Premier David Cameron zapowiedział referendum narodowe w sprawie przynależności Wielkiej Brytanii do UE, które ma odbyć się po tegorocznych wyborach parlamentarnych. Odrębny stosunek Brytyjczyków do integracji europejskiej ma swe głębokie psychologiczno-historyczne uwarunkowania. Chodzi nie tylko o to, że mieszkańcy wyspy cenią życie oddzielone od kontynentu – źródła zagrożeń, najazdów i wojen. Atrakcyjność Unii Europejskiej dla mieszkańców Portugalii czy Hiszpanii polegała na potwierdzeniu demokratycznych swobód i wolności. Podobnie było z mieszkańcami krajów postkomunistycznych. Unia jawiła się jako bezpieczna przystań dobrobytu, swobód, bezpieczeństwa po uwolnieniu się spod wieloletniego jarzma dyktatury lub opieki Wielkiego Brata ze Wschodu.
Dla Brytyjczyków, kraju demokratycznego i rozwiniętego gospodarczo, członkostwo w UE miało charakter gospodarczego kontraktu, bez wymiaru emocjonalnego. Była to transakcja: za ekonomiczne korzyści oddanie części suwerenności. Dzisiejsza Unia jest według brytyjskiego rządu zupełnie czymś innym niż ta, do której Wielka Brytania wstępowała w 1973 r. Mniej korzyści, za to dużo hamulców i regulacji, za wielu przybyszów korzystających z brytyjskiego systemu socjalnego. Bruksela jawi się jako żądna władzy obca siła. Stąd narastający opór przeciw transferowi władzy do Brukseli i żądanie zatrzymania tego ruchu w jedną stronę przez uzgodnienie nowych zasad. Poza ekstremistami z dwóch stron, antyeuropejskiej Brytyjskiej Partii Niepodległości Farage’a i federalistami spod znaku wieloletniego prezesa Unii Europejskich Federalistów Andrew Duffa, większość Brytyjczyków uzależnia swą dalszą obecność w Unii od jasno określonych korzyści i kosztów.
Chcą mieć wspólny rynek usług, szczególnie finansowych, energii, cyfrowy. Europa powinna zapewniać wzrost i nowe miejsca pracy, pomagać europejskim przedsiębiorstwom na konkurencyjnych rynkach globalnych, ale nigdy się nie zgodzą na wspólna walutę, która dla nich jest potwierdzeniem suwerenności i odrębności. Z drugiej strony chcieliby, aby strefa euro dobrze funkcjonowała i rozumieją potrzebę spójności polityki ekonomicznej, szczególnie fiskalnej, która towarzyszyłaby polityce monetarnej, co pozwoliłoby utrzymać strefę euro.
Deficyt demokracji rząd brytyjski chciałby naprawić przez rygorystyczne przestrzeganie zasady pomocniczości. Szczególnie ważne byłoby wzmocnienie narodowych parlamentów w pilnowaniu organów unijnych przed zawłaszczaniem sobie zbyt dużo władzy. Na Wyspie słychać znów stare De Gaulle’a: Europa Ojczyzn, a jak wiadomo Wielki Francuz chciał rządzić Unią bez stosowania „metody wspólnotowej”, nie mówiąc o tym, że to on blokował wejście Wielkiej Brytanii do Wspólnot.
Pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej jest wielką wartością, ale nie sposób nie zauważyć, że tym razem emocje wzięły górę nad pragmatyzmem. Zasada pomocniczości musi być przestrzegana w Unii i Anglicy mają tu świętą racje, ale zapomnieli, że działa ona w dwie strony. Decyzje deleguje się na wyższy szczebel tylko wtedy, gdy na niższym szczeblu nie da się ich optymalnie wykonać. Czy Europa może być skutecznym graczem na globalnej scenie, jeśli będzie prowadzić 28 polityk zagranicznych, 28 polityk obronnych i budżetów obronnych, 28 polityk energetycznych?
Kryzys na Ukrainie jest dobitnym przykładem jak można ogrywać UE, jeśli nawet przyjęcie zwykłych sankcji wymaga jednomyślnej decyzji 28 członków Unii. Znajdowanie najniższego wspólnego mianownika dla 28 krajów niezwykle osłabia UE i jej wypływy, jej możliwości skutecznego działania wobec takich globalnych partnerów jak Rosja.
Parlamenty narodowe już są istotnym ogniwem w wypracowywaniu europejskich dyrektyw i zatrzymywaniu Komisji Europejskiej w działaniach naruszających subsydiarność. Dalsze umacnianie ich roli w tworzeniu europejskiej polityki może tylko prowadzić do kakofonii i utrudnienia w dochodzeniu do jednolitego stanowiska. Funkcjonowania zintegrowanej unii monetarnej, obudowanej ścisłą polityką gospodarczą i unią bankową wymusza dalszą integrację polityczną. Nie wyklucza to obecności w Unii obszarów o innej walucie, ale wymaga niezbyt spójnych, hybrydowych rozwiązań politycznych.
Anglicy zdenerwowali się tysiącami imigrantów z południa Europy i z nowych państw członkowskich, jak Polska, którzy korzystają ze szczodrego systemu świadczeń. Lepiej naprawić tę sferę bez naruszania traktatów europejskich i przy zachowaniu swobody przepływu pracowników, niż blokować integrację europejską. Europa potrzebuje Wielkiej Brytanii jako czempiona liberalnych wartości, ale nie może się zgodzić na przekreślenie idei Ojców Założycieli marzących o „coraz ściślejszej Unii”.