Wolność mediów polega na tym, że mogą rozmawiać z każdym, ale mądrość mediów powinna polegać na tym, że nie z każdym będą chciały rozmawiać. Dziś na Węgrzech zlikwidowano ostatnie niezależne od władzy radio.
Od protestu #mediabezwyboru mam przed oczami debatę z Igrzysk Wolności 2019 o roli i powinnościach mediów. Świetna obsada: redaktorzy/ki: Wójcik, Węglarczyk, Pacewicz, Michalik, prowadzenie redaktorki Karoliny Lewickiej. W pewnym momencie Pacewicz deklaruje: „Ta władza jest moim przeciwnikiem. Moim zadaniem jest obalenie tej władzy, bo zagraża podstawowym wolnościom, w tym wolności mediów w Polsce i niezależnej prasie”. W tym miejscu zdecydowanie zaprotestował Węglarczyk tłumacząc, że dziennikarz nie jest od tego, musi stać z boku, przyglądać się, opisywać rzeczywistość. W 2019 roku zdecydowanie zgadzałem się z jego ripostą. W 2021 nie jestem już przekonany.
Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych rozwiązań, obecna stawia dziennikarzy i publicystów w dramatycznym położeniu. Państwowa machina jest potężna. Niedawno zaczęła co prawda potykać się o własne nogi, ale jest wyposażona w szereg instrumentów dających wielką przewagę nad opozycją. Ma w rękach prokuraturę, która sprawia, że nikomu u władzy nie spadnie włos z głowy. Ma swoich sędziów, którzy drukują wyroki wedle potrzeby chwili i woli prezesa. Wreszcie mają swoją telewizję i suflujące, dobrze opłacane portale, które patrzą na ręce… opozycji. Co mają robić dziennikarze, gdy wreszcie chyba powszechnie zauważono, że są następni w kolejce, że po nas też idą?
Wydaje się, że opcje są dwie. Do końca pozostać bezstronnym, ukrywać swoje poglądy i traktować tę pryncypialność jako najwyższą wartość. Mankamentem tego rozwiązania jest to, że nie zauważymy kiedy po nas przyjdą i zamkną. Jak na Węgrzech, kręcimy sobie bat na własne plecy. Władze o tendencjach autorytarnych boją się wolnych i niezależnych mediów. Nie lubią niewygodnych pytań, chcą wyciszać krytykę. Emanacją ich stosunku do dziennikarzy jest wpis posła Suskiego porównującego Onet do nazistowskich zbrodniarzy. Preludium do obecnej sytuacji mieliśmy już wcześniej, podczas afery zakończonej blokadą Sejmu. PiS lansował wtedy pomysł reglamentacji wejściówek do parlamentu, ograniczenia dostępu do budynku, pojawił się pomysł regulacji „statusu dziennikarza”. Nie chodzi też o żadne repolonizacje mediów, bo UKOiK będący pod kontrolą rządu konsekwentnie odmawia Agorze „repolonizacji” Radia Zet, podczas gdy daje Orlenowi zielone światło na wykup prasy lokalnej.
Alternatywną opcją byłoby stawienie przez całe środowisko oporu wobec władzy i jego wrogich działań. Ostatnie badania pokazały, że poparcie dla władzy „rośnie” nie po ich własnych występach w TVP, ale w mediach niezależnych. Wystarczy zrobić burdel w stylu posła Żalka, który ze złośliwym uśmieszkiem perorował u redaktor Kolędy-Zalewskiej, że „LGBT to nie ludzie, tylko ideologia”. Nie jest tak, jak pisze Marek Migalski, że stacja niezapraszająca określonych polityków z automatu staje się rewersem TVP. CNN na przykład zaprasza niemal wyłącznie republikanów szanujących prawo, trumpistów tam nie zobaczymy, a jest to stacja ze świetnymi dziennikarzami i merytoryką. Gdyby zabrać władzy „tlen”, przynajmniej na jakiś czas, być może wyciągnęłaby wnioski.
Być może też można skorzystać z opcji pośrednich. Wywalczyć solidarnie w całym środowisku bojkot konferencji, na których nie wolno zadawać pytań innych niż na temat odgórnie narzucony przez władzę (totalny absurd). Nazywać ewidentne kłamstwa kłamstwem, a nie posiłkować się sloganem „zdaniem opozycji…”. Solidarnie zwalczać przejawy deprecjonowania niezależnych mediów (casus Suskiego i Wyszkowskiego). Nie rozmawiać z politykami w sposób dla dziennikarza upokarzający: oglądanie pleców uciekających rozmówców, czy rezygnacja z zapraszania tych, którzy z merytoryką są naprawdę na bakier, za to nadrabiają chamstwem.
Na stole nie ma gotowych odpowiedzi. Wydaje się jednak, że środowisko się budzi, że spora część znanych redaktorów uznających totalną bezstronność za najwyższą wartość zrozumiała, że to droga do podcięcia gałęzi, na której się siedzi. Może nadszedł czas, aby w środowisku zorganizować cykl debat i ustalić wspólną strategię. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Wiara w to, że obecna władza niezależnym mediom po prostu odpuści jest naiwna i płonna.
Autor zdjęcia: Felicia Buitenwerf