Trybunał Konstytucyjny jest z założenia w rdzeniu systemu demokratycznego państwa prawnego. Taki rdzeń musi być pod szczególną ochroną.
Sędziowie TK mają strzec zgodności polskiego prawa stanowionego z zasadami ogólnymi sformułowanymi w konstytucji. Sędziowie TK korzystają z pełnej ochrony, są praktycznie nieusuwalni, w zamian mają być najbardziej niezależnym i niezawisłym organem Rzeczypospolitej.
Czy są w praktyce? Doniesienia o uhonorowaniu przewodniczącego TK papieskim odznaczeniem „Pro Ecclesia et Pontifice”, a szczególnie laudacja podnosząca wierność nauce Kościoła podczas pracy w Trybunale Konstytucyjnym porażają. Bo to oznacza ni mniej ni więcej nagrodę za złamanie podstawowej dla sędziego zasady bezstronności.
Na tle przekonań wynikających z religii toczy się w Polsce wiele sporów prawnych, a my głos rozsądzający powierzamy zadeklarowanemu przedstawicielowi jednej ze stron sporu? Mamy Trybunał Konstytucyjny czy Boski?
Zdziwienie i niedowierzanie budziły choćby rozstrzygnięcia TK w sprawach Komisji Majątkowej. Po nagrodzeniu szefa TK przez Kościół nadal budzą zdziwienie, tylko jakby mniejsze.
Nie mam nic przeciw najbardziej ortodoksyjnym nawet prywatnym poglądom sędziów czy urzędników, gdyby nie to, że nasze państwo zdaje się funkcjonować wg zasady cuius regio eius religio (czyj kraj, tego religia), czyli jeśli ja mam władzę, np. sędziego – to żyjecie wg moich zasad. Tak moich, a nie tych konstytucyjnych. Tu dochodzimy do innego wątku, związanego z rozumieniem funkcji publicznej jako służby, bądź jako władzy.
Cywilizacja zachodnia poradziła sobie z problemem, likwidując poddaństwo. Instytucje państwa przestały być władzą nad poddanymi, zaczęły być usługowe wobec obywateli. Także urzędnik, sędzia, prezydent, zasady boskie, nadrzędne w świetle doktryny religijnej wobec praw ludzkich miał dla siebie. W relacji z obywatelami może stosować tylko te ludzkie, będące wynikiem kompromisów legislacyjnych.
W Polsce, leżącej na styku Zachodu i Wschodu przez jakiś czas wydawało się, że przechylamy się ku Zachodowi – ku zerwaniu z poddaństwem. Obecnie mamy duży regres, przybierający momentami komiczne formy. Bo feudalne prawo jest uzurpowane sobie przez aptekarzy, którzy z racji koncesji państwowej czują się panami swoich klientów, przez lekarzy, którzy dostają grupy „poddanych” w ramach swojej pracy w państwowych szpitalach, przez ministra kultury dysponującego publiczną kasą. W poczuciu misji przenoszą swoją religię i zasady z niej wynikające na „poddanych” , odmawiając legalnych aborcji, sprzedaży „pigułki dzień po”, czy dotując budowę światyni.
Prawdziwym zagrożeniem dla państwa i systemu są przypadki, w których możemy podejrzewać, że w rdzeniu, na przykład w Trybunale Konstytucyjnym, są sędziowie, którzy rozumieją swoją rolę jak aptekarze – uznając się panami dostosowywania interpretacji prawa nie zgodnie z jego duchem czy literą – ale zgodnie ze swoimi wewnętrznymi potrzebami aksjologicznymi.
Nie taka jest rola Trybunału – poglądy ścierają się w parlamencie, powstaje kompromis i prawo – TK ma obowiązek być bezstronnym i rozstrzygać wątpliwości na podstawie treści dzienników ustaw, a nie encyklik. Laudacja dla prof. Rzeplińskiego jest zarazem oskarżeniem o stronniczość. Wobec takiego oskarżenia, przewodniczący powinien ustąpić z funkcji.