Gdy w piątek 22 sierpnia 1980 roku Bronisław Geremek wchodził do strajkującej Stoczni Gdańskiej z pewnością nie wiedział, że wkracza tym samym do historii Polski. Na ogarnięte strajkiem Wybrzeże przyjechali wraz z Tadeuszem Mazowieckim, by protestującym od tygodnia robotnikom przekazać list 64 warszawskich intelektualistów. „Raz jeszcze okazało się, że polskim narodem nie można rządzić, nie słuchając jego głosu. Robotnicy polscy z dojrzałością i determinacją walczą o prawo swoje i nas wszystkich do lepszego i godniejszego życia. W tej walce miejsce całej postępowej inteligencji jest po ich stronie. Taka jest polska tradycja i taki jest nakaz chwili”.
W tekście, który powstawał u niego w domu, można odnaleźć zasady, jakim Bronisław Geremek był wierny w swej dalszej politycznej drodze: niezbywalność praw obywatelskich, kompromis jako sposób rozwiązywania konfliktów, kategoryczne odrzucenie przemocy, połączenie rozwagi i wyobraźni. Akademik, historyk średniowiecza, znawca kultury europejskiej nie skłaniał się do aktywności politycznej. Szeregi PZPR opuścił w 1968 roku w proteście przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Socjalizm z ludzką twarzą, który próbowali urzeczywistnić czescy i słowaccy reformatorzy, był zapewne bliską mu ideą. Jednak tamten rok i lata następne udowodniły, że naprawa systemu od wewnątrz nie może się udać. W drugiej połowie lat 70. włączył się więc w działania demokratycznej opozycji; organizował wykłady Uniwersytetu Latającego, działając w niezależnym Towarzystwie Kursów Naukowych.
Do wejścia na szerszą arenę publiczną pchnął go sierpniowy strajk i Lech Wałęsa, który zapytał przybyłych z Warszawy intelektualistów, w jaki sposób mogą pomóc robotnikom. – My możemy występować w roli doradców, ekspertów – odparł Profesor. – I to była myśl! – wspomina Wałęsa. Nazajutrz, 23 sierpnia, Międzyzakładowy Komitet Strajkowy powołał Komisję Ekspertów. Zamiast referencji stoczniowcom wystarczyła odpowiedź Mazowieckiego na pytanie: Jak długo tu z nami będziecie? – Do końca.
Rolę, jaką Geremek i jego koledzy z komisji odegrali w trakcie negocjacji, trudno przecenić. Pracowali na rzecz sukcesu strajku, podpowiadając MKS-owi najkorzystniejsze rozwiązania i sposoby uzyskania akceptacji dla wszystkich postulatów. Jednym z negocjacyjnych forteli było użycie określenia „nie- zależne i samorządne związki zawodowe” zamiast terminu „wolne”, który był nie do przyjęcia dla komunistów. Szło o znalezienie języka, w którym przedstawiciele zrewoltowanego społeczeństwa mogli się porozumieć z funkcjonariuszami aparatu władzy; o taką formułę społecznego kontraktu, która stwarzała przestrzeń wolności, pozostawiając ster rządów w rękach komunistów. Porozumienie Gdańskie otwierające drogę do utworzenia pierwszego niezależnego od partii związku w bloku sowieckim, a jednocześnie uznające kierowniczą rolę PZPR w państwie, było przykładem na to, że jest to możliwe.
Po zakończeniu wielkiego strajku Bronisław Geremek nie wrócił już do naukowego warsztatu. Stał się doradcą krajowych władz Solidarności, był współtwórcą wielu najważniejszych posunięć i decyzji związku. Pozostał w gronie najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy; jego charakterystyczna, brodata postać z fajką w zębach stanowiła nieodłączną część politycznego pejzażu tych dni. Na początku 1981 roku stanął na czele rady programowej Ośrodka Prac Społeczno-Zawodowych, głównego think tank’u Solidarności. Należał do umiarkowanego skrzydła ruchu, starając się go uchronić przed siłową konfrontacją z komunistami. W marcu 1981 roku szukał za wszelką cenę kompromisowego wyjścia z kryzysu bydgoskiego, by uniknąć czołowego starcia z władzą. We wrześniu i październiku, na I zjeździe związku przewodniczył komisji programowej i był jednym z głównych autorów programu politycznego ruchu, którego naczelną ideę zawarto w tytule: Samorządna Rzeczpospolita.
