Epidemia wywołała w Indiach głęboki kryzys. W obliczu galopującego wzrostu zakażeń i zgonów pacjentów chorych na COVID-19, paliwo polityczne zaklinaczy rzeczywistości, którzy wieszczą zwycięstwo nad pandemią, ulega wyczerpaniu.
Według informacji opublikowanych przez ministerstwo zdrowia 6 maja odnotowano ponad 400 000 nowych przypadków zachorowań dziennie – największy jednodniowy wzrost na świecie – a dobę później dzienna liczba zgonów wyniosła rekordowo 4187 osób. Całkowita liczba ofiar śmiertelnych wirusa w Indiach przekroczyła już 295 525 (dane na 22 maja 2021) i nie przestaje rosnąć. Najbardziej poszkodowanymi stanami są niewątpliwie Pendżab, Uttarakhand, Sikkim, Maharasztra oraz Terytorium Stołeczne Delhi. W Punie, jednym z najbardziej dotkniętych katastrofą miast w północno-zachodnich Indiach, wycie karetek pogotowia stało się niepokojącą cechą miejskiego krajobrazu. W Mumbaju zamieszkałym przez ponad 20 milionów ludzi, z których ponad 40% żyje w przeludnionych slumsach, choroba rozprzestrzenia się z prędkością światła. Krajowe badanie serologiczne obejmujące ponad 28 000 uczestników sugerują, że do grudnia 2020 roku jeden na czterech mieszkańców Indii mógł być narażony na COVID-19. To wtedy Indie odnotowały pierwsze sześć przypadków wysoce zakaźnego szczepu wirusa określanego jako B.1.1.7, który po raz pierwszy został zidentyfikowany w Wielkiej Brytanii. Od lutego do marca testy genetyczne wykazały, że wariant ten stał się dominujący w północnoindyjskim stanie Pendżab, pojawiając się w 326 z 401 zebranych próbek. Z kolei w Delhi pod koniec marca odmiana B.1.1.7 była obecna już w połowie próbek. Chociaż uważa się, że B.1.1.7 jest wysoce zaraźliwy i potencjalnie bardziej śmiertelny niż inne znane warianty, nadal nie dysponujemy twardymi dowodami naukowymi na ten temat. Pokrzepiającym jest fakt, że Covaxin, szczepionka przeciwko COVID-19 podawana w Indiach, wydaje się być skuteczna w walce z tym szczepem koronawirusa.
System opieki zdrowotnej upadł
Zawiedliśmy naszych ludzi – przyznaje doktor Jalil Parkar, pulmonolog w szpitalu Lilavati w Mumbaju. „Co mogą zrobić lekarze, kiedy nie ma wolnych łóżek szpitalnych ani butli z tlenem? „Rozmiary tej klęski są przytłaczające. Zalewa nas tsunami”.
Zdaniem dyrektora Centrum ds. Dynamiki Chorób, Ekonomii i Polityki w New Delhi Ramanana Laxminarayan, „prawie każdy system, który mógł się zepsuć w systemie opieki zdrowotnej, właśnie uległ awarii. Sprawy wymknęły się spod kontroli. Nie ma tlenu. Znalezienie wolnego łóżka szpitalnego graniczy z cudem”. W krematoriach w Delhi skończyło się drewno na opał. Wydział leśny musiał wydać specjalne pozwolenie na wycinkę miejskich drzew. Parki i parkingi zamieniane są w miejsca kremacji.
Sąd Najwyższy nazwał tę sytuację „ogólnokrajowym stanem krytycznym zdrowia publicznego”, a sądy w całym kraju na potęgę rozpatrują skargi dotyczące braku wolnych miejsc w szpitalach dla pacjentów covidowych oraz cierpiących na inne choroby, braku sprzętu medycznego, niewystarczającej liczby stanowisk intensywnej terapii i personelu, zdolnego do leczenia najciężej chorych oraz braku środków ochrony osobistej.
