Czego chcieć od Niemców w Brukseli?
Stronie niemieckiej należy prezentować nie polski eurosceptycyzm, lecz ofensywną proeuropejską politykę (co znajduje pokrycie w badaniach polskiej opinii publicznej). Polska winna być demonstracyjnie bardziej europejska niż Niemcy i ową proeuropejskość stosować jako rodzaj nacisku na partnerów niemieckich (np. w sprawach polityki energetycznej, wspólnej armii i poszerzania współpracy wojskowej, tworzenia wspólnych planów badań naukowych).
W stosunkach polsko-niemieckich Brukseli powinno być tak dużo, jak to tylko możliwe. Europeizację stosunków polsko-niemieckich należy wzmacniać i pogłębiać. Współpraca tych dwóch krajów jest przede wszystkim niezbędna i konieczna na płaszczyźnie różnych polityk wspólnotowych, jak Europejska Polityka Sąsiedztwa, Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa itd.
Niemcy są płatnikiem netto Unii Europejskiej i zależy im, aby na Unię płacić jak najmniej. Polsce – która korzysta z europejskich funduszy – zależy, aby Bruksela miała jak najwięcej pieniędzy. Warszawa życzyłaby sobie, żeby unijny podatek wynosił maksymalne 1,24% dochodu narodowego, Niemcy chcieliby, aby podatek ten spadł do minimalnego poziomu 1%. Przyczyny są jasne.
Jeszcze większe różnice dotyczą tego, jak unijny budżet winien być skonstruowany. Polska czerpie krocie z europejskiej polityki rolnej. Wspólna Polityka Rolna pochłania 35% budżetu Unii, a Niemcy czerpią stąd niewielkie korzyści. Berlin, a także Londyn, chciałyby wszelkie dopłaty do rolnictwa poważnie ograniczyć. Warszawa i Paryż są jak dotychczas po drugiej stronie barykady.
Należy poważnie zastanowić się, czy sytuacji tej nie powinno się zmieniać w trakcie obecnej debaty o perspektywie finansowej na lata 2014-2020. Strona polska, w rozmowach z Niemcami, musi dokonywać wyboru priorytetu między finansowaniem Wspólnej Polityki Rolnej i funduszami strukturalnymi a inwestowaniem w przyszłościowe gałęzie wiedzy i przemysłu. Obydwa pierwsze działy mogą być redukowane i w obu przypadkach zainteresowane są tym Niemcy. Przesunięcie finansów UE może (i powinno) następować natomiast szybciej niż dotychczas w kierunku finansowania badań naukowych i nowych technologii. Do takiego rozwoju przede wszystkim winniśmy dążyć i taki właśnie rozwój w Polsce winien być wspierany europejskim finansowaniem. Musimy zadać sobie pytanie, jak i na czym ma się opierać nasz przyszły rozwój i dobrobyt – na ciągłym wspomaganiu zacofanej strukturalnie polskiej gospodarki z europejskiej kasy czy też na wykorzystaniu europejskich pieniędzy na wybicie się na nowoczesność? Jeśli chce się tego drugiego, nie ma się co z Niemcami targować w Brukseli, lecz można się z nimi dogadywać w sprawach strategicznych.
Czego chcieć od Niemców w gospodarce i energetyce?
Polska jest krajem w dużym stopniu zależnym od gospodarki niemieckiej. Eksport towarów i usług z Polski do Niemiec wyniósł w roku 2007 26,1 miliarda euro, a import 28,4 mld euro, co stanowi 25,8% całego polskiego eksportu i 23,9% importu. Polska również stała się istotnym partnerem dla Niemiec, i tak na liście importerów zajmuje ona 12. miejsce, a na liście eksporterów 10. miejsce..
Dysproporcja rozwoju gospodarczego Niemiec i Polski nie polega jedynie na tym, że Polska produkuje mniej. Różnica jest przede wszystkim jakościowa. Polska gospodarka wytwarza nieproporcjonalnie mniej (w stosunku do dysproporcji ilościowej) produktów związanych z wysokimi technologiami.
