Rodzice nękani ideologiczną propagandą lewactwa, elgiebetów, feministek i wielu innych środowisk nastających na moralność i Kościół, którzy ulegli potężnym naciskom na wypisywanie pociech z religii – przedmiotu, na który w świetle prawa nie są zapisane „z urzędu” i uczęszczanie na niego jest dobrowolne – mogą odetchnąć z ulgą. Lekcje z papieży i Dekalogu zostaną odrobione na nowym przedmiocie.
Zamówiłam podręcznik do HiT-u autorstwa Wojciecha Roszkowskiego. Czytałam go w wolnych chwilach i… można by rzec, że w pewnym, dość może przewrotnym sensie, wydaje się on Polakom potrzebny. (Dlaczego? O tym później.) W zamyśle twórcy zapewne powinien być również lekturą obowiązkową dla przegniłego Zachodu i pogubionych wyznawców, pisanych naprędce i na kolanie, ideologii masowo produkowanych do celów politycznych i niszczących moralność. Dlaczego?
Już na okładce dowiadujemy się, że „Autor – wybitny badacz, historyk i ekonomista, człowiek bardzo aktywny społecznie – postawił na narracyjność”. Wreszcie podręcznik, który zwalnia uczniów z poszukiwania różnych źródeł informacji i wykłada spokojnie i po kolei, jak rozumieć świat. Dalej: „Samo przeczytanie tej książki spowoduje przyswojenie i zapamiętanie części zjawisk oraz tendencji występujących w najnowszej historii Polski oraz świata”. Tak, tutaj zdecydowanie się zgadzam – przeczytanych w tej książce informacji nie da się tak łatwo zapomnieć. Zaraz później można się dowiedzieć, że „tekst został wsparty prawie pół tysiącem świetnie dobranych ilustracji, w większości unikatowych, tworzących równoległą narrację i niosących także wielką porcję wiedzy”. Sprawdziłam. A jakże! Bez tych ilustracji i kreatywnych opisów (serio, człowiek odpowiedzialny za ich dobór i kompozycji powinien dostać podwyżkę za kreatywność), nie dowiedziałabym się, że Friedrich Nietzsche jest draniem, który odrzuca chrześcijańskie dziedzictwo Europy, a tak w ogóle, to jego prace są punktem wyjścia dla ideologii nazistowskiej. Nie muszę ryzykować ujrzeniem zdjęcia Karola Marksa, jest przecież jego karykatura. Mogę też podziwiać ogromną ilość fotografii Karola Wojtyły/Jana Pawła II – a to z kontuzją stawu skokowego, a to przyglądającego się pracy robotników na placu budowy Arki Pana w Nowej Hucie, a to znowu w różnych częściach globu podczas jego – papieskich już – pielgrzymek. Przy zdjęciu pokazującym Miss USA dowiadujemy się, że w 1968 roku feministki do „śmietnika wolności” wrzucały sztuczne rzęsy, wałki do włosów i staniki, narzekając na nie, jako symbole ucisku. Przecież tak ładnie się w nich wygląda, oczywiście jeśli pozorują również naturalny wygląd.
Jest jeszcze jedno – na końcu tego krótkiego wstępu dowiadujemy się, że „czytelnik-uczeń powinien po tej lekturze zrozumieć, że życie społeczne oraz polityczne nie może być pozbawione wymiaru moralnego. Mało tego, wymiar ten jest najważniejszy”. Oczywiście nie jest trudno dowiedzieć się, jaki światopogląd kryje się pod pojęciem moralności.
