Na zewnątrz był skwar. A przed nami stał talerz z chłodnikiem. Jadłyśmy przyglądając się sobie. To było nasze pierwsze spotkanie. Julita sprawia wrażenie bardzo bezpośredniej. Mówi wprost. I wprost mi powiedziała: – Cieszę się, że mnie znalazłaś. I za chwilę zapytała: – Trudno Ci było?
Trudno. Bo, żeby ją znaleźć musiałam wejść w przestrzeń, wobec której jestem nieufna. Miałam poczucie, że stąpam po kruchym lodzie. Wiedziałam, że oni to wyczuli. Że patrzą na każdy mój krok. Śledzą ruch warg. O co pytam? Czego, kogo i dlaczego szukam?
– Wiesz, że po twojej wizycie poszła plotka, że pewnie mnie szukasz, bo ktoś mi przepisał spadek. Bardzo się zaniepokoili – tłumaczyła mi roześmiana.
Wyczułam ten niepokój. I jakiś opór. Spodziewałam się, że nie przekażą mojej informacji. I nigdy się nie dowie, że szukałam jej w zakonie, w którym jej już nie było.
Jak to możliwe, że nic nie wiedział?
W momencie, w którym na naszym stole pojawiło się drugie danie, do Watykanu przyjechali Andres Murillo, James Hamilton i Juan Carlos Cruz. – Chcemy dowiedzieć się, jak to możliwe, że człowiek, który powinien być najlepiej poinformowaną osobą na świecie, do niedawna utrzymywał, że nic nie wiedział o pedofilii w chilijskim kościele – mówił przed spotkaniem z papieżem Juan Carlos Cruz.
Ci trzej mężczyźni zaproszeni do Watykanu, w 2010 roku złożyli pozew przeciwko księdzu, który ich wykorzystywał gdy byli nastolatkami. Ich oprawcą – jak utrzymują – był Fernando Karadima.
Lokalne media nazywają go „seryjnym pedofilem”. Ilu nastolatków wykorzystał? Tego nikt nie wie. Wiadomo jednak, że skłonności pedofilskie Karadimy tuszował Juan Barros, nominowany przez Franciszka na biskupa w 2015 roku. Kilka tygodni po objęciu stanowiska przed parafią w Osorno zabrało się ponad 600 osób w proteście przeciwko pedofilii w ich kościele i tej kontrowersyjnej nominacji. W tym samym czasie ofiary księdza pedofila wysłały list do papieża, informując o Barrosa (i swojej) przeszłości.
„Popełniłem błąd”
„Juan Barros był często obecny w czasie naszych spotkań z Karadimą. Razem przyglądali się nam, zachęcając do tego, żeby całować Karadimę. Wybierali najmłodszego z nas i zmuszali do pocałunków. (…) Raz Karadima zwrócił się do mnie, mówiąc: zbliż swoje usta do moich i wessij się w nie językiem. Czasami po prostu sam nas lizał. Juan Barros był świadkiem tej i wielu innych sytuacji” – pisali w liście, który papież Franciszek otrzymał 3 marca 2015 roku.
Franciszek nominacji dla Barrosa nie wycofał. Bronił swojego podwładnego. Od osób, które mówiły że są ofiarami pedofilii, oczekiwał dowodów. Jeszcze w styczniu, w czasie swojej pielgrzymki do Chile i Peru spotkał się z oskarżanym biskupem. Na zdjęciach z przekazów widać, jak obejmują się w serdecznym geście. Komentatorzy podkreślali, że Barros Franciszka nie odstępował na krok.
W Chile papież potępił pedofilię, ale wciąż utrzymywał, że oskarżenia pod adresem biskupa to „kalumnie”. Z tych słów dwa dni później (częściowo) się wycofał. – Popełniłem błąd domagając się dowodów. Dla osób, które tyle wycierpiały, to jak policzek. I za to muszę przeprosić – mówił na pokładzie samolotu, którym wracał z pielgrzymki w Peru i Chile do Rzymu. Zaznaczył przy tym, że wciąż nie ma dowodów, które jednoznacznie obciążają Juana Barrosę.