13 grudnia polityka uporczywego poszukiwania kompromisu stała się bezprzedmiotowa. Profesor został aresztowany w Gdańsku, tuż po ostatnich obradach Komisji Krajowej. Białołęka, Jaworze, Darłówek ? następny rok spędził w obozach internowania. Spotkał tam wielu przyjaciół, nie tylko z opozycji, ale także z życia naukowego i literackiego.
Internowanie to, paradoksalnie, urlop od polityki, okazja powrotu do roli badacza. Toteż w Jaworzu Bronisław Geremek bierze żywy udział w pracach PEN Clubu, którego liczni członkowie stali się pensjonariuszami obozu. Wygłasza wykład pt. Człowiek i grzech. Uwagi o kulturze średniowiecza; dyskutuje o roli Kościoła i katolicyzmu w czasie II wojny światowej, a także o tym Dlaczego historycy nie lubią Pawła Jasienicy? Na 60. urodziny Władysława Bartoszewskiego pisze historyczno-socjologiczną rozprawkę Człowiek w więzieniu. Wspomina w niej swoje prace o „ludziach zbędnych” w średniowieczu, analizuje subkulturę grypsery, z którą zetknął się w Białołęce. Zastrzega, że jego wnioski mogą być powierzchowne z powodu zbyt krótkiego czasu obserwacji ? ale przecież „to jest błąd do naprawienia”. Z obozu internowania zwolniono go jako jednego z ostatnich 23 grudnia 1982 roku. Nie odstępuje od sprawy Solidarności, służąc dalej radą związkowi i jego przewodniczącemu. W maju następnego roku zostaje wraz z innymi doradcami ? min. Lechem Kaczyńskim, Tadeuszem Mazowieckim, Janem Olszewskim – zatrzymany po zebraniu z udziałem Lecha Wałęsy i przywódców pozostałych nurtów związkowych, którzy razem wystąpili o przywrócenie pluralizmu i uwolnienie więźniów politycznych. W Pałacu Mostowskich spędził wtedy 48 godzin. Po kilku tygodniach aresztowano go na dłużej. Z więzienia wychodzi dopiero na mocy amnestii w lipcu 1983 roku. Nie zaprzestaje działalności opozycyjnej. Zabiega o zwolnienie pozostających w więzieniu przywódców ruchu, tzw. „jedenastki”, uczestnicząc w latach 1983/84 w rozmowach na ten temat pod egidą Kościoła. Doradza podziemnemu kierownictwu Solidarności ? Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej i Zbigniewowi Bujakowi, jest jedną z najważniejszych postaci w gronie doradców Lecha Wałęsy, z którym spotyka się regularnie w sekretariacie Episkopatu Polski. O jednym ze spotkań z ukrywającym się Bujakiem opowiadał Andrzejowi Friszke. „Miałem wszystkie instrukcje. Wchodzę do tego mieszkania i otwiera mi pani, coś mi mówi o cieście. Mówię: przepraszam, że tak… Na co ona: Z wami nie można konspirować, jak wy hasła zapominacie. Bo zdaje się miałem coś powiedzieć, nim wejdę do środka”.
Od dawna pozbawiony prawa wyjazdu za granicę, w 1985 roku zostaje decyzją generała Jaruzelskiego wyrzucony z Instytutu Historii PAN po 30 latach pracy. Bezpośrednim powodem był odczyt wygłoszony w Gdańsku na temat Polska między Wschodem i Zachodem. Geremek, zgodnie ze swoją naukową specjalnością, mówił głównie o średniowieczu, ale to nie uspokoiło konsula generalnego ZSRR, który osobiście pofatygował się na wykład znanego opozycjonisty. Bezrobotny historyk znalazł zatrudnienie w bibliotece przy Kościele Seminaryjnym, ale koncentrował się na pracy dla Solidarności. Wraz z Mazowieckim był głównym redaktorem i autorem solidarnościowego Raportu: Polska 5 lat po Sierpniu, opublikowanego w 1985 r. W raporcie została zarysowana wizja ugody między komunistyczną władzą a Solidarnością reprezentującą społeczeństwo. Jej ramy wyznaczał wzór porozumienia gdańskiego. Władza musiała wyjść naprzeciw społecznym aspiracjom do podmiotowości; społeczeństwo winno rozumieć, że nie może uzyskać wszystkiego, do czego ma prawo i być zdolne do samoograniczenia. Podstawą kompromisu miała się stać rynkowa reforma gospodarki. Taka była linia głównego nurtu opozycji w latach następnych.
