Program negatywny, powstrzymanie złych zmian czyli od miesięcy esencja przekazu PO, może być dodatkiem, ważnym elementem mobilizującym, ale nie może stanowić jedynego uzasadnienia istnienia w przestrzeni publicznej. Jednocześnie program i przedstawiający go ludzie muszą być wiarygodni, muszą dać szansę abyśmy mogli uwierzyć w ich słowa.
Czego dowiedzieliśmy się po ostatnich, przegranych przez opozycję wyborach parlamentarnych? Jakie lekcje powinny wyciągnąć z tych wyników środowiska opozycyjne? Przez media przetoczył się już huragan dość oczywistych wniosków. Warto jednak raz jeszcze powtórzyć kilka tez, a także spojrzeć na te wyniki z większego dystansu.
1. Zwycięstwo i szklany sufit PiS
Kolejna samodzielna kadencja rządów PiS (niezależnie od tego czy Senat będzie w stanie spowalniać proces legislacyjny czy też nie) po wszystkich wydarzeniach związanych z łamaniem Konstytucji RP, promocji fundamentalistycznej wersji katolicyzmu, kardynalnych błędach w polityce zagranicznej, oburzających aferach, nieprzyzwoitym zawłaszczaniu państwa czy niszczeniu dobrego demokratycznego obyczaju w Sejmie, dla liberalnego wyborcy może wydawać się katastrofą. Katastrofą moralną. Po tym wszystkim co się wydarzyło nadal około 9.200.000 naszych współobywateli, jeśli sumować wyborców PiS i Konfederacji, opowiedziało się za fundamentalnie inną wizją państwa niż ta, do której aspirujemy, a która wydaje nam się cywilizacyjną oczywistością. To jest przegrana opozycji oraz środowisk ją wspierających i trzeba to jasno przyznać.
Jednocześnie wynik ten nie jest rezultatem jakiejś rewolucji w postawach wyborczych w Polsce. Polska scena polityczna jest od lat podzielona mniej więcej na pół, na obóz osób wspierających szeroko rozumiane opcje modernizacyjne, proeuropejskie, dążące do otwartości i współpracy oraz na obóz tych, którzy są sceptyczni wobec wartości oświeceniowych, obawiają się zmian i otwartości. Przez lata Platforma potrafiła skutecznie poszerzać swój „kawałek wyborczego tortu”. Dziś zdecydowanie skuteczniej czyni to PiS, sprytnie operując technologią propagandową i transferami socjalnymi.
Wydaje się jednak, że PiS swoim zwycięstwem wyznaczył jednocześnie swój szklany sufit poparcia. Po czterech latach wyjątkowo dobrej koniunktury gospodarczej i bardzo hojnej polityki socjalnej, jest bardzo daleki od osiągnięcia większości konstytucyjnej, niezbędnej do przeprowadzenia rewolucji systemowej, która jest ostatecznym celem Jarosława Kaczyńskiego. Dalej, wedle wszelkich reguł rządzących demokracjami, może być już tylko gorzej. Poparcie dla każdej partii po ośmiu latach rządów w sposób naturalny słabnie, ludzie są zmęczeni i poszukują nowych rozwiązań. Wydaje się zatem, że w przewidywalnej przyszłości PiS nie ma szans zmienić legalnie ustroju w Polsce. I to jest pierwsza bardzo dobra wiadomość dla wszystkich polskich demokratów. Ta wiadomość jest o wiele ważniejsza od chwilowego przejęcia Senatu przez opozycję, który może utrudnić Kaczyńskiemu życie, ale nie uniemożliwi mu rządzenia. Nie oznacza to pewności, że PiS nie zdecyduje się na zamach na system drogą nielegalną – momentem, w którym takie próby możemy obserwować będzie okres bezpośrednio po ewentualnym zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Jednak koszty takiego działania wbrew woli w zasadzie 50% społeczeństwa oraz całej zachodniej społeczności europejskiej, wydają się być dla Kaczyńskiego zupełnie nieracjonalne do poniesienia.
