Na Walentynki kina kusiły „nową Bridget”, ale zdaje się, że prawdziwy prezent pojawia się w kinach z okazji Dnia Kobiet. Prezent pochodzi prosto z Włoch, został nakręcony przez Paola Sorrentino i w polskiej wersji nosi tytuł „Bogini Partenope”.
Film opowiada historię kobiety tak pięknej, że dano jej imię niemal boskie, Partenope. Pierwsza część tego imienia zawiera greckie słowo „parthenos”, czyli dziewica, a więc przydomek Ateny, po pokonaniu bóstw greckich przez chrześcijaństwo przekazany Marii. Pomimo tego, że akcja filmu rozgrywa się w pełnym kościołów Neapolu, patronką tej akurat historii jest Atena, i to ze względu zarówno na swoją dziewiczość, jak i mądrość. Kult dziewictwa tak ważny w chrześcijaństwie, choć nie we wszystkich jego odmianach, w momencie pojawienia się w kulturze wczesnego chrześcijaństwa wzbudzał wiele kontrowersji, ponieważ dziewictwo to wybór oznaczający powiedzenie „nie” macierzyństwu, jest pewną formą odwrócenia się od życia – co nie dziwi w przypadku religii, której pierwsi wyznawcy oczekiwali rychłego końca świata. Pisze o tym fascynująco historyk Peter Brown w książce „Ciało i społeczeństwo. Mężczyźni, kobiety i abstynencja seksualna we wczesnym chrześcijaństwie”. Odmowa, rezygnacja, wycofanie to słowa, które są jednym z motywów przewodnich najnowszego filmu Paola Sorrentino, który opowiada historię kobiety tak pięknej, że zdaje się być z innej materii niż reszta ludzi, a która nie jest w stanie doznać spełnienia w miłości – choć erotyka, i to w wersji perwersyjnej, nie jest jej obca. Jednocześnie jest to film o kobiecie, która jest mędrcem, to znaczy jest zdolna widzieć świat nie przez pryzmat swoich fantazji na jego temat, ale jest w stanie dostrzec i przyjąć do wiadomości te jego aspekty, które są trudne do zaakceptowania. Z pewnością widzi więcej, niż większość ludzi, którzy ją otaczają. Być może fakt, że Partenope staje się mędrcem wynika z tego, że jest pogrążona w melancholii, czyli, jak pisał Freud w klasycznym tekście O żałobie i melancholii niedającej się zakończyć, niemożliwej do przebycia i z tego powodu niszczącej czy też uszkadzającej podmiot żałobie.
Jak to jest być piękną kobietą? W pierwszej części Don Kichota Cervantes przekazuje nam historię pasterki Marceli. Marcela słynie z piękności, ale nie chce ani zostać oblubienicą Pana, czyli iść do klasztoru, ani nie chce wyjść za mąż. Zamiast oczekiwanego „tak”, z jej ust pada radykalne „nie”, Marcelka postanawia bowiem spędzić życie włócząc się samotnie po pustkowiach. Swoją odmową doprowadza do „śmierci z miłości” licznych okolicznych młodzieńców. W literaturze tworzonej w katolickiej części Europy po I Soborze Trydenckim nie można było używać słowa „samobójstwo”, stąd to eufemistyczne określenie w tekście Cervantesa, który sam był na tyle rozsądny, że spodziewał się hiszpańskiej Inkwizycji. Na zadane przez błędnego, lecz po dziecięcemu nieomal dociekliwego rycerza pytanie o powód swojej odmowy, Marcelka udziela zaskakującej w ustach niewiasty z wczesnej nowożytności odpowiedzi mówiąc, że urodziła się wolna. W czasach odrodzenia zainteresowania Platonem, w myśli którego piękno i dobro są synonimami, historia Marcelki wprowadza niepokojącą myśl, że piękno może iść w parze z chaosem, cierpieniem, rozpadem. W filmie Sorrentino piękno Partenope rozpala