Druga część tekstu o Chile w czasach Pinocheta, o reformach gospodarczych i ich kosztach społecznych, o służbach specjalnych i roli USA. Tu do przeczytania część I o kontekście historycznym rządów Allende i dyktatury Pinocheta.
SOCJALIZM PO CHILIJSKU CZYLI NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY
Propaganda Stanów Zjednoczonych, jaka dosłownie zalała chilijskie media, głosiła, że Salvador Allende był radykalnym komunistą, który, po objęciu władzy nad krajem, zapoczątkuje zakrojony na szeroką skalę proces stalinizacji. Problem w tym, że ówczesna lewica chilijska, podobnie jak i Allende to zwolennicy demokracji parlamentarnej i zmian społecznych wprowadzanych wyłącznie drogą konstytucyjną. Wyrazem takiego stanu rzeczy stały się reformy przeprowadzone przy jednomyślnej zgodzie Zgromadzenia Narodowego. Przykładem może być głośny projekt nacjonalizacji miedzi, który został przyjęty przez parlament bez sprzeciwu ani jednego posła i przy pełnym poparciu społecznym. Po objęciu rządów przez generała Pinocheta denacjonalizacja przemysłu miedziowego nastąpiła błyskawicznie. Kopalnie miedzi powróciły w ręce zagranicznych inwestorów na drodze zwykłego rozporządzenia przyjętego przez czteroosobową juntę wojskową, która w tym czasie stanowiła władzę legislacyjną. Dodatkowo zatwierdzono wypłatę odszkodowań firmom amerykańskim za uprzednią nacjonalizację i straty, jakie w związku z nią poniosły te przedsiębiorstwa. Swego rodzaju przykrywką dla tych działań było poddanie wspomnianych ustaw prawnych pod ocenę Trybunału Konstytucyjnego, jednakże nie można zapominać, że jego skład był w tym czasie wypadkową preferencji samego dyktatora.
KTO NIE JEST Z NAMI …, TEN „ZNIKA”.
Obecność żołnierzy na ulicach, godzina policyjna, przemoc, które miały miejsce w okresie przewrotu wojskowego, stały się z czasem częścią rzeczywistości, w jakiej zmuszeni byli żyć Chilijczycy. Wraz z objęciem rządów przez Pinocheta członkowie opozycji stali się „wrogami kraju”, a liczba ich „zaginięć” rosła lawinowo. Pod tym pojęciem kryło się najczęściej przetrzymywanie lewicowców w prowizorycznie i w wielkim pośpiechu przygotowywanych obozach koncentracyjnych (np. na terenie stadionów piłkarskich), w których odbywały się regularne przesłuchania połączone z torturami. Większość więźniów politycznych ostatecznie czekała śmierć; dokonywano na nich masowy egzekucji na poboczach dróg lub spychano ich do oceanu podczas tzw. „lotów śmierci”. Komisja Prawdy i Zadośćuczynienia (znana także pod nazwą Komisja Rettig) ustaliła, że w wyniku działań junty wojskowej 2.095 osób zostało zabitych, zaś kolejne 1.102 (ze względu na brak wystarczających dowodów) określono jako zatrzymanych/zaginionych. Etykietkę „terrorysty” czy też „wroga narodu” można było przypiąć każdemu, kto nie zgadzał się z linią polityczną wyznaczoną przez juntę. Z tego względu poczucie zagrożenia w społeczeństwie stało się powszechne, a tysiące Chilijczyków zdecydowało się na emigrację. Według danych Państwowego Biura Powrotów (Oficina Nacional del Retorno) w 1994 roku na obczyźnie przebywało jeszcze około 700.000 osób.
OPERACJA KONDOR I DINA CZYLI JAK ZORGANIZOWAĆ GRUPĘ PRZESTĘPCZĄ ZA PIENIĄDZE PODATNIKÓW.
Infiltracja na taką skalę nie byłaby możliwa bez specjalnie powołanej do tych celów komórki tajnej policji działającej pod nazwą „Dyrekcji Wywiadu Państwowego” (w skrócie DINA). Sposób funkcjonowania oraz formy aktywności tej organizacji nie były przypadkowe, wręcz przeciwnie: wpisywały się w formuły wykładane przez specjalistów z USA w Szkole Ameryk zajmującej się kształceniem wysokiej klasy specjalistów w dziedzinie wywiadu, przesłuchań, tortur oraz zabójstw. Absolwenci tej placówki powracali do swych latynoamerykańskich ojczyzn i bardzo często kontynuowali raz podjętą współpracę z agentami CIA na zasadzie „odpłatnej i stałej” (czyli stawali się agentami obcego wywiadu we własnym kraju). Zgodnie z raportem Hinchey’a sam szef DINA – Manuel Contreras – funkcjonował w ten sposób do roku 1977, kiedy nastąpiło oficjalne rozwiązanie tej organizacji.