Dzięki rozległym kontaktom zagranicznym Geremek pełnił w tych latach także rolę szefa solidarnościowej dyplomacji. W liście do Bujaka pisał, że za swój obowiązek uważa przekonywanie Zachodu, że sytuacja w Polsce odbiega od wschodnioeuropejskiej komunistycznej normy, że Solidarność istnieje, że może być politycznym partnerem, „że Polska jest i pozostanie odmienną od innych. Póki mój głos będzie się liczył ? a na razie tak jest ? tak będę czynił” (cytuję za A. Friszke, Solidarność podziemna1981-1989). Podkreślał również przynależność naszego kraju do zachodniego kręgu kulturowego, przypominając, że został z niego wypchnięty po wojnie siłą.
Nie był politycznym marzycielem, nie żywił nadziei na szybką demokratyzację. „W bliskiej przyszłości nie widzę możliwości zasadniczych zmian politycznych w bloku wschodnim ? mówił w wywiadzie dla „Le Monde” w 1985 roku. ? Uważam jednak, że wewnątrz tego bloku Polska może stworzyć nowy model władzy, model zarządzania gospodarką i stosunków pomiędzy rządzącymi a rządzonymi. Tak jak każde rozwiązanie polityczne, ten szczególny status Polski musiałby być wynikiem kompromisu pomiędzy zasadą monopolu władzy a demokratycznymi dążeniami społeczeństwa. Doświadczenie sierpnia [1980] pokazuje, że takie rozwiązanie nie jest niemożliwe”. Wówczas robotnicy zgodzili się na kierowniczą rolę partii w państwie. Ale przecież wszystko, co nie dotyczy władzy w ścisłym znaczeniu tego słowa tzn. gospodarka, kultura, możliwość publicznego wyrażania przekonań znajduje się poza państwem ? podkreślał profesor, rysując obszar ewentualnego kompromisu. „Dlaczego władze miałyby zaakceptować takie rozwiązanie? Po prostu dlatego, że całkowity monopol władzy, istniejący do dziś, okazał się bardzo nieskuteczny zarówno w zarządzaniu gospodarką, jak i w kierowaniu ludźmi.”
Za ważny rys polskiej odmienności na tle innych państw bloku sowieckiego profesor uważał siłę i niezależność Kościoła Katolickiego. Było to „miejsce wolności w zniewolonym kraju”. Od dawna zaprzyjaźniony ze środowiskiem Klubu Inteligencji Katolickiej, częsty gość księdza Alojzego Orszulika, rozmówca arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego i innych hierarchów, poznawał w latach 80. także inny, społeczny wymiar Kościoła, jeżdżąc z wykładami do większych i mniejszych parafii. Nie chciał angażować biskupów do polityki, ale liczył na to, że w ewentualnym procesie porozumienia Kościół odegra rolę mediatora i arbitra, gwarantując obu stronom dialogu minimum wzajemnego zaufania. Uważał, że do takiego dialogu prędzej czy później powinno dojść, że możliwy jest powrót do „filozofii umowy sierpniowej” i zastąpienie pogrudniowej, fałszywej normalizacji prawdziwą ugodą. „Alternatywa: obalić system albo biernie się podporządkować ? nie opisuje [.] wystarczająco dróg, które mamy przed sobą” ? mówił w wywiadzie dla „Karty”. ? Tutaj jest miejsce na jeszcze jedną możliwość: ewolucyjną transformację stosunków wewnętrznych w systemie, która wynika stąd, że consensus jest potrzebny obu stronom”. Geremek przedstawiał tę analizę w chwili, gdy jego osobiste doświadczenie mówiło coś zupełnie innego. Latem 1986 roku był przez 20 dni codziennie poddawany wielogodzinnym przesłuchaniom. SB nie dało mu jednak rady. Podobno skarżyli się potem Jackowi Kuroniowi: „Pan jest wspaniały człowiek. Przy Geremku trzech oficerów musi być i każdy bierze Valium po rozmowach”.