nadzieje na bliżej nie określone, choć niemal gwarantowane szczęście, co okazuje się pułapką. Pierwsze zwycięstwo Partenope polega na tym, że nie daje się zdefiniować przez cudze wyobrażenia na swój temat. Jak wiele pięknych kobiet, jest osobą, na którą wszyscy patrzą, ale którą rzadko się widzi, rzadko próbuje zauważyć jej wnętrze. Sama Partenope zaś ma sokole oko, widzi naprawdę dużo. Przede wszystkim rozumie, że zachwyty nad jej osobą są naprawdę czczą paplaniną i w większości przypadków pochodzą od osób, którym w ogóle nie chce się poświęcić czasu na dowiedzenie się, kim jest. Może dlatego obsesyjnie chce mieć puentę, ostatnie słowo w każdej rozmowie, co często dziwi rozmówcę, ale prawie nigdy nie jest odbierane jako zaproszenie do rozmowy. Sama Partenope jest otwarta na nowe doświadczenia, zachęcana do zastania aktorką poświęca czas na podjęcie tej próby i idzie na lekcje do znanej nauczycielki zawodu. W trakcie pierwszego spotkania okazuje się, że dawna piękność nosi czarne woalki, przez które nie widać jej twarzy, rzekomo zmasakrowanej przez brazylijskiego chirurga. Partenope prosi o uchylenie rąbka tajemnicy choćby na chwilę i razem z nią możemy podejrzeć, że pod gęstym woalem nie kryją się żadne monstrualne blizny. Widać piękną starą kobietę, która nie może przyjąć do wiadomości, że nie tylko jesteśmy śmiertelni, ale jeszcze wcześniej podlegamy procesom starzenia się i woli żyć fantazją o urodzie, którą może zniszczyć nieudolny chirurg, ale która nie podlega upływowi czasu. Sama główna bohaterka filmu nie ma problemu ze starzeniem, jest wolna od fantazji o nieśmiertelności i stąd dodanie w polskim tytule słowa „bogini” przed imieniem głównej bohaterki jest błędem. W jednej z końcowych scen filmu Partenope dostaje owacje, których nie dostała jako aktorka, ale na które zasłużyła jako profesor antropologii uwielbiana przez swoje studentki i studentów. Nie-bogini Partenope, jakże ludzka, nie daje się nabrać na życie podporządkowane fantazjom o nieśmiertelnym pięknie, czym rożni się od pokazanych w filmie pięknych niegdyś aktorek, które starzejąc się stają się wydmuszką po cudzych wyobrażeniach na swój temat, bezbronne i niezdolne do przeciwstawienia im własnej tożsamości.
Film Sorrentino jest niezwykłym zaproszeniem do ćwiczenia się w dostrzeganiu, słowo „widzieć” jest w przypadku tego dzieła kluczowe. Tak wiele rzeczy w tym filmie jest nienachalnie zasugerowanych, widz dostaje wyjątkowo dużo przestrzeni do poszukiwania związku między różnymi fragmentami opowiadanej historii. Największą zagadką jest wybrana przez Partenope samotność, którą można wyjaśniać na tak wiele sposobów. Sorrentino pokazuje wiele tropów. Wprowadza nas do jej rodziny, pokazuje jej biernych, obojętnych rodziców, którzy ściągają na świat dwoje pięknych dzieci, ale nie dostarczają im żadnych wskazówek, jak w tym świecie się odnaleźć. Podobnie jak Partenope jesteśmy zalani gadaniną wielbicieli, których komplementy są w gruncie rzeczy wykazem oczekiwań czy życzeń, które według nich powinna spełnić Partenope. W filmie trudno dostrzec, że pierwszą miłością Partenope jest jej brat, piękny jak ona, zagarniany czy też uwodzony przez matkę, samotną w małżeństwie z bardzo wycofanym emocjonalnie ojcem dzieci. W tłumie ludzi, którzy kręcą się wśród najpiękniejszej z możliwych kobiet