Zdesperowani pacjenci nierzadko uciekają się do niesprawdzonych metod leczenia. Jedną z nich jest terapia osoczem krwi ozdrowieńców. Na początku pandemii naukowcy sądzili, że pobrane od pacjentów covidowych osocze może pomóc nowo zarażonym w szybkim rozpoczęciu tworzenia przeciwciał. Ale istnieje niewiele dowodów na to, że terapia może zahamować rozwój choroby. W Indiach niektórzy lekarze przepisują ją jako środek ostateczny, często pod presją rodzin pacjentów, które chcą mieć pewność, że spróbowały wszystkiego. Badania nie wykazują jednoznacznie, że osocze ozdrowieńców zmniejsza liczbę zgonów z powodu COVID-19 na późnym etapie infekcji. Niektórzy lekarze przepisują również hydroksychlorochinę, lek przeciwmalaryczny. Pomimo skąpych dowodów na jego skuteczność, najnowsze wytyczne Indian Council of Medical Research dotyczące postępowania z COVID-19 wciąż wymieniają hydroksychlorochinę jako lek, którego „można używać”. Nawet jeśli terapia jest obiecująca, często nie jest łatwa do osiągnięcia. W kwietniu wybuchł chaos, gdy lek przeciwwirusowy Remdesivir, który może potencjalnie skrócić czas powrotu do zdrowia po COVID-19 o kilka dni, stał się niemal niedostępny. Niektórzy pacjenci i ich rodziny uciekali się do kupowania leku na czarnym rynku, gdzie jego cena była od dwóch do pięciu razy wyższa.
Na domiar złego w Indiach wzrasta liczba przypadków mukormykozy (ang. black fungus). Na grzybicę zapadają głównie chorzy na COVID-19 oraz ozdrowieńcy z osłabionym układem odpornościowym, szczególnie ci leczeni sterydami, które są powszechnie stosowane w zaawansowanym stadium choroby.
Sukces ogłoszony przedwcześnie
28 stycznia premier Indii Narendra Modi ogłosił zwycięstwo nad COVID-19. Przemawiając na wirtualnym szczycie Światowego Forum Ekonomicznego, chwalił się, że uratował „ludzkości przed wielką katastrofą poprzez skuteczne powstrzymanie koronawirusa”. Po przemówieniu Modiego w Davos jego administracja zrobiła wszystko, aby uśpić własnych obywateli w samobójczym przekonaniu, że najgorsze już za nimi. W lutym prezydent Ram Nath Kovind nazwał stadion krykieta imieniem Narendry Modiego, a partia Bharatija Dźanata zaczęła głosić na jego cześć peany, które przedstawiały Indie pod przywództwem Modiego jako “dumny i zwycięski naród w walce z COVID-19”. Według przyjętej rezolucji Indie „pokonały COVID-19 pod zdolnym, wrażliwym, zaangażowanym i wizjonerskim przywództwem [swojego] premiera”. Co więcej, na początku marca minister zdrowia ogłosił, że Indie są w końcowej fazie pandemii. W tym samym miesiącu tysiące nieprzestrzegających reżimu sanitarnego fanów krykieta przybyło na stadion im. Narendry Modiego, aby oglądać mecze między Indiami a Anglią.
Przedwczesne poczucie zwycięstwa nad COVID-19 sprzyjało gromadzeniu się na weselach, wiecach politycznych czy ceremoniach religijnych. Doskonałym przykładem rozprężenia reżimu sanitarnego były tłumnie – pomimo obowiązujących zakazów – obchodzone w tym roku święta takie jak Holi, Szab-e-Barat (pol. Noc niewinności) czy Navaratri w październiku 2020.