Pierwszą barierą na drodze do ugody stanowili więźniowie polityczni. Problem ten rozwiązała amnestia z 1986 roku. Bronisław Geremek był wśród tych przywódców opozycji, którzy uważali to za pierwszy etap nowej, zmierzającej do porozumienia polityki władz. Mnożąc pojednawcze gesty, jak apel o zniesienie amerykańskich sankcji gospodarczych nałożonych na Polskę po wprowadzeniu stanu wojennego, nie zamierzano jednak rezygnować z pryncypiów. Ani akceptować rozwiązań fasadowych. Toteż stanowczo odrzucono koncept Rady Konsultacyjnej, ciała opiniodawczego przy przewodniczącym Rady Państwa, do którego Wojciech Jaruzelski chciał przyciągnąć część umiarkowanych opozycjonistów. ? „To było dla nas bagno” ? wspominał Profesor. ? „Jeszcze raz Front Jedności Narodu. Ani przez moment nie traktowaliśmy tego serio”.
Ważniejsze wszakże od bojkotu władz były własne pomysły polityczne. Bronisław Geremek był głównym autorem jednej z najistotniejszych inicjatyw opozycji, która przybrała kształt specjalnego oświadczeniu z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do kraju. „Polacy, jak każdy naród świata, mają prawo do niepodległości” ? stwierdzano w tekście z 31 maja 1987 roku, który w istocie był konstytucją polskiej opozycji. ? „Polacy mają prawo do życia w demokracji, wolności, prawdzie, poszanowaniu prawa”. Oświadczenie przedstawiające bez ogródek perspektywiczne cele ruchu solidarnościowego, opublikowała prasa podziemna. Podpisały go 62 osoby. Były wśród nich najbardziej znane postacie ruchu, z Lechem Wałęsą na czele, ale także naukowcy i ludzie ze świata kultury, dla których osoba profesora Geremka stanowiła z pewnością autorytet nie tylko polityczny. W ten sposób zawiązało się grono, które spotka się jeszcze trzykrotnie „na zaproszenie Lecha Wałęsy” i jego najbliższego doradcy, a w grudniu 1988 roku utworzy Komitet Obywatelski.
Władze próbowały za wszelką cenę uciszyć niepokornego historyka. Objęty ścisłą inwigilacją, wielokrotnie przesłuchiwany, był stałym obiektem operacji SB. W kwietniu 1987 r. Jerzy Urban oskarżył go na konferencji prasowej o współpracę z wywiadem amerykańskim. Jeszcze bardziej absurdalne były zarzuty o kontakty z terrorystami z Frakcji Armii Czerwonej. Jednak Geremek uporczywie ponawiał ofertę dialogu pod adresem rządzących.
Na początku 1988 r. w wywiadzie dla oficjalnego pisma „Konfrontacje” zaproponował władzy pakt antykryzysowy. Szanse na kompromis widział w doświadczeniach minionych lat. „Doświadczeniem społeczeństwa jest to, że swe aspiracje i dążenia musi utrzymywać w rozsądnych granicach; doświadczeniem władzy ? że bez autentycznych sił społecznych nie można dokonać przełomu, którego wszyscy pragną”. Dla opozycji warunkiem przystąpienia do paktu była legalizacja pluralizmu związkowego (czytaj: uznanie Solidarności), natomiast obóz rządzący miał prawo oczekiwać, że społeczeństwo będzie respektować istniejący porządek prawny wraz z zasadą przewodniej roli PZPR, z której wynikał pewien zakres monopolu władzy. Geremek dopuszczał obowiązywanie tego monopolu w polityce zagranicznej i obronnej. Zasada pluralizmu mogła objąć takie obszary jak funkcjonowanie niezależnych związków zawodowych, stowarzyszeń czy klubów myśli politycznej. Mowa też była o drugiej izbie sejmu, złożonej z reprezentantów interesów społecznych.
Ta kompromisowa oferta była przykładem politycznego realizmu Bronisława Geremka. Był to jednak realizm wartości ? taki, w którym równą wagę miały względy geopolityki, jak wolnościowe aspiracje obywateli. Realizm ten nakazywał uznanie, źe zarówno rządy partii komunistycznej, jak i poziom społecznych aspiracji są w Polsce trwałe. Od opozycji wymagało to taktycznego pogodzenie się z konstytucyjnym status quo, od władzy uznania niezależnego partnera, który gotów był zresztą do samoograniczeń. Fundamentem nowej umowy społecznej mogła być obustronna zgoda co do kierunków reformy gospodarczej. Stawka na porozumienie określała horyzont celów ? w 1988 r. nie mieściła się w nim perspektywa przejęcia władzy. Solidarność miała pełnić rolę lojalnej opozycji, która krytykuje rząd, ale nie zmierza do jego obalenia.
