„Jeśli chce się osiągnąć pokój to nie rozmawia się z przyjaciółmi. Rozmawia się z wrogami”
Moshe Dayan (izraelski generał i polityk)
Ręczne produkowane rakiety Al Kassam nie miały szans z najnowszym wyposażeniem armii izraelskiej. Izraelskie Siły Obronne odniosły w Gazie bezsprzeczne militarne zwycięstwo. Statystycznie śmierć jednego Izraelczyka pociągała za sobą 100 palestyńskich istnień. Ale paradoksalnie Izrael nie wygrał tej wojny. Dwudziestodwudniowa krwawa ofensywa nie tylko wzmocniła Hamas i osłabiła pokojowa nastawioną ekipę Fatahu, ale poważnie uszczerbiła nadzieje wielu Palestyńczyków na wznowienie procesu pokojowego.
George W. Bush wiele obiecywał. Mówił, że konferencja w Annapolis przyniesie niepodlegle państwo palestyńskie do końca 2008r. Tymczasem rok 2008 zamiast pokoju przyniósł Operację „Płynny Ołów”. 1300 zabitych, 5 000 rannych. Poza bronią konwencjonalną Izrael przetestował działanie bomb fosforowych, które potrafią spalić ciało aż do kości. Zgodnie z Konwencją Genewską wolno ich używać tylko na otwartych, niezamieszkanych obszarach w celu oświetlenia lub zamglenia terenu. Trudno zaliczyć do tej kategorii zamkniętą jak więzienie Strefę Gazy, gdzie na obszarze niewiele większym niż powierzchnia Wrocławia żyje 1,5 miliona Palestyńczyków. Na domiar złego bomba fosforowa uderzyła w szkołę Narodów Zjednoczonych, która w czasie wojny pełniła funkcję schronu dla cywilów. Biały fosfor zabijał, urywał ludziom ręce i nogi.
Inną testowaną bronią były bomby zapalające Dime („Dense Inert Metal Explosive”), których ogromna siła detonacji potrafi ciąć kości i żyły i poważnie uszkadzać organy wewnętrzne. Izrael podejrzewany jest także o użycie w Gazie nowego rodzaju amunicji dla czołgów APAM, która zawiera mini bomby kasetowe.
Słowa rzecznika armii izraelskiej, że Izrael oszczędza cywili brzmiały wręcz cynicznie. Stąd opinie, które wielokrotnie pojawiały się w prasie i na forach internetowych, że tu nie chodzi o walkę z Hamasem, ale z całym narodem palestyńskim.
I jak teraz w zniszczonej wojną Gazie rozmawiać o pokoju?
Niektórzy jednak, i słusznie, usiłują to robić. David Grossman, publicysta izraelskiego liberalnego dziennika Haaretz nie odkrył Ameryki mówiąc, że dość już przelano krwi w konflikcie izraelsko-palestyńskim i zamiast czołgów i uzbrojonych po zęby żołnierzy należałoby wysłać do Gazy negocjatorów. „Musimy rozmawiać z Palestyńczykami” grzmi Grossman. Ale zaraz odważnie dodaje: „Także z tymi, którzy nie uznają naszego państwa”. To już nowość. Czy Izrael mógłby podjąć dialog z Hamasem*? W Waszyngtonie sprzyjałaby ku temu obecna administracja prezydenta Obamy, który zapowiadał możliwość rozmów zarówno z Iranem jak i z Hamasem. A co z samymi zainteresowanymi?
Hamas, czyli Islamski Ruch Oporu próbował podjąć dialog z Izraelem. Już w latach 90 przebywający w więzieniu lider Hamasu Szejk Jasin i szef ówczesnego Biura Politycznego w Ammanie Abu Marzuq wielokrotnie oferowali hudnę, zawieszenie broni. Idea Hudny jest religijnym obowiązkiem i jest święta dla muzułmanów. Jej złamanie jest równoważne z popełnieniem ciężkiego grzechu. Teoretycznie hudna, choć jest tymczasowym rozejmem, może być zawarta na czas nieokreślony. Jednak to hamasowskie pojęcie pokoju różni się od procesu Oslo, który w latach 90 Izrael prowadził z Organizacją Wyzwolenia Palestyny. Negocjacje rozpoczęły się od wzajemnego uznania: Izrael wykreślił OWP z listy organizacji terrorystycznych, a OWP uznało prawo Izraela do istnienia w granicach sprzed wojny z 1967r, w następstwie której zostały okupowane palestyńskie terytoria Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu.
