Odpowiedź brzmi można. W historii znamy wiele przypadków w których ludzie byli zmuszeni do radykalnej zmiany sposobu swojego życia, a globalizacja i otwartość świata załamywała się. Zwykle bywały to konflikty polityczne lub zbrojne na szeroką skalę. Dziś na jakiś czas „zamknięcie świata” jest konieczne. Jeśli jednak mamy poważnie dyskutować o długofalowych planach działania w sytuacji nadzwyczajnej, nie można nie wskazywać i szczerze nie rozmawiać o wszystkich skutkach określonego działania. Przypomnę słynną maksymę Winstona Churchilla z najtrudniejszego dla Wielkiej Brytanii okresu II wojny światowej „Jeżeli nie ma kultury, to o co my, do cholery, walczymy?”. To zdanie dziś należy rozszerzyć na walkę o nasze wartości i sposób życia w zglobalizowanym świecie.
Nie jest moim celem w jakikolwiek sposób podważać obecnie wprowadzanych w Polsce i w Europie i na świecie środków ostrożności, które mają na celu czasowe izolowanie ludzi, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii. Co więcej uważam, że w krótkim okresie czasu takie działania powinny być tak powszechne jak to możliwe. Sami postanowiliśmy o zamknięciu do odwołania lokalu kulturalnego prowadzonego w Łodzi przez naszą Fundację: 6. Dzielnicy. Każdy obywatel ma tu zadanie do wykonania. Jestem oburzony postawą polskiego kościoła katolickiego, msze powinny być przeniesione do radia, telewizji i sieci tak długo jak zamknięte będą szkoły i przedszkola. Wszyscy powinni zachować się solidarnie. Te działania są niezbędne, aby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, dać możliwość przygotowania służbie zdrowia, rozłożenia wybuchu epidemii w czasie i przygotowanie do kolejnego etapu walki z epidemią.
Piszę o kolejnym etapie ponieważ jestem głębokim pesymistą co do rokowań i szans na szybkie zakończenie tej epidemii. Budując scenariusze na przyszłość należy założyć, że ani 25 marca kiedy uczniowie teoretycznie mają wrócić do szkół, ani nawet miesiąc później, jeśli zdecydujemy o przedłużeniu działań prowadzących do społecznej kwarantanny, problem nie zniknie. Po tygodniach strat gospodarczych, wyrzeczeń itp. Sytuacja będzie prawdopodobnie nieco gorsza niż jest obecnie.
„Zamknięcie świata” niesie za sobą o wiele poważniejsze konsekwencje niż dziś zdaje się zdawać sobie sprawę wielu publicystów, lekką ręką piszący o przyhamowaniu, zwolnieniu i zajęciu się czynnościami domowymi. Dla mnie absolutnym skandalem są niektóre lewicowe głosy, w których słychać tryumf, że system i globalizacja wreszcie się załamią. Jeśli do tego dojdzie, to konsekwencją będą miliony ludzkich dramatów i bieda. Dwa tygodnie zamknięcia działalności wielu branż, wyrwania młodzieży ze ścieżek edukacyjnych to spora strata, którą jednak większość instytucji przetrwa. Choć trzęsienie ziemi na giełdzie już pokazuje jak poważna jest sytuacja. Półtora miesiąca to dla wielu instytucji będzie już bardzo poważny problem. Kwartał braku działalności to już tragedia i masowe bankructwa, prawdopodobny ogromny wzrost bezrobocia. Kryzys o wiele poważniejszy niż to znamy z 2008 roku, ponieważ ludzie własną przedsiębiorczością tylko w ograniczonym stopniu będą w stanie sobie pomóc. Tragedie ludzkie okresu np. II wojny światowej, na przykład głód w Wielkie Brytanii, nie wynikał tylko z bombardowań i wprost działań wojennych – ale właśnie z „zamknięcia świata”, przerwania łańcucha dostaw, surowców, produkcji.
Gospodarcze konsekwencje długotrwałej walki z epidemią i „zamknięcia świata” są dziś trudne do wyobrażenia – ale tym bardziej trzeba je sobie uświadomić, bo już niedługo politycy będą podejmować naprawdę dramatyczne decyzje, wybierając mniejsze zło. Bezrobocie, niedobory towarów, rozszerzająca się bieda i apatia ludzi versus rozszerzające się śmiertelne żniwo. Jeśli ktoś daje na ten dylemat proste moralnie odpowiedzi, to co najmniej brakuje mu wyobraźni.