Dodatkowo, komórki tajnej policji działające w poszczególnych krajach Ameryki Łacińskiej współpracowały ze sobą w ramach tzw. Operacji Kondor. Zamysł tej współpracy był prosty. Każdy opozycjonista, któremu udało się wydostać z własnego kraju, był automatycznie przejmowany przez służby bezpieczeństwa państwa, na obszarze jakiego aktualnie się znajdował. Za szczególnie prominentnymi „wrogami narodu” fatygowano własnych funkcjonariuszy, co niejednokrotnie prowadziło do kryzysów dyplomatycznych wśród zaangażowanych państw. Przykładem może być bardzo głośna sprawa udanego zamachu na życie eksministra spraw wewnętrznych w rządzie Allende przeprowadzona w Waszyngtonie lub generała Carlosa Prats w Buenos Aires.
NADCHODZĄ CHŁOPCY Z CHICAGO
W 1973 roku, kiedy na drodze zbrojnego ataku na siedzibę prezydenta La Monedę, chilijscy wojskowi doprowadzili do upadku legalnie wybranego rządu Salvadora Allende, ,rozpoczął się okres transformacji wolnorynkowej sterowanej przez ekonomistów przeciwnych dotychczasowym rządom Jedności Narodowej (Unidad Popular). Plan reform gospodarczych, nazywany kolokwialnie „cegłą”, został wprowadzony przez tak zwanych. Chicago Boys, ekonomistów wykształconych w USA i znajdujących się pod silnym wpływem tamtejszej myśli akademickiej reprezentowanej przez takie osobistości jak: Arnold Harberger czy Milton Friedman. Sam Harberger osobiście udał się do Chile w roku 1955. Jego podróż zaowocowała nawiązaniem silnej relacji z Sergio de Castro, który w latach dyktatury kierował Ministerstwami Spraw Wewnętrznych oraz Gospodarki.
Dla zwolenników Pinocheta, głównym argumentem, niejako legitymizującym rządy autorytarne generała, jest dokonanie dogłębnej modernizacji gospodarki kraju. Jednakże, jeżeli odwołamy się do słów Tomása Mouliana (autora książki “Chile actual, anatomía de un mito”), okaże się, że plan, który przez reżim został nazwany „rewolucją kapitalistyczną” w istocie był swego rodzaju „kontrrewolucją”, a dokładniej formą zwalczenia ruchu społecznego, jaki ówcześnie przybierał coraz wyraźniej na sile. Jednocześnie Moulian dokonał ciekawej charakterystyki aktorów politycznych, którzy w tym czasie wytyczali kierunki zmian. Zdaniem uczonego byli to:
- wojskowi bez własnego planu działania, ale z „rządzą władzy”,
- prawica gotowa do nadużyć władzy w imię „dobra ojczyzny”,
- przemysłowcy przygotowani na wprowadzenie większej dyscypliny oraz działań „na długą metę” celem uniknięcia zagrożenia ze strony klasy robotniczej w przyszłości,
- ekonomiści hołdujący polityce monetarnej, która zapowiadała odejście od tradycyjnych działań interwencjonistycznych państwa (godni zaufania, bo apolityczni w kraju, a jednocześnie posiadający siatkę kontaktów zewnętrznych, przede wszystkim amerykańskich).
Od zakończenia procesu upaństwowienia dokonanego za rządów Allende, Chile bezpośrednio zostało poddane jednemu z najgłębiej przeprowadzonych procesów modernizacji na świecie, w czasach, kiedy neoliberalizm pozostawał jedynie tematem gorących dysput akademickich. Należy w tym miejscu podkreślić, że reformy zapoczątkowane w Chile posiadały charakter dużo bardziej zaawansowany niż te wprowadzone na Wyspach Brytyjskich przez Żelazną Damę.
W rezultacie podjętych reform, Chile otworzyło się ponownie na kapitał zagraniczny. Raz jeszcze zaczęto importować, co między innymi zahamowało wzrost produkcji krajowej, zważywszy, że do produktów sprowadzanych należała mąka rybna, owoce, celuloza, etc. Z drugiej strony, Chile raz jeszcze zwiększyło własny eksport, ponownie stając się światowym dostawcą surowców nieprzetworzonych.
Proces prywatyzacji przedsiębiorstw chilijskich po przejęciu władzy przez juntę wojskową został poddany wnikliwej ocenie specjalnie do tego powołanych dwóch komisji parlamentarnych, obradujących podczas kadencji pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta – Patricio Aylwina. Prace komisji wykazały, że proces prywatyzacji przebiegał pośpiesznie, w dużej mierze w zgodzie z interesami firm zagranicznych, a zyski z przeprowadzonych zmian odczuła przede wszystkich klasa wyższa. Państwo chilijskie pozbyło się w sumie trzydziestu przedsiębiorstw, co oznaczało utratę około miliardadolarów. W tym czasie większość firm sprywatyzowanych znajdowała się w rękach byłych funkcjonariuszy reżimu wojskowego.