Dochodzenie przeprowadzone przez indyjski serwis informacyjny Scroll.in ujawniło, że rząd czekał do października 2020 roku – osiem miesięcy po rozpoczęciu pandemii – z zaproszeniem do składania ofert na 27-milionowy kontrakt na systemy wytwarzania tlenu w ponad 150 indyjskich szpitalach. Sześć miesięcy później większość nadal nie działa. Szpitale w stanach Harijana, Maharasztra i Gudźarat wysyłają wezwania pomocy w celu pilnego zaopatrzenia w tlen. Wszystko to miało miejsce, pomimo iż już w listopadzie ubiegłego roku komisja parlamentarna wydała ostrzeżenie przed drugą falą epidemii i wezwała rząd do gromadzenia zapasów tlenu.
30 kwietnia 841 naukowców wysłało apel do premiera Narendry Modiego z prośbą o przyspieszenie gromadzenia i upubliczniania danych dotyczących sytuacji epidemiologicznej w Indiach. „Obecnie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ważne jest, aby dynamiczne plany zdrowia publicznego były wdrażane na podstawie danych naukowych w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się infekcji i ratowania życia naszych obywateli”. Pojawiły się także zarzuty, że rząd przeznacza niewystarczająco środków, bo zaledwie 0,34 % PKB na rzecz opieki zdrowotnej.
Według oficjalnych danych każdego dnia ponad 3000 osób w Indiach umiera z powodu COVID-19, choć eksperci alarmują, że liczba ta jest dramatycznie niedoszacowana. Według nieoficjalnych doniesień dzienna liczba zgonów z powodu COVID-19 w Indiach przekroczyła już 10000. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia mój rozmówca, który wolałby pozostać anonimowy, stracił cztery bliskie mu osoby z powodu COVID-19.
Pandemia stanowi dotkliwy test dla instytucji państwowych, które ewidentnie nie radzą sobie z kryzysem. Bez wątpienia indyjski system ochrony zdrowia przechodzi właśnie jedną z najtrudniejszych prób w historii swojego istnienia. Pandemia uwidoczniła obszary wymagające natychmiastowej naprawy, niestety gołym okiem widać, że system nie jest w stanie sprostać temu kryzysowi. Budzi to uzasadniony niepokój o dalsze losy indyjskiej służby zdrowia, a przyszłość jej pacjentów rysuje się w czarnych barwach.
Poszukiwanie panaceum
W ciągu ostatniego 1,5 roku walka z koronawirusem nierzadko przybierała formę ceremonii religijnych czy rytuałów, obejmując grupowe klaskanie, wspólne bicie w dzwony na ulicach, okrzyki „Go Corona Go”, a nawet kąpiele w odchodach świętych krów czy zażywanie leków ajurwedyjskich opartych na krowim moczu, które miały skutecznie chronić przed zarażeniem wirusem. Hinduska organizacja religijna Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny (ang. International Society for Krishna Consciousness, ISKCON) zalecała także stosowanie destylowanego moczu krowiego jako środka odkażającego. Profesor historii na Uniwersytecie Delhijskim, Dwijendry, N. Jha, tłumaczy, że mieszanki na bazie produktów pochodzących od świętych krów od średniowiecza pełnią w Indiach rolę oczyszczającą. Wprawdzie alternatywne metody leczenia COVID-19 stały się częścią społeczno-politycznego mainstreamu, skuteczność tych metod rzadko odnajduje odzwierciedlenie we współczesnych badaniach naukowych.
14 marca 2020 roku hinduistyczni aktywiści zorganizowali w stolicy Indii spotkanie, podczas którego odprawiano rytuały ognia oraz spożywano napoje na bazie krowiego moczu mające uchronić uczestników imprezy przed koronawirusem.
Zaproszenie organizacji Akhil Bharat Hindu Mahasabha na „Gaumutra Party”, czyli wspólne spożywanie gomutry celem powstrzymania pandemii koronawirusa;
Źródło: Hindu Mahasabha Organises Gaumutra Party To Cure Coronavirus! | COVID-19 Pandemic, https://www.youtube.com/watch?v=Ay9PUtYUgME, data odczytu 17 maja 2021.