Warto też podkreślić, że coronavirus staje się wodą na młyn tych wszystkich, którzy chcieliby silnej autorytarnej władzy centralnej. W polskim radiu słyszałem już zachwyty nad chińskim systemem, który ponoć miałby być skuteczniejszy niż Unia Europejska. Dziwnym trafem jednak kolejne dziwne epidemie wybuchają wciąż w Chinach, a jakość życia przeciętnego obywatela w porównaniu do Europejczyka jest nieporównywalna. Bronią demokracji jest dobrobyt i styl życia ludzi, jeśli tego zabraknie system może rozpaść się jak domek z kart.
Dlatego politycy muszą zacząć szukać rozwiązań na etap drugi czyli na to co powinniśmy zrobić po okresie kwarantanny, zanim całe sektory gospodarki upadną. Nie mam na to, jak pewnie każdy, gotowej odpowiedzi. Masowa dostępność błyskawicznych testów, natychmiastowa kwarantanna zarażonych, kontrola ich przy użyciu aplikacji na smartfony, wykorzystanie narzędzi cyfrowych do śledzenia kontaktów zarażonych z innymi (Tajwan pokazuje kierunek działania). Pełna informacja publiczna, nowy system opieki i izolacji dla osób schorowanych i starszych nie aktywnych zawodowo, a najbardziej narażonych na śmiertelne działanie wirusa, to kierunki które wydaje się być jakimś rozwiązaniem w oczekiwaniu na szczepionkę i skuteczne leki. Pozwolą one jednocześnie na powrót ludzi do pracy, a dzieci do szkół i na powolne odblokowywanie możliwości prowadzenia życia kulturalnego, sportowego, turystyki – bez których trudno wyobrazić sobie współczesny świat.
Będziemy musieli też nauczyć się żyć z ryzykiem zarażenia. Porównywanie coronavirusa i jego ogromnej umiejętności rozprzestrzenia się do innych chorób nie jest trafione. Każda choroba niesie ze sobą inne ryzyka. Ale nauczyliśmy się żyć z przeróżnymi chorobami, ze świadomością, że rocznie tylko w Polsce na zapalenie płuc umiera około 12.000 osób. Zapaleniem płuc również można się zarazić. Na grypę w Polsce od 1 września 2018 r. do 15 marca 2019 r. zmarło 108 osób[1], a wielu lekarzy szacuje że umieralność jest o wiele wyższa ponieważ do statystyk nie dodawane są przypadki inaczej kwalifikowanych zgonów spowodowanych przez liczne pogrypowe powikłania. Przykłady zagrożeń można wymieniać dalej. Na naszych oczach również do tej pory na te choroby umierali, często osłabieni i schorowani nasi najbliżsi. Przytaczanie liczby zmarłych na coronavirusa w środku rozpędzającej się epidemii ma ograniczony sens ale na dziś jest to: 5000[2] przypadków na całym świecie, w Polsce dotychczas zmarła jedna osoba.
Dlatego jeśli obok śmiertelnego żniwa coronavirusa nie chcemy mieć rosnących dramatów ludzkich związanych z bezrobociem, biedą i krachem gospodarczym, załamaniem się systemu edukacyjnego i naszej kultury, trzeba będzie zmieniać procedury, działać z czasem z precyzją chirurgicznego skalpela, a nie piły mechanicznej i dokonywać trudnych wyborów moralnych. Na pewnym koniecznym etapie skończyć z „zamknięciem świata”.
Wnioski z tej lekcji będą konieczne. Trzeba inaczej zorganizować cały system opieki nad najstarszymi, który dziś jest po prostu w Polsce żałosny. Musimy być w stanie ich chronić, a jednocześnie nie rujnować całej gospodarki i edukacji naszych dzieci. Trzeba radykalnie rozprawić się z anty-szepionkowcami i zacząć traktować stan służby zdrowia jako absolutny priorytet.
[1] https://rcb.gov.pl/grypa-w-sezonie-epidemicznym-2018-2019-w-polsce-i-europie/
[2] https://www.worldometers.info/coronavirus/