Jednak dopiero dwie fale strajków wiosną i latem 1988 r. sprawiły, że komuniści zaczęli myśleć o kompromisie z niezależnym związkiem. Do bezpośrednich kontaktów doszło w końcu sierpnia. Obok Andrzeja Stelmachowskiego czołową rolę odgrywał w nich Bronisław Geremek. Zgodnie z przygotowaną przez nich koncepcją Lech Wałęsa stawiał kwestię uznania Solidarności oraz swobody zakładania stowarzyszeń i klubów politycznych, w zamian proponując władzy współdziałanie na rzecz wyjścia z kryzysu gospodarczego. Partia wstępnie zaakceptowała tę ofertę, generał Kiszczak spotkał się 31 sierpnia z Wałesą, a przywódca Solidarności wezwał do zakończenia strajków.
Jednak wkrótce okazało się, że władze wciąż nie są gotowe do relegalizacji związku. W zamian kusiły środowiska opozycji obietnicą pluralizmu politycznego i perspektywą wejścia do sejmu. Geremek był jednym z tych, którzy stanowczo odrzucali tę ofertę. Wierność sprawie Solidarności, a także szacunek dla Lecha Wałęsy nie podlegały dyskusji. Pod jego przewodnictwem zebrane we wrześniu 1988 roku w Gdańsku grono tzw. sześćdziesiątki (od liczby sygnatariuszy oświadczenia z maja 1987) odrzuciło możliwość porzucenia sprawy związku w zamian za liberalizację polityczną. Postulat legalizacji Solidarności uznano za „główny, najpilniejszy warunek rozpoczęcia rzetelnego dialogu między obywatelską opozycją a rządzącymi”, podejmując strajkowe hasło: „Nie ma wolności bez Solidarności”. To przekonanie będzie wyznaczało działania opozycji w następnych miesiącach. Nie zmieni tego nawet odwołanie nieudolnego gabinetu Zdzisława Messnera i powołanie nowego z Mieczysławem Rakowskim, uważanym za partyjnego reformatora, jako premierem. ? „Dymisja rządu w Polsce jest aktem bezprecedensowym dla ustroju socjalistycznego, ale pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia” ? oceniał Geremek. ? „Gdyż to PZPR zdecydowała o odwołania rządu i ta sama partia będzie powoływać nowy”. Najważniejsze, jego zdaniem, było, że wciąż nie ma woli politycznej dla zalegalizowania „S”.
Przez następne miesiące partia próbowała odwlec albo storpedować zapowiedziane już rozmowy Okrągłego Stołu. Opozycja natomiast nie godziła się na ich rozpoczęcie bez gwarancji uznania związku. Bronisław Geremek był koordynatorem przygotowań do negocjacji i głównym organizatorem Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”, w który przekształciła się „sześćdziesiątka”. Przewodniczył zebraniom KO oraz komisji ds. reform politycznych, gdzie rodziła się strategia negocjacyjna Solidarności. Nie zapominał jednak także o pryncypiach, mówiąc w październiku w PEN Clubie o „niepodległości Polski jako o zadaniu narodowym, zadaniu na dziś” (cyt. za M. Kunickim-Goldfingerem, autorem biogramu B. Geremka w słowniku Opozycja w PRL). W grudniu 1988 roku towarzyszył Lechowi Wałęsie w triumfalnej podróży do Paryża, gdzie lider Solidarności przyjmowany był przez prezydenta Mitteranda z honorami należnym mężowi stanu.
