2016 był rokiem zamykania się na świat i na Europę. Brytyjczycy zagłosowali za wystąpieniem z Unii Europejskiej. Amerykanie wybrali na przywódcę zwolennika protekcjonizmu i pomysłodawcę muru odgradzającego USA od Meksyku. Państwa UE przerzucały na siebie odpowiedzialność za kryzys uchodźczy.
2017 może być rokiem nowych, choć jeszcze chwiejnych, nadziei. W Holandii po raz trzeci z rzędu wybory parlamentarne wygrał liberał Mark Rutte. Choć nie obyło się bez ograniczających wolność słowa – jak twierdzą niektórzy – zakazów wieców politycznych zwolenników prezydenta Turcji na ostatniej prostej kampanii wyborczej.
8 czerwca, niemal rok po Brexicie, wyborcy pokazali żółtą kartkę Theresie May za zbyt bezkompromisowe podejście do negocjacji z UE w sprawie opuszczenia Wspólnoty. Obywatele, owszem, opowiedzieli się rok wcześniej za wyjściem z Unii, ale nie z rynku wewnętrznego. Nie chcą rezygnować ze wszystkich dobrodziejstw integracji.
We Francji po pierwszej turze wyborów parlamentarnych zapowiada się, że euroentuzjasta Emmanuel Macron będzie miał miażdżącą większość w Zgromadzeniu Narodowym. Według pierwszych prognoz mógł liczyć na 415-455 mandatów w izbie, w której zasiądzie 577 deputowanych. Drugie ugrupowanie, prawicowi Republikanie, zdobędą prawdopodobnie zaledwie 70-110 mandatów.
Jest to największa przewaga jednej partii w historii francuskiego parlamentaryzmu. Z jednej strony jest się czym cieszyć, ponieważ Francja może stać się nową siłą napędową integracji europejskiej. Z drugiej strony taka druzgocąca dominacja jednego ugrupowania świadczy o anomaliach ordynacji większościowej. Dodam – ordynacji tak bardzo zachwalanej przez niektórych w Polsce.
Wbrew temu bowiem, co mówią przedstawiciele Kukiz’15, JOW-y wcale nie wiążą się z tym, że głosujemy na „swojego człowieka”. One de facto umacniają jeszcze bardziej największe ugrupowanie polityczne.
Nowy prezydent Francji jest szansą dla Europy. Macrona cechuje pozytywne nastawienie do zacieśniania więzi gospodarczych między państwami członkowskimi, m.in. w kontekście prawa polskich firm do delegowania pracowników do Francji. Na 11 kandydatów w wyborach prezydenckich aż 10 sprzeciwiało się korzystnemu rozwiązaniu dla Polski. Tylko proeuropejski Macron popierał swobodny przepływ osób.
Macron ma świadomość tego, że Stary Kontynent powinien być zjednoczony wobec zagrożeń zewnętrznych, takich jak rosyjski imperializm i Daesh. Przekonuje też, że powinniśmy razem przeciwdziałać zmianom klimatycznym.
Na jesieni w Niemczech również odbędą się wybory parlamentarne. Po ostatnich wyborach do Landtagów wydaje się, że widmo potężnej skrajnej prawicy nad Renem i Sprewą staje się już tylko złym wspomnieniem.
Angela Merkel ma duże szanse na zachowanie władzy. A nawet gdyby pałeczkę przejął Martin Schulz, to przecież wieloletni przewodniczący Parlamentu Europejskiego nie może być złym rozwiązaniem dla UE.
Wszystko wskazuje na to, że czeka nas owocny tandem francusko-niemiecki. Tandem, który poprowadził już Europę przez wichury i mierzeje. A to, czy zostanie reaktywowany polsko-francusko-niemiecki Trójkąt Weimarski, będzie zależało już wyłącznie od polskiego rządu.
Frédéric Schneider – wydawca francuskojęzycznej wersji 10-języcznego serwisu informacyjnego VoxEurop.eu. Mieszka w Paryżu. Ukończył studia politologiczne, ekonomiczne i lingwistyczne. Wykładał m.in. na Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Fot. Jeso Carneiro/flickr.com, CC BY-NC 2.0. Tytuł i lead od redakcji.