Zawłaszczanie języka to w ostatnich latach podstawa wojny propagandowej. Wojny, która zaczyna się w Internecie, a jak widać kończy na ulicach. Wykręcanie znaczenia słów do granic wytrzymałości powoduje, że trudno porozumieć się stronom sporu i dojść o co tak naprawdę chodzi. Bo nie o porozumienie chodzi tylko o zniszczenie przeciwnika. Nie ma już pojęcia zygoty, zarodka, płodu – to wszystko dzieci. No a skoro to dzieci to przerwanie ich istnienia to morderstwo, ba dzieciobójstwo. Takie postawienie sprawy kończy debatę, bo na dzieciobójstwo nie może być zgody. Dla tego musimy być wyczuleni na te zabiegi mimo, że na początku nie wydają się groźne.
- Obrona życia
To ciekawy slogan. Doskonały w zakresie emocjonalnym jak i swojego niedopowiedzenia. Choćby w zakresie pytania „kiedy zaczyna się życie?” – prawica twierdzi, że w momencie zapłodnienia komórki jajowej. A właściwie dlaczego? Komórka jajowa przed zapłodnieniem też jest żywa, podobnie zresztą jak plemnik. To co powstaje to nie jest nowe życie – co najwyżej komórka powstała z fuzji dwóch innych żywych komórek. Bowiem życie rozpoczęło się kilka miliardów lat temu i jeszcze trochę potrwa. Powstała na początku prakomórka będąca przodkiem nas wszystkich (nas wszystkich żywych organizmów) od tego czasu wielokrotnie się dzieli, łączy, mutuje, zjada. Życie zaczęło się wraz z nią i umrze z ostatnim stworzeniem na Ziemi. Zatem „ochrona życia” oznaczałaby zapewnienie jak najdłuższego trwania życia na Ziemi – na co umówmy się mamy bardzo ograniczony wpływ. Alternatywnie ochrona życia oznaczałaby ochronę każdej żywej komórki – co jest oczywiście niemożliwe. Jako drapieżnicy musimy zabijać by żyć – choćby tylko rośliny w przypadku wegetarian. Nie wspominając już o muchach rozbijających się na szybach samochodów. Życie powstało bardzo dawno temu i stwierdzenie, że „rodzi się” w momencie zapłodnienia jest co najwyżej bardzo nieprecyzyjnym skrótem myślowym, mającym oznaczać powstanie nowego organizmu, a przynajmniej potencjału na powstanie nowego organizmu.
- Potencjał
Zygota miałaby być niezwykła właśnie ze względu na to, że w sprzyjających i specyficznych warunkach ma potencjał by przekształcić się poprzez kolejne fazy rozwoju w człowieka. To ten potencjał ma dawać jej specjalne prawa – zasadniczo prawa równe w pełni wykształconemu człowiekowi. To dość dziwna logika, której nie stosujemy wobec innych zwierząt. Jeśli ugotujemy żywcem zapłodnione jajko to mamy smaczne śniadanie. Jeśli ugotujemy żywcem kurę to możemy trafić do więzienia za znęcanie się nad zwierzętami. Potrafimy zatem odróżnić prawa i status embrionu, który nie czuje i dorosłego zwierzęcia, które ból odczuwa. Jednak najwyraźniej „obrońcom życia” nie chodzi o sam ból – ten im nie przeszkadza. Śmierć w męczarniach letalnie uszkodzonego płodu ich nie niepokoi (choć Bosak łaskawie przyznał, że na czas umierania można ten płód znieczulić). W sposób oczywisty chodzi tu o naleciałości religijne i wiarę, że taka zygota posiada już duszę. Trudno się wdawać w teologiczne dysputy bo na tym gruncie można udowodnić co się komuś podoba. Jeśli ktoś wierzy, że w momencie połączenia komórki jajowej z plemnikiem wnika w ten twór niewidzialna i niemożliwa do wykrycia energia to debaty nie będzie, bo jest to naukowo nieweryfikowalne. Jednak w tej debacie „obrońcy życia” stronią od argumentów religijnych jako nienaukowych – więc i ja w tą stronę nie pójdę.
A na gruncie naukowym napotykamy spore problemy. Po pierwsze wcale nie każda zygota, komórka jajowa czy plemnik potencjał do przekształcenia się w nowy organizm posiadaja. Zgodnie z badaniami 60-80% zapłodnionych komórek jajowych nie ma szans przekształcić się w człowieka. Innymi słowy na 10 losowo wybranych komórek jajowych 6-8 obumrze, a jednak „obrońcy życia” upierają się by je wszystkie nazywać „dziećmi poczętymi”. To kłóci się z dość podstawową logiką: jeśli mamy garść świecidełek, z których większość to szkło, a kilka to brylanty, to raczej nie nazwiemy tego co mamy ‘garścią brylantów’. Pytanie też do wierzących – co z tymi 8 duszami?
Czy zatem należy się im wszystkim specjalna ochrona prawna? Ostatni wyrok TK wskazuje na to, że tak: nawet jeśli wiemy, że nigdy człowieka z tego nie będzie. Czemu? Nie mam pojęcia. To z resztą nie koniec problemów: dziś w odpowiednich warunkach w nowego osobnika może przekształcić się większość komórek naszego ciała – technologia klonowania jest już dość stara. Zatem wszyscy słyszący krzyki mrożonych zarodków w klinikach in vitro powinni być ogłuszeni krzykiem codziennie umierających komórek naszego ciała – z których każda mogłaby się przekształcić potencjalnie w pełnoprawnego człowieka.
- Osoba
Tu oczywiście wchodzimy we właściwą dyskusję – komu należy się ochrona prawna. Od „obrońców życia” słyszymy, że należy się człowiekowi. Tylko co to właściwie znaczy? Dla nich „człowiekiem” jest już zygota, ale jak pokazałem wcześniej na tej zasadzie „człowiekiem” jest każda nasza komórka – zasadniczo z punktu widzenia genetycznego każda z komórek należy do gatunku homo sapiens, czyli jest człowiekiem. Ale przecież nie o genetykę tu chodzi tylko o to czy mamy do czynienia z osobą ludzką czy też nie. Żywe komórki możemy utrzymywać długo po śmierci osoby (linia HeLa ma już prawie 70 lat), a przecież nie przyznamy im praw wyborczych, ani zasadniczo żadnych innych. Podobnie gdyby ludzką świadomość przenieść do komputera bylibyśmy gotowi przyznać jej prawa – mimo, że nie posiada ani jednej komórki?
Co to jest osoba? Tu oczywiście nie ma łatwych odpowiedzi ani wyraźnych definicji. Istnieje tu dyskusja zarówno w zakresie gatunków (czy małpy lub delfiny to też osoby?), jak i faz rozwoju. Z grubsza jednak nie ma wątpliwości, że aby być traktowanym choćby częściowo jako osoba należy posiadać świadomość, ale żeby ją posiadać należy mieć odpowiednio ukształtowany i działający centralny układ nerwowy. I tu zaczyna się problem „obrońców życia” – zygota bowiem nie ma układu nerwowego, więc osobą na pewno nie jest. To właśnie rozwój układu nerwowego determinuje legalny moment przerywania ciąży w większości krajów.
Moja interpretacja tej sytuacji wygląda zatem tak: z grubsza wszyscy są zgodni, że osobom należy się ochrona. „Obrońcy życia” starają się rozciągnąć ochronę przysługującą osobie na nawet pojedyncze komórki (co ciekawe tylko diploidalne – haploidalne jakoś obrońców życia nie pociągają). Logika tego rozciągania polega na dwóch argumentach:
– z pochodzenia: każdy człowiek kiedyś był zygotą
No ale nie każda zygota stała się człowiekiem. Jak już pisałem badania wskazują, że nawet 80% zapłodnionych komórek jajowych obumiera w naturalny sposób z różnych powodów. Szansa na przeistoczenie się w człowieka nie jest taka znowu wielka. Dąb Bartek był kiedyś żołędziem. Nie implikuje to jednak, że ochronie powinny zatem podlegać wszystkie żołędzie – bo a nuż wyrośnie z nich drugi tak szacowny dąb.
– z potencjału: zygota może się stać człowiekiem
Jak już zauważyliśmy dalece nie każda. Zresztą wiele innych kategorii komórek też się może stać człowiekiem – i honorując tego rodzaju argument musielibyśmy zapewnić prawną ochronę prawie każdej ludzkiej komórce, co doprowadziłoby do absurdalnych efektów.
Zatem: embrion to nie człowiek, ani dziecko. Kiedy się nim staje podlega oczywiście debacie, ale na pewno nie wcześniej niż kiedy posiada jako tako funkcjonujący mózg, składający się z połączonych synapsami neuronów i reagujący na bodźce. Do tego momentu trudno mówić o osobie i przysługujących jej prawach. Nie mamy zatem do czynienia z podmiotem prawa i decyzja co do jego losu powinna w pełni przysługiwać rodzicom. Idąc dalej oczywiście ta swoboda wyboru powinna być ograniczana kiedy rozwój przybliża ten byt do stania się osobą. Jednak wykrycie, że taki rozwój nie jest możliwy wszelkie te obostrzenia powinien wycofywać – na każdym etapie. Zmuszanie do rodzenia takich organizmów jest nie tylko bezsensowne, ale i nieludzkie.