W Rosji brak jest podstaw pod dobrze funkcjonująca demokrację, ale paradoksalnie to właśnie oskarżany o tendencje autorytarne Putin swoją polityką kładzie pod nią podstawy. Ludzie którzy wyszli na ulice miast rosyjskich po wyborach w 2011 i 2012 r., to właśnie dużej mierze powoli rodząca się klasa średnia w Rosji. Ci którzy paradoksalnie zyskali na polityce Putina.
„Rosyjskie DNA”
Stwierdzenie, iż nie udało się nawiązać bliższej współpracy z Rosją czy że Rosja nie zmierza w kierunku jaki życzyłby sobie Zachód jest oczywiście europocentryczne. Nadia Alexandrova-Arbatova zwraca w swoim tekście uwagę na krótki okres doświadczeń Rosji z demokracją. Należałoby do tego dodać za cytowanym przez autorkę Georgem Bushem, że determinująca jest tu całość rozwoju cywilizacyjnego Rosji. Polska po okresie komunizmu nie miała przecież wiele więcej czasu na transformację. Ponadto, jeśli oceniamy przemiany w Rosji w czasie sprawowania władzy Putina (czy to jako prezydenta czy premiera i znów prezydenta), to stwierdzenie, iż procesy polityczne zachodzące w Rosji poszły w złym kierunku wynika z nadziei Zachodu by Rosja zmieniała się zgodnie z oczekiwaniami Zachodu. Tymczasem Rosja zdaje się być krajem w dużej mierze nieeuropejskim, jeśli idzie o zagadnienie władzy i polityki. Takie wyobrażenia o tym kraju ma zdecydowana większość Rosjan, tak myśli w większości elita rosyjska, tego dowodzi rozwój myśli politycznej tego kraju. W swojej doskonałej analizie myśli politycznej Rosji zatytułowanej „Rosyjski konserwatyzm i jego krytycy” Richard Pipes napisał, iż konserwatyzm rosyjski, który znacząco różni się od zachodniego, jest dominującym nurtem w rosyjskiej myśli politycznej[1]. Konserwatyzm w Rosji bowiem to przywiązanie do idei silnego państwa, do autorytaryzmu, do omnipotencji państwa.
Transformacja, demokracja i Rosja
Nadia Arbatova wini Zachód za zejście Rosji z drogi demokracji. Jest to sposób argumentowania zgodny z twierdzeniami A. Kozyriewa i A. Czubajsa jeszcze z lat 90., kiedy politycy Ci twierdzili, że nierespektowanie interesów rosyjskich na arenie międzynarodowej i brak wsparcia ze strony Zachodu wpychało Rosję w objęcia nacjonalistów. Rozumowanie to oparte było na błędnych założeniach. Po pierwsze, los reform rosyjskich zależał od wewnętrznych czynników, a np. rozszerzenie NATO samo w sobie im zbyt nie zagrażało. Po drugie, jeśli demokracja w Rosji miała być taka chwiejna, nietrwała, rynkowe reformy takie niepewne, a komuniści i nacjonaliści tacy silni, to Zachód wręcz powinien rozszerzyć NATO na Wschód, by zabezpieczyć siebie i kraje Europy wschodniej od skutków krachu demokracji w Rosji[2].
Zachód krytykuje Putina za brak demokracji, autorytarny sposób sprawowania władzy i jej nietransparentność. Pytaniem jednak podstawowym jest czy Rosjanie rzeczywiście chcą demokracji i czy sami są na to gotowi. Dla Rosjan, jak zauważył znakomity rusycysta prof. Andrzej de Lazari słowo demokracja kojarzy się generalnie z czasami prezydentury Jelcyna, rabunkową prywatyzacją lat 90. Rosjanie słowo demokracja przekręcają i mówią „dier’mokracja”, a przydomek dier’omo oznacza łajno lub wprost „g…no”[3], zatem dla nich demokracja równa się g…kracji.
Podstawą stabilnej demokracji jest dobrze funkcjonująca instytucja społeczeństwa obywatelskiego. Można mieć poważne wątpliwości czy w Rosji działa (lub czy w ogóle istnieje) ta instytucja. Rosjanie nie wykazują specjalnie woli wzięcia na siebie ciężaru zadbania o własne państwo. Świadczyć o tym mogą wyniki badań opinii publicznej w Rosji w okresie gdy Putin kończył swoją drugą kadencję prezydencką. Okazało się wówczas, że w przypadku gdyby nie zdecydował się on na kolejną kadencję to w początku 2007 roku aż 41 % respondentów deklarowało, że oczekiwałoby od niego, że wskaże swego następcę i deklarowało zdecydowane poparcie dla takiego kandydata, przeciw było jedynie 14%, a 33% deklarowało, że będzie to zależało od okoliczności[4]. Jak się okazało w wyborach 2008 roku Rosjanie zagłosowali dokładnie tak jak deklarowali. Podobnie ma się sprawa z aktywnością na polu gospodarczym – jedynie 6 procent Rosjan deklaruje gotowość podjęcia ryzyka prowadzenia własnej firmy (w USA 2/3 badanych, a w Europie 50%)[5].
W Rosji brak jest podstaw pod dobrze funkcjonująca demokrację, ale paradoksalnie to właśnie oskarżany o tendencje autorytarne Putin swoją polityką kładzie pod nią podstawy. Ludzie którzy wyszli na ulice miast rosyjskich po wyborach w 2011 i 2012 r., to właśnie dużej mierze powoli rodząca się klasa średnia w Rosji. Ci którzy paradoksalnie zyskali na polityce Putina. Warto jednak z drugiej strony podkreślić, iż protestujących w dużej mierze wiązać należy z komunistami, nacjonalistami i radykałami. Ponadto nawet kilkusettysięczne protesty w milionowych miastach rosyjskich, jak Moskwa (11,6 mln zarejestrowanych mieszkańców + kilka dodatkowych bez meldunku) nie stanowią znaczącego odsetka. Udowodnia to także ponowny wybór (już trzeci) Putina na prezydenta, co pokazuje, że obywatele ufają mu i chcą by nadal sprawował władzę.
Czy Rosji Putina bliżej, czy dalej do Europy?
Oczywiście można łatwo skonstatować, że nie udało się doprowadzić do rzeczywistej i pogłębionej współpracy unijno-rosyjskiej. Postawmy jednak pytanie na czym ta współpraca miałaby polegać? Czego Unia oczekiwałaby od Rosji? Okaże się, iż w samej Unii brak jest jednej skonkretyzowanej wizji relacji z Federacją Rosyjską. W zasadzie nie wiadomo czego tak naprawdę Unia od Rosji chce. To, że taniego gazu, to pewne, ale poza tym sprawa już nie jest taka prosta. Przegląd dokumentów unijnych dotyczące relacji z Rosją dobitnie o tym świadczy.
Z drugiej strony, by odpowiedzieć na pytanie „dlaczego się nie udało?” warto przyjrzeć się deklaracjom woli współpracy z Zachodem, które zostały poczynione za prezydentury Putina, zwłaszcza na jej początku oraz na dokumentom polityki zagranicznej Rosji. Rosjanie podkreślali od początku na jakie ustępstwa mogą pójść wobec Europy oraz informowali, że nie zamierzają godzić się na dyktowanie im warunków. Szczególnie było to widoczne w jednym z najważniejszych obszarów współpracy Rosji z Zachodem, czyli w dziedzinie bezpieczeństwa. Od lat 90. widzimy te same postulaty Rosji, których Zachód nie chce (i być może z uwagi na własne interesy nie może) zaakceptować. M.in. w Monachium w 2007 roku Putin bardzo wyraźnie przypomniał Zachodowi, że współpraca z Europą nie jest bezwarunkowa. Ostatnim powtórzeniem propozycji rosyjskich był tzw. plan Miedwiediewa, którego sednem było danie głosu Rosji w we wszelkich sprawach związanych z bezpieczeństwem w Europie i zaakceptowanie jej dominującego statusu na obszarze WNP.
Czy Rosja nie chce strategicznego partnerstwa z Europą? Rzut oka na mapę rurociągów rosyjskich transportujących ropę naftową i gaz ziemny pokazuje, iż zdecydowanie dominuje tu kierunek zachodni. Do Azji biegnie raptem kilka połączeń. Rosja zatem, przynajmniej na razie, nie ma innego wyjścia niż bliska współpraca z Europą.
Rosjanie dostrzegają jednak, iż to uzależnienie muszą ograniczyć ze względu, jak twierdzą eksperci rosyjscy, na projekty energetyczne Unii Europejskiej nastawione na osłabianie więzi z Rosją i współpracę np. z autokratami z Azji Centralnej.
Dodatkowo Rosję do poluźnienia związków z Europą skłaniają prognozy ograniczenia zapotrzebowania na surowce energetyczne na starym kontynencie (np. perspektywy sprowadzania gazu łupkowego z USA). Surowcowy charakter gospodarki rosyjskiej tymczasem sprawia, że może się to zakończyć poważnym kryzysem dla tego kraju. Nie należy zatem dziwić się rosyjskiej woli dywersyfikacji sprzedaży energonośnikow. Europa niechętnie patrzy na współpracę Rosji z Chinami, ale sama zabiega o inwestycje chińskie. Czy nie jest to hipokryzja?
Projekty modernizacyjne Miedwiediewa nie powiodły się, ale chyba z uwagi na fakt, iż był on wyraźnie uzależniony od otoczenia Putina, które nie było zainteresowane jego sukcesem. Liberalizacja pozbawiłaby obecną elitę władzy kontroli nad ekonomią kraju, mogłaby także osłabić wpływ Rosji na otoczenie zewnętrzne. Wreszcie samo społeczeństwo nie wydaje się w pełni gotowe na kapitalistyczny model gospodarczy. Udowadniają to przytoczone wyżej badania aktywności gospodarczej Rosjan. Ekipa Putina reformuje państwo stopniowo, widać w niej wyraźną obawę przed skutkami zbyt szybkich zmian, i oczywiście przed utrata kontroli nad państwem. Dla Europy pozytywnym sygnałem jest z pewnością wejście Rosji do WTO, dzięki czemu Zachód ma możliwość wpływania na relacje gospodarcze z Rosją i także jej gospodarkę.
Ma rację Nadia Arbatova mówiąc, że przyszłość relacji Zachód-Rosja będzie zależała od priorytetów jakie wyznaczy sobie Putin oraz podejścia do współpracy zachodnich partnerów. Zatem wszystko w naszych rekach. Nie należy się jednak spodziewać wielkich przewartościowań. Putnia i Rosję pod jego rządami można bowiem krytykować na niezliczonych płaszczyznach – spróbujmy jednak sobie postawić pytanie czy Rosjanom i Zachodowi byłoby lepiej bez Putina, czy Rosja byłaby bardziej przewidywalna, bardziej demokratyczna, bardziej stabilna bez niego. Czy przypadkiem ogrom wyzwań związanych z tak wielkim krajem tylu kontrastów, zacofanym gospodarczo nie powaliłby niejednego przywódcy. Jeszcze Aleksander II odpowiadając na postulaty liberalizacji władzy stwierdził: (…) podpisałbym natychmiast, na tym stole, jakąkolwiek konstytucję, jeśli byłbym przekonany, że przyniesie Rosji pożytek. Ale ja wiem, że jeśli zrobiłbym to dzisiaj, jutro Rosja rozpadłaby się na kawałki”[6]. Ta obawa zdaje się towarzyszyć także Putinowi.
[1] R. Pipes, Rosyjski konserwatyzm i jego krytycy. Studium kultury politycznej, Kraków 2009, s. 1.
[2] Пушков А., Неубедительность натовской аргументацйи очевидна, компромисс все еще возможен, «Международная Жизнь», 1997 nr 3, s. 8-9.
[3] A. de Lazari, Polskie i rosyjskie problemy z rosyjskością, Łódź 2009, s. 59.
[4] Л. Седов, Выборы 2008, Левада-Центр 3.05.2007, http://www.levada.ru/press/2007050305.html
[5] „Financial Times”, 3 marca 2004, „Izwiestia”, 22 stycznia 2004, [za:] R. Pipes, Rosyjski konserwatyzm i jego krytycy. Studium kultury politycznej, Kraków 2009, s. XV.
[6] S.S. Tatiszczew, Imperator Aleksander I: Jego żyzn’ i carstwowanije, Petersburg 1903, t. 1, s. 534, [za:] R. Pipes, Rosyjski konserwatyzm i jego krytycy. Studium kultury politycznej, Kraków 2009, s. 210.