Podstawowym dylematem przeciwników PiS jest ten, czy można z nim wygrać czysto agresywnie – krytyczną retoryką. Czy wystarczy przypominać o nieopublikowanych wyrokach i nielegalnym powołaniu sędziów Trybunału Konstytucyjnego?
Upadek KOD i Nowoczesnej, które zbudowały popularność na pierwszej fali antypisowskich protestów, świadczy o tym, że energia powoli się wytraca. Nie jest w stanie mobilizować nowych zwolenników, ale i utrzymać starych. Znamienny jest tu ostatni sondażowy wzlot SLD, odwołującego się do kilku wyrazistych postulatów opierających się na polityce historycznej i sprzeciwie wobec klerykalizacji państwa.
Nie powstała jak dotąd żadna polityczna formacja, która umiałaby zagospodarować bunt młodych z Czarnego Protestu i lipcowego „Nie!” dla ustawy demolującej Sąd Najwyższy. Nowa lewica, z nielicznymi wyjątkami (Maciej Gdula, Jakub Majmurek), koncentruje się na krytyce bytów wirtualnych (polskiego neoliberalizmu), nie umie znaleźć języka, który wyjdzie poza klisze „500+ dobre, zaostrzenie aborcji złe, Balcerowicz najgorszy”.
Nie można liczyć na to, że PiS będzie nieustannie wbijał samobóje (premie dla ministrów, protest niepełnosprawnych), albo że światowy kryzys zakręci mu kurek z pieniędzmi. Dzięki przejęciu pieniędzy z OFE możliwości zadłużania się państwa na koszt przyszłych pokoleń zostały zwiększone, trudno też liczyć, że wydmuszka, która pozostała z TK, zablokuje obejście 60-proc. progu zadłużenia obowiązującego w konstytucji.
„Straszenie PiS” może i było ze wszech miar słuszne. Rzecz w tym, że okazało się nieskuteczne. Choćby tylko z tego powodu powrót do „polityki ciepłej wody w kranie” jest niemożliwy. Dlatego młodsze pokolenie publicystów słusznie domaga się od opozycji dookreślenia stanowiska w kluczowych kwestiach i pozytywnej, a nie tylko negatywnej wizji. To wbrew pozorom pragmatyczne podejście – licznych wyborców klasy średniej mobilizują hasła opierające się na wartościach.
Porażka koncepcji bezideowej pragmatyki władzy na dłuższą metę będzie budować możliwość tworzenia polityki, która nie posługuje się tylko rytualną i przewidywalną krytyką, walcząc na polu wyznaczonym przez Kaczyńskiego, ale odnajdzie też język, który zbuduje konflikt wzdłuż nowych osi podziałów, bez zawierania kompromisów tam, gdzie są one niemożliwe (niezależne sądownictwo, przestrzeganie prawa i konstytucji w szczególności).
Tekst ukazał się na blogu „Moja Polityka. Liberalny blog Leszka Jażdżewskiego” na portalu polityka.pl
Przeczytaj także: Liberté! na cenzurowanym. Gramy dalej!