Był zwolennikiem politycznego kontraku z komunistami, choć widział związane z tym niebezpieczeństwa. Podczas obrad Krajowej Komisji Wykonawczej „Solidarności” 25 stycznia 1989 roku mówił o odpowiedzialności, jaka spadnie na związek w przypadku zawarcia porozumienia z władzami PRL. „Dotąd ruch miał kapitał moralny i dysponował autorytetem Lecha Wałęsy” ? oceniał profesor.? Ten kapitał rósł w miarę kompromitacji władzy. Solidarność była wszak ruchem nielegalnym, a nielegalny ruch nie ponosi konsekwencji. Jednak skoro władza nie jest w stanie zreformować gospodarki, to opozycja musi wziąć na siebie odpowiedzialność w tej mierze. „Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w sytuacjach kryzysowych będziemy odtąd ponosić współodpowiedzialność” – ostrzegał swoich kolegów. Była to lekcja prawdziwej polityki, która jest sztuką wyboru między rozmaitymi celami i potrzebami społecznymi, a nie tylko prostym rozróżnieniem między dobrym a złem, do czego działaczy „S” przyzwyczaiły lata podziemia i oporu.
Bezpośredni udział w rozmowach z władzą Geremek wziął dopiero 27 stycznia 1989 roku. To spotkanie w Magdalence było przełomowe ? przyniosło uzgodnienie podstawowych punktów przyszłej ugody. Profesor był głównym mówcą strony opozycyjnej, przedstawił zarysy kontraktu: Solidarność zgadzała się na „niekonfrontacyjne wybory” i wprowadzenie urzędu prezydenta „Uważamy, że zgoda na rozmowy w tym kierunku, który proponujecie jest ceną polityczną, jaką musimy płacić za nasze istnienie. Ale też wiemy, że z reform tych płyną korzyści dla społeczeństwa” ? mówił. Ewolucyjny model reform, z konieczności ograniczony ? na przykład w kwestii wolnych wyborów ? miał jednak przynieść zmiany w takich sferach jak niezależność sądów i prawa, samorząd terytorialny, dostęp sił niezależnych do środków masowego przekazu, wolność słowa.
6 lutego 1989 roku w Pałacu Namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu rozpoczęły się oficjalne negocjacje między władzą a Solidarnością. Bronisławowi Geremkowi przypadła dziedzina najtrudniejsza ? zespół ds. reform politycznych. To na tym forum trwały długie, wielotygodniowe targi o ostateczny kształt nowego układu politycznego. Kluczowym elementem kontraktu miał być udział opozycji w niedemokratycznych wyborach do sejmu w zamian za legalizację Solidarności. ? „Można się zgodzić na czasowe ograniczenie reguł demokratycznych pod warunkiem, że dotyczyć one będą tylko jednego głosowania” ? mówił „Tygodnikowi Mazowsze”. „Następne wybory muszą być wolne ? albo żadne”. „Jakie ograniczenia byłyby do przyjęcia?” ? pytał dziennikarz. „Na ogół pies nie decyduje o rodzaju kagańca, jaki sobie nakłada.” ? ironizował Profesor.
W elicie opozycji pojawiały się projekty daleko idącej współpracy z władzą, aż do udziału w rządzie koalicyjnym. Geremek był przeciwnikiem perspektywy współrządzenia, optował za minimalną formułą współpracy tylko w sprawach polityki gospodarczej ? pod warunkiem wpływu na jej kształtowanie. Jako cel rozmów proponował „uzyskanie pewnej dynamiki demokratyzacyjnej”, czyli niezwłoczne wprowadzenie takich zmian, które umożliwią dalsze reformy. Należały do nich reforma systemu prawa i sądów, zagwarantowanie sędziowskiej niezawisłości; zniesienie monopolu władzy w środkach masowego przekazu, a więc dostęp do radia i telewizji oraz uruchomienie dziennika opozycji; swoboda zakładania stowarzyszeń; odbudowa samorządu terytorialnego. Był to bliższy horyzont koniecznych zmian w Polsce. Horyzont dalszy to „kraj wolny, demokratyczny, współżyjący ze swymi bliższymi i dalszymi sąsiadami w przyjaźni, rządzony zgodnie z wolą narodu, wyrażoną w wyborach demokratycznych”. Ta przebudowa winna odbywać się jednak w sposób stopniowy i nietworzący zagrożenia dla egzystencji narodu. Filozofia okresu przejściowego, sformułowana przez Profesora, przewidywała ewolucyjne przejście od totalitaryzmu do demokracji, ale podkreślała, że przyjęte na ten czas rozwiązania i instytucje mają charakter właśnie przejściowy i jednorazowy.
