Danina solidarnościowa podoba mi się z kilku powodów i bynajmniej nie najważniejszym jest to, że znacząca część środowisk lewicowych jej się sprzeciwia.
Po pierwsze pokazuje ona, że słynne hasło PiS „wystarczy nie kraść” upadło. Upadła też obietnica, że PiS nie będzie wprowadzał ani podwyższał podatków. Pomimo prosperity PiS zobaczył dno w budżecie. Przy prawdopodobieństwie rządzenia kolejną kadencję, poziom troski o finanse publiczne zaczyna rosnąć – szczególnie, że rezerw brak, a jednocześnie przyjdzie spłacać choćby to 1,5 biliona złotych (sic!) dodatkowego długu wygenerowanego przez obniżenie wieku emerytalnego.
Stąd też opór przed spełnianiem kolejnych żądań społecznych jest duży (choć niektóre z nich są jak najbardziej zasadne: np. w przypadku niepełnosprawnych czy rezydentów). Dlatego też oferowana kiełbasa wyborcza jest dużo tańsza (choć wciąż smakowicie pokrojona). Gospodarka pozytywnie zaskakuje, ruszyła też inflacja. Wszystko to daje rządowi nieco wytchnienia, ale wszyscy wiedzą, że to wyścig z czasem, którego wynik jest przesądzony. Kluczowe jest jednak to, kiedy nastąpią poważne perturbacje – przed czy po wyborach.
Po drugie danina solidarnościowa jest ważnym wydarzeniem edukacyjnym dla społeczeństwa. Dla wielu budżet to taka bogata, acz skąpa ciotka, która mogłaby dać pieniądze, ale z jakiegoś powodu nie chce. Przez powiedzenie: „aby było na niepełnosprawnych, musimy zabrać bogatym” PiS przypomina starą thatcherowską zasadę, że rząd nie ma żadnych pieniędzy i żeby dać jednym musi zabrać innym.
Zadziwiające jest, dlaczego właściwie Morawiecki zdecydował się na taki ruch, bo politycznie jest on bardzo niebezpieczny. Na pierwszy rzut oka może wydawać się bardzo bezpiecznie populistyczny – bo uderza w generalnie nielubianych bogaczy. Jednak tak naprawdę to pole minowe:
- ludzie w Polsce może i nie lubią bogaczy, ale nie lubią też opodatkowywania. Może brzmi to paradoksalnie, ale wygląda na to, ze każdy liczy że sam będzie zarabiał miliony.
- PiS wyraźnie łamie swoje obietnicę i narrację, że budżet jest bez dna
- budzi obawę, że skoro dziś opodatkowują bogatych, to jutro mogą opodatkować mnie – choćby dodatkowymi 10 gr na każdym litrze benzyny
- bo znowu na coś nie wystarczy
Co bardziej jeszcze dla PiS niebezpieczne, zaczyna ona dzielić społeczeństwo w sposób zupełnie inny niż dotychczas. Jak dotąd przynależność do drużyny dobrej zmiany była czysto deklaratywna. Każdy mógł się poczuć patriotą, nową elitą zmieniającą kraj – wystarczyło, że popiera rząd. Opozycja z definicji zaś to drugi sort i postkomuna. I tak prokurator stanu wojennego mógł być twarzą dobrej zmiany, a czołowi opozycjoniści w PZPR postkomunistami.
Ale bycia niepełnosprawnym czy milionerem (sędzią, samorządowcem) się już do końca nie wybiera – po prostu się nim jest, albo nie. I tak PiS zaczyna antagonizować swoimi ruchami konkretne grupy społeczne, a nie tworzy opozycję wyimaginowanych tworów, co musi się przełożyć na poparcie wśród nich.
Tymczasem faktyczne efekty tego ruchu będą bardzo mizerne. Zarabiających ponad milion rocznie jest ledwie dwadzieścia kilka tysięcy i ta liczba raczej nie wzrośnie znacząco (o czym za chwilę). Zatem sumaryczna kwota do zebrania będzie zupełnie nieadekwatna do potrzeb niepełnosprawnych. Co więcej, ci najlepiej zarabiający niekoniecznie będą chętni do oddawania dodatkowych pieniędzy.
Podatek grzecznie zapłacą partyjni nominaci PiS, którzy zarabiają miliony w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Zapłacą go też ci, których dochody ledwie przekraczają milion – bo kwota będzie mizerna. Ale ci, od których można pozyskać większe kwoty z łatwością znajdą sposoby by go uniknąć – a sam takich sposobów (i to zupełnie legalnych) znam kilka.
I tak PiS wprowadzi komplikację systemu, która fiskalnie nie zmieni zupełnie nic. Gdyby towarzyszyło to spełnieniu postulatów niepełnosprawnych i zakończeniu protestu, można by się doszukiwać tu jeszcze jakiejś logiki, ale i na tym froncie rząd brnie dalej, przy okazji otwierając kolejny. Czy to mądrość etapu, czy też koniec wyczucia nastrojów społecznych?
Tytuł pochodzi od redakcji
Zdjęcie © Copyright Richard Croft and licensed for reuse under CC BY-SA 2.0