W 2013 roku rosyjski państwowy fundusz majątkowy pożyczył Ukrainie 3 miliardy dolarów. Po aneksji Krymu Ukraina długu nie oddała, a sprawa trafiła do brytyjskiego sądu. Stawka procesu jest dla Ukrainy niebagatelna: równowartość 10% wpływów budżetowych tego państwa.
Sprawą rosyjskiej pożyczki zainteresowałem się przygotowując książkę „Pieniądze w służbie dyplomacji” o państwowych funduszach majątkowych (PFM), która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego. Posłużyła mi ona jako ilustracja politycznych motywacji stojących za działaniami rosyjskiego funduszu National Wealth Fund, który choć oficjalnie inwestuje dla zysku, to w praktyce, podobnie jak wiele innych PFM jest narzędziem polityki zagranicznej. Przyjrzyjmy się tej historii, której sądowy epilog może Ukrainę bardzo drogo kosztować.
Moskiewska pożyczka
Narzędzia ekonomiczne są od lat ważnym elementem rosyjskiej polityki wobec Ukrainy. Nawet w okresie kryzysu gospodarczego Rosja na szeroką skalę prowadziła inwestycje w tym kraju, wzmacniając swoją pozycję nad Dnieprem. Rosja bezwzględnie wykorzystywała też ukraińskie problemy z obsługą zadłużenia w celu do zwiększania uzależnienia tego kraju od kredytów rosyjskich. Uczestniczyły w tym przede wszystkim banki państwowe, co świadczy o tym, że działania te były sterowane przez Kreml.
Do ekonomicznej próby sił doszło w roku 2013. Prezydent Wiktor Janukowycz miał polecieć na szczyt Partnerstwa Wschodniego do Wilna aby podpisać Układ Stowarzyszeniowy z Unią Europejską, będący zwieńczeniem wielu lat ukraińskich starań i trudnych negocjacji. Na kilka dni przed szczytem Janukowycz ogłosił jednak, że ostatecznie nie podpisze dokumentu. Do wykonania tej nagłej wolty skłoniła go presja ze strony Kremla. Według relacji prezydenckiej doradczyni Jovity Neliupšiene, Wiktor Janukowycz w rozmowie telefonicznej z litewską prezydent Darią Grybauskaite wprost przedstawił powody odstąpienia od podpisania umowy: Ukraina została zaszantażowana wprowadzeniem ograniczeń importowych w handlu z Rosją, co byłoby zabójcze szczególnie dla firm na wschodzie kraju. „Kij” został uzupełniony o „marchewkę” w postaci hojnego pakietu pomocowego. Po pierwsze, Kijów miał otrzymać 33% obniżkę ceny gazu. Po drugie, Rosja zaoferowała wykup ukraińskich długów na kwotę 15 miliardów dolarów. Pieniądze miały pochodzić z National Wealth Fund, jednego z dwóch rosyjskich państwowych funduszy majątkowych. Wykup miał być co do zasady pożyczką, która miała zapewnić Ukrainie zachowanie płynności finansowej, ale była do zwrotu.
Odstąpienie od podpisania umowy z UE stało się katalizatorem wybuchu ulicznej rewolty. Euromajdan doprowadził do ucieczki Janukowycza, pozbawienia go prezydentury, ale też jak wiemy uruchomił ciąg wydarzeń prowadzących do utraty przez Ukrainę kontroli nad Krymem i Donbasem. Z uwagi na ogłoszenie przez nowe władze „zwrotu na Zachód”, Rosja zdążyła w grudniu 2013 roku wykupić jedynie obligacje o wartości 3 mld USD zamiast zakładanych 15. Ruch ten umożliwił jednak potem Rosji szantażowanie będącej na skraju bankructwa Ukrainy koniecznością przedterminowego wykupu długu z uwagi na złamanie zapisów umowy pożyczki. Putin długo grał tą kartą, oferując odroczenia płatności, podział na raty, ale jednocześnie grożąc wystąpieniem o przedterminową spłatę.
Wreszcie 18 grudnia 2015 roku ukraińska minister finansów Natalia Jaresko oficjalnie zadeklarowała odmowę spłaty rosyjskiego długu. Premier Arsenij Jaceniuk dodał, że kwotę długu zamierza wliczyć w poczet wielomiliardowych odszkodowań za rosyjską okupację Krymu oraz interwencję na wschodniej Ukrainie.
Brytyjski sąd
Zamknęło to Rosji możliwości szantażu, ale rozpoczęło rosyjsko-ukraiński spór prawny, przed sądem arbitrażowym w Londynie, który został wskazany w umowie pożyczki jako właściwy do rozwiązywania sporów. Moskwa wynajęła znaną kancelarię prawną Steen & Hamilton i w pierwszej instancji zapadł wyrok korzystny dla Rosji. W marcu 2017 sąd uznał, że strona ukraińska nie przedstawiła „uzasadnionej linii obrony” i przyznał rację Rosji. Kijów wniósł apelację, której rozpatrywanie zaczęło się na początku tego roku i ale według obserwującego sprawę analityka firmu Bluebay Timothego Asha sprawa raczej nie zakończy się szybko. Należy podkreślić, że 3 miliardy USD to z punktu widzenia ukraińskiego budżetu kwota potężna, stanowiąca około 10% rocznych przychodów budżetu Ukrainy i około 1/6 odbudowywanych z wielkim trudem rezerw walutowych. Do tego dodać należy jeszcze polityczny problem z pożyczką. Czy znajdzie się w Kijowie polityk, który w razie przegranej zakomunikuje obywatelom, że tak gigantyczna kwota, powiększona o odsetki, zostanie zwrócona Moskwie? Na kogo zrzuci polityczną odpowiedzialność?
Zachodnia pomoc
Niewykluczone, że przy przegranej sądowej Kijów ponownie będzie zmuszony liczyć na pomoc z Zachodu. Już raz w tej sprawie ją otrzymał. W grudniu 2015 roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) podjął decyzję o uznaniu rosyjskiej pożyczki za „dług komercyjny, a nie państwowy”. To było bardzo ważne rozróżnienie, gdyż zgodnie z własnymi regułami MFW odmawia współpracy z krajami, które nie spłacają zobowiązań finansowych wobec innych krajów. Rosja więc mogła liczyć na to, że MFW przymusi Kijów do spłaty pożyczki, grożąc odcięciem swojego finansowania. Na to Ukraina nie mogła sobie wtedy pozwolić. Tak się jednak nie stało, bo Zachód, mający dominującą pozycję w MFW, wykorzystał tę instytucję w swojej geoekonomicznej rozgrywce z Rosją o Ukrainę. Fundusz stał się głównym narzędziem pomocy finansowej dla Kijowa i w sporze z Moskwą stanął po ukraińskiej stronie. Wspomniana już oficjalna odmowa spłaty rosyjskiego długu, miała miejsce ledwie dwa dni po opisanej powyżej decyzji MFW.
Wyrok w sprawie „moskiewskiej pożyczki” będzie bardzo ważnym elementem „gospodarczej zimnej wojny” między Zachodem a Rosją, w której sama Ukraina jest traktowana dość przedmiotowo. W tej walce o sile „arsenału” stanowią pieniądze i kontrola nad instytucjami finansowymi. W przeciwieństwie do rywalizacji zbrojnej Rosja na tym polu wydaje się być na straconej pozycji. Patrząc z tej perspektywy jej ewentualna wygrana w sporze z Kijowem będzie raczej tylko sukcesem taktycznym, który nie odwróci „losów wojny”.
