Przez kolejnych kilka lat skupiłam się na pracy zawodowej, a dodatkowo od 2010 zaczęłam pisać bloga, najpierw na lubnauer.wordpress.com, a od 2014, za namową kolegów z Liberte, na lubnauer.liberte.pl. Działalność blogowa z jednej strony umożliwiała mi zabieranie głosu w ważnych dla mnie sprawach (jak edukacja, wybory, rozdział kościoła i państwa oraz sprawy światopoglądowe i gospodarcze), a z drugiej dawała upust moim ciągotom do polityki. Moje teksty na blogu stały się (dzięki Leszkowi Jażdzewskiemu) początkiem inicjatywy „Świecka szkoła”. Dzięki zaproszeniu Liberte i jego otwartej formule, mogłam szczerze prezentować swoje poglądy. I nawet, jeśli liberalizm jest mniej popularny wśród Polaków, to czułam, że prezentuję poglądy pewnej części społeczeństwa myślącej tak jak ja.
Nie chciałam wracać do polityki również dlatego, że nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Szczególnie, że rzeka przez ten czas zrobiła się bardziej jak ściek niż górski potok. Kilkanaście lat temu, wobec mniejszej popularności Internetu nie było chyba tyle agresji, co dziś, a politycy byli jakby bardziej zdeterminowani, żeby zmieniać Polskę. Mniej też było zawodowych polityków. Również media podlegają tabloidyzacji w szybkim tempie.
Równocześnie z wyborów na wybory coraz bardziej czułam, że nie ma dla mnie propozycji na polskiej scenie politycznej, że za każdym razem wybieram jakieś mniejsze zło. Czasem nawet z przekonaniem, jak w 2010 roku (po odwołaniu Kropiwnickiego w referendum), kiedy nie tylko w wyborach samorządowych zagłosowałam na PO, a nawet, jako niezależny kandydat (z rekomendacji PD) kandydowałam z ich list. Czasem głosowałam z mniejszym przekonaniem, ale dla ratowania kraju, jak w ostatnich wyborach prezydenckich. I, jak mi udowadniali znajomi, tkwiłam w cyklu leminga. Wiosną już wiedziałam, że wybory prezydenckie będą ostatnim takim wyborem mniejszego zła, a jesienią po prostu na wybory, wbrew swoim zasadom, nie pójdę. Miałam dość wyboru mniejszego zła.
Kiedy wiosną pojawiła się inicjatywa Ryszarda Petru przyglądałam jej się z zainteresowaniem, głównie przez zaangażowanie znajomych z Liberte, które dawało mi gwarancję, że powstaje ugrupowanie bliskie mi programowo głównie w sprawach gospodarczych. Nie zamierzałam się angażować, tylko przyglądać, a potem może włączyć w część programową, szczególnie edukacyjną.
Jednak życie lubi płatać figle i nagle okazało się, że ze swoim doświadczeniem, jasnym przekazem i pewną umiejętnością spisania swoich argumentów, mam napisać tekst do Gazety Wyborczej nt. moich poglądów dotyczących relacji państwo – Kościół. I naprawdę nie wiem, kiedy Ryszard Petru doszedł do wniosku, że byłabym najlepszym liderem listy Nowoczesnej w Łodzi. A ja widząc jego zaangażowanie, widząc, że taki projekt jak Nowoczesna potrzebny jest Polsce, widząc, że mogę pomóc, zdecydowałam się kandydować. Dlatego kandyduję z Nowoczesnej z pierwszego miejsca w Łodzi.
Kandyduję, bo nadszedł czas, kiedy ja i ludzie o podobnych do moich poglądach, jeśli chcą iść na wybory, to muszą zaryzykować i stworzyć sobie sami alternatywę do PO i PIS, angażując się w Nowoczesną. Muszą to zrobić, żeby wyrwać się z zaklętego cyklu leminga, muszą to zrobić, żeby nie wybierać mniejszego zła. Ja już się zaangażowałam. Chcę zmieniać polską edukację. Chcę zmieniać Polskę.
PS. I obiecuję, że na swoim blogu dalej będę pisać to, co myślę, co mnie boli, i z czym się nie zgadzam w polskiej rzeczywistości. Oczywiście poglądy na lubnauer.liberte.pl są moimi osobistymi poglądami na Świat, a nie Nowoczesnej.