Kiedy lewicowe środowisko ochłonęło już po udziale Jasia Kapeli w walce MMA, spadła na nie kolejna bomba – tym razem to feministyczna i antyprzemocowa aktywistka Maja Staśko zdecydowała się wziąć udział w walce w tej formule. Od kilku dni widzę spadające na nią gromy w mediach tradycyjnych i społecznościowych i uważam je za mocno niesprawiedliwe i kierowane stereotypami.
Najczęściej przewija się komentarz, że Staśko jest hipokrytką, bo przez lata walczyła z przemocą, a teraz bierze udział w spektaklu przemocy, jakim jest walka MMA. Jednak faktyczne podobieństwo między np. przemocą domową, a walką w oktagonie, jest mniej więcej takie, jak między gwałtem i seksem. Wiele elementów może wyglądać podobnie, ale liczy się właściwie tylko to co co obie sytuacje odróżnia – zgoda obu osób na to, że chcą w danej czynności uczestniczyć. W największym skrócie całkiem dobrze funkcjonującą normą społeczną mogłoby być to, że jeśli jakaś czynność odbywa się między dwiema dorosłymi osobami, które wyrażają na to zgodę, to nie jest to niczyj interes. W końcu zawsze jest opcja odwrócenia wzroku (a w tym bardziej niekupowania dostępu do oglądania walki przez pay-per-view).
Można korzystać z opcji nieoglądania walk w oktagonie, ale zapewniam, że warto się im przyjrzeć bliżej. Sporty walki wymagają niezwykłej odwagi, świetnej kondycji i bardzo dobrej techniki i taktyki. Zawodnicy i zawodniczki muszą przygotować do walki zarówno ciało, jak i psychikę. Nazywanie ich po prostu mordobiciem jest tak samo trafnym komentarzem jak oglądanie sztuki współczesnej i marudzenie pod nosem, że nawet dziecko by to namalowało. Regularne i ciężkie treningi, które są absolutnie konieczne przy sportach walki na poziomie, przy którym można w ogóle myśleć o wystąpieniu w oktagonie, wymagają też naprawdę wielkiej dyscypliny, a więc ćwiczenia samokontroli. Mają dzięki temu potencjał do zmniejszania agresji, która moża prowadzić do aktów przemocy. Z tego powodu np. federacja KSW i klub Academia Gorila prowadziły zajęcia ze sportów walki dla dzieci z trudnych środowisk.
Występując w oktagonie, Maja Staśko korzysta z jeszcze jednego ważnego feministycznego postulatu – kobiety mają prawo robić ze swoimi ciałami co im się podoba. Mają prawo dokonywać aborcji, albo rodzić siódemkę dzieci, mają prawo nie golić pach i nóg, ale również robić sobie botoks, tipsy i laminować rzęsy. Wolność dysponowania swoim ciałem polega właśnie na tym, że to nie “opinia publiczna” decyduje o tym, co kobietom wolno, ale one same. Nie musi się nam to podobać, nie musimy bić brawa, ale możemy przynajmniej powstrzymać się od publicznych ataków, bo są to właśnie ataki na korzystanie ze swojej osobistej wolności i jako takie są moim zdaniem mocno antyfeministyczne.
Mam nadzieję, że takie osoby jak Maja Staśko będą w stanie zainspirować więcej dziewczyn do treningów sportów walki. Jeśli tak się stanie, to będzie to też spójne z jej celem, jakim jest przeciwdziałanie gwałtom i walka z przemocą wobec kobiet. Można w końcu liczyć na to, że gwałty będą ścigane, a potencjalni gwałciciele przekonani do tego, żeby nie ruszać kobiet bez ich zgody. Jest jednak spore prawdopodobieństwo, że tak się nie stanie, albo nie stanie się wystarczająco szybko, więc całkiem niezłym planem B może być to, że dużo więcej dziewczyn będzie wiedziało jak skutecznie założyć trójkąt udami i sprawić, że potencjalny napastnik po prostu szybko zaśnie.
Autor zdjęcia: Arisa Chattasa
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl
