Debata na temat nowych modeli gospodarczych i społecznych potrzebnych, by stawić czoła piętrzącym się wyzwaniom III tysiąclecia zatacza coraz szersze kręgi. Wydane niedawno po polsku głośne książki Jasona Hickela i Kate Raworth pozwalają wziąć w niej udział także polskim czytelni(cz)kom.
Jako niegdysiejszy tłumacz potrafię docenić wyzwania, przed jakimi stoi każdy, komu przypadnie rola przełożenia tak gęstych treści, wymagających otrzaskania z wiedzą i słownictwem z wielu różnych dziedzin. Niekiedy wyzwania zaczynają się już na samej okładce. Książka Kate Raworth nosi w oryginale tytuł „Doughnut Economics: Seven Ways to Think Like a 21st-Century Economist”, co wydaje się samo przekładać na „ekonomię pączka”. Kiedy zapoznamy się wszelako z modelem przedstawionym przez Raworth, to znaczy koncepcją dwóch koncentrycznych kręgów kreślących bezpieczną strefę dobrobytu pomiędzy granicami planetarnymi a potrzebami bytowymi ludzkości, okazuje się, że typowy, czyli brzuchaty pączek polski nijak się ma do przedstawionej w książce wizji. Przez pewien czas w polskich dyskusjach obok nieszczęsnej „ekonomii pączka” krążyła bardziej poprawna acz mniej poręczna „ekonomia pączka z dziurką”, ale także kreatywne rozwiązanie w postaci „ekonomii obwarzanka”. Debatę nazewniczą ostatecznie zamknęła Krytyka Polityczna, wydając książkę Raworth w przekładzie Aleksandry Paszkowskiej pod tytułem właśnie „Ekonomia obwarzanka. Siedem sposobów myślenia o ekonomii XXI wieku”.
Książka Jasona Hickela ma potencjał i ambicje podobne do książki Raworth, tytuł jednak jeszcze bardziej – jak się okazuje – kłopotliwy. Sednem projektu Hickela jest wykazanie, że źródłem naszych klimatyczno-ekologiczno-społecznych problemów jest kapitalizm, a ściślej mówiąc napędzająca go ideologia niekończącego się wzrostu gospodarczego. Rozwiązaniem miałoby być przejście do odmiennego typu gospodarki, zorganizowanej według koncepcji dewzrostu, czyli planowego ograniczenia zużycia energii i surowców tak, aby gospodarka odzyskała stan równowagi z żywym światem w sposób bezpieczny i sprawiedliwy społecznie; Hickel kilkukrotnie podkreśla, że dewzrost nie ma na celu zmniejszenia PKB, tylko odejście i uniezależnienie się odeń: gospodarka nie będzie musiała polegać na wzroście, aby mieć się dobrze. W gospodarce dewzrostowej PKB przestaje się liczyć jako miernik w ocenie jej stanu – liczy się ludzki dobrobyt i ekologiczna stabilność.
To dewzrost właśnie jest w samym centrum tytułu oryginalnego: „Less Is More: How Degrowth Will Save the World”. Próżno jednak szukać go w tytule polskiego przekładu autorstwa Jerzego Pawła Listwana, opublikowanego nakładem wydawnictwa Karakter: „Mniej znaczy lepiej. O tym, jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat”. Ba, żeby tylko w tytule! Dewzrost nie pojawia się także w samej treści książki, zastąpiony postwzrostem. Dlaczego? Zacytuję przypis tłumacza:
W oryginale angielskim: degrowth. Spośród różnych możliwości oddania tego terminu, jeszcze nie zadomowionego na dobre w naszym myśleniu o ekonomii (dewzrost, wzrost ujemny, a może po prostu degrowth?), tłumacz zdecydował się na „postwzrost”, pomimo funkcjonowania ang. degrowth obok wyrazu postgrowth, o nieco innym odcieniu znaczeniowym. Po pierwsze, w dotychczasowych polskich publikacjach na ten temat najczęściej używany był właśnie „postwzrost” (analogicznie do „postmodernizm” czy „postkapitalizm”), po drugie brzmi on mniej niezgrabnie niż „dewzrost” i ma szersze znaczenie niż „wzrost ujemny”; po trzecie – najlepiej, zdaniem tłumacza, oddaje sens, w jakim pojęcie to stosowane jest w tej książce: nie tyle odwrócenie trendu wzrostowego i planowe kurczenie gospodarki, ile zasadnicza zmiana sposobu myślenia o gospodarce – odejście od traktowania wzrostu jako wartości pożądanej w każdych warunkach i jako miernika postępu społecznego. Tę zmianę paradygmatu najlepiej wyraża właśnie przedrostek post- (przyp. tłum.).
Mnie samemu zdarzało się używać postwzrostu jako synonimu dewzrostu, po części z powodów, o jakich wspomina tłumacz, więc rozumiem dylemat. Niemniej publikacja książki tak kluczowej dla rozpowszechnienia idei dewzrostu była doskonałą okazją, by wyklarować sytuację. Powiem wprost: postwzrost i dewzrost to nie to samo i o ile w pewnych sytuacjach zamienne ich stosowanie może być dopuszczalne, to nie jest taką sytuacją książka orędująca za jedną z tych koncepcji – tą bardziej skonkretyzowaną – wobec szerokiego grona odbiorców. Tu ryzyko nieporozumień i utrwalenia złych wzorców jest po prostu zbyt wielkie.
Co ważne, w oryginale Hickel używa słowa „post-growth” zaledwie kilkukrotnie (i wyłącznie w zwrocie „post-growth economy”) wobec znacznie częściej pojawiającego się słowa „degrowth” (nigdy w formie „degrowth economy”), co wskazuje, że, świadomy „nieco innego odcienia znaczeniowego”, przeznaczył tym słowom odmienną rolę. I rzeczywiście: w podkaście Extinction Rebellion Hickel zwracał uwagę na ważną różnicę między postwzrostem a dewzrostem (28:30): w tym pierwszym chodzi o to, by zbudować gospodarki, które nie fetyszyzują PKB jako celu i które nie potrzebują wzrostu, by zachować stabilność i uniknąć kryzysów społecznych; ten drugi dodaje warunek, by jednocześnie w gospodarkach o wysokich dochodach zmniejszyć konsumpcję zasobów i energii, tak, aby umożliwić szybką transformację w kierunku energii odnawialnych oraz zlikwidować presję na ekosystemy, jednocześnie nie czyniąc ze zmniejszenia PKB celu samego w sobie i skupiając się na tych sektorach gospodarki, które niszczą środowisko.
Doprecyzowanie to powinno było w jakiejś formie trafić do książki, oszczędzając tłumaczowi bólu głowy. Niestety nie trafiło – co nie oznacza jednak, że decyzję autora, by „zmianę paradygmatu” oddać przedrostkiem „de-” a nie „post-” w słowie, które wybija na pierwszy plan w samym tytule, można było zlekceważyć. Zwłaszcza, że wyjaśnienie, jakoby dominacja post-wzrostu w dotychczasowych polskich publikacjach uzasadniała dalsze jego stosowanie, nie przekonuje. Raz, fakt, że nieodpowiednie słowo jest nadużywane nie oznacza, że należy jeszcze się do tego nadużywania dokładać (zwłaszcza wbrew wyborowi samego autora); dwa, w zeszłym roku ukazała się np. specjalna dewzrostowa sekcja czasopisma Czas Kultury (3/2020), zatytułowana wprost „Dewzrost: polityka umiaru”, zaś w zbiorze „Dewzrost. Słownik nowej ery” Jakub Kronenberg o posługiwaniu się słowem „postwzrost” w miejsce „dewzrost” pisze następująco: „Choć zupełnie nieadekwatne, słowo to pełniło funkcję protezy, tłumaczenia roboczego. Było jednak wykorzystywane coraz szerzej, choćby ze względu na bezrefleksyjne tłumaczenia oparte na poszukiwaniu już wcześniej użytego terminu. Również dlatego, że właściwie wszyscy wiedzieli, że ma ono oznaczać dewzrost, nawet jeśli wcale tak nie brzmi, nie chcąc jednak naruszać status quo”. Jak się okazuje, konkluzja Kronenberga, że „użycie terminu ‘dewzrost’ w dwóch tak znaczących publikacjach powinno jednoznacznie uciąć dalsze dyskusje na temat polskiego odpowiednika ‘degrowth’” okazała się przedwczesna.
„Dewzrost” może i „brzmi niezgrabnie”, ale tylko dlatego, że poza kręgami najbardziej zainteresowanych jesteśmy z nim jeszcze nieosłuchani. Gdyby jednak w polskim przekładzie Hickela pojawił się dewzrost właśnie (choćby nawet nie w samym tytule), gotów jestem się założyć, że raz-dwa by się przyjął – tak samo, jak jesteśmy właśnie świadkami przyjmowania się wizualnie i znaczeniowo koherentnej „ekonomii obwarzanka”, co ułatwi toczenie debaty na bazie koncepcji Kate Raworth. Niestety, równie ważne koncepcje Jasona Hickela nie mogą liczyć na to samo.
__________
Książka Dawida Juraszka Antropocen dla początkujących. Klimat, środowisko, pandemie w epoce człowieka jest do nabycia w SKLEPIE LIBERTÉ! oraz księgarniach internetowych.
Autor zdjęcia:Hello I’m Nik
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