Hudna nie zakłada uznania państwa Izrael. Hamas argumentuje, że nie może zdradzić palestyńskich uchodźców wypędzonych w 1948r. i wyrzec się w ich imieniu prawa powrotu. W logice Hamasu Izraelskie miasto Sderot, które dosięgają wystrzeliwane przez militarne skrzydło organizacji Brygady Izz ad – Din Al.-Kassam rakiety leży na gruzach palestyńskiej wioski Nadż, z której w 1948r. zostali wypędzeni jej mieszkańcy przez żydowskie bojówki.
Z kolei z perspektywy każdego rządu Izraela, co jest jak najbardziej zrozumiałe, państwo nie może podjąć dialogu z organizacją, choćby posiadającą demokratyczny mandat, która w ogóle nie uznaje jego prawa do istnienia. Z drugiej strony Izrael nie może bez końca trzymać w zamknięciu 1,5 miliona Palestyńczyków pozbawionych podstawowych produktów żywnościowych, paliwa, lekarstw i gazu. Radykalizacja nastrojów po stronie palestyńskiej jest również winą drastycznej polityki, jaką stosuje wobec nich państwo Izrael. Im gorsza sytuacja w Strefie Gazy, tym wyżej skaczą słupki popularności Hamasu. Obecna sytuacja to błędne koło, którego inwazja na Strefę Gazy nie tylko nie przełamała, ale jeszcze bardziej powiększyła.
Pewną opcją są rozmowy z Fatahem, który rządzi na Zachodnim Brzegu. Tylko, że takie rozwiązanie jest z góry skazane na niepowodzenie, bo w oczach wielu Palestyńczyków Fatah nie ma żadnej legitymizacji do prowadzenia w ich imieniu negocjacji z Izraelem. Brak legitymizacji będzie oznaczał brutalne próby torpedowania każdego podpisanego dokumentu. Zresztą sam Mosze Dajan powiedział kiedyś, że „jeśli chce się osiągnąć pokój to nie rozmawia się z przyjaciółmi. Rozmawia się z wrogami”.
Żadna operacja militarna, bomby fosforowe, samoloty F-16, ani długi na 600km mur nie przyniesie na dłuższą metę bezpieczeństwa Izraelowi. Bezpieczeństwo może przynieść tylko trwałe porozumienie pokojowe.
Jeśli Hamas chce zakończyć cierpienia narodu palestyńskiego musi rozmawiać z Izraelem.
Jeśli Izrael chce pokoju z Palestyńczykami, musi rozmawiać nie tylko z Fatahem, ale i z Hamasem.
Rozmawiać, nie walczyć. Jak powtarzał Gandhi, nie da się uścisnąć dłoni mając zaciśniętą pięść.
* Hamas (Islamski Ruch Oporu) legitymizowany mandatem demokratycznych wyborów, rządzi niepodzielnie Strefą Gazy. Skłócony ze świeckim Fatahem nie chce oddać władzy, choć obecność Islamskiego Ruchu Oporu przekłada się na coraz więcej nieszczęść w ogarniętej humanitarną katastrofą Strefie Gazy. Uznawany przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską za organizację terrorystyczną, ma swoją siedzibę nie na terenie Gazy, ale w stolicy Syrii, gdzie od lat Khaled Meszale stoi na czele Biura Politycznego. Hamas wywodzi się z palestyńskiej frakcji organizacji Braci Muzułmanów i jest organizacją społeczno-militarną. Oficjalnie powstał w 1987r.