Przerwać parzenie
– Wiesz oni są przenoszeni z zakonu do zakonu co dwa lata? – zwróciła się do mnie Julita. – Dlaczego? Dlatego, że się parzą. – Jak to parzą? – No, między sobą. Konfiguracji jest wiele. Przeniesienie ma zapobiec zacieśnieniu więzi, która ich łączy – powiedziała Julita zanim na stole pojawił się deser.
W 2011 roku Fernando Karadima został potępiony, odsunięty od kapłaństwa i skazany na dożywotnią pokutę. Ale kościelny parasol wciąż krył innych pedofili. Jak?
Dwa tysiące trzysta – tyle stron ma raport, który ostatecznie trafił do rąk papieża. Zespół Charlesa Scicluna szczegółowo opisał nadużycia na tle seksualnym w chilijskim kościele. Papież ponownie przeprosił tłumacząc: „Wskutek braku wiarygodnej i bezstronnej informacji popełniłem poważne błędy w ocenie sytuacji.”
34 biskupów z Chile przekazało papieżowi swoje rezygnacje. „Z poczuciem wstydu i bólem.” To ważny gest. Bo pierwszy taki w historii Kościoła.
Ale to wciąż tylko gest. Bo czego możemy się spodziewać? Księża pedofile będą przesuwani z parafii do parafii. W kolejnych miejscach tragiczne scenariusze wciąż mogą się powtarzać. Mogą i będą, do czasu, kiedy raporty z opisami popełnionych czynów Watykan będzie utajniał, a księża będą skazywani TYLKO na dożywotnią pokutę. Do czasu, aż kościół nie wystawi swoich przed sąd cywilny.
Gest solidarności
„Czekamy na gest solidarności naszego episkopatu z chilijskim” – napisał w komentarzu na Gazeta.pl tsz01. „Naszych może oskarżać do woli. Żadnego nie oderwie w ten sposób od koryta” – dodał tomeku2. „W Polsce ilu jest biskupów, jakieś 400+? Gdyby się tak zdymisjonowali byłby krach na giełdzie” – komentuje jack_flasch.
„Coś mi się wydaje, że więcej pedofilów niż w kościele jest wśród aktorów i pisarzy, a zwłaszcza tych hołubionych przez TVN i GW” – pisze Teoretyk w komentarzu pod artykułem na stronie „Do Rzeczy”. „A w Polsce to dzieci biednych księży do łóżka wciągały…” – dodaje Dziejeopi. Ciekawy pyta: „Kiedy biskupi w Polsce przestaną kryć pedofili w sutannach?”
Pod artykułem na portalu Prawy.pl trasz pyta: „Kiedy to samo zrobią polscy biskupi?”
Wydaje się, że sprawa która dzieli kościół, w jakiś przedziwny sposób łączy nas, Polaków. Tych, którzy w swoich parafiach widzą liczne nadużycia. I tych, którzy przynależności do Kościoła nie deklarują. Głos tych pierwszych mógłby być decydujący dla sprawy. Mógłby, ale nie będzie. Bo wciąż księża są traktowani pobłażliwie. Jak swoisty element lokalnego kolorytu. Gdy pytam o duszpasterzy którzy mają partnerki, wierni mówią z uśmiechem: „Ksiądz też człowiek. Babę musi mieć.”
Boskie ciało księdza
– Wiesz, że mam kochasia? – Julita pyta wprost. Coś słyszałam, ale mówię, że nic o tym nie wiem. – Na pierwszą randkę przyjechał na rowerze. Był tak ładnie ubrany. Nie poznałam go. Ale na co dzień jeździ dobrym samochodem – opowiada Julita i wyciąga telefon. Chce pokazać mi jego zdjęcia, ale zastrzega: – My nie robimy sobie zdjęć. Ściągnęłam je ze strony parafii.
Na fotografiach widzę uroczego mężczyznę. Myślę: nie sposób go nie lubić. Pewnie dlatego tak dużo uchodzi mu na sucho. Bo w małej parafii, skąd pochodzi Julita, wszyscy wszystko wiedzą. Niczego nie da się ukryć. Nawet tego, że ksiądz ma boskie ciało.
Foto: PxHere CC0 Public Domain