Zamiast tradycyjnego ekskluzywizmu narodowego, będącego źródłem tożsamości, która dawała poczucie bezpieczeństwa, potrzebny jest dzisiaj inkluzywizm, oznaczający płynną tożsamość, przy której poczucie bezpieczeństwa czerpie się z umiejętności tworzenia efektywnych sieci współdziałania obejmujących partnerów z różnych krajów i kręgów kulturowych. Rozwój cywilizacyjny i związany z nim dobrostan obywateli może być dzisiaj osiągnięty nie dzięki procesom gospodarczym, społecznym i politycznym zachodzącym niezależnie od siebie w poszczególnych krajach, ale w silnie zintegrowanym łańcuchu zależności pomiędzy tymi krajami.
Konserwatyzm jest w Polsce na ogół rozumiany nie tylko jako niechęć do zmian i kurczowe trzymanie się tradycji, ale także jako pochwała społecznej jednolitości. Jest to istotna różnica w porównaniu ze współczesnym konserwatyzmem w krajach zachodnich, gdzie akceptuje się społeczny pluralizm, na przykład w postaci małżeństw homoseksualnych. Naszemu konserwatyście nie wystarcza zatem, gdy sam postępuje zgodnie z utrwalonymi w przeszłości zasadami, ale wymaga tego również od innych. Obrazoburczy film lub sztuka ranią jego uczucia religijne bez potrzeby ich oglądania. Wystarczy, że w ogóle powstały. Łamanie zasad przez innych, którym on sam jest wierny, traktuje jako osobistą krzywdę, która skłania go do protestu przeciwko tym, którzy zachowują się inaczej niż on. Konserwatyzm oparty na pochwale jednolitości z natury rzeczy skierowany jest na ograniczanie wolności myślenia i zachowania. Skutkiem tego jest zmuszanie wszelkich mniejszości i odmieńców do akceptacji norm i wartości, którym hołduje większość, albo spychanie ich na margines życia społecznego, aby stali się niewidoczni i nie demoralizowali innych.
W przeciwieństwie do tego, istotą liberalizmu jest pochwała różnorodności. Ludzie mają prawo żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami, jakiekolwiek by one nie były, jeśli tylko innym nie odbierają wolności. Liberał zatem nigdy nie będzie protestował przeciwko komuś, kto będzie wierny konserwatywnym wartościom. Co więcej, jakakolwiek próba prześladowania ludzi ze względu na ich wyznanie czy takie a nie inne poglądy polityczne, spotka się z jego zdecydowanym sprzeciwem. Prawa człowieka są bowiem dla niego najważniejsze, a nie jakiejkolwiek wspólnoty narodowej, wyznaniowej czy ideologicznej. Różnica polega więc na tym, że konserwatysta czuje się strażnikiem określnego porządku społecznego, podczas gdy liberał czuje się strażnikiem wolności osobistej ludzi. Konflikt między tymi postawami jest zatem nieuchronny.
Dlaczego więcej ludzi chciałoby żyć w środowisku, w którym są do siebie podobni? Dlaczego tak wielu z nas razi odmienność?
Odpowiedź na te pytania wydaje się stosunkowo łatwa. Na pewno daje tu o sobie wciąż znać atawistyczny lęk przed obcym. To głęboko zakorzeniona i genetycznie utrwalona obawa przed czymś nieznanym, na co brakuje wyuczonej reakcji. Łatwo zrozumieć także przyczyny psychologiczne. Należy do nich mechanizm projekcji, w którym człowiek, dzięki przyjęciu założenia, że inni są do niego podobni, upraszcza sobie komunikację z nimi. W przypadku, gdy założenie to okazuje się błędne, pojawiają się rozmaite bariery komunikacyjne, czego nikt nie lubi. Ludzie do siebie podobni pod względem wspólnych doświadczeń życiowych, wzorów myślenia i zachowania, przekonań światopoglądowych, mają oczywistą łatwość komunikowania się. Nie muszą uzgadniać znaczenia komunikatów, tłumaczyć ich na język zrozumiały dla rozmówcy, odszyfrowywać ukrytych znaczeń i sygnałów. Komunikacja często ma w tym wypadku charakter wysokokontekstowy, a więc nie musi opierać się na werbalnym przekazie. Często wystarczy określony gest lub porozumiewawcze spojrzenie. Blisko z tym związana jest naturalna skłonność do minimalizacji wysiłku, która skłania do uproszczeń poznawczych, czyli posługiwania się stereotypami. Wygląda więc na to, że umiłowanie jednolitości bierze się z chęci ułatwienia sobie życia. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby owa gnuśność życiowa nie była przyczyną nietolerancji i dyskryminowania osób, które z tej jednolitości się wyłamują.
Lęk przed pluralizmem w życiu społecznym wydaje się mieć jeszcze jedną przyczynę, która u miłośników jednolitości wynika z braku wiary w realność liberalnej wizji życia społecznego. Obawy konserwatystów, że dopuszczenie do małżeństw homoseksualnych zagraża tradycyjnej rodzinie, a przyjmowanie uchodźców z krajów arabskich prowadzi do islamizacji Polski, wydają się absurdalne z punktu widzenia ideologii liberalizmu. Polscy toporni konserwatyści nie wyobrażają sobie jednak funkcjonowania społeczeństwa kulturowo zróżnicowanego. Dlatego są przekonani, że pluralizm kulturowy oznaczający tolerancję dla odmiennych obyczajów i stylów życia, to tylko okres przejściowy, po którym nieuchronna im się wydaje dominacja jednej kultury, którą będzie przeciwieństwo norm i wartości, do których są przywiązani. Tak więc całkiem poważnie obawiają się, że presja kulturowa wcześniej czy później doprowadzi do jednolitości i małżeństwa tradycyjne będą wyparte przez homoseksualne, a katolicyzm przez islam. Można się z tego śmiać, ale wielu ludzi naprawdę w to wierzy. Doskonale o tym wiedzą populistyczni politycy i te lęki umiejętnie podsycają, aby zdobyć i utrzymać władzę. Okazuje się, że zagrzewanie do walki z pozornym zagrożeniem, przez odwoływanie się do najbardziej barbarzyńskich pokładów ksenofobii, bigoterii i obskurantyzmu, jest bardzo skuteczne w walce politycznej. Ludzie bez wielkich ambicji, pragnący żyć łatwo i spokojnie, chętnie bowiem wyzwalają się z pęt powierzchownej przyzwoitości oraz politycznej poprawności. Inspirowani przez polityków nie traktują już swojej niechęci do ludzi obcych kulturowo jako czegoś niestosownego, z czym należy się raczej ukrywać, ale przeciwnie – jako godną pochwały postawę patrioty i obrońcy tradycyjnych wartości. Chętnie więc popierają obóz polityczny, który pozwala wreszcie otwarcie wyrażać swoją nienawiść do „żydków”, „pedałów”, „asfaltów”, „arabusów” i wszelkiego „lewactwa”. Polska prawica, która w swoim mniemaniu przywróciła w ten sposób godność wielu prostym ludziom, utwierdzając ich w przekonaniu o słuszności podłych stereotypów i bezsensownych resentymentów, ponosi odpowiedzialność za regres cywilizacyjny Polski. Jego skutki długo stanowić będą przeszkodę w powrocie Polski do świata cywilizacji zachodniej.
Zło konserwatyzmu opartego na umiłowaniu jednolitości kulturowej polega na hamowaniu rozwoju zarówno jednostek, jak i całego społeczeństwa. Swojskość relacji społecznych jest przyjemna dlatego, że nie zmusza do myślenia. W społeczeństwach homogenicznych kreatywność jest uznawana za zbędną fanaberię, która niepotrzebnie mąci stabilność i przewidywalność otaczającego świata. Pogłębianie wewnętrznej integracji przez eliminowane odmieńców czyni te społeczeństwa coraz bardzie wyizolowanymi ze swojego otoczenia. Tymczasem wszelki rozwój i doskonalenie zawsze wymaga przekraczania granic, które dzielą nas od innych. Heterogeniczność społeczeństwa, chociaż stale naraża ludzi na nieporozumienia, konflikty i zaskoczenia, to jednocześnie stwarza szanse ciągłego uczenia się, zdobywania nowych doświadczeń i wielostronnego podejścia do rozmaitych problemów. Różnorodność nie pozwala ludziom uwieść się przez stereotypy i pogrążyć w rutynie. Zmniejsza to poczucie pewności i bezpieczeństwa, ale zarazem sprzyja rozwojowi osobistemu jednostek, a przez to rozwojowi całego społeczeństwa. Jedyną tego wadą może być utrudnienie sterowania nim przez autorytarnego przywódcę. Dlatego każdy system autorytarny dąży do ujednolicenia kultury społecznej.
