Wygląda więc na to, że Trump ma większe zaufanie do przywódcy obcego państwa niż do własnych służb wywiadowczych. Wobec coraz poważniejszych oskarżeń kierowanych pod adresem współpracowników prezydenta USA w sprawie ewentualnego porozumienia z Rosjanami w trakcie kampanii wyborczej, nie ulega wątpliwości, że Trump nie jest właściwym człowiekiem do nawiązywania lepszych relacji z Kremlem. Ale czy jego propozycje są całkowicie bezsensowne?
Trzeba przyznać, że ziarno realizmu jest obecne w myśleniu Trumpa. Prezydent USA chce skupić się na tym, co uważa za kluczowe we wzajemnych stosunkach, a więc na kwestiach związanych z Ukrainą i Syrią. Instynktownie wyczuwa, że są to ważne sprawy, których nie sposób załatwić bez udziału i dobrej woli ze strony Rosji.
To wszystko prawda. Bez wątpienia najpoważniejszym wyzwaniem dla USA będzie w dającej się przewidzieć przyszłości wzrost potęgi Chin. Rosja, która sprzyja interesom Waszyngtonu może być w tej rozgrywce cennym partnerem, który przechyli szalę zwycięstwa na korzyść USA. W przypadku ponownego resetu z Rosją, możliwa byłaby współpraca w Syrii, porozumienie w sprawie statusu Ukrainy, czy pomoc Rosji w zakulisowych rozmowach z Koreą Północną. W oczywisty sposób widać, że Waszyngton Moskwy potrzebuje.
Są to podstawy politycznego realizmu. Z dwóch powodów Trump nie jest jednak najszczęśliwszym kandydatem, żeby reset z Rosją przeprowadzić.
Po pierwsze, cały czas toczy się śledztwo w sprawie możliwych kontaktów kampanii Trumpa z Rosjanami. Wedle niepotwierdzonych informacji, mieli oni przekazywać sztabowi kandydata Republikanów materiały kompromitujące Hillary Clinton. Na ile są to prawdziwe informacje, jeszcze nie wiemy. Wobec choćby cienia podejrzenia kładącego się na Trumpie i Rosji, logiczne jest, że nikt w USA bratać się z Kremlem obecnie nie chce.
Po drugie, realizm Trumpa jest bardzo intuicyjny i powierzchowny. Prezydent USA nie ma pojęcia o polityce wielkomocarstwowej, nie rozumie zasad działania równowagi sił, handlu międzynarodowego, czy roli armii we współczesnym świecie. Nie rozumie też wyzwań stojących przed Ameryką, czy to związanych ze wzrostem pozycji Chin, czy ze zmieniającym się układem sił na Bliskim Wschodzie. Intuicja może być przydatna, ale tylko jeżeli poparta jest rzeczową analizą. Na tę ostatnią w przypadku Trumpa nie ma co liczyć.
Niezależnie od tego, czy Trump gra jak mu Putin zagra, czy po prostu zachowuje się jak dziecko we mgle, nie jest najlepszym kandydatem to podejmowania tak odpowiedzialnych zadań, jak niezwykle potrzebna Stanom poprawa relacji z Rosją.
