Wyobrażony ulubiony obraz Polaków to idylliczny pejzaż z przewagą koloru niebieskiego, w tle góry, na pierwszym planie jezioro, na nim łódka, przy brzegu jelonki. Z kolei największą awersję wzbudziłby obraz abstrakcyjny, przedstawiający regularne figury geometryczne utrzymane w czerwonej tonacji.
Bez mała trzy dekady temu Witalij Komar i Aleksander Melamid, rosyjscy artyści konceptualni, przeprowadzili w Stanach Zjednoczonych eksperyment socjologiczno-artystyczny pod nazwą „The People’s Choice”, czyli „Wybór społeczeństwa”, chcąc ustalić, jaki byłby najbardziej pożądany i najmniej pożądany obraz. Projekt był ironicznym komentarzem do poglądu, że sztuka jest zbyt elitarna i powinna odpowiadać powszechnym, masowym potrzebom estetycznym. Artyści zlecili specjalistom od badań rynkowych przeprowadzenie szczegółowej analizy upodobań społeczeństwa i obycia ze sztukami plastycznymi. W przeprowadzonym sondażu, powtórzonym w kolejnych kilkunastu krajach, w tym w Polsce, ankietowani odpowiadali na pytania o ulubione kolory, kształty, porę roku, konwencję, czy nawet rozmiar płótna. Na podstawie wyników Komar i Melamid malowali dwa obrazy: najbardziej pożądany i najmniej pożądany przez odbiorców w poszczególnych krajach. Okazało się, że we wszystkich krajach ludzie właściwie pragną tego samego – obrazów realistycznych (jedynie Holendrzy wybrali sztukę abstrakcyjną), zielonego i niebieskiego koloru w dużych dawkach i szeregu banalnych, najczęściej niepowiązanych ze sobą detali. Podobnie w Polsce – okazało się, że wyobrażony ulubiony obraz Polaków to idylliczny pejzaż z przewagą koloru niebieskiego, w tle góry, na pierwszym planie jezioro, na nim łódka, przy brzegu jelonki. Z kolei największą awersję wzbudziłby obraz abstrakcyjny, przedstawiający regularne figury geometryczne utrzymane w czerwonej tonacji.
Eksperymentu, pokazującego estetyczne preferencje społeczeństwa nie należy traktować śmiertelnie poważnie, ale jego prowokacyjny sens wyraża się w pytaniu o obycie ze sztuką, jej odbiór i w ogóle uczestnictwo Polaków w kulturze – czyli pochodną edukacji kulturalnej, w najbardziej ogólnym sensie rozumianą jako wychowywanie do kultury i przez kulturę. Kultura bowiem wymaga nie tylko artystów, ale także wrażliwych, kompetentnych odbiorców, otwartych na wysiłek mierzenia się z tym, co nowe, odmienne, złożone. Tymczasem, z ostatnich badań praktyk kulturowych Polaków, opublikowanych przez CBOS jeszcze przed wybuchem pandemii, rysuje się obraz zdecydowanie mniej sielankowy niż wspomniany pejzaż Komara i Melamida. Połowa Polaków nie chodzi do kina, jeszcze więcej nie uczestniczy w koncertach, nie odwiedza galerii czy muzeów, a do teatru wybrał się zaledwie co piąty rodak. Jak wynika z raportu Biblioteki Narodowej, zaledwie 39% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę w zeszłym roku. Kiedy tak przyglądam się skromnym potrzebom kulturalnym Polaków, pauperyzacji i infantylizacji uczestnictwa w kulturze, sprowadzanego do odbioru uproszczonych i lekkostrawnych wytworów podsuwanych przez rynek, wreszcie – niskiej jakości życia społecznego, nasuwa się refleksja, że polegliśmy na polu edukacji kulturalnej. Jeżeli przyjąć, że podstawowym jej zadaniem jest skuteczne wprowadzanie jednostek i grup w kulturę, rozwijanie potrzeby uczestnictwa w kulturze i budowanie kompetencji kulturowych, to czas się ocknąć, uderzyć w pierś i zacząć od nowa.
Znajdujemy się w momencie krytycznym, świat jaki znamy, dobiegł końca, dotychczasowy porządek się wyczerpał, dotarliśmy do granic wzrostu w dotychczasowym modelu. Dynamika zmian na niespotykaną skalę ujawniła naszą kruchość, nieprzygotowanie i obnażyła arogancję, z jaką ignorowaliśmy sygnały ostrzegawcze. Potrzebujemy kultury bardziej niż kiedykolwiek. Nasz zbiorowy i indywidualny dobrostan, rozwój, a w dobie permanentnego kryzysu przetrwanie – zależą od jakości i złożoności naszej kultury, od pojemności naszej wyobraźni, zdolności do abstrakcyjnego i krytycznego myślenia, innowacyjności i kreatywności, umożliwiających znalezienie nowych odpowiedzi na stare pytania i zadanie nowych pytań, które pomogą nam stworzyć wizję przyszłości. Kultura jest narzędziem zmiany, jest zasobem i potencjałem, to dzięki niej możemy się porozumieć i zrozumieć, by reagować na piętrzące się problemy naszej planety: zagrożenie klimatyczne, społeczne nierówności, erozję relacji międzyludzkich, polityczne konflikty, wzmożenie populistyczne, gospodarczą recesję. Kultury trzeba więc się uczyć, przygotowywać do konfrontacji ze złożonością rzeczywistości, by nie ulegać duchowemu i intelektualnemu lenistwu, które promuje lekkie i łatwe dzieła, wypierając sztukę prowokującą do myślenia i wyzwalającą emocje i oswajającą z emocjami. Uczenie kultury ma przygotowywać do tego, by zastane hierarchie nieustannie poddawać krytycznej refleksji, podsycać ciekawość i chęć uczestniczenia w nieustannej wymianie sensów, znaczeń, sposobów ekspresji, symboli, kodów, interpretacji, które stanowią istotny budulec tożsamości indywidualnych i zbiorowych.
