Sam artykuł Piotra Zychowicza traktować należy jako zbiór ciekawostek. W sumie całkiem interesujący, choć pisany pod tezę. Czy autor ma rację, iż Hitlera można nazwać lewicowcem? Tak. Jednak również ma rację ten, który twierdzi, iż narodowy socjalizm jest ideologią prawicową.
Większość rzeczy, o których pisze Zychowicz jest zgodna z prawdą. W 1927 roku przyszły Führer i człowiek który miał stać się odpowiedzialny za największą zbrodnię w historii ludzkości grzmiał: „Jesteśmy socjalistami, jesteśmy wrogami obecnego systemu kapitalistycznego, który wykorzystuje ekonomicznie słabszych, z jego niesprawiedliwymi płacami, z niesprawiedliwą oceną osoby ludzkiej według jej zamożności a nie według odpowiedzialności i rzeczywistych dokonań. Jesteśmy zdeterminowani aby zniszczyć ten system za wszelką cenę”. Tak też działali narodowi socjaliści po dojściu do władzy. Gospodarka III Rzeszy, tak jak w ZSRR opierała się na planach 4-letnich. Choć sam Hitler akceptował istnienie własności prywatnej, domagał się pełnego podporządkowania przedsiębiorstw „interesowi narodowemu”. Niemieckie totalitarne państwo opiekuńcze posuwało się w ingerencji w życie jednostki tak daleko, że jego aparat walczył nawet z samodzielnym spędzaniem wolnego czasu poprzez tzw. „Freizeitplannung” (z niem. planowanie wolnego czasu).
Głupotą jest jednakże twierdzenie, iż Hitler i narodowi socjaliści nie mieli nic wspólnego z tym, co potocznie określa się jako prawicę. Politycy NSDAP obficie korzystali z narodowej mitologii, afirmowali kult munduru i posłuszeństwa, byli zagorzałymi nacjonalistami. Warto tu przytoczyć chociażby postulat rewizji granic do tych sprzed traktatu wersalskiego. Bardzo wielu z towarzyszy Führera miało swoją przeszłość w cesarskiej armii okresu I wojny światowej. Skupieni wokół Hermanna Göringa partyjni konserwatyści domagali się sojuszu z reakcjonistami, a niektórzy z nich nawet przywrócenia monarchii.
Jak więc możemy określić ruch nazistowski? Słowem klucz jest kolektywizm. Kolektywizm w swoim najbardziej prymitywnym wymiarze, afirmujący rasizm, antysemityzm i ograniczony do wspólnoty narodowej. I jeżeli można na jakiejś osi umieścić Hitlera to będzie to oś indywidualizm-kolektywizm, gdzie dyktator plasowałby się jako radykalny przeciwnik indywidualizmu i liberalizmu. Przestroga płynąca z tej straszliwej lekcji historii, jaką była III Rzesza i II wojna światowa jest przestrogą przed kultem kolektywu, niezależnie od tego, czy jest to państwo, rasa, naród, czy klasa robotnicza.
Na koniec tego krótkiego wywodu do głowy przychodzi mi jeszcze jedna, stara jak świat prawda. Najlepszym chwytem marketingowym jest wywołanie szoku. Nie masz pomysłu na sprzedaż? Wywołaj aferę. I o to zapewne w całej burzy o okładkę „Do Rzeczy” od początku chodziło.