Rozmowy Okrągłego Stołu to w politycznej biografii profesora, obok dni Sierpnia 1980, czas chyba najważniejszy. Rozgrywka z komunistami stanowiła okazję do ujawnienia jego wielkich talentów polityka i negocjatora. Niestrudzenie wojował o najlepsze dla opozycji zapisy, o jak największą sferę wolności w rządzonym przez komunistów państwie. Twardą ręką prowadząc solidarnościowy zespół negocjacyjny, potrafił utrzymać w ryzach dyscypliny taktycznej i politycznej grono, składające się z tak wybitnych postaci, jak Jacek Kuroń, Adam Michnik czy Lech Kaczyński. Posługując się na przemian groźbą zerwania rozmów i ustępstwami w sprawach mniejszej rangi, doprowadził do uzgodnienia takiego układu, w którym siła PZPR w państwie była częściowo równoważona liczbą miejsc w parlamencie i instrumentami kontroli władzy, jakimi mogła dysponować opozycja.
Szczególnie zacięty spór toczył się o uprawnienia urzędu prezydenta, który komuniści tworzyli z myślą o generale Jaruzelskim. Projekt, przedstawiony na początku przez stronę partyjną, przewidywał wybór głowy państwa w dotychczasowym sejmie z udziałem przewodniczących Wojewódzkich Rad Narodowych. Tak wybrany prezydent mógłby rozwiazywać parlament, rekomendować kandydata na premiera, zwoływać posiedzenia rządu i ratyfikować umowy międzynarodowe. A także mianować senatorów na wniosek organizacji społecznych. „Ta koncepcja zamyka wszystko” ? ocenił to Geremek. Odrzucił zarówno projekt senatu powoływanego w sposób całkowicie niedemokratyczny, jak tryb elekcji prezydenta. ? Taki wybór prezydenta, jaki proponujecie, to obraza dla tej instytucji ? mówił Profesor. Postulował powszechne wybory szefa państwa i pozbawienie go prawa rozwiązywania parlamentu; chciał też, aby prezydent na czas pełnienia urzędu zawiesił funkcje partyjne. W wyniku niezgody strony opozycyjnej na autorytarny model prezydentury komuniści zaproponowali wolne wybory do senatu. W ten sposób pojawiła się szansa na równowagę sił w nowym parlamencie, co miało poważne, choć nieprzewidziane konsekwencje.
Jako szef komisji do spraw reform politycznych Bronisław Geremek sprawował pieczę nad ostatecznym tekstem porozumienia. Jego w dużej mierze zasługą jest, że został on zapisany w języku pozbawionym nalotu komunistycznej nowomowy. Gdy strona partyjno-rządowa zażyczyła sobie zapisu określającego porozumienie jako „postęp rozwoju socjalistycznej demokracji parlamentarnej”, usłyszała od Profesora, że niektóre przymiotniki likwidują rzeczowniki. Geremek nie chciał uznać, że ugoda jest punktem docelowym reform, upierał się, że kompromis Okrągłego Stołu otwiera dopiero okres, w czasie którego dopiero „uformowane zostaną podstawy niepodległej Polski, bez której nie ma sprawiedliwej Europy”.
Wynegocjowany przy Okrągłym Stole układ był konstrukcją przejściową, pomiędzy monopartyjnym modelem PRL a systemem, respektującym wszystkie reguły demokratyczne. Jak długo ma trwać ów stan przejściowy, nie zostało dokładnie ustalone, ale jasną granicą były następne wybory sejmowe za cztery lata. Wbrew uporczywie powtarzanej legendzie ani w Magdalence, ani przy Krakowskim Przedmieściu nie nastąpił żaden podział władzy. Komuniści zgodzili się na zalegalizowanie opozycji, przekonani, że utrzymają ster rządów w swoich rękach. Dla opozycji z kolei najważniejsze było uznanie Solidarności ? udział w wyborach do sejmu PRL był tylko ceną, jaką przyszło za to zapłacić. Nawet główny architekt zawartego 5 kwietnia 1989 r. porozumienia nie przewidywał, że zamienione w plebiscyt: za czy przeciw komunizmowi, wybory przyniosą taki sukces i dadzą opozycji kontrolę w parlamencie. A w konsekwencji przyspieszą proces przejścia do demokracji z czterech lat do czterech miesięcy. Była to jedna z niewielu politycznych pomyłek Bronisława Geremka.