Trzeba mieć doprawdy wiele złości i zacietrzewienia w sobie, by posądzać lidera KOD-u o nacjonalistyczne tęsknoty. Jeden z internautów na fanpage’u KOD-u zamieścił następujący wpis:
„W wywiadzie dla Wirtualnej Polskie sfotografowany pod portretem Romana Dmowskiego Mateusz Kijowski opowiada o tym, ze marzy mu się wspólny marsz z ONR. Rano w TOK FM z kolei zarzucał współorganizującym dzisiejszy Marsz Przeciwko Nacjonalizmowi antyfaszystom, że są agresywni i stanowczo stwierdzał, że nie jest mu z nimi po drodze. Ja rozumiem potrzebę jednoczenia i budowania zgody, ale opowiadanie 11 listopada, że bliżej nam do faszystów niż antyfaszystów jest skrajnie nieodpowiedzialne i stawia KOD w bardzo złym świetle. Jeśli coś takiego powiedziałby polityk PiS to zupełnie słusznie byłoby to we wszystkich polskich i zagranicznych mediach.”
Pod wpisem ktoś przytomnie skomentował:
„Mam wrażenie, że to był skrót myślowy Mateusza Kijowskiego, że marzy mu się Polska bez podziałów. A może marzą mu się cywilizowani kibole. Też wielka rzecz.”
Szanowni Państwo,
tu nie mówimy o wpadce wizerunkowej, lecz o sprawie fundamentalnej. Jeśli nie spróbujemy wyjść ze swoich szańców i okopów, zła władza będzie triumfować w nieskończoność, a brunatna fala będzie nas triumfalnie zalewać. Bo sposobem na uporanie się z tym problemem nie jest samo piętnowanie nienawiści w przestrzeni publicznej, lecz próba porozumienia się z tymi, którzy dziś budzą w nas grozę.
Potraktujmy ich zatem jako ofiary, takie same jak my, ofiary manipulacji i populizmu, które nie mają żadnej styczności ze zdrowym rozsądkiem. Nie odbierajmy im możliwości kontaktu z naszym rozsądkiem, bo czyniąc tak, uniemożliwiamy im rewizję myślenia.
Najłatwiej napiętnować i przekreślić tych, których zachowanie i poglądy sami odrzucamy jako niegodne i nie cywilizowane. Najłatwiej, bo to nie wymaga żadnego wysiłku z naszej strony. Wykluczamy ich z salonu, by tym samym okazać naszą kulturową wyższość. Zamykamy drzwi, żeby czuć się w miarę bezpiecznie. I trwamy pośrodku tego naszego domostwa w bezruchu, sterroryzowani nie tylko fanatyzmem głupiej i zagubionej młodzieży, ale także naszym własnym, w którym nie ma miejsca na żadne negocjacje i próby porozumienia. Doprawdy, taka postawa inteligentnych ludzi, choć zrozumiała, budzi we mnie opór.
Przecież musimy zdać sobie sprawę, że apologetów nacjonalizmu i złej władzy nikt nigdy się stąd nie pozbędzie, nikt nie myśli o ich anihilacji lub wypędzeniu. Będziemy tu nadal razem mieszkać i żyć aż po horyzont czasowy naszej wyobraźni. Trzeba zatem, miast się izolować, wyjść im naprzeciw i próbować cierpliwie wyjaśniać nasze stanowisko. Po to tu jesteśmy, my inteligencja, a nie po to, by konserwować i wzmacniać podziały wykopane przez złą władzę. Czy nie dostrzegają Państwo, że nasza postawa jest Kaczyńskiemu na rękę, gdy tymczasem propozycja Kijowskiego na rękę mu nie jest?! Nie jest, ponieważ wykracza poza sferę jego wyobraźni. Kaczyński potrafi jedynie dzielić i nie wyobraża sobie, by komuś przyszło do głowy łączenie. Dwie Polski są Kaczyńskiemu na rękę, a wy, którzy odrzucacie idealistyczną wizję Kijowskiego działacie na korzyść „dobrej zmiany”. Ta młodzież owładnięta nacjonalistyczną hucpą nie jest waszym prześladowcą, lecz jeszcze jedną z ofiar faszyzujących mentorów.
Dopóki nie pojmiemy zasadniczego przesłania KOD-u, który łączy nie dzieli, i nie wzniesiemy się ponad własne uprzedzenia, z całego planu nici – nie będziemy działać na rzecz Polski, lecz na korzyść „dobrej zmiany”. Jej bowiem jedyną ostoją jest podział społeczny. Gdyby udało się go zasypać, prysłaby niczym bańka mydlana. Apeluję zatem do ludzi myślących, by porzucili postawę plemienną i spróbowali spojrzeć na cały nasz dramat szerzej, z perspektywy, którą proponuje KOD ustami swojego przywódcy.
Wczoraj był bardzo piękny dzień, pomimo wstrętnej pogody, zimna i mokrego śniegu. 11 listopada 2016 roku zapamiętam jako spotkanie ze znakomitymi ludźmi. Szedłem wśród Was i czułem się jak między najbliższymi, choć przecież tylu tysięcy ludzi nigdy nie dane mi będzie poznać osobiście. Wspaniali ludzie, zaKODowani, z najodleglejszych zakątków tego nieszczęśliwego kraju. Jestem lewakiem (podkreślam: lewakiem, bo dla mnie to powód do chluby), antyfaszystą, zielonym, feministą. Z tymi środowiskami szczególnie sympatyzuję, przyjaźnię się z nimi i je wspieram całym sercem. Długa droga przede mną, skoro w Polsce statystycznie takim poklaskiem cieszy się dziś dyskryminacja, uprzedzenia, wrogość do obcych i pogarda dla mniejszości.
Mam swoje lata, więc nie jest powiedziane, że kiedykolwiek doczekam lepszych czasów, ale wiem, że jest dla mnie miejsce w KOD-zie i tylko dzięki niemu będę mógł realizować (a przynajmniej snuć) swoje marzenia o lepszym tutaj świecie, o kraju równości i niedyskryminacji, otwartym na innych, życzliwym w równej mierze dla swoich i dla przyjezdnych, współczującym uchodźcom i imigrantom, niosącym pomoc słabszym, którym się nie wiedzie, brzydzącym się wszelkich form wykluczenia społecznego, solidaryzującym się z pokrzywdzonymi i odrzucającym kult siły jako niegodny cywilizowanego człowieka.
Polacy nie zasługują na faszystowskie rządy i nie godzą się – chcę w to wierzyć – na nacjonalizm obecny w publicznej przestrzeni.
Dlatego pozostanę wierny KOD-owi i dlatego byłem dziś na tym Marszu, KOD Niepodległości. I będę na każdym kolejnym, dopóki zwoływać nas będzie Mateusz Kijowski, któremu gorąco dziękuję za jego wielką, niespożytą energię i zapał, talent przywódczy, wrażliwość społeczną i polityczną roztropność. Mateuszu Nasz Drogi, nieba nam Ciebie zesłały!