CUD DLA WYBRANYCH – „RYNEK BYWA OKRUTNY”.
Reformy liberalne, wprowadzone przez juntę wojskową, w bardzo krótkim czasie spowodowały silne zubożenie klasy średniej i niższej. Przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi stale się powiększała z powodu nierównomiernego podziału zysków – to zjawisko, utrzymało się w Chile do dziś. Podobnie jak w Polsce, powyższą sytuację tłumaczono stwierdzeniem, że model liberalny „na krótką metę” wymusza wysoki koszt społeczny. Celem zapanowania nad klasą najbardziej dotkniętą kryzysem wprowadzono silną cenzurę wszystkich mediów komunikacji, zaprzęgnięto też do działania aparat przemocy i infiltracji, który miał zapobiec jakimkolwiek protestom czy strajkom. Z początkiem lat 80. Chile doświadczyło najgłębszego kryzysu ekonomicznego w swojej dotychczasowej historii. Bezrobocie wzrosło z 4,3% w roku 1973 do 22% w 1983, w tym samym czasie zarobki realne odnotowały spadek na poziomie 40% (przede wszystkim z powodu inflacji).
Pomimo działań mających złagodzić skutki bezrobocia, nie udało się „zapanować” nad społeczeństwem. Ludzie wyszli na ulice, związki zawodowe zaczęły organizować strajki, a agresywny odzew ze strony Sił Bezpieczeństwa tylko pogarszał sytuację.
W 1990 roku, kiedy rządy wojskowych zastąpiły instytucje demokratyczne, zaczęto głośno mówić o potrzebie wprowadzenia polityki „równego wzrostu”, ponieważ pięć milionów Chilijczyków żyło ówcześnie w warunkach skrajnej biedy. W mowie rozpoczynającej swoją kadencję Patricio Aylwin przyznał, że „rynek jest okrutny”, a państwo musi stać na straży dobrobytu swoich obywateli. Powyższy kierunek przyjęli wszyscy kolejni prezydenci Chile: Eduardo Frei, Ricardo Lagos i Michelle Bachelet. Mimo to Chile znajduje się na drugim miejscu, zaraz po Brazylii, wśród krajów Ameryki Łacińskiej o największych dysproporcjach społecznych. Jest to kraj, w którym 10% społeczeństwa zatrzymuje 47% wszystkich zysków.
„CEGŁA” CHICAGO BOYS SPADA NA GŁOWĘ PIÑERY.
Zmiany przeprowadzone przez Pinocheta nie ograniczały się jedynie do denacjonalizacji firm państwowych, wprowadzono także zaostrzone Prawo Pracy, zgodnie z którym rola związków zawodowych została znacznie ograniczona, a pracodawca mógł zwolnić pracownika bez konieczności podawania przyczyny. Chicago Boys wprowadzili także reformy systemu emerytalnego, służby zdrowia oraz oświaty, ograniczając do minimum rolę państwa w tych sektorach.
Skutki tych działań są odczuwalne do dziś, jako że kolejne rządy chilijskiej transformacji demokratycznej nie zdecydowały się na gwałtowne odejście od systemu wprowadzonego przez Pinocheta, markując jedynie zmiany w ramach tzw. „polityki równego czy też bardziej sprawiedliwego wzrostu”.
W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami powszechnych protestów młodzieży i studentów, których poparła Zjednoczona Centrala Pracowników (CUT) i tym samym do strajku dołączyli pracownicy przemysłu miedziowego, funkcjonariusze publiczni i przedstawiciele innych sektorów. Protestów nie zażegnały obietnice aktualnie urzędującego prezydenta – Sebastiana Piñery – zwiększenia ilości grantów i innych subwencji państwowych. Chociaż młodzież wyszła na ulice z hasłem „edukacji bez zysku”, problem protestów jest o wiele bardziej złożony i rozmowy ekspertów rządowych z przedstawicielami ruchów młodzieżowych nic tu nie zmienią.
W istocie jest to sprzeciw społeczeństwa chilijskiego wobec systemu liberalnego, w którym rola rządu została sprowadzona do minimum, a wszystkie sfery funkcjonowania państwa zredukowane do prostego rachunku zysku i strat. Chilijczycy żądają zmiany tego modelu tak, aby rząd odgrywał większą rolę publiczną. Młodzież nie chce zwiększenia ilości stypendiów czy subsydiów, ale bezpłatnej edukacji, która byłaby zagwarantowana wszystkim obywatelom. Obecnie szkolnictwo wyższe jest w pełni finansowane przez czesne studentów, a tym samym obciążenie finansowe, jakie musi ponieść rodzina chilijska celem posłania dziecka na uniwersytet, może być porównane już tylko z sytuacją, jaka ma obecnie miejsce w USA. Taki stan rzeczy w oczywisty sposób blokuje awans społeczny oraz prowadzi do utrzymania się istniejących podziałów.