Ale dobrze, zostawmy na razie okładkę. Gdy przebrniemy przez stronę tytułową, okraszoną podniosłym cytatem z Jana Pawła II o wymaganiu od siebie, docieramy do sedna. Poznajemy w końcu definicję tak często głoszonego z ambon i z mównicy sejmowej (w wykonaniu prawej strony sceny politycznej) słowa ideologia. Otóż, proszę państwa, jest ona „uproszczoną wersją filozofii na potrzeby różnych programów politycznych, a więc czymś zdecydowanie prostszym niż światopogląd czy zasady moralne” (Roszkowski, Historia i teraźniejszość, s. 19). W swej obrazowości oczywiście pojawiły się przykłady najbardziej popularnych, politycznych ideologii. Wśród nich jest socjalizm, liberalizm, feminizm i gender (Roszkowski, s. 19). Sądząc po poglądach ludzi określonych mianem „ideologii”, wydawać się może, że to po prostu każdy, kto wyznaje inny system wartości niż ten promowany przez Kościół. Jeśli jeszcze ktoś mógłby mieć wątpliwości, rozwiane są one już na następnej stronie przy krytyce marksizmu: „Przy założeniu istnienia Boga – a przecież nie ma żadnego dowodu, poza spekulacjami myślowymi, na to, że Go nie ma – wszystkie kombinacje intelektualne marksistów i neomarksistów tracą jakikolwiek sens”. Czyli po prostu: Bóg istnieje, jest to poparte niezbitym dowodem braku możliwości udowodnienia, że Go nie ma. Słuchaj więc dekalogu, siedź cicho, poczytaj podręcznik i weź się naprostuj, doedukuj, człowieku – nie bądź zakałą na czystym, podniosłym dziedzictwie chrześcijańskiej Europy. Co tam mówisz? Krucjaty? Inkwizycja? A weź, inni też zabijali. Pedofilia? Skandale? To Bóg osądza. I porozmawiane, idź z Bogiem.
Ciekawym smaczkiem w tym interesującym podręczniku jest też wzmianka o mediach. Autor podręcznika z literacką pasją opisuje sposoby cenzury w czasach komunizmu i zaznacza, że wraz z jego upadkiem w większości krajów zniknęła już ta jej wersja vintage z pieczątkami i dokładnym czytaniem wszystkiego przez cenzorów. Jest nowa, dokonywana na niespotykaną skalę, a jej twarzą jest Mark Zuckerberg (jak zaznaczono w tekście – zadeklarowany ateista!). Roszkowski zauważa i uprzedza nieświadomą młodzież błąkającą się po Instagramie, Facebooku, Tik Toku i Twitterku (gdzie swój kontent zamieszczają politycy i organizacje wszystkich frakcji), że „każdy, kto posiada media, żąda, by reprezentowały one jego interesy oraz wyznawany przez niego światopogląd, który często uproszczony jest do ideologii”. Ta konstatacja jest na nieszczęście dla autora nieco przedwczesna. Oprócz telewizji publicznej, w której nadawany jest bezpieczny kontent, pełen mszy katolickich, nabożeństw i wypowiedzi prawicowych polityków zapewniających, że jest trudno, ale na Zachodzie jest gorzej, wciąż jeszcze są inne media.
Moim zdecydowanym faworytem jest jednak rozdział zatytułowany „Przemiany kulturowe”. To tutaj znajdują się gorzkie smaczki krążące po Internecie już jako virale. Zaczyna się klasycznie: kryzys moralny i społeczny w Europie i w USA. Dowiadujemy się, że według „niektórych opinii” od dłuższego czasu trwała III wojna światowa, która toczyła się na polu moralności i propagandy. Na podstawie czyich opinii? Tego się już nie dowiemy w tym źródle wiedzy. Roszkowski przytoczył nawet krytykę epoki usytuowanej w latach 60. i 70., w świetle której „w rewolucyjnej religii Droga, Prawda i Życie należą nie do Boga w niebie, ale do człowieka na ziemi”. I znów – tyle lat Kościół przekonuje o Bogu i do siebie nawołuje, a innowiercy i ateiści (którzy notabene WIERZĄ, ale w nieistnienie Boga) nadal istnieją i są nieprzekonani.