2. Problemy z abecadłem skutecznych kampanii
Partie demokratyczne, z Platformą Obywatelską na czele, nie potrafią wyjść z defensywy od momentu odejścia z funkcji przez Donalda Tuska. Jeśli zaczniemy analizować podstawowe, podręcznikowe czynniki, na których opiera się zwycięską obecność w kampaniach wyborczych, łatwo dowiemy się, że główna partia opozycyjna nie spełniła żadnego z nich. To, że partie opozycyjne osiągnęły tak dobry rezultat miało miejsce wbrew podręcznikowym błędom. Z czego musi składać się każda skuteczna kampania wyborcza:
– Narracja, nadzieja i program – czyli po co startujemy?
W kroku pierwszym trzeba umieć w krótki i prosty sposób opowiedzieć, za jaką wizją kraju opowiada się dane ugrupowanie polityczne oraz przedstawić program, który da obywatelom nadzieję na zmianę, która ich interesuje. Nie należy mylić przepastnego, wielostronicowego dokumentu z programem, który jest potrzebny w kampanii wyborczej. Taki program powinien składać się z trzech krótkich i ważnych dla grup docelowych partii punktów, powinien być powtarzany do znudzenia, tak aby każdy – nawet „u cioci na imieninach po kilku głębszych” – nie miał problemu z zacytowaniem, co partia chce zrobić po wyborach. Tak jak wszyscy bez zająknięcia cytują 500+. Czy ktoś z Państwa pamięta jeszcze co zawierała „Szóstka Schetyny”? Podczas jednej z audycji nie pamiętał tego na antenie nawet sam lider partii.
Program negatywny, powstrzymanie złych zmian czyli od miesięcy esencja przekazu PO, może być dodatkiem, ważnym elementem mobilizującym, ale nie może stanowić jedynego uzasadnienia istnienia w przestrzeni publicznej. Jednocześnie program i przedstawiający go ludzie muszą być wiarygodni, muszą dać szansę abyśmy mogli uwierzyć w ich słowa.
– Wiarygodny lider – czyli komu możemy zaufać, za kim podążać?
To kolejna „oczywista oczywistość”. Na temat postrzegania Grzegorza Schetyny nawet przez jego własnych wyborców powiedziano i zbadano już chyba wszystko. Schetyna być może ma wiele wartościowych cech, ale nie może być inspirującym liderem ruchu politycznego. Jednocześnie czasem zapominamy, że z liderami lewicy nie jest wiele lepiej, vide wiarygodność i ideowość Włodzimierza Czarzastego czy skrajne, odpychające większość wyborców poglądy Adriana Zandberga. Zmiana przywództwa w Platformie wydaje się dziś sprawą oczywistą. Jeśli do niej nie dojdzie, partia wejdzie w fazę ostatecznego gnicia i prawdopodobnego rozpadu – co, biorąc pod uwagę zasoby i struktury tej partii, byłoby niewybaczalnym błędem dla przyszłości naszego kraju. Również Lewicę czeka ważny test. Teoretycznie ma ona wszelkie papiery, aby skutecznie wygrywać dla siebie miejsce na scenie politycznej. Żeby tak się jednak stało powinno dojść do skutecznego zjednoczenia SLD, Wiosny i Razem w jeden organizm partyjny. A z czasem na jej czele musi stanąć jeden wyraźny lider lub liderka.
Na całym świecie mamy do czynienia z postępującym zjawiskiem upersonalnienia polityki. Osoba lidera staje się dla wyborców konstruktem coraz istotniejszym, niezależnie od faktów, czyli tego na ile ów lider zajmuje się głównie autokreacją, byciem twarzą danego ugrupowania, a na ile budowaniem czegokolwiek realnego. To kluczowe pytanie czy publiczny lider potrafi tworzyć wokół siebie zespół, który potrafi faktycznie za niego budować i rządzić. Ale wygrywanie wyborów bez konstruktu lidera uosabiającego cały ruch polityczny staje się coraz trudniejsze, żeby nie powiedzieć niemożliwe.
Nie wiem czy Tusk wróci jako zwycięzca na białym koniu. Uważam, że jest liderem tego formatu, że jeśli zdeterminowany przystąpiłby do wyścigu prezydenckiego, mógłby odwrócić bieg historii. Wiem też, że wciąż jest w wieku najlepszym dla polityka, a jego temperament nie do końca pasuje do politycznego emeryta. Z drugiej strony musiałby zaryzykować cały swój polityczny dorobek możliwością poniesienia dotkliwej porażki. Czy jednak tym bardziej właśnie takim ruchem nie wzbudziłby naszego szacunku? Hamletyzowaniem nie da się już niczego osiągnąć. Skuteczny polityk, to polityk zdeterminowany.
