26 października br. Dilma Van Rousseff z lewicowej Partii Pracujących (PT) zdobywając 51,6 % głosów, nieznaczną przewagą pokonała kandydata centroprawicy Aécio Nevesa z Partii Socjaldemokratycznej (PSDB), który otrzymał 48,4% głosów. Różnica zaledwie 3% czyli 3,4 mln głosów, jest najmniejszą z jaką kandydat PT objął urząd począwszy od roku 2002 r. i z jaką jakikolwiek kandydat wygrał wybory prezydenckie począwszy od re-demokratyzacji kraju. Obecne zwycięstwo może oznaczać 16 lat nieprzerwanych rządów Partii Pracujących.
Tegoroczna kampania oraz jej wynik zapiszą się w historii FRB z wielu powodów. Zapamiętane zostaną skandale, jak i tragiczna śmierć Eduardo Campos, kandydata Brazylijskiej Partii Socjalistycznej (PSB), którego w walce o stanowisko zastąpiła była minister ds. środowiska, Marina Silva. Przede wszystkim jednak, po raz pierwszy ta sama partia polityczna cztery razy z rzędu wygrała wybory. Sam ich przebieg unaocznił zaś oraz pogłębił podziały społeczne, dając jednoznaczny wyraz niezadowolenia z obranego przez rządząca partię kursu.
Polaryzacja społeczna wyraźnie wyznaczyła granice wpływów kandydatów dwóch największych partii, które od lat dominują na scenie politycznej FRB. Dilma Van Rousseff zwyciężyła we wszystkich stanach północy kraju, zamieszkanych przez najuboższą ludność FRB (70% głosów m.in. w Maranhão, Bahia czy Pernambuco). Do nich właśnie kierowana jest większa część środków przeznaczonych na pomoc społeczną w ramach projektów takich, jak Brasil sem Miséria, Busca Ativa czy sztandarowego programu PT, Bolsa Família (BF). Ostatni projekt, zainicjowany przez Prezydenta Lulę da Sílvę jedenaście lat temu, dociera do 14 mln. gospodarstw domowych (50 mln. ludzi) i przyczynił się do wyjścia z biedy oraz poprawy warunków życia ponad połowy z korzystających z tej formy wsparcia. Od momentu jego wprowadzenia wskaźnik ludności żyjącej w ubóstwie spadł z 9,7% do 4,3% w roku 2013, a Brazylia w roku 2014 została wykreślona ze światowej mapy głodu ONZ.
Zaostrzenie różnic społecznych jest także wynikiem agresywnie prowadzonej kampanii elekcyjnej. Opierała się ona na konstruktywnej debacie, jak i obfitowała w oskarżenia oraz niefortunne porównania, odwołujące się także do niemieckiej partii nazistowskiej. Owa „kultura polityczna” znalazła odzwierciedlenie w działaniach młodzieżówek oraz zwolenników obu partii, biorących udział w zamieszkach na ulicach São Paulo. Reprezentantowi PSDB zarzucano, iż jest pionkiem bogatej elity, zaś Prezydent brak edukacji oraz ignorowanie kwestii dla kraju najważniejszych. One jednak nie pozostawały w cieniu. Zarówno polityka gospodarcza, jak i problemy społeczne w obliczu faktów, które wyszły na jaw podczas kampanii, odegrały decydującą rolę w walce o głosy.
Wzrost gospodarczy, a de facto jego spowolnienie, stanowiło centralny punkt programu wyborczego obu kandydatów. W pierwszych dwóch kwartałach br. Brazylię dotknęła recesja szacowana na poziomie -0,2 % oraz -2,0 %. Prezydent porażki w dziedzinie ekonomii składa na karb międzynarodowego kryzysu. Specjaliści podkreślają jednak, iż powodów stagnacji gospodarki brazylijskiej należy upatrywać w czynnikach wewnętrznych takich, jak doprowadzenie do nadmiernego wzrostu inflacji, „kreatywnej księgowości” w polityce fiskalnej, braku reform w sektorach strategicznych m.in. energetycznym oraz idącego za tym niskiego poziomu inwestycji. Winą za podobny stan rzeczy obarczana jest administracja Dilmy Van Rousseff. Nie da się ukryć, iż działania rządu bazują bardziej na ideologii niż na racjonalnej strategii, co odstrasza potencjalnych inwestorów. Brak z kolei inwestycji np. w infrastrukturę, wstrzymuje rozbudowę energetycznych, jak i pozostałych kompleksów przemysłowych. Założenia sformułowanej i wprowadzonej przez Dilmę Van Rousseff „Nowej Matrycy Gospodarczej” („Nova Matriz Econômica”) oparte są na praktykach interwencjonizmu i jako takie odpowiadały wyzwaniom jej pierwszej kadencji, żądaniom wysuwanym przez eksporterów dotyczącym aktywniejszej polityki handlowej oraz zwiększenia protekcji rynku rodzimego. Obecnie, polityka ta musi zostać dostosowana do potrzeb zgłaszanych przez rynek i brać pod uwagę rzeczywistą kondycję brazylijskiej gospodarki. Jednak czy Dilma Van Rousseff będzie w stanie sprostać temu wyzwaniu i radykalnie zmienić obrany kierunek? Czy też kwestia radykalnych kroków zostanie sprowadzona jedynie do „polityki dialogu” i retoryki wyborczej?