Polska goni obecnie Niemcy, gdy chodzi o dochód na głowę. Trzeba jednak stwierdzić, że niezależnie od tempa tej pogoni, odbywa się ona dzięki nadrabianiu tych elementarnych braków i zaległości, jakie spowodowała druga wojna światowa oraz katastrofa gospodarcza PRL-u. Aby dogonić Europę, trzeba Polsce gospodarki wyposażonej w zaawansowane technologie. Zachodzi pytanie, czy Polska będzie jedynie konsumentem tego, co nowoczesne, czy też będzie wytwórcą tego, co nowoczesne i technologicznie zaawansowane?
Współpraca z Niemcami winna służyć temu, aby dostać się do wyższej ligi krajów o zaawansowanej technologicznie gospodarce.
Wśród wielu dziedzin, w których można dostrzegać możliwości takiej owocnej współpracy, na pierwszym miejscu należy wymienić energetykę – dziedzinę nabierającą w XXI wieku zasadniczego znaczenia. Politycznie oznacza to „zdobycie” Niemiec dla polskich projektów europejskiej solidarności energetycznej. Gospodarczo doprowadzenie do współpracy technologicznej. To właśnie w dziedzinie energetyki będzie się dokonywać przede wszystkim współczesna „rewolucja technologiczna”.
W podejściu do problematyki energetycznej są oczywiście nader istotne różnice. Mimo to polsko-niemieckim pomysłom nie może zabraknąć rozmachu. Zadeklarowana niegdyś jako wielka perspektywa przez ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec „Wspólnota Węgla i Stali XXI wieku”( Wspólna deklaracja ministrów Bronisława Geremka i Joschki Fiszera „Polacy i Niemcy w XX wieku”) nigdy nie stała się przedmiotem poważniejszej politycznej debaty. Tymczasem istotnie Polska winna zaproponować Niemcom wielkie porozumienie na miarę XXI wieku, dotyczące transferu technologii. Dane demograficzne i gospodarcze mówią o słabnięciu naszego zachodniego sąsiada, co przy utrzymaniu się zacofania Europy Środkowej może doprowadzić do utraty przez Niemcy obecnej czołowej pozycji w Europie na rzecz Francji i Wielkiej Brytanii. Otóż silniejsza Polska może gwarantować Niemcom utrzymanie ich znaczenia. Nowa geopolityka Unii Europejskiej może decydować o tym, że współpraca polsko-niemiecka posłuży obu stronom do utrzymania w przypadku RFN, czy w przypadku Polski osiągnięcia lepszej pozycji w Europie.
Czego chcieć od Niemców w polityce wschodniej?
Gdy mówi się o polskiej polityce wschodniej w kontekście niemieckim, pytanie – jakie często się pojawia – brzmi, czy Niemcy mogą wybrać sojusz z Rosją kosztem leżącej pomiędzy nimi Europy Środkowej? Odpowiedz brzmi: „Nie”. Polskie obawy o zbyt bliskie stosunki Moskwy i Berlina są najczęściej przesadzone. Każdy polski polityk mógłby śmiało powiedzieć to, co stwierdza Kanclerz Merkel:
Będę postrzegała Rosję jako partnera, jeśli Rosja będzie zachowywała się według naszych wspólnych wartości. (.) Chcemy rozsądnego partnerstwa z Rosją, ale nie za nic, lecz opierając je na rozsądnych wartościach (Angela Merkel: Glaubwürdigkeit muss sein, 24.08.2008, wywiad dla ZDF).
W Niemczech w niektórych kręgach panuje też przekonanie, że strona polska posiada szczególne kompetencje w sprawach wschodnich. Jak wyraził to jeden z czołowych polityków CDU:
Polska ze względu na swe położenie i historię zawsze była aktywnie zaangażowana w politykę wschodnią Unii Europejskiej. Właśnie w dialogu ze wschodnimi sąsiadami widzę dla Polski jej wiodącą rolę, co również popieramy, bowiem jest to w naszym wspólnym interesie (Wolfgang Schäuble, Polacy i Niemcy wspólnie w Europie, Kraków 2007).
