3] https://ccaf.io/cbeci/index
[4] https://spectrum.ieee.org/the-ridiculous-amount-of-energy-it-takes-to-run-bitcoin
[5] https://spectrum.ieee.org/ethereum-plans-to-cut-its-absurd-energy-consumption-by-99-percent
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl