„Nie prawica, nie liberał, nawet żaden faszysta” – Kazik Staszewski „12 groszy”
Janusz Palikot – dziś lider dużego opozycyjnego klubu w parlamencie – musi zrozumieć, że skończył się dla niego czas gdy odgrywał rolę niesfornego chłopca dokazującego by za wszelką cenę skupić na sobie uwagę dorosłych
Janusz Palikot nie potrafi się zdecydować. Wiemy kim na pewno już nie jest – definitywnie (?) zerwał z bycia prawicowcem. Wciąż nie wiadomo jednak kim jest. Zapytany przez Tomasza Lisa kto jest przyszłością lewicy odpowiedział – „Ta kategoria lewica – prawica wydaje się zwietrzała” przywołując na poparcie swej tezy hiszpańskich i amerykańskich „Oburzonych” oraz Zygmunta Baumanna, który pisał, że nie ma możliwości uprawiania prawicowej czy lewicowej polityki przy sprywatyzowaniu tylu, jak to ujął Palikot „narzędzi życia publicznego”. Dla Baumanna czy Tony’ego Judta to argument za tym, żeby próbować przywrócić polityce, debacie publicznej to co zostało jej odebrane, dla Palikota to argument za tym, żeby politykę traktować jako nieustanny spektakl, w którym liczy się symbolika, ale już nie treść, co rzuca się w oczy kiedy tylko bliżej przyjrzeć się jego postulatom.
Niemal jednocześnie w wywiadzie z Cezarym Michalskim dla portalu „Krytyki Politycznej” Palikot stroi się w niepasujące do niego zupełnie piórka socjaldemokraty, za wszelką cenę próbując udowodnić, że jest takim samym lewicowcem jak ci, którzy zaprosili go do rozmowy: „Odpowiadając na pańskie pytania, nawet jeśli nie wszystko pana przekonuje, chcę tylko jeszcze raz zadeklarować i udowodnić, że logika tego wszystkiego jest socjaldemokratyczna, a nie populistyczna czy >>neoliberalna<<”. Tym co sceptycznego Michalskiego miałoby przekonać są finansowane przez państwo internetowe mediateki z darmowym dostępem do Internetu oraz bezpłatna antykoncepcja, a także podatek liniowy z wysoką kwotą wolną od podatku, ale bez żadnych ulg. Trudno uznać to za szczególnie lewicowy program, zwłaszcza, że Palikot proponuje również jednolity VAT na poziomie 18%, co oznacza wzrost o 13 punktów procentowych na żywność i o 10 na leki. Biorąc pod uwagę, że przeciętnie poziom wydatków gospodarstwa domowego na żywność i napoje bezalkoholowe wynosi 24,8% a wśród gospodarstw rolniczych nawet 31,8% – dane GUS-u za 2010 rok – utrzymanie tego samego poziomu konsumpcji oznaczałoby, że wydatki gospodarstw domowych wzrosłyby odpowiednio – do 28% i 35%. „Ten system jest przede wszystkim prosty i w tym tkwi jego siła” głosi program Ruchu. Prosty system dla prostych ludzi, chciałoby się zawołać, ale Palikot chyba ich nie docenił, bo oni także potrafią liczyć.
Agata Nowakowska w Gazecie Wyborczej ma rację pisząc „Janusz Palikot ma twardy orzech do zgryzienia: jak przekonać biednych, że jest najpoważniejszą lewicą w Polsce, skoro chce by to głównie oni zapłacili za kryzys?”. O to samo pyta Palikota Michalski – jak Palikot chce ubogim zrekompensować tak drastyczną podwyżkę .
„Naszą odpowiedzią będzie podniesienie płacy minimalnej w wymiarze wystarczającym do pełnego wyrównania podwyższonych kosztów utrzymania. Do tego dochodzi wspomniane już przeze mnie zwolnienie najniżej zarabiających z podatku dochodowego, a wreszcie reforma systemu zasiłków społecznych sprawiająca, że pieniądze będą wydawane na rozwiązanie konkretnego problemu, a nie na utrzymanie w ruchu mechanizmu, który często marnuje pieniądze, a wcale nie pomaga.”
Szczytne zapowiedzi, tylko nie do końca odpowiadające na postawiony problem. Podnoszenie płacy minimalnej oznacza wolniejszy przyrost miejsc pracy, szczególnie w sektorze najmniej wykwalifikowanych pracowników. Poza tym nie wszyscy – legalną zaznaczmy – pracę mają więc nie wszyscy skorzystają z Palikotowej podwyżki płacy minimalnej i podwyższenia kwoty wolnej od podatku. A jeść muszą wszyscy. W Polsce wskaźnik zatrudnienia wyniósł zaledwie 59,3 % w 2010 roku, nie pracuje niemal połowa kobiet tylko co trzecia osoba w wieku 55-64 lat. Oni wszyscy – bezrobotni, emeryci i renciści na propozycji Palikota stracą i to dużo.
Pamiętamy jakie baty zebrała w 2005 roku PO za propozycję liniowego podatku VAT i jak od tego czasu podatku liniowego unika jak diabeł święconej wody. Palikot chyba zapamiętał tę lekcję, bo jak można inaczej rozumieć sformułowanie z programu Ruchu Nowoczesne Państwo: „Wprowadzenie podatku liniowego jest ważnym, ale nie kluczowym dziś postulatem w polskiej gospodarce! Będziemy go promować, lecz jest kilka spraw o bardziej doniosłym znaczeniu” niż jak wytłumaczenie zawczasu czemu „nie będziemy ginąć za podatek liniowy”?
Antyprogram antypartii
Już pierwsze zetknięcie z programem Ruchu Palikota odstręcza. Tekst sprawia wrażenie jakby napisał go średnio utalentowany licealista, który na dodatek z dyktand miał pałę – zaledwie 9 stron tekstu roi się od błędów ortograficznych i literówek. Poszczególne punkty rozwinięte są w stylu ulotek wyborczych kandydatów jakichś planktonowych partii i to raczej tych z ostatnich miejsc. Oto próbka: „Przede wszystkim zapanowanie nad tak wielkim deficytem wymaga odważnych decyzji politycznych i wizji działania, gdyż sprawa ma wymiar oszczędnościowy dziesiątków miliardów rocznie przez wiele lat. Nie zlikwiduje się tak wielkiego problemu drobnymi korektami.”
Ruch Palikota uważa, że konieczne są: „Likwidacja decyzji komisji majątkowej i zasad (sic!) funkcjonowania wielu działów administracji, likwidacja funduszu świadczeń kościelnych. Połączenie ZUS-u i KRUS-u.” Nie bardzo wiadomo na czym miałaby polegać likwidacja zasad funkcjonowania wielu działów administracji ani jak te zmiany miałyby dać „około 20 mld oszczędności rocznie”, jak skrupulatnie wylicza autor programu. Likwidacja KRUS-u nie oznacza likwidacji zobowiązań wobec rolników, a w początkowym okresie decyzja ta generowałaby wręcz dodatkowe koszty.
W programie Ruchu słusznie dostrzega się, że Polacy pracują za krótko. Tylko dłuższa praca, nawet do siedemdziesiątki, jest realistycznym rozwiązaniem narastającego problemu wypłacalności systemu emerytalnego, który już dziś ma ogromny deficyt Jednak zamiast obowiązkowego podniesienia wieku emerytalnego Ruch Palikota proponuje wprowadzenie wzrostu świadczeń za dłuższą pracę – podczas gdy ten wzrost istnieje już dziś – i jest to wzrost nieliniowy (im dłużej pracujemy tym większy kapitał gromadzimy na krótszy okres życia na emeryturze). Czyżby Palikot o tym nie wiedział?
Czytamy dalej: „Konieczne jest także ograniczenie uprzywilejowania służb mundurowych. Nie może być tak, że młodzi, wykształceni, w pełni sprawni ludzie przechodzą na emeryturę.” Słuszna uwaga, czemu w takim razie tylko ograniczenie (pytanie w jakim zakresie?) a nie całkowita likwidacja? To dobra płaca powinna przyciągać do zawodu, a nie emerytura na koszt podatnika, poza tym wymuszona bezczynność młodych emerytów często szkodzi im samym, zwłaszcza jeśli wcześniej prowadzili aktywne życie.
Palikot chce wyrównywać szanse przez upowszechnianie Internetu i nauki języków, to słuszne banały, jednak w jego programie nie ma ani słowa o tym jak powinna wyglądać edukacja według Ruchu, ani słowa o przedszkolach czy o systemie studiów wyższych, trudno wobec tego traktować tę zapowiedź poważnie.
Bardzo słusznym postulatem Palikota jest budowanie tanich mieszkań pod wynajem o czym mówi w wywiadzie dla „Krytyki” „likwidujemy powiaty, urzędy wojewódzkie, zmniejszamy liczbę radnych w sejmikach, a z tych pieniędzy tworzymy fundusz mieszkaniowy, który w ramach ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym przymuszałby gminy do budowania, ze wsparciem funduszu, mieszkań pod wynajem przy regulowanym czynszu. (…)Państwo na ściśle zdefiniowanych warunkach dodaje pieniądze do przedsięwzięć prywatnych, deweloperskich, ale za to ma później prawo do regulowania rynku wynajmu tych mieszkań. To daje możliwość zbudowania dodatkowo 50 – 60 tys. mieszkań rocznie, czyli w ciągu jednej kadencji parlamentu można zbudować dodatkowo ok. 200 tys. mieszkań.”
Trudno oceniać bez dokładnych wyliczeń i bez choćby założeń ustawy ile by to kosztowało i ile realnie mieszkań udałoby się wybudować, jednak program ten stał się całkowicie nierealny kiedy Ruch Palikota uczynił swoim ekspertem ds. wykluczonych Piotra Ikonowicza. Zapowiedział on zgłoszenie poprawek do ustawy o ochronie praw lokatorów, która obarcza gminę odpowiedzialnością za to, żeby osobie na której ciąży wyrok eksmisyjny znalazła lokal socjalny. Palikot z Ikonowiczem chcą prywatnym właścicielom zabronić wyrzucania niepłacących czynszu lokatorów. Dodatkowo banki nie będą mogły licytować mieszkań osób niespłacających kredytów mieszkaniowych. Jak pisze w „Gazecie Wyborczej” Marek Wielgo „To działanie na szkodę niezamożnych rodzin, które marzą o samodzielnym lokum. Nikt nie zbuduje czynszówki, jeśli nie będzie mógł wyeksmitować lokatora niepłacącego czynszu. A właśnie mieszkań na wynajem potrzeba w kraju najwięcej.”
Reasumując, Ruch Palikota w miarę wiarygodnie wypada w kwestiach obyczajowych i przestrzegania zasad państwa świeckiego, w których zgłasza umiarkowane jak na standardy europejskie liberalne postulaty, w kwestiach gospodarczych funduje nam powtórkę z rozrywki czyli antybiurokratyczną krucjatę z Komisji Przyjazne Państwo, częściowo już nieaktualną (bo zrealizowaną przez rząd) plus obniżkę podatków dla średniozamożnych i podwyżkę dla najbiedniejszych. W kwestiach społecznych, które pozwoliłyby określić go na ideowej mapie liberalizm – lewica, program jest zupełnie niewiarygodny, ani lewicowy ani liberalny, po prostu niespójny i wewnętrznie sprzeczny. Palikot głosił, że partie nie przywiązują wagi do programu, na tym też budował swój sprzeciw wobec klasy politycznej. Sam tymczasem przygotował parodię programu partyjnego, która kompromituje go co najmniej w równym stopniu co rzecznik klubowej dyscypliny wyposażony w kij bejsbolowy. Chyba sam nie wierzył, że kiedykolwiek będzie miał okazję go realizować.
Cytowaniem Baumanna Palikot może w telewizji „zgasić” Tomasza Lisa, ale nie zbuduje dzięki temu ani jednej czynszówki, nie pomoże wyjść z ubóstwa ani jednemu dziecku. Pora żeby zaczął na poważnie prace nad tym co ma zamiar realizować w sejmie i zdecydował czy będzie to program umiarkowanego i liberalnego Hausnera, na którego się tak często powoływał po wejściu do sejmu czy też rzecznika Ruchu ds. wykluczonych, radykała i lewicowca Ikonowicza? Janusz Palikot – dziś lider dużego opozycyjnego klubu w parlamencie – musi zrozumieć, że skończył się dla niego czas gdy odgrywał rolę niesfornego chłopca dokazującego by za wszelką cenę skupić na sobie uwagę dorosłych. Skończył się dla niego czas beztroskiego dzieciństwa, zaczął trudny okres dojrzewania. Nadszedł czas decyzji.