Jak rozwiązać dylemat naturalnej w końcu potrzeby ludzi do ułatwiania sobie życia, a koniecznością stworzenia warunków do przestrzegania podstawowych praw człowieka, jakimi są wolność i równość? Co należy zrobić, aby więcej ludzi uznało potrzeby rozwoju za ważniejsze od potrzeb bezpieczeństwa?
Przynajmniej wiadomo, czego robić nie należy. Otóż nie należy ludzi przekonywać o wyższości liberalizmu, a w szczególności wytykać im gnuśność intelektualną. Tego rodzaju propaganda wartości liberalnych jest z góry skazana na niepowodzenie. Co więcej, jest ona przeciwskuteczna, bo skłania, choćby przez przekorę, do tym większego oporu przed przyjmowaniem nowych wzorów myślenia i zachowania. Propaganda liberalna trafia wyłącznie do liberałów, podobnie jak propagowanie wartości konserwatywnych znajduje zrozumienie wyłącznie u konserwatystów. Spór ideologiczny jest zatem jałowy, bo prowadzi tylko do okopywania się przeciwników na swoich stanowiskach. Aby dokonać zmiany kulturowej, bez której Polska skazana będzie na cywilizacyjną degradację, trzeba poszukać innej drogi.
Tą drogą jest wyjście naprzeciw potrzebie podobieństwa, które ludzie uważają za warunek różnych form współdziałania i współżycia. Prawdą jest bowiem, że z kimś, z kim nie łączy nas żadne podobieństwo, trudno byłoby nie tylko nawiązać bliższy kontakt, ale nawet przebywać w jego towarzystwie. Obcość odpycha nie dlatego, że budzi lęk, ale dlatego, że nie budzi żadnych pozytywnych emocji.
Podobieństwa poszukuje się zazwyczaj w cechach przynależnych wspólnotom takich, jak narodowość, wyznanie, rasa, orientacja seksualna itp. Można więc na przykład uważać za podobnego sobie, a więc bliskiego, kogoś, kto jest heteroseksualnym Polakiem i katolikiem. Po bliższym poznaniu tej osoby może się jednak okazać, że poza wymienionymi cechami, nic więcej nas z nią nie łączy i nie widzimy potrzeby utrzymywania z nią jakichkolwiek bliższych kontaktów. Podobieństwo wspólnotowe służy realizacji celów zbiorowych i jest wykorzystywane przez inspiratorów rozmaitych ruchów społecznych. Stąd jest najbardziej popularne i traktowane jako pomocne w poszukiwaniu partnerów do realizacji także indywidualnych celów. Tymczasem jest to mit, o czym przekonują się na przykład ci, którzy na obczyźnie zaczynają odnosić sukces dopiero wtedy, gdy wyrywają się ze swojego narodowego getta i wchodzą w bliskie interakcje z reprezentantami całkiem innych kultur.
Istota sprawy polega więc na tym, aby ludzie przekonali się, że zakres podobieństw między ludźmi, wśród których można szukać bliskich partnerów w różnych formach działalności jest bardzo szeroki i znaczne wykracza poza cechy tożsamości zbiorowej, tak uparcie podkreślane przez zwolenników kulturowej jednolitości. Poszukując podobieństwa, człowiek powinien nauczyć się koncentrować uwagę na cechach osobistych ludzi, decydujących o ich tożsamości indywidualnej, a nie na cechach typowych dla ich tożsamości zbiorowej. Istotne będą więc zainteresowania, posiadane umiejętności, obszary wrażliwości, otwartość komunikacyjna, inteligencja emocjonalna itp., a nie narodowość, rasa, wyznanie czy orientacja seksualna.