można nie zauważyć, że tylko jej brat ma dla niej otwarte ramiona i serce. Po osiągnięciu dorosłości rodzeństwo wyrusza w podróż na podbój świata, szukając szczęścia. Świat przyjmuje jednak tylko jedno z nich, czyli Partenope, odmawiając swoich wdzięków drugiemu z rodzeństwa. W tragicznych okolicznościach Partenope zostaje sama i choć nie można powiedzieć, że się nie stara wejść z miłością w nurt życia, zakochać, a nawet zostać matką, nic z tego nie wychodzi. Ostatecznie jej serce utrzymuje się w zawieszeniu, bez brata wydaje się być niekompletna, zupełnie, jakby był połową jej samej i pewnie to dlatego nie jest w stanie przebyć żałoby po nim, pozostaje w stanie melancholii, który sprawia, że z jej ust wydobywa się tak wiele słów odmowy, czyli częściowej rezygnacji z życia i kochania. W filmie kilka razy pojawiają się figury pokaleczonych starożytnych rzeźb, które pokazuję niekompletne, pogrążone w martwocie postaci pięknych przecież bogów i nie można się oprzeć wrażeniu, że odsyłają do martwej po śmierci brata części głównej bohaterki. Niczego nie zmienia tu fakt, że jej ciało doświadcza erosa, ale w wersji perwersyjnej, poprzez barwny skądinąd romans z cynicznym kardynałem, który jest jednak jedynie uwodzicielem, kimś niezdolnym do oddania się w miłości.
Choć erotyzm Partenope, pomimo jej piękna, jest jej najmniej żywą częścią, to jednak, w odróżnieniu od swojego kochanka kardynała, jest zdolna do miłości. Ten rodzaj miłości, który jest dostępny głównej bohaterce, Grecy nazywali agape, po łacinie caritas, czyli miłosierdzie. Jest to miłość do ludzi pojmowanych jako bracia i siostry, czyli ludzie nam równi, znajdujący się w tej samej sytuacji, bez osądzania ich wyborów – co jest pewną sztuką w przypadku osoby, która widzi tak wiele. Po części kochająca, a po części na zawsze obumarła i pogrążona w smutku Partenope potrafi być wśród ludzi z miłością na tyle wielką, że ludzie do niej lgną. Sama też ma przed kim otworzyć serce, bo w filmie spotyka kogoś, kto przeżywa być może równie trudną historię miłosną, a mianowicie profesora antropologii, który staje się jej przewodnikiem. W filmie, który wywołuje wiele uczuć, scena dopuszczenia Partenope do sekretu jej mistrza jest chyba najbardziej najpiękniejszym momentem w całej tej historii – chyba, że uznamy, że najbardziej wzruszająca w tym filmie jest miłość wyznawana przez Sorrentino do jego miasta, Neapolu, tylko kilka razy ukryta dla pozorów pod potężnymi inwektywami.
Film „Boska Partenope” można potraktować jako rzadki prezent na Dzień Kobiet. Ile razy kino oferuje kobietom filmy, w której kobiecie dostępna jest tak wielka skala ludzkich doświadczeń – piękno, melancholia, okaleczenie, perwersyjny eros, ale i zdolność do miłosierdzia, mądrość, która nadaje życiu wartość, ale też nie zastępuje pełnej zdolności do kochania. Nie będzie zaskoczeniem, że skoro akcja rozgrywa się w Neapolu, w filmie często pojawia się motyw morza, w wodach którego zanurzają się bohaterowie – najczęściej spadając, niejako tracąc równowagę, upadając na taflę wody plecami. Samo oglądanie tego filmu jest jak zanurzanie się w głębinie uczuć, myśli, doświadczeń, które mogą stać się naszym udziałem, stąd warto sobie przyzwolić na skok na naprawdę głęboką wodę i spędzić trochę czasu w kinie na najnowszym filmie Paolo Sorrentino.