To tutaj czytamy o obrazoburczych erotycznych pojękiwaniach w Je t’aime, moi non plus i czytamy o gorszących następcach The Beatles: The Rolling Stones, Pink Floyd, Bee Gees, Santanie, Eltonie Johnie, Rodzie Stewarcie czy zespole Abba (Roszkowski, s. 422). To tutaj czytamy o bezwstydnych młodych kobietach w strojach topless (ach, ta seksualizacja!) i o one night stand-ach dorosłych ludzi, godzących się na seks w dyskotekach. To tutaj dowiadujemy się, jak straszną rzecz przyniosła „rewolta lat sześćdziesiątych”: rozpoczął się ruch mający na celu zrównanie praw homoseksualistów z prawami NORMALNEJ rodziny. Tak, normalnej. Jeśli ludzie się kochają, pragną wziąć ślub i budować wspólne życie, muszą być kobietą i mężczyzną i najlepiej jeszcze mieć dzieci (o tym za chwilę). Nie da się przecież inaczej, przecież jest udowodnione w Biblii, że pierwsi ludzie to Adam i Ewa, więc tak ma być. Ponadto, dla ocieplenia wizerunku, ruch homoseksualistów ZASTĄPIŁ słowo homosexual przez gay (wesoły). Dobrze, że zostało to wspomniane – ja, a wraz ze mną pewnie większość społeczeństwa, nie znaliśmy słowa „homoseksualny”, póki pan Roszkowski go dla nas nie odkopał z góry hańby i zgorszenia. Gdy się po niej wspinał, potrącił też dane o wydarzeniach w Stonewall Inn w 1969 roku i zakomunikował, że był to atak tłumu homoseksualistów na policjantów reagujących na doniesienia o sprzedaży narkotyków i burdach.
Podręcznik do HiT wyjaśnia także swoim czytelnikom kwestię feminizmu. To po prostu dziwne kobiety postulujące wyzwolenie seksualne kobiet. Powiązane to było z pigułką antykoncepcyjną, która stwarza „pozór równości fizycznej kobiet i mężczyzn w fizjologii seksu” (masz macicę – musisz rodzić, czego nie rozumiesz?).
To była druga fala. Potem przyszła trzecia, z prawem do aborcji jako polem walki. No bo, kurde, tak decydować o swoim ciele? Samodzielnie? Bez nadzoru państwa i Kościoła? Cytując doskonale przemyślaną argumentację autora: „tak jednak przecież nie jest” (Roszkowski, s. 424). Przecież płody mają kod genetyczny (tak, kod). Roszkowski odniósł się także do wyroku Roe vs Wade legalizującego aborcję w USA – jest oparty na fałszywym zeznaniu „pewnej kelnerki”… Kropka. Zaraz poniżej zaznacza, że żądanie praw bez zobowiązań zawsze prowadzi do anarchii. No dobrze, to może system punktowy: za urodzenie dziecka dostęp do wyborów (odnawiany przed każdymi wyborami oczywiście), za zaświadczenie od ojca/ męża/ brata o obiadkach na stole każdego dnia pozwolenie na pracę, za sprzątanie w pełnym makijażu możliwość spaceru po zmroku bez ryzyka ataku? To jeszcze niestety nie koniec moich gorzkich pomysłów, ale dołuje mnie to strasznie, więc odpuszczę.
W tym bogatym w wiedzę rozdziale Roszkowski zaznacza, że „totalitaryzm zaczyna się od przyjęcia utopijnej idei raju na ziemi oraz przekonania, że człowieka można odkupić przez politykę”. Tu mam takie pytanie… Jak można nazwać coś, co „zaczyna się od przyjęcia utopijnej idei raju po śmierci oraz przekonania, że człowieka można odkupić” przez bezkrytyczne przyjęcie konkretnej religii?
Co do stwierdzenia, że w pewnym sensie potrzebujemy tego podręcznika… Dlaczego książka, w której szykanowana jest tak duża ilość grup społecznych powinna być przez nie przeczytana…? Otóż, jeśli nie będzie ona wystarczającą czerwoną flagą ostrzegawczą, może stać się smutnym prologiem naszej jednowyznaniowej przyszłości.
Rodzice nękani ideologiczną propagandą lewactwa, elgiebetów, feministek i wielu innych środowisk nastających na moralność i Kościół, którzy ulegli potężnym naciskom na wypisywanie pociech z religii – przedmiotu, na który w świetle prawa nie są zapisane i uczęszczanie na niego jest dobrowolne – mogą odetchnąć z ulgą. Lekcje z papieży (nie tylko Jana Pawła II, jak twierdzą niektórzy złośliwi) i Dekalogu zostaną odrobione na nowym przedmiocie.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl