W ostatnią niedzielę doszło do jednej z największych sensacji w polskiej polityce po ’89. Bronisław Komorowski przegrał wybory prezydenckie. Co by nie mówić, to chyba sam Andrzej Duda nie spodziewał się takiego obrotu spraw i parę miesięcy temu drugą turę wziąłby w ciemno.
PO w ostatnim czasie stała się bezideową partią władzy. To już nie ta epoka, gdzie partia ta głosiła znaczącą obniżkę podatków, wprowadzenie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, czy likwidację immunitetów. Niektórzy powiedzą, że Platforma była kiedyś poniekąd antysystemowa. Pamiętam 2007. Kogo byś w moim rodzinnym Elblągu nie zapytał, to odpowiadał wprost. Głosuję na Platformę! Głosuję na Liska! Głosuje na Naguszewskiego! I co więcej, PO miała wtedy wielki kapitał w postaci znaczącego poparcia ludzi młodych. W 2007 głosowało na nią 54 % osób w wieku 18-25, a w I turze tegorocznych wyborów prezydenckich PBK poparło tylko kilkanaście procent osób w tej grupie. Czemu tak się dzieję? Osoby w tym przedziale wiekowym nie mają prawa pamiętać czasów komuny, transformacji ustrojowej, zmian jakie nastąpiły. Przyjmują oni narracje, którą próbuję rozprzestrzenić w Polsce Jarosław Kaczyński. Mówić, że w Polsce jest najgorsza sytuacja gospodarcza w historii, że żyjemy w kraju trzeciorzędnym, którego rola jest porównywalna z państwami trzeciego świata. Platforma nie potrafi powiedzieć wprost: by było świetnie to potrzeba czasu, nic nie przychodzi bez pracy, nie od razu Rzym zbudowano. Ale na to jest już za późno, potrzeba konkretnych działań.
Jednym z największych problemów Platformy jest to, że tak naprawdę nie może już nic obiecać. Rządziła przez 8 lat, mogła przez ten czas zrobić wiele. Właściwie najbardziej korzystne byłoby dla niej przegrać te wybory, bo podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości może wzrosnąć jej wiarygodność. Bo powiedzmy sobie szczerze: w Polsce mamy już obecnie skonsolidowany system polityczny. Porażka Platformy nie będzie równała się z jej zniknięciem ze sceny politycznej. Ma ponad 20 % stałego elektoratu, który prawdopodobnie zostanie jej wierny. Ciekawe jak zwolennicy PO zachowają się wobec hipotetycznego ugrupowania Ryszarda Petru i Leszka Balcerowicza, jednak mimo mojej wewnętrznej sympatii wobec obu panów wątpię by ten projekt miał większe szansę na powodzenie. Pewnie wejdzie do parlamentu, ale jej rola będzie podobna do niemieckiej FDP i brytyjskiego LibDemu, a ewentualne znalezienie się w koalicji rządowej będzie dla niej końcem żywota. Mam nadzieję, że się mylę, bo bardzo kibicuję tej inicjatywie. Chciałbym by świeża krew zastąpiła PO. By młodzi znów głosowali na kandydatów racjonalnych. Tylko czy Ryszard Petru ma cechy lidera i będzie potrafił kierować partią? Czy nie będzie miał tych samych problemów, co Janusz Palikot, do którego ugrupowania weszło wielu ludzi zdecydowanie nienadających się do polityki (np. Wojciech Penkalski, ale podobnych mu ludzi było w Ruchu Palikota zdecydowanie więcej). Dlatego mimo wszystko moim zdaniem powinni się w Nowoczesnej pojawić ludzie, którzy będą pilnować tworzenia struktur. Lepiej by nie byli to znani politycy, ale sprawdzeni samorządowcy. Taka oddolna inicjatywa naprawdę może się udać!