Oczywistym jest też, że dopóki w opozycji nie pojawi się lider wielkiego formatu, następca Donalda Tuska czy Aleksandra Kwaśniewskiego z ich najlepszych lat, dopóty opozycja będzie w permanentnych kłopotach.
– Skuteczna narzędziowo kampania
To również wydaje się oczywiste. Żeby wygrać kampanię trzeba mieć świetnie zaprojektowane narzędzia: spoty, widoczną i estetyczną reklamę outdoorową, dobrze stargetowaną maszynę do reklamy w social mediach. To, co możemy powiedzieć o kampanii partii opozycyjnych to fakt, że były nijakie, nic z nich nie zostało w naszych głowach. Żeby wygrać kampanię trzeba mieć też bardzo dokładny plan geograficzny, orientować się gdzie należy walczyć o to, aby zdobyć decydujących wyborców. Natomiast nie trudno było odnieść wrażenie, że kampania Koalicji Obywatelskiej była prostym pospolitym ruszeniem, które walczyło o głosy tam, gdzie dany kandydat sam uznał to za stosowne. Podczas ostatniej kampanii jeździłem trochę po prowincji, rozmawiałem też w wieloma osobami z innych regionów Polski. Opozycja odpuściła tzw. Polskę B, wsie i małe miasta – tam dominacja PiS była miażdżąca. To wieki błąd, bo tam wciąż mieszka decydujące kilka procent osób, które można przekonać do głosowania na opozycję. To jednak wymaga odgórnego, precyzyjnego planu kampanii, w którym kandydaci zamiast skupiać się na odbijaniu między sobą „własnych” wyborców, musieliby ruszyć na trudne tereny. Nie twierdzę, że takie działania nie były prowadzone, ale ich skala i skuteczność były zdecydowanie za małe.
3. Wiarygodność i przyzwoitość
Jeśli Donald Tusk zdecyduje się na start w wyborach prezydenckich, ostry spór między nim a obozem władzy kompletnie zdominuje najbliższe pół roku i uważam, że środowiska sprzyjające opozycji powinny zrobić wszystko, aby wówczas Tuskowi pomóc. Pytanie o to „Co dalej?” będzie więc dość proste. Wszystkie ręce na pokład!
Jeśli jednak, co bardziej prawdopodobne, Tusk nie zdecyduje się na powrót, wówczas dylematy będą o wiele poważniejsze. Kluczowy będzie oczywiście wybór nowego lidera Platformy Obywatelskiej, trwałe zjednoczenie Lewicy oraz osoba głównego kandydata opozycji w wyborach prezydenckich. Ale wielkim wyzwaniem pozostanie pytanie na jakim fundamencie budować przyszłość opozycji. Wybitny i bardzo ważny dla środowiska Platformy Obywatelskiej człowiek, Władysław Bartoszewski powiedział kiedyś bardzo prostą rzecz: „Gdy nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”. W kolejnych krokach na swoich liderów trzeba wybrać tych, którzy nie budzą wątpliwości co do swojej przyzwoitości i uczciwości, tych, których osobowości pozwalają by im zaufać, by w nich uwierzyć. Tych, którzy nie będą kluczyć i kalkulować, ale będą potrafić jasno i wiarygodnie mówić o co walczą.
Nowy Sejm to też wiele zupełnie nowych twarzy w szeregach opozycji. Niewykluczone, że na ławach sejmowych zasiądzie za chwilę grupa osób, która w obliczu kolejnych błędów swoich partyjnych dinozaurów, zupełnie wywróci dynamikę sił w opozycji i sprawi, że już za rok osie naszych dyskusji o opozycji będą wyglądać zupełnie inaczej. Szczególnie w przypadku, w którym zwycięstwo Dudy i możliwe nielegalne „przyspieszenie” wprowadzania zmian ustrojowych przez PiS jesienią przyszłego roku będzie wymagać od opozycji zupełnie niestandardowych działań w obronie polskiej demokracji.