Ma rację