Gdy jednak człowiek stara się żyć „zielono”, słowo to nabiera więcej znaczeń… To, co idylliczne i wyidealizowane, zaczyna spotykać się z tym, co zinternalizowane i praktykowane przez lata. W pewnym momencie nadchodzi czas konfrontacji.
Historia, jaką znam i pragnę przedstawić, nie ma miejsca dawno, dawno temu, choć dla mnie i wielu jej odbiorców odbywa się za górami i za lasami w niewielkiej wiosce. Niczym zasłona Mai przykrywają ją filtry lekko nadgryzionych zębem czasu wspomnień, ewolucja światopoglądowa oraz lata refleksji wszystkich jej uczestników. Wszystko zaczyna się od niemal idyllicznego powrotu na wieś, po latach, do klimatu i nastroju, które idealnie oddają wersy Mickiewicza w Panu Tadeuszu:
Podróżny długo w oknie stał patrząc, dumając,
wonnymi powiewami kwiatów oddychając,
Oblicze aż na krzaki fijołkowe skłonił,
Oczyma ciekawymi po drożynach gonił…
Rzeczywiście – jakże łatwo tak się poczuć, odpoczywając od pędzącego miasta. Brzęczenie pszczółek, ćwierkanie wróbli, łąki połyskujące złotem mniszków i ślące uśmiechy przez piękno stokrotek… Życie natury przebiega dokładnie tak, jak w przydługich według maturzystów opisach wspomnianego już wieszcza narodowego, Elizy Orzeszkowej, czy innych wrażliwych na tę urodę literatów. Na mych oczach pojawiły się obrazki rodem z bajek i zakończeń filmów. Babcia narzekająca na koty domagające się pieszczot, które tak bardzo kocha i bardziej lub mniej świadomie głaska je, kąpiąc się w blasku wiosennego słońca. Tata, który niczym Vivaldi ogrodnictwa buduje skalniak, na którym chce zaprezentować cztery pory roku. Spacery po małej miejscowości, gdzie wymienia się uprzejmości z ludźmi, z którymi znajomość trwa od co najmniej trzech pokoleń i to piękne, tak pożądane dolce far niente… . Tak rozkosznie, tak bajecznie zielono!
Gdy jednak człowiek stara się żyć „zielono”, słowo to nabiera więcej znaczeń… To, co idylliczne i wyidealizowane, zaczyna spotykać się z tym, co zinternalizowane i praktykowane przez lata. W pewnym momencie nadchodzi czas konfrontacji. Konfrontacji wegetarianizmu z tradycją schabowego, apostazji z pytaniami, dlaczego z niemal całą wsią nie idzie się do kościoła w niedzielę. Kontrowersyjne staje się także podejście do rozrywki: trudno przystać na propozycję „odpoczynku z wędką”, który polega na krzywdzeniu ryb dla własnej satysfakcji i jedzenia ich przy pełnej lodówce, czy wypuszczaniu okaleczonych stworzeń do wody. Trudno o gotowanie dla grupy, w której są radykalnie odmienne nawyki żywieniowe i żadna ze stron nie wyobraża sobie rezygnacji z dotychczasowych zwyczajów.
Rodzi to konieczność refleksji nad własnymi postawami i tymi strzępkami dziejów, w których dane nam było uczestniczyć. Przy otwartości umysłów i wspólnej orientacji na dobro środowiska, w którym spędza się życie, tworzy się ogromna przestrzeń do dialogu i porozumienia. To jednak nie jest jedyna lekcja historii, jaką daje powrót w dawno nie widziane strony.
Natura, przyroda na terenie wiejskim, który dane mi było obserwować, niewiele się zmieniła przez dwie dekady. Nadal pączkują piwonie posadzone niemal sześćdziesiąt lat temu, na miejscu wierzb zwalonych przez pioruny wyrastają nowe, rzeka, choć coraz bardziej uregulowana, jeszcze płynie, trawa pnie się w górę ku zgrozie gospodarzy, którzy regularnie ją koszą na swoich podwórkach, pszczoły pracują nieświadome swej roli dla całej ludzkości…
Za to ludzie… Nieubłagany czas marszczy twarze i prószy włosy siwizną… Ich dłonie, stwardniałe od pracy, zaczynają drżeć na emeryturze… Młodym rodzicom potomstwo wzrastające o wiele za szybko bezlitośnie przypomina o upływie czasu… Mimo swej jednostkowej kruchości, wciąż zauważa się, iż to z pozoru kruche jednostki robią wszystko, aby pokazać swą władzę nad zjawiskami, które są poza ich zasięgiem. Co gorsza, wiele z nich pragnie szczycić się władzą, okiełznaniem tej nieujarzmionej siły, jaką jest natura.