Dotychczasowe modele edukacji kulturalnej są przestarzałe, fragmentaryczne, często silnie zideologizowane, oparte na zaprzeszłych hierarchiach. Dodatkowo treści i metody pracy nie nadążają za rewolucją cyfrową, w efekcie której dynamicznie zmieniają się modele kreatywne, metody finansowania, sposoby dystrybucji sztuki i praktyki kulturalne. Bez kształcenia i wychowania do kultury odbiorca staje się zakładnikiem algorytmów, które za niego decydują o tym, co wyświetla się na jego ekranie, zawężając tym samym wybór i ograniczając świadomą selekcję. Edukacja kulturalna nie funkcjonuje w próżni, w oderwaniu od innych dziedzin kształcenia, nawet tych pozornie odległych. Niegdyś popularny pogląd, że kultura jest gałęzią gospodarki został już dawno obalony – jest dokładnie odwrotnie – to gospodarka jest częścią kultury. Na forach ekonomicznych dyskutuje się już nie tylko o wskaźnikach i wektorach wzrostu, o PKB, GDP, procentach, statystykach i czynnikach gospodarczych, ale o edukacji przyszłości, której jakość będzie decydowała o naszym cywilizacyjnym rozwoju. Najtęższe umysły świata postulują rozwijanie kompetencji przyszłości, dzięki którym może dokonać się istotna zmiana społeczna, a których rozwojowi sprzyja edukacja przez kulturę – obcowanie ze sztuką, muzyką, literaturą. Edukacja kulturalna jest niezbędnym elementem ogólnego kształcenia i oznacza wychowanie do świadomego uczestnictwa w kulturze, zaś uczestnictwo w kulturze pozwala na pełny udział w społecznym i artystycznym życiu wspólnoty. Jest zarazem sposobem na tworzenie i wzmacnianie wspólnoty, jak i kultywowanie jednostkowej indywidualności i w tym sensie warunkuje spełnione życie w jego osobistym i społecznym wymiarze.
Skoro jest tak ważna, dlaczego edukacja kulturalna znajduje się w ogonie potrzeb realizowanych systemowo, i to w jego najcieńszym końcu? Możliwość realizacji tej potrzeby wymaga rozwiązań systemowych, współdzielenia odpowiedzialności przez instytucje edukacyjne i kulturalne, zarówno na poziomie państwa, jak i samorządów, współpracy z sektorem pozarządowym, nieformalnymi grupami artystycznymi i mediami. Dopełnia tę listę konieczność ustawicznej samodzielnej edukacji, w rodzinie i poza nią. Tyle z wyobrażeń świata idealnego, w którym porzuca się tendencje do uprzedmiatawiania i ideologicznego zawłaszczania kultury i kolonizowania edukacji kulturalnej w imię swoistej inżynierii społecznej służącej partykularnym interesom sprawujących władzę. W naszym świecie nieidealnym edukacja kulturalna i artystyczna prezentuje się nadzwyczaj mizernie – w powszechnym systemie edukacji w Polsce uczniowie w ciągu 8 lat spędzają na lekcjach poświęconych sztuce (głównie plastyce i muzyce) niewiele ponad 200 godzin. Dla porównania, w większości państw europejskich liczba zajęć artystycznych w cyklu kształcenia ogólnego mieści się w przedziale 800-1200 godzin, a w Lichtensteinie ponad 2300 lekcji. Co więcej, w Polsce rzadko sztuki nauczają specjaliści, eksperci, artyści z przygotowaniem pedagogicznym – w edukacji wczesnoszkolnej są to nauczyciele nauczania zintegrowanego. Jakość zajęć pozostawia najczęściej wiele do życzenia, a to z kolei, zgodnie z porzekadłem „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” warunkuje późniejsze praktyki kulturowe. Przymus uczestnictwa w zajęciach, potęgowany koszmarem oceniania, też uczy Jasia, co Jan zapamięta – że obcowanie z kulturą nie wiąże się z przyjemnością, nie daje intelektualnej i emocjonalnej radości i jest niechętnie wypełnianym obowiązkiem. Co więcej, pozostawia wrażenie, że jest bezużyteczne, albo co najmniej niepraktyczne. Nie ulegając pokusie powtórzenia z całą mocą wymienionych wyżej pożytków z edukacji kulturalnej, a dalej, z obcowania ze sztuką w ogóle, wspomnę na koniec tylko o jednym, ale być może najważniejszym: uruchomieniem wyobraźni, poszerzaniem jej pola, rozwijaniem i ciągłym zapładnianiem za pomocą kształcenia do kultury i przez kulturę. Wyobraźnia, eksperyment, przypuszczenie, warunkowe myślenie i tworzenie symulacji dają nam adaptacyjną przewagę, ponieważ ćwiczą nas w elastyczności i kreatywnym rozwiązywaniu napotkanych problemów. Bez intelektualnych ćwiczeń z kreowania możliwych i potencjalnych scenariuszy zdarzeń, pozbawieni jesteśmy mocy tworzenia i kształtowania rzeczywistości, a tym samym skazani na bieżące reagowanie na bezpośrednie zagrożenia i okazje. Czas więc pochylić się nad Jasiem i stworzyć taką przestrzeń edukacji kulturalnej, z której wyjdzie Jan – człowiek świadomy, wrażliwy, otwarty, ciekawy świata i innych, któremu do obcowania ze sztuką nie wystarczy pejzaż z jelonkami.