„Ktokolwiek wypije mocz krowy, zostanie wyleczony i będzie chroniony”, zadeklarował jeden z wolontariuszy, rozdając „lekarstwo” w brązowych glinianych kubkach zwanych kulhar. Podczas rytuału ognia uczestnicy odziani w szafranowe stroje recytowali hinduskie hymny i peany ku czci świętego zwierzęcia. „Zebraliśmy się tutaj, aby modlić się o pokój na świecie i złożyć ofiarę koronawirusowi”, powiedział dziennikarzom Swami Chakrapani Maharaj, lider grupy Hindu Mahasabha, stuletniej organizacji głoszącej prymat hinduizmu w Indiach. Następnie zaoferował napój karykaturze wirusa, aby go „uspokoić”. Oświadczył także, że „wszyscy indyjscy przywódcy i urzędnicy spożywają gomutrę, ale robią to za zamkniętymi drzwiami i tylko w razie choroby”. Zachęcał do spożywania moczu krowy profilaktycznie każdego dnia. „Koronawirus jest także bakterią (wirusem przyp. aut.), a krowi mocz zwalcza wszelkie formy szkodliwych dla ludzi bakterii”, stwierdził Om Prakash, uczestnik przybyły z sąsiedniego stanu Uttar Pradeś. Członek izby wyższej indyjskiego parlamentu, Shankarbhai Vegad, przekonywał, że mocz krowy nie tylko ma właściwości medyczne, ale jest także doskonałym lekarstwem na raka. Deputowani partii BJP niejednokrotnie głosili, że użycie moczu, a także krowich odchodów może wyleczyć koronawirusa.
Ich wypowiedzi na temat profilaktyki i leczenia koronawirusa powiększają listę wątpliwych naukowo twierdzeń coraz częściej wysuwanych przez wyznawców hinduskiego nacjonalizmu. Ich zdaniem znaczna część współczesnej nauki wywodzi się ze starożytnych Indii. Odkąd Indyjska Partia Ludowa (BJP), doszła do władzy w 2014 roku, ideologia hindutvy zyskała na znaczeniu i stała się elementem ogólnokrajowego systemu edukacji, a nawet dyskursu akademickiego.
Permanentny niedobór szczepionek
Mimo szerokiej oferty środków alternatywnych, nadal najbardziej pożądaną formą zabezpieczenia się przed zakażeniem jest szczepionka. Tymczasem jej niedobór jest permanentny niemal w całych Indiach. Aby nadać priorytet potrzebom krajowym, Indie – będąc największym na świecie producentem szczepionek – wstrzymały jej eksport. Przez długi czas stosowano dwie wyprodukowane w kraju szczepionki – Covaxin i Covishield, jednak w obliczu pogłębiających się niedoborów, 22 marca indyjski koncern farmaceutyczny podpisał umowę na produkcję 200 milionów dawek rosyjskiej szczepionki Sputnik V. Mimo to liczba w pełni zaszczepionych mieszkańców Indii oscyluje wokół 2%, a mniej niż 9% otrzymało pierwszą dawkę szczepionki.
Nie ulega wątpliwości, że zwiększenie wysiłków w zakresie szczepień jest kluczem do walki z pandemią, jednak perspektywa osiągnięcia tego celu w najbliższych miesiącach pozostaje odległa.
Tika Utsav, czyli indyjski festiwal szczepionkowy
Chcąc przyspieszyć powolny proces szczepień, 11 kwietnia 2021 roku, w dniu rocznicy urodzin indyjskiego bohatera narodowego Jyotiby Phule, premier Narendra Modi za pośrednictwem Twittera wezwał naród indyjski do ogólnokrajowej kampanii szczepionkowej znanej pod nazwą tika utsav. Miała ona potrwać do 14 kwietnia, tj. rocznicy urodzin innej legendarnej postaci, Babasaheba Ambedkara. Celem 4-dniowego festiwalu (trb. utsav) było zaszczepienie jak największej liczby osób. Premier Indii nawoływał także do rozsądnej dystrybucji i polityki zero-vaccine-waste. Jednak jak donosi portal The Wire, pomimo wzniosłej koncepcji, liczba nowych dawek szczepionek w trakcie trwania festiwalu okazała się mniejsza niż w pozostałe dni kwietnia, co wzbudza wątpliwości co do skuteczności całego przedsięwzięcia.
