Wypowiedź Włodzimierza Czarzastego, w której stwierdził, że Armia Czerwona wyzwoliła Polskę, może szokować. Niemniej jednak jest ona skierowana do najtwardszego elektoratu SLD, ludzi, którzy uważają PRL za dobry okres w historii Polski. Tym samym bulwersujące opinię publiczną stwierdzenie jest w istocie zabiegiem nastawionym na „wyzwolenie” kilku procent poparcia na korzyść koalicji lewicowej, szkoda, że ze szkodą dla Polski.
Włodzimierz Czarzasty stwierdził, że Armia Czerwona wyzwoliła Polskę z hitlerowskiej okupacji – co wywołało olbrzymią debatę. Może napawać pewnym zdziwieniem taki poziom emocji co do wydarzeń sprzed 75 lat, ale nasz naród żyje przeszłością ze wszelkimi tego niefortunnymi konsekwencjami. Nie ma co się jednak obrażać na publiczne emocje tylko warto się nad nimi pochylić.
Pierwsze pytanie dotyczy oczywiście tego na ile to stwierdzenie jest poprawne. To oczywiście zależy w znacznej mierze od tego co rozumiemy przez „wyzwolenie”. Część obrońców Millera mówi, że skoro Rosjanie wyrzucili Niemców to nas od nich wyzwolili – niezależnie od tego co się działo później. W tym sensie operacja Barbarossa oznaczała wyzwolenie wschodniej Polski spod okupacji sowieckiej. Absurd takiego stwierdzenia czuć od razu – wyrzucenie jednego kata by zastąpić go innym to żadne wyzwolenie.
Inni twierdzą, że było to wyzwolenie, bo reżim sowiecki był lżejszy niż hitlerowski – wolności było więcej więc to wyzwolenie. Nie da się ukryć, że dla Polaków wyrzucenie Niemców było wielką ulgą. Planem Niemców było biologiczne i intelektualne wyniszczenie Polaków. Rosjanie obozów koncentracyjnych nie przewidywali – było by to z ich perspektywy kontrproduktywne. Budowali zdominowany przez siebie blok, który miał być ekonomicznie wydolny – a to wymagało odpowiedniej populacji (wtedy i tak przetrzebionej wojną). Odpadał więc element wyniszczania biologicznego, ale w zakresie wyniszczania intelektualnego program był podobny, nawet jeśli w stosowaniu nieco mniej brutalny – przynajmniej w późniejszym okresie (pamiętamy zbrodnię Katyńską).
Istotne są także intencje „wyzwalających”. Te znamy doskonale – celem sowietów jest podbój i dominacja. Kontrolę nad terenami ‘wyzwolonymi’ w 1939, Rosja oddała dopiero w latach 90tych, a dziś w znacznej mierze kwestionuje ten ruch i próbuje odwrócić jego skutki co widać poprzez ciągłe parcie do przyłączenia Białorusi czy ataki na niepokornych sąsiadów od Mołdawii, przez Gruzję po Ukrainę. Polska była częścią tego planu i nigdy nie uzyskała niepodległości. Zaraz po ‘wyzwoleniu’ władze sprawowali Polacy, ale w grupie było sporo Rosjan mających kontrolować polskich towarzyszy. I później kiedy ten bezpośredni wpływ Rosji był już nieobecny, polskich przywódców wzywano na dywanik do Moskwy, a nieposłuszeństwo spotykało się brutalną reakcją o czym przekonali się Węgrzy czy Czesi i Słowacy.
Na koniec można się odnieść do słownika języka polskiego, w którym słowo „wyzwolenie” definiowane jest jako „kres niewoli, odzyskanie niepodległości”. 1945 to był niewątpliwie kres niewoli niemieckiej, ale jednocześnie początek niewoli sowieckiej (niezaprzeczalnie niewoli dużo lżejszej, ale jednak). Niewątpliwie rok 1945 nie był rokiem odzyskania niepodległości. Zatem przyjdzie mi jednak tym razem przyłączyć się do prawicy w krytyce tego stwierdzenia. Wkroczenie Armii Czerwonej w 1945 było takim samym wyzwoleniem jak przeniesienie kogoś z izolatki do celi ogólnej.
Dość oczywistym jest jednak czemu Czarzasty takie słowa wypowiedział. To mrugnięcie do żelaznego elektoratu SLD, który uważa PRL za dobry kres w historii Polski. Tych ludzi jest co raz mniej z powodów biologicznych (choć pewnie w partii Razem znaleźli gotowi bronić tamtych czasów), ale wciąż stanowią istotną część elektoratu. Tyle, że większość społeczeństwa nie ma co do komunizmu takich złudzeń, a ludzie młodzi, wychowani przez PiS na żołnierzach wyklętych reagują na takie stwierdzenia wyjątkowo alergicznie. Stąd takie wypowiedzi powodują jedno: konsolidację elektoratów: tak SLD jak i PiS. Wałkowanie takich (mało istotnych z dzisiejszej perspektywy) tematów to pewnie 0,5% poparcia więcej dla SLD i 5% więcej dla PiS – nic dobrego z punktu widzenia prodemokratycznej opozycji. Do tego to gotowy temat dla machiny propagandowej PiS by przykrywać choćby aferę Banasia, czy to co się dzieje w Pekao, o kwestiach bardziej perspektywicznych jak problemy służby zdrowia czy systemu emerytalnego nie wspomnę. Zatem apeluję: Towarzyszu Czarzasty darujcie sobie te kontrowersyjne wypowiedzi. Wiem, że pomagają one Wam – ale szkodzą Polsce.