Problem nie ogranicza się jedynie do sektora edukacji. Dostęp przeciętnego obywatela do służby zdrowia plasuje się na poziomie porównywalnym z najbiedniejszymi państwami na świecie. Jednocześnie, szacuje się, że rodziny chilijskie bezpośrednio finansują służbę zdrowia na poziomie aż 40%, podczas gdy w innych państwach rozwiniętych nie przekracza on 19%. Natomiast system emerytalny obejmuje obecnie 59% społeczeństwa, a 37,5% jest kompletnie z niego wykluczona.
Jak widać, kryzys, jakiego obecnie doświadcza Chile ma naturę strukturalną. Po raz pierwszy od lat 70. i wielkich manifestacji publicznych, które wyniosły na urząd prezydenta Allende, obywatelskie społeczeństwo chilijskie kwestionuje model ekonomiczny i polityczny kraju, w którym żyje. Kosmetyczne poprawki w oświacie, służbie zdrowia, czy systemie emerytalnym nie rozwiążą już problemu. Wydaje się niezbędne przeprowadzenie szeroko zakrojonych konsultacji ze wszystkimi sektorami oraz grupami w państwie, aby przygotować zmiany o charakterze konstytucyjnym celem poddania ich pod plebiscyt ogólnokrajowy. Tylko dogłębne zmiany w modelu funkcjonowania państwa chilijskiego mogą doprowadzić do realnych zmian w życiu jego mieszkańców
KURACJA NEOLIBERALNA CZYLI LEKARSTWO GORSZE OD CHOROBY.
Współczesne protesty w Chile są symptomem problemu, o którym 23 stycznia bieżącego roku wypowiedział się na łamach ”Gazety Wyborczej” Jacek Żakowski w szeroko dyskutowanym artykule ACTA ad acta. Autor przestrzega nas przed groźbą finansjalizacji, czyli zamiany relacji w transakcje. Żakowski twierdzi, że „od trzydziestu lat finansjalizacja dewastuje kolejne sfery życia społecznego zamieniając lekarza, nauczyciela czy artystę w dostawców swoich usług, a chorego czy ucznia w ich klientów”. Takie uproszczenia prowadzą do ogromnych wynaturzeń oraz stanowią formę odczłowieczenia relacji międzyludzkich. Ponadto planowany wzrost efektywności nie następuje, a prawdziwą konsekwencją wprowadzenia finansjalizacji jest ciągły wzrost kosztu transakcji. Trudno jest obecnie doszukać się kraju, w którym służba zdrowia czy edukacja byłyby droższe (i co za tym idzie również w mniejszym stopniu dostępne dla przeciętnego obywatela) niż w USA, gdzie opisany tu proces zaszedł najdalej.
Reasumując, przykład współczesnej sytuacji w Chile raz jeszcze ukazuje nam schyłek pewnej epoki. Jeśli weźmiemy pod uwagę rosnący wpływ społeczeństwa obywatelskiego na kształt i funkcjonowanie współczesnych demokracji niemożliwe wydaje się kontynuowanie twardej polityki neoliberalnej, którą jesteśmy już mocno zmęczeni. Otwiera się tu zawsze aktualna dyskusja między państwem socjalnym a liberalnym, być może rozwiązaniem okaże się jakaś forma modelu pośredniego.
Literatura:
Pedro A. Vera Hormazábal, Historia económica de Chile: 1918-1939, Diputación de Sevilla 2001.
William Blum, Killing Hope. U.S. Military and CIA Interventions since World War II, Common Courage Pr, 1995.
Orlando Caputo, Graciela Galarce, Desde la nacionalización del cobre por Salvador Allende,a la desnacionalización por la Dictadura y los gobiernos de la Concentración, 11.06.2007
Alexis Guardia, Rompiendo mitos: la reforma del sistema de pensiones en Chile, Sanitago de Chile, 2007.
Vladimir Hernández, Chile: por qué no ha sido suficiente lo hecho por Piñera, BBC Mundo, Cono Sur, Miércoles, 24 de agosto de 2011
Ricardo Ffrench-Davi, Chile, entre el neoliberalismo y el crecimiento con equida, Nueva Sociedad, Sanitago de Chile, 2007.
Gilberto Villarroel , La herencia de los „Chicago boys”, BBC Mundo, Cono Sur, Santiago de Chile, Domingo, 10 de diciembre de 2006