Źródło: www.covid19india.org, data odczytu 18 maja 2021 roku.
“Beautiful, clean, safe” czyli festiwal Kumbh Mela
Ardh Kumbha Mela 2019, Prajagradź, Indie; Źródło: fot. Natalia Zajączkowska.
Hinduistyczne święto Kumbh Mela to największe na świecie zgromadzenie religijne, które zwyczajowo odbywa się co 12 lat. Zasięg terytorialny festiwalu oscyluje wokół 670 ha i obejmuje miejsca takie jak Hardwar, Dehradun czy Ryszikeś. Tylko 12 kwietnia ponad 3 miliony pielgrzymów zanurzyło się w Gangesie, a dziesiątki tysięcy wyznawców przybywało każdego dnia, aby dokonać rytualnych ablucji w świętej rzece, co stanowi swoiste ukoronowanie pielgrzymki. Miliony wiernych uczestniczyły w trwającym kilka tygodni festiwalu, pomimo ostrzeżeń, że może doprowadzić to do kolejnej fali zachorowań. Badania potwierdziły te obawy – festiwal zebrał obfite żniwo i tysiące osób zostało zarażonych koronawirusem. W ciągu zaledwie kilku dni wśród uczestników festiwalu potwierdzono ponad 1600 zakażeń.
Brak odpowiedzialności ujawnił się nie tylko wśród pielgrzymów, ale także wśród polityków indyjskich, którzy bezmyślnie zachęcali do udziału w festiwalu niejednokrotnie bagatelizując istniejące zagrożenie. W marcu, w trakcie tzw. drugiej fali COVID-19, przywódcy partii Bharatija Dźanata Party (BJP) opublikowali całostronicowe reklamy w ogólnokrajowych gazetach, w których informowali wiernych, że uczestnictwo w spotkaniu jest „czyste” i „bezpieczne”.
Źródło: Ogłoszenie w jednym z najbardziej opiniotwórczych dzienników indyjskich. Politycy Indyjskiej Partii Ludowej zachęcają do udziału w festiwalu Kumbh Mela, The Hindu, 21 marca 2021.
Ze strony wiodących polityków padały apele, że Kumbh Mela powinna być „otwarta dla wszystkich” oraz że „nikt nie zostanie zatrzymany z uwagi na COVID-19, ponieważ (…) wiara w Boga przezwycięży strach przed wirusem”. Zdaniem ministra stanu Uttarakhand Tiratha S. Rawata matczyne błogosławieństwo świętej rzeki Ganges ma właściwości neutralizujące koronawirusa.
Dopiero w połowie kwietnia premier Narendra Modi napisał na Twitterze, że w imię walki z pandemią udział w pielgrzymce powinien mieć charakter „symboliczny”.
Co ciekawe, trudno porównać retorykę towarzyszącą temu wydarzeniu z falą krytyki, która spadła na kongregację islamskiej organizacji misyjnej Dżama’at at-Tabligh w marcu 2020 roku. Zorganizowane przez nich wydarzenie zostały okrzyknięte „korona dżihadem” oraz przestępstwem talibów, a samych muzułmanów nazwano wówczas terrorystami oraz ludzkimi bombami w przebraniu pacjentów.
