Czy od 8 kwietnia Telewizja Polska będzie konsekwentna? Jeśli tak, to okazji na pewno nie zabraknie: już za miesiąc – w dniu zakończenia II wojny światowej – może przedstawić rozmaite świadectwa, które negują Holocaust; we wrześniu pokazać widzom dokumenty, świadczące o tym, że zamach na World Trade Center był dokonany przed administrację Georga W. Busha, a na sylwestra przygotować kilka interesujących filmów, dotyczących Nowego Porządku Świata.
Skandalem jest wyemitowanie w publicznej telewizji „Anatomii upadku”. Jednak jeszcze bardziej skandaliczna jest próba obrony tego pomysłu przez prezesa TVP. Juliusz Braun we wczorajszym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” zapewnia, że była to wyłącznie jego decyzja. Jednocześnie krąży po labiryncie uzasadnień, które w żaden sposób nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego Polacy, przy okazji rocznicy katastrofy, mają przez półtorej godziny patrzeć na wydarzenie sprzed trzech lat akurat z perspektywy filmu Anity Gargas.
Niestety, wywiad udowadnia wyłącznie, że zestawienie tego dokumentu z odcinkiem programu „Katastrofy w przestworzach” (emitowanego od ponad dziesięciu lat na antenie National Geographic) jest decyzją wyjątkowo nieprzemyślaną. Braun zapewnia, że sam nie ma wątpliwości w związku z katastrofą smoleńską, ale – jak mówi – dla wielu Polaków „Anatomia upadku” jest „filmowym wyznaniem wiary w zamach”. Uzasadnia, że film był już pokazywany w wielu miejscach i jest dostępny w internecie, więc znalazł się już w „obiegu publicznym”. Prezes TVP powinien przeszukać YouTube – bez problemu, w tym samym obiegu publicznym, znajdzie filmy, które opowiadają o tym, że lekarstwo zapobiegające nowotworom zostało wynalezione wiele lat temu, a koncerny farmaceutyczne (!) ukrywają je, żeby zarabiać na leczących się pacjentach. Według tej logiki emisja takiego filmu mogłaby być doskonałym uzupełnienie ramówki Telewizji Polskiej 4 lutego, gdy obchodzony jest Światowy Dzień Walki z Rakiem.
Co ciekawe – Juliusz Braun pogrąża się w swojej absurdalnej decyzji. Na, bardzo trafne, pytanie Agnieszki Kublik, czy puściłby radziecki dokument o tym, że Niemcy zamordowali polskich oficerów w Katyniu, odpowiada twierdząco, dodając, że pokazałby w ten sposób fałszowanie historii. Dalej możemy przeczytać kolejne kluczenia prezesa TVP – m.in. że film Anity Gargas opowiada o „upadku systemu władzy w Polsce”. Cała rozmowa prowadzi do konkluzji: „W Polsce nie ma chyba nikogo, kto nie słyszał o katastrofie i nie wie, że są dwie strony, które sobie zarzucają kłamstwo”.
Prezes TVP mówi o dwóch stronach. To właśnie największy problem, ponieważ nie ma żadnych dwóch stron. Przypomnijmy fakty: są oficjalne raporty (film National Geographic) oraz legenda (film Anity Gargas). Tworzenie pomiędzy nimi jakiejkolwiek symetrii jest fałszywe. Publiczna telewizja weszła na niebezpieczną ścieżkę – co, jeśli niedługo ktoś stworzy teorię o tym, że za wydarzeniami z 10 kwietnia stoją istoty z kosmosu? Czy „dwie strony” nagle zmienią się w „trzy strony”? Czy wówczas TVP umili nam poniedziałkowy wieczór filmem na temat UFO w Smoleńsku? A jeśli teorii na temat tej katastrofy pojawi się jeszcze więcej?
Mam nadzieję, że decyzja o emisji „Anatomii upadku” nie była konformistycznym ukłonem w stronę części sceny politycznej. Być może rzeczywiście prezesem Telewizji Polskiej kierowała odważna chęć rozprawienia się z absurdalną teorią, w którą wierzy znaczna część polskiego społeczeństwa. Jednak – niezależnie od przyczyn – jedynym efektem tej decyzji jest legitymizacja wersji przedstawionej w filmie Anity Gargas jako alternatywnej wobec oficjalnego raportu przygotowanego przez nasze państwo. Juliusz Braun przekonuje, że po obu filmach będziemy mogli wysłuchać dyskusji ekspertów. Jednak media tak nie działają – „Anatomia upadku” wygląda efektowniej niż ogólnikowy, skrojony dla niepolskiego widza, film National Geographic. Żadna dyskusja, przez którą najprawdopodobniej przebrną nieliczni widzowie, tego wrażenia nie zmieni.
Kilka dni przed rocznicą tragicznej katastrofy jesteśmy zmuszeni, żeby dyskutować o niej w kategoriach absurdu. Nie tylko dlatego, że prawica po raz kolejny wykorzystuje narodową traumę do uprawiania cynicznej i twardej polityki, ale przede wszystkim przez wyjątkowo złą decyzję Telewizji Polskiej. To naturalne, że politycy występują w sztuce, którą sami napisali i wyreżyserowali. Jednak w żaden sposób nie da się wytłumaczyć, dlaczego, dzięki decyzji Juliusza Brauna, za kilka dni przedstawienie to obejrzy wiele mionów Polaków. Ciekawe, z jakiego powodu Telewizja Polska pięć miesięcy temu nie informowała (na szeroką skalę) swoich widzów o możliwym końcu świata. Była to również jedna z „dwóch stron”, a informacja o takiej ewentualności od wielu lat znajdowała się w „obiegu publicznym”.
Jeśli liczba Polaków, którzy wierzą w zamach wzrośnie, to odpowiedzialność za to będzie ponosiła także Telewizja Polska. W końcu to po prostu jedna z dwóch wersji, którą każdy z nas może wybrać.