Należy takie przekonanie mądrze podsycać. Trzeba jednak przy tym zdawać sobie sprawę z tego, jakiej ewolucji ulega nasza własna polityka wschodnia m.in. wskutek niespełniania się tych nadziei, jakie żywiliśmy jeszcze kilka lat temu. Europejskie Partnerstwo Wschodnie wydaje się jednak narzędziem, które znalazło niemiecką akceptację i stanowi podstawę obecnej polityki UE wobec Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji oraz Białorusi. To jest właściwe pole współpracy.
Nie lęki i obawy winny kierować stroną polską. Niemcy mają z pewnością znacznie więcej predyspozycji, by podzielać polskie poglądy w sprawach europejskiej polityki wschodniej niż Francuzi, Hiszpanie czy Włosi. Należy mnożyć wszelkiego typu wspólne działania polsko-niemiecko-ukraińskie oraz polsko-niemiecko-białoruskie. Na przykład istotną rolę mogłaby odegrać wspólna polsko-niemiecka polityka stypendialna wobec młodej ukraińskiej i białoruskiej inteligencji.
Czego chcieć od Niemców w Europie Środkowej?
Zbyt rzadko natomiast Europa Środkowa postrzegana jest jako teren polsko-niemieckiej współpracy. Niemcy są w całym regionie silnie obecni gospodarczo. I nie jest to wbrew polskim interesom. Jak najściślejsze związki Niemiec z Europą Środkową mogą stanowić gwarancję, że UE nie zacznie się rozpadać na tych bardziej „rozwiniętych” na Zachodzie i tych „zapóźnionych”. Niemcy, będąc w centrum UE, poprzez swoje silne powiązania z Europą Środkową, mogą gwarantować spójność Unii i kontynuowanie procesu integracji.
Polska polityka środkowoeuropejska winna się wspierać nie tylko na grupie Wyszehradzkiej, ale na jak najdalej posuniętej współpracy z Niemcami. Jej celem musi być budzenie jak największego zainteresowania Niemiec tym regionem, co zaowocuje uznaniem jej w Niemczech za równie ważne sąsiedztwo jak Francja, Beneluks i Włochy. Właśnie polityka środkowoeuropejska może stanowić najlepsze antidotum na potencjalne ciągoty Berlina do zbytniego zbliżenia z Rosją.
Czego chcieć od Niemców na pograniczu?
Teren pogranicza winien Polskę i Niemcy w dzisiejszej Europie łączyć. To tam znajdują się polsko-niemieckie mosty.
Obszar pogranicza może jednak stawać się coraz większym obciążeniem dla stosunków polsko-niemieckich. Wniosek ten nasuwa się, gdy analizuje się wątpliwe dokonania transformacji Niemiec Wschodnich. Tereny te po stronie niemieckiej ulegają coraz większej degradacji społeczno-gospodarczej, która za tło i przyczynę ma niemal katastrofalną sytuację demograficzną i niedostatki transformacji ustrojowej.
Od strony niemieckiej należy domagać się stworzenia na tych terenach warunków do owocnej polsko-niemieckiej współpracy. Ponadto należy przekonywać niemieckich partnerów, że problemy występujące na terenie przygranicznym trzeba rozwiązywać razem, a nie osobno (Markus Mildenberger, Grenznahe Kooperation zwischen Deutschland und Polen, Polen-Analysen 10, 03.04.2007). Należy zapobiec temu, aby Polskę i Niemcy dzielił obszar niedorozwoju gospodarczego. Choć dla niektórych może to zabrzmieć jak paradoks, poprawa na pograniczu polsko-niemieckim może nastąpić w dużym stopniu dzięki polskim przedsiębiorcom, gdy stworzy się im warunki do inwestowania po drugiej stronie granicy.
Obie strony nie posiadają szerokiego i długofalowego programu kształtowania regionu pogranicza. Na symbol pogranicza wykreowano Frankfurt-Słubice. Należy jednak poważnie zastanowić się, czy Szczecin na północy i Zgorzelec-Goerlitz na południu nie powinny odgrywać podobnej roli polsko-niemieckich mostów.
Kłopoty z obrazem Polski
Polska winna oczekiwać od Niemiec większego wysiłku na rzecz przezwyciężania wielu antypolskich stereotypów albo też przejawów zawstydzającej niewiedzy. Jest to wytwór ostatnich 200 lat i trudno wymagać, by to się nagle zmieniło, tym bardziej że obraz Polski wciąż się poprawia. Mamy jednak prawo wymagać od Niemców, by wciąż podejmowano odpowiednie działania.
Odpowiednim narzędziem poprawy obrazu Polski w Niemczech może być i winna być polityka szkolna, która oddziałuje długofalowo i głęboko. W tej dziedzinie powinno dziać się więcej niż dzieje się dotychczas.
Czy rozmawiać z Niemcami o historii?
Niektórzy w Polsce myślą, że już nie trzeba. Wojna była dawno, Niemcy się zmieniły, a Polacy będę się w gruncie rzeczy wydawali staroświeccy i nieeuropejscy, jeśli wciąż będą opowiadać o swoich ofiarach i swoim bohaterstwie. Takie uproszczone i pozbawione rozsądku sądy daje się niestety dość często słyszeć.
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski ma natomiast z pewnością rację, gdy stwierdza:
Europa nie zjednoczy się mentalnie, dopóki nasi zachodni partnerzy nie zadadzą sobie trudu, aby zrozumieć, naprawdę zrozumieć, że nasza walka o wolność w drugiej połowie XX wieku to takie samo europejskie doświadczenie, jak ich dobrobyt tamtych lat (Informacja ministra spraw zagranicznych na temat polityki zagranicznej RP w 2008 roku).
Jest to postulat skierowany z pewnością również w stronę Niemiec. Nie chodzi więc już o samą wojnę, tylko o głębsze i wspólne zrozumienie tragicznych dziejów XX wieku. Wspólna interpretacja została już zaproponowana. Jest nią „antytotalitarny konsensus”, jaki w Niemczech zaproponował Jürgen Habermas w debacie o rozrachunku z komunistyczną NRD wiedząc, że Niemcy muszą też nieustannie pamiętać o okresie nazizmu. W Polsce antytotalitarnego konsensusu nie trzeba było proponować, bo jest on zrozumiały.
Ukształtowane w okresie zimnej wojny interpretacje muszą w Niemczech, i ogólnie na Zachodzie, w wielu punktach ulec przemyśleniu i zmianom. Nie docenia się np.: znaczenia paktu Hitler-Stalin, choć był jedną z przyczyn pogrążenia Europy Środkowej i Środkowo-Wschodniej nie tylko w chaosie wojny, ale też zdeterminował jej losy na następne kilkadziesiąt lat. Jego skutki przestały obowiązywać na dobre dopiero w roku 1989.
Polska polityka pamięci nie może być jedynie reakcją na to, co nie podoba się nam po stronie niemieckiej. Nie do zaakceptowania przez Polskę jest np. wizja XX wieku jako wieku wypędzeń. Dla Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej wiek XX jest przede wszystkim wiekiem ludobójstwa. Polska ma prawo domagać się i starać się być centralnym miejscem interpretacji drugiej wojny i europejskiego depozytariusza pamięci o jej ofiarach. Wymaga to starannych i przemyślanych działań oraz współpracy z Niemcami, których nie można traktować jedynie jako sprawców zła, ale jako partnerów zainteresowanych i ponoszących odpowiedzialność za proces przezwyciężania trudnej przeszłości. Niemcy będą zajmować się swoją przeszłością, nawet jeśli Polacy będą chcieli im wszystko zapomnieć. Lepiej jednak jest pamiętać razem, ponieważ przyszłość buduje się jedynie na dobrym zrozumieniu przeszłości.
Społeczność polskojęzyczna w Niemczech. Czego po niej oczekiwać?
W Niemczech mieszka ponad 1,5 miliona ludności polskojęzycznej, która według zapisów w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z roku 1991 przyznaje się do języka, kultury i tradycji polskiej. W Niemczech nie ma natomiast żadnej polskiej mniejszości, w tym sensie, w jakim mniejszość jest prawnie zdefiniowana, to znaczy historycznie zasiedziałej ludności obcego pochodzenia (kryteria konwencji kopenhaskiej). Istnieje natomiast w Niemczech szeroka społeczność polskiego pochodzenia, mająca bogate związki z kulturą i polską tradycją. Gdyby te 1,5 miliona stało się ambasadorami polskości w Niemczech, obraz Polski, wciąż niezbyt korzystny, szybko zacząłby się zmieniać. Istnieją jednak głębokie przyczyny natury socjopsychologicznej, które powodują, że społeczność polskojęzyczna nie odgrywa takiej roli.
Błędy w polskiej polityce wobec społeczności polskojęzycznej w Niemczech wynikają w dużej części z błędnej percepcji historii. Całkowicie fałszywy obraz historii grupy polskojęzycznej jako rzekomej kontynuacji „starej, XIX-wiecznej polonii” podpowiada fałszywą politykę. Wciąż wraca „problem polskiej mniejszości”, którym zainteresowani są jedynie działacze rachitycznych stowarzyszeń polonijnych, zamiast poważnej polityki skierowanej w sprawie tak dużej społeczności polskojęzycznej. Polityka taka powinna polegać na ścisłej współpracy z Niemcami i zwracaniu uwagi na realizację odpowiednich punktów traktatu, co jest w interesie obu stron.
Negocjowanie przyszłości z Niemcami
Oba kraje opierają swoją politykę na Unii Europejskiej i oba kraje mogą zachować swój dobrobyt i bezpieczeństwo jedynie pod warunkiem przetrwania silnej wspólnoty unijnej. W tym też względzie polsko-niemieckie stosunki nie mogą być rozważane bez tego europejskiego kontekstu.
Polska w swojej polityce wobec Niemiec winna za główny cel stawiać poprawę własnej sytuacji gospodarczej. Im silniejsza gospodarczo pozycja Polski, tym bardziej Berlin będzie się liczył z Warszawą. Niebezpieczeństwo polega jednak na tym, że Europa Środkowo-Wschodnia może pozostać trwale terenem niedorozwoju, a to będzie oznaczało ograniczone zainteresowanie Niemiec. Niedorozwój regionu Europy Środkowo-Wschodniej będzie też oznaczał pogorszenie się pozycji Niemiec w Unii Europejskiej i w dużym stopniu utratę wpływów w UE na rzecz przede wszystkim Francji. Polska i Niemcy powinny być niejako naczyniami połączonymi w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, ponieważ tylko wtedy oba kraje na tym zyskują.
Wielki Deal, jaki Polska może zawrzeć z Niemcami w wieku XXI, to technologia w zamian za ustabilizowanie centralnego położenia Niemiec w Europie.
Możliwość takiego historycznego polsko-niemieckiego dealu (ładu) należy widzieć w kontekście współczesnej polityki europejskiej i światowej. Nie może to być żadna osobna formalna umowa. UE nie dopuszcza czegoś takiego i byłoby to zaprzeczeniem aksjomatu, że relacje polsko-niemieckie mają być jak najgłębiej zakorzenione w stosunkach europejskich. Chodzi raczej o wzajemne głębokie porozumienie się i zrozumienie, za którymi winny pójść polityczne i gospodarcze współdziałania.
Aby to uzyskać, Polacy muszą okazać się twardymi negocjatorami, świadomymi własnych celów. W strategiach negocjacyjnych musi być uwzględniony fakt, że Polska pod wieloma względami jest stroną słabszą, z drugiej jednak strony wcale nie musi się uważać za mniej kompetentną w sprawach europejskich.
Polska winna być stroną aktywniejszą we wzajemnych stosunkach i ma wszelkie możliwości utrzymania inicjatywy. Powinna mieć odwagę zadawania Niemcom zasadniczych i niekiedy trudnych pytań: Jak widzą swoją rolę w Europie Środkowo-Wschodniej? Jak traktują Sojusz Atlantycki? Jak kształtować wspólną politykę wschodnią? Jak poradzić sobie z agresywną polityką Rosji, jeśli będzie ona kontynuowana? Jakich przeobrażeń idei europejskiej dziś potrzebujemy, aby integracja Europy Środkowo-Wschodniej przebiegała sprawnie?
Nie wszystkie polskie inicjatywy zakończą się powodzeniem, ale Berlin powinien być nimi zasypywany i prowokowany do namysłu i odpowiedzi.