Dopóki nie pojawi się lek, dopóty nie nastąpi rozluźnienie
Obecna fala zachorowań i wysoka liczba zgonów zmusiły gabinet Modiego do przywrócenia uchylonych obostrzeń. W swoim wystąpieniu wygłoszonym 20 kwietnia, premier ostrzegł, że blokada powinna być traktowana jako ostateczność i wezwał młodych ludzi do tworzenia komitetów, które miałyby pilnować przestrzegania protokołów COVID-19. Podczas święta Ramanavami (pol. Narodziny Ramy) napisał na Twitterze, że ludzie powinni podążać za przesłaniem boga Ramy i postępować zgodnie z zasadą maryāda (właściwe zachowanie, restrykcje społeczne). Nowym sloganem premiera stało się Jab tak dawāī nahĩ, tab tak dhilāī nahĩ (dopóki nie pojawi się lek, dopóty nie nastąpi rozluźnienie). Poprosił także swych rodaków na Twitterze, aby nie zapominali o mantrze Davāī bhi, kadāī bhi (nie tylko lekarstwo, ale i dyscyplina, rygor).
W swoich wystąpieniach premier unika tematów dla niego niewygodnych, a związani z nim politycy oraz media rządowe nawet w tej apokaliptycznej fazie pandemii usiłują chronić jego wizerunek. Wydaje się, że kult Modiego pozostaje jednym z najpilniejszych priorytetów władzy. I tak, minister stanu Uttar Pradeś Jogi Aditjanath, odziany w szafranową szatę oświadczył, że w żadnym szpitalu w jego stanie nie brakuje tlenu, a wichrzyciele rozprzestrzeniający takie plotki zostaną surowo ukarani na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym, a ich majątek odebrany. Warto wspomnieć, że państwowe media indyjskie od dawna stanowią tubę propagandową partii rządzącej regularnie demonizując jej adwersarzy. Nadawca stanowy Durdarśan usilnie przedstawia Modiego jako wybawcę Indii, a ten, kto dopuszcza się krytyki premiera, podlega ostracyzmowi i marginalizacji.
Źródło: Analiza 1779 debat telewizyjnych Republic, fot. Sukruti Anah Staneley, https://caravanmagazine.in/media/republic-debates-study-shows-channel-promotoes-modi-ndtv, data odczytu 19 maja 2021.
Tymczasem nie brakuje także skandali korupcyjnych. W marcu ubiegłego roku, kilka dni po tym jak Indie pogrążyły się w chaosie spowodowanym pierwszą falą pandemii, premier Modi zwrócił się do rodaków o darowizny – na ten cel zwolnione z podatku – na rzecz specjalnego funduszu o nazwie PM CARES. Miał on stanowić wsparcie dla najbiedniejszych ofiar pandemii, a także szpitali i ich wyposażenia w całych Indiach. W ciągu niespełna dwóch miesięcy wpłynęła na jego konto równowartość ponad półtora miliarda dolarów. Pomimo początkowego entuzjazmu społecznego, fundusz spotkał się falą krytyki ze strony mediów oraz polityków opozycji. Zarzucano mu brak transperentności, a wielu komentatorów kwestionowało ideę mnożenia bytów w sytuacji, kiedy podobny fundusz – PM National Relief Fund lub PMNRF – istnieje w kraju od 1948 roku. Dodatkowe wątpliwości budzi fakt, iż PM CARES nie może zostać poddany audytowi, ponieważ ma strukturę prywatnego trustu.
Zarządzanie w kryzysie też premierowi słabo wychodzi. Modi zepchnął odpowiedzialność za szczepienia swoich obywateli na niewydolne finansowo rządy stanowe. Od tej pory to do nich należy negocjowanie cen i zakup szczepionek na wolnym rynku. Konsekwencje są porażające. W kraju, który jest największym producentem szczepionek na świecie, notorycznie ich brakuje. Indie przeżywają dziś największy kryzys w swoich dziejach, liczba covidowych zgonów w ciągu ostatnich tygodni przekroczyła łączną liczbę ofiar śmiertelnych we wszystkich wojnach, w których Indie brały udział od czasu uzyskania niepodległości. Jeśli kraj przetrwa, będzie to w znacznej mierze zasługa obywatelskiego współdziałania pracowników sektora medycznego oraz zwykłych obywateli.
Autor zdjęcia: Swarnavo Chakrabarti
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