Aécio Neves deklarując przyspieszenie gruntownych reform gospodarczych, dążenie do zwiększenia niezależności banku centralnego i zwrotu ku zagranicznym inwestorom zdobył zaufanie brazylijskich przedsiębiorców z południa oraz samego rynku. Reakcja inwestorów na reelekcję Dilmy Van Rousseff najlepiej obrazuje nieufność dotyczącą strategii, jaką obierze nowo obrany rząd. Dzień po wyborach indeks Brazylijskiej giełdy Bovespa odnotował spadek o 5%, co najbardziej odczuły przedsiębiorstwa państwowe, jak Petrobrasu ( -13% oznacza stratę na poziomie ponad 20 mld dolarów) czy Banco do Brasil ( -12 %). Również kurs reala brazylijskiego poszedł w dół o 9,5%.
Niejasne reguły rynkowe sprzyjają rozwojowi korupcji, swym zakresem obejmującej wszelkie aspekty życia publicznego i gospodarczego. W roku 2012 r. 38 polityków stanęło przed sądem wobec oskarżeń dotyczących dawania i przyjmowania łapówek, zawłaszczenia funduszy publicznych i prania brudnych pieniędzy. Zaledwie miesiąc przed ostatecznym głosowaniem w tegorocznych wyborach, Paulo Roberto Costa, Członek Zarządu państwowego Petrobrasu w latach 2004-2012, podobne zarzuty wysunął wobec 40 innych polityków. Beneficjenci mieli otrzymywać 3% wartości kontraktów podpisywanych przez Petrobras w zamian za wsparcie projektów rządowych w Kongresie. Sam Paulo Roberto Costa został oskarżony o pranie brudnych pieniędzy i aresztowany w marcu br. w ramach operacji „Lava Jato”, prowadzonej przez Policję Federalną. Skandale bezpośrednio dotykające rządu stanowią jedną z plag FRB.
Protesty przeciwko temu zjawisku oraz podwyżce cen biletów, w kontekście miliardowych wydatków na mistrzostwa w piłce nożnej, przerodziły się w ogólnonarodowy ruch w 2013 r. Miliony ludzi wyszły na ulice zarówno na północy, jak i południu kraju. Demonstranci domagali się ukrócenia plagi korupcji i poprawy stanu bezpieczeństwa, zwłaszcza w miastach. Rosnące żądania są konsekwencją zmian w strukturze społecznej oraz wyłonienia się brazylijskiej nowej klasy średniej. Jej geneza sięga ostatniej dekady, kiedy to znacząco poprawił się standard życia dużej części Brazylijczyków, zarówno dzięki spadkowi bezrobocia (aktualna stopa bezrobocia wynosi 4,9%), wzroście płacy minimalnej, jak i realizowanym programom pomocowym. Wraz ze zmianą sytuacji życiowej nastąpił rozwój świadomości, a co za tym idzie, zwiększyły się oczekiwania. Wśród priorytetów znalazł się dostęp do edukacji na odpowiednim poziomie, opieki zdrowotnej czy też publicznych usług transportowych. Dilma Van Rousseff udowodniła, że potrafi efektywnie walczyć z biedą. Obecna polityka społeczna musi jednak również odpowiedzieć na potrzeby tej części ludności, która stanowić będzie siłę napędową reform gospodarczych i społecznych FRB w kolejnych latach jej rządów.
Zakończenie
Do dialogu potrzeba partnerów. Dilma Van Rousseff deklarując podjęcie wysiłków na rzecz zjednoczenia kraju, powinna przede wszystkim uformować zdolny do efektywnych działań rząd oraz odzyskać zaufanie tak inwestorów, jak i pozostałych zwolenników Aécio Nevesa. Jest zmuszona dostosować swą politykę do wymogów dnia dzisiejszego, uwzględniając zarówno postulaty wysuwane przez opozycję, jak i potrzeby nowej klasy średniej. Oznacza to powrót do zarzuconego realizmu kosztem ideologii, która już nie stanowi odpowiedzi na pytanie o kierunek, którym należy podążać. Wyniki wyborów jasno sugerują, iż obecna strategia powinna skupiać się w równym stopniu na polityce społecznej, jak i modernizacji gospodarki. Wszelkie inicjatywy mające sprostać stawianym przed nią wyzwaniom pozostaną tylko w sferze retoryki, jeśli będą wysuwane odgórnie. Świadczy o tym dobitnie fiasko pierwszego po reelekcji projektu nowo obranej Prezydent, zakładającego stworzenie niezawisłych rad, zdolnych do wpływania na decyzje organów rządowych. Kongres anulował dekret, a Senat zapowiedział potwierdzenie tej decyzji.
Zmian, które zaszły w sferze politycznej, gospodarczej, strukturze społecznej oraz samej świadomości Brazylijczyków nie można ignorować, a powielanie wcześniej stosowanych rozwiązań może sprawić, iż mimo wygranych wyborów Partia Pracujących nie dotrze do magicznej granicy 16-letnich rządów.
Na 15 listopada br. zapowiedziana została kolejna manifestacja. Jeśli Dilma Van Rousseff nie odnajdzie partnerów do konstruktywnego dialogu w rządzie, dyskurs przeniesie się na ulice, nie tylko São Paulo.