Biegając za pieniędzmi, aby nadążać za potrzebami kreowanymi przez pęczniejący bez miary kapitalizm ludzie pracują na posiadanie ziemi i jej owoców na własność… Dopiero wypadając na chwilę z tego biegu przez szok, tragedię czy chorobę, niektórzy dostrzegają, że na tej planecie są tak naprawdę jedynie przechodniami… Że ile by dóbr nie zgromadzili, przeminą, podobnie jak ich następcy. Każde imperium, każda władza, każda dynastia, a dalej – każdy z nas ma swój kres. Budując pomnik swej wielkości poprzez wycinki lasów na rzecz dochodowych plantacji, dopuszczając do wymierania gatunków na rzecz budowy fabryk czy pozyskiwania surowców, ludzkość sama siebie coraz ciaśniej więzi w (nie do końca) złotej klatce.
Natura nieustannie nam o tym przypomina. Zwalczając ją dla technologii, dla wygody, dla najnowszych sprzętów i dla satysfakcji panowania, człowiek zwalcza przede wszystkim siebie. Okrucieństwo wobec zwierząt w hodowlach przemysłowych odziera z wrażliwości na cierpienie, zamazując oczy promocjami na kotlety. Koncerny modowe i przemysłowe żyją z pracy ludzi, którzy w skrajnym ubóstwie godzą się na codzienne ryzykowanie własnym życiem za głodowe stawki, aby uzyskać jakiekolwiek źródło utrzymania dla swoich rodzin. Ceną markowych ubrań, modnych przez jeden, dwa sezony czy najnowszych telefonów używanych przez chwilę, nim pojawi się bardziej funkcjonalny model, są setki, tysiące ludzkich istnień. Każda złotówka wydana na takie produkty jest deklaracją zgody na taką cenę. Marks lata temu sądził, że tempo rozwoju kapitalizmu sprawi, że ten, wskutek nadmiaru towarów sam się zadusi. Przestroga ta się jeszcze nie ziściła. Pojawił się jednak inny alarm, od naukowców – niemal każdy słyszał o globalnym ociepleniu, ogromnej ilości odpadów generowanych przez społeczeństwo, przeludnieniu i zanieczyszczeniu planety. Wielu z nas słyszało także, że możliwości Ziemi są za małe na zaspokojenie tak ogromnych i groteskowych potrzeb, jakie występują obecnie w społeczeństwie konsumpcyjnym. Widać też działania wielu polityków, którzy negują stan zagrożenia lub na szczyty klimatyczne, gdzie poruszane są między innymi wątki ograniczania śladu węglowego, udają się prywatnymi samolotami. Mimo wszystko, jeszcze wciąż jako ludzkość mamy szansę, choć już nie na długo. Historia – ludzi, zwierząt, wymarłych gatunków, starych, chronionych drzew i zwierząt objętych ochroną – wciąż może być przestrogą i nauczycielką.
Historia jaką znam, odbywa się w pięknej scenerii, pachnącej kwiatami latem i pomalowanej wzorkami z lodu na szybach zimą. Wychodząc poza swoje środowisko, zobaczyłam jednak, iż jej istnienie jest zagrożone. Jest jeszcze szansa, aby usłyszeć wołanie naukowców i natury o zwolnienie tempa konsumpcji. Jeśli bowiem ludzkie zadowolenie będzie zależało od niskich cen okupionych wysokim cierpieniem i nowych smartfonów budujących góry elektrośmieci, następne pokolenia mogą nie mieć z czym wrzucać pięknych selfie w rzepaku na Instagrama.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl