Pisze ten tekst w reakcji na głosy osób nam ideowo bliskich, które kwestionują zasadność naszego listu, ewentualnie źle w moim rozumieniu spraw go interpretują. List można przeczytać TUTAJ.
Kiedy w dramatyczny poniedziałkowy dzień idea listu pojawiła się w dyskusjach w naszym środowisku – moją pierwszą reakcją było stwierdzenie – to jest moralnie słusznie, ale przecież nic tym nie osiągniemy, to będzie przysłowiowe „wołanie na puszczy”. W środku byłem też rozdarty. Bo czytam kolejne podsumowania hejtu, który latami wylewał się „z prawicy” i symetryzm czy dystans w naturalnym odruchu wydają mi się niesprawiedliwe. Historia pokazuje, że słowa mają znaczenie, do jakich tragedii mogą doprowadzić i nie możemy w ich obliczu milczeć. Zło trzeba wskazywać.
Ale sytuacja w której wszyscy jesteśmy jest bardziej skomplikowana.
Czasem ktoś musi mówić o tym co jest moralne i może scalać, nawet jeśli będzie to gest, który wzbudzi tylko uśmiech niektórych naszych cynicznych przeciwników. Istnieją tragiczne momenty, które powinny skłaniać do głębszej i dalszej refleksji niż bieżąca walka polityczna. Pytanie jest straszliwie poważne – czy można zrobić cokolwiek aby ten samonakręcający się seans nienawiści zatrzymać? Bo zmierzamy do pewnej katastrofy. Przecież na prawicy nie wszyscy ludzie są tacy, możemy się różnić ale chyba łączy nas to, że nie chcemy wojny domowej. Jak do nich wyciągnąć rękę? Takie momenty trzeba wykorzystać aby spojrzeć czy po drugiej stronie nie ma przynajmniej grupy osób, która rozumie potrzebę opamiętania się. W długiej perspektywie walka na śmierć i życie dwóch politycznych plemion w Polsce o podobnej liczebności zniszczy nasze państwo.
Apel o przebaczenie nie oznacza wycofania się ze swoich wartości. Apel o przebaczenie nie oznacza przyzwolenia na zło – jest moralnym wyciągnięciem ręki do przeciwnika, z wiarą że może się zmienić i opamiętać. W liście jest też jasno pokreślone, że przepraszamy za nasze winy (czyli naszego obozu politycznego) – ale nie uznajemy że prawda leży po środku. W liście dobitnie apelujemy, że ze złem hejtu i nienawiści trzeba zacząć poważnie walczyć.
Przebaczenie i pojednanie było podstawą budowy III RP i historycznie wielkiego sukcesu naszego państwa. A umówmy się, że winy komunistów były jednak znacząco większe niż PiS.
Wiele osób porównuje zabójstwo Adamowicza do zabójstwa Narutowicza i w ogóle atmosferę tego co się dzieje do początku lat 20stych. Nie ma prostych analogii, jest XXI wiek, zupełnie zmieniła się geopolityczna rzeczywistość, jesteśmy w Unii – ale coś jest na rzeczy. Porównanie idei i mowy nienawiści endecji (przemówienia Strońskiego o Narutowiczu) – jako żywo przypomina dziś język części prawicy czy partii rządzącej. W oczywisty sposób w tamtym czasie stałbym przy Narutowiczu i tamtej stronie. Pamiętajmy jednak co stało się dalej. W pewnym uproszczeniu Piłsudski, aby bronić „naszych wartości”, w reakcji na m.in. całą endecką ideologie doprowadza do zamachu majowego. Przekracza w słusznej sprawie rubikon – agresji i rozwiązania niedemokratycznego. To moment z którego nie można się już wycofać i potem sanacja zachowuje się wciąż gorzej łącznie z Berezą Kartuską, ściganiem Witosa czy Sikorskiego. To wszystko działo się ze względną sympatią czy przyzwoleniem ze strony tzw. liberalnych elit. Mimo, że sanacja zaczęła używać realnie metod nienawiści, o których wcześniej wobec innych grup mówiła endecja.
Nienawiść niestety naturalnie rodzi nienawiść nawet wśród dobrych ludzi. Dlatego tak ważne jest aby dziś w środowiskach opozycyjnych mówić o humanizmie i miłości. Musimy wygrać z PiS – ale nie może ogarnąć nas atawistyczna chęć zemsty. Jeśli wojna polsko polska – będzie się dalej brutalnie rozwijać, miejsca na idee liberalne będzie coraz mniej, również jeśli w brutalny sposób wygra nasz obóz. W naturalny sposób będziemy mieli za jakiś czas do czynienia z jeszcze brutalniejszą recydywą spadkobierców Kaczyńskiego.
Pamiętajcie też o tym jaką rolę pełni takie środowisko jak Liberté! My nie wygrywamy wyborów, my nie jesteśmy politykami. Naszą rolę jest promocja wartości, idei liberalnych, promowanie postaw i moralności, dbałość o dobro państwa polskiego w perspektywie wieloletniej. Musimy mobilizować zwolenników naszej wizji świata, ale nie możemy dehumanizować naszego rywala.
Jest też zasadnicze krótkofalowe pytanie polityczne, na które nie widzę prostej odpowiedzi. Ale jednak. To co się stało w Gdańsku jest kulminacyjnym bodźcem mobilizującym do działania i uczestnictwa wyborach liberalną część wyborów. Terrorystyczne zabójstwo prezydenta nas reprezentującego i zamach na tak naprawdę najważniejszą instytucję III RP jaką jest idea WOŚP. Tej mobilizacji nie da się w 2019 roku zatrzymać. Co jest politycznym ratunkiem dla Kaczyńskiego? Czy dalsza eskalacja konfliktu czy atmosfera pojednania, która jemu odbiera legitymizacje do rozprawy z III RP i politycznego istnienia? Szczególnie gdy mobilizacji wyborców liberalnych i tak nic już nie powstrzyma?
Pewnie macie rację Wy wszyscy drodzy krytycy i pragmatycy, że takie myślenie dziś o pojednaniu jest straszliwe naiwne i tak nic nie przyniesie. Udowodnił to wczoraj swoją demonstracją Kaczyński. Być może jesteśmy bezradni. Ale nawet jeśli wszystko wskazuje na to, że w krótkiej perspektywie macie rację – to nie wolno akceptować nam determinizmu. To droga do pewnej katastrofy. Jeśli nie wiadomo co robić, trzeba zachowywać się przyzwoicie i wskazywać co powinno być moralną drogą. Nawet jeśli nie widzimy szans na powodzenie. To jedyna iskra nadziei.