Aby wyzwolić się z kolektywistycznych stereotypów i skupić uwagę na indywidualności ludzi, wśród których można wtedy łatwiej znaleźć partnerów do realizacji rozmaitych zamierzeń, trzeba stworzyć po temu odpowiednie warunki. Część z nich wynika z zasad ustrojowych państwa, część jest skutkiem rozwoju cywilizacyjnego, a zwłaszcza rewolucji informacyjnej, a część zależy od osobistej aktywności człowieka, pozwalającej mu wyrwać się z niewoli tradycyjnych stereotypów.
Uwarunkowania ustrojowe związane są z zasadami demokracji liberalnej i wynikają wprost z ochrony praw człowieka, które nie dopuszczają do dyskryminacji mniejszości. Aby jednak prawa te nie były martwym zapisem, konieczny jest rozwój społeczeństwa obywatelskiego. W ustroju demokracji liberalnej szczególne znaczenie ma zasada pomocniczości, która zakłada daleko posuniętą decentralizację władzy państwowej i rozwój samorządności. Ważną rolę w funkcjonowaniu państwa pełnią rozmaite organizacje pozarządowe. Społeczeństwo obywatelskie oznacza aktywny udział ludzi w działaniach i przedsięwzięciach, które do tej pory albo nie były podejmowane, albo wchodziły w zakres kompetencji organów państwowych. Taki wzrost aktywności ludzi przejmujących od państwa funkcje dotychczas im obce, choć bezpośrednio oddziałujące na poziom ich życia, daje im poczucie sprawstwa i niepomiernie zwiększa ich obywatelską świadomość. Realizacja zasady pomocniczości wymaga jednak zasadniczej zmiany sposobu życia. Konieczne jest zainteresowanie różnymi obszarami funkcjonowania państwa na danym terenie, otwartość na informacje na ten temat i gotowość reagowania na nie. Jeszcze ważniejsza wydaje się umiejętność współdziałania, organizowania się i tworzenia rozmaitych grup nacisku. Aby temu sprostać, ludzie muszą znacznie poszerzyć obszar swoich kontaktów interpersonalnych. Muszą spotykać się i rozmawiać z wieloma ludźmi spoza swojego stałego środowiska. Nie ulega wątpliwości, że pozwala to przełamywać stereotypy i lepiej rozumieć zróżnicowanie ludzkich postaw i interesów.
Do kulturowego pluralizmu przyzwyczajają ludzi również skutki rewolucji informacyjnej i globalizacji, które zasadniczo zmieniły obraz współczesnego świata. Granice państw i geograficzne odległości straciły na znaczeniu w obliczu współczesnych możliwości komunikacyjnych. Dzięki temu świat skurczył się, a jego problemy uległy zagęszczeniu. Rozwiązywanie tych problemów wymaga ścisłej współpracy międzynarodowej. A są to problemy nie byle jakie – groźba katastrofy klimatycznej, kryzys uchodźczy, walka z terroryzmem i przestępczością zorganizowaną, zapobieganie skutkom klęsk żywiołowych itp. Ponadto, współczesna technologia i globalizacja stwarzają możliwości realizacji wielkich projektów społecznych, naukowych i gospodarczych w obszarze ponadnarodowym. Współczesne państwa muszą umieć odnaleźć się w tej sieci zależności i właściwie określić swoją strategię, w której dawne rozumienie suwerenności ustąpić musi miejsca umiejętności współdziałania. Oznacza to, że zamiast tradycyjnego ekskluzywizmu narodowego, będącego źródłem tożsamości, która dawała poczucie bezpieczeństwa, potrzebny jest dzisiaj inkluzywizm, oznaczający płynną tożsamość, przy której poczucie bezpieczeństwa czerpie się z umiejętności tworzenia efektywnych sieci współdziałania obejmujących partnerów z różnych krajów i kręgów kulturowych. Rozwój cywilizacyjny i związany z nim dobrostan obywateli może być dzisiaj osiągnięty nie dzięki procesom gospodarczym, społecznym i politycznym zachodzącym niezależnie od siebie w poszczególnych krajach, ale w silnie zintegrowanym łańcuchu zależności pomiędzy tymi krajami. Otwarte granice, intensywna wymiana ludzi i idei w naturalny sposób poszerza pole poszukiwań partnerów do realizacji wspólnych projektów, wychodząc daleko poza krąg nie tylko lokalnych, ale i krajowych środowisk społecznych. Częste kontakty zbliżają do siebie ludzi żyjących daleko od siebie w sensie przestrzennym i kulturowym, a pojęcie „obcy” traci swoje dawne znaczenie.
Tak kształtuje się społeczność, w której czyjeś nietypowe zachowania, poglądy czy styl życia nie wywołują zdziwienia ani irytacji. Coś może się podobać albo nie podobać, ale dopóki mieści się w granicach prawnie i moralnie akceptowanych, czyli nie powoduje czyjejś krzywdy, uważane jest za normalne. Normą jest bowiem różnorodność, w której nic nie jest typowe. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi życie w takiej społeczności byłoby trudne do zaakceptowania. Wprawdzie mogliby żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami, ale wokół nie byłoby nic, co by ich utwierdzało, że są one słuszne. I na tym polega w Polsce różnica między konserwatystą a liberałem. Ten pierwszy musi mieć wspólnotę, temu drugiemu wystarczy poczucie osobistej wolności.
Rozwój Internetu i portali społecznościowych stwarza wreszcie nieograniczone możliwości komunikowania się ludzi, dzielenia się pomysłami, zachęcania do rozmaitych inicjatyw, tworzenia środowisk poparcia dla określonych osób lub idei. Możliwości te wykorzystywane są przede wszystkim w biznesie. Stanowią one podstawę do tworzenia zespołów realizujących rozmaite projekty biznesowe, w których uczestniczą partnerzy z różnych środowisk, często zagranicznych. Służy temu rozpowszechnianie różnych form kojarzenia partnerów biznesowych, jak spotkania networkingowe czy pomieszczenia coworkingowe. Aby te szanse wykorzystać trzeba wykazać odpowiednią aktywność w nawiązywaniu kontaktów, co, zwłaszcza w młodym pokoleniu, jest coraz lepiej widoczne. Prócz tego współczesny człowiek, zwłaszcza w większych miejscowościach, ma coraz więcej możliwości uczestniczenia w rozmaitych wydarzeniach naukowych, kulturalnych, samorządowych, gdzie spotyka ludzi o podobnych zainteresowaniach i gustach. Dzięki temu krąg ludzi mu bliskich ulega znacznemu poszerzeniu Nieprzypadkowo postawy liberalne znacznie częściej spotykane są w dużych ośrodkach miejskich aniżeli na wsi, gdzie dominuje zaściankowy konserwatyzm.
W Polsce te naturalne tendencje do upowszechniana postaw liberalnych są od 2015 r. poważnie tłumione przez populistyczną władzę, która hołduje staroświeckiej konserwatywnej ideologii. Zniszczone bowiem zostały instytucjonalne bezpieczniki demokracji liberalnej, w postaci Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, co wyraźnie wskazuje na tendencje autorytarne. Oznacza to ograniczenie prerogatyw samorządu terytorialnego i niechęć do społeczeństwa obywatelskiego. Wyraźne są także dążenia do osłabienia więzi z Unią Europejską pod fałszywym hasłem „wstawania z kolan”, podczas gdy chodzi o zapewnienie sobie swobody w sprawowaniu autorytarnych rządów. W sferze propagandowej populistyczna prawica nie ustaje w zachwalaniu „jedynie słusznych” wartości konserwatywnych. Rządzący Polską populiści nie są jednak w stanie powstrzymać skutków rewolucji informacyjnej. Stąd nadzieja, że wartości liberalne dotrą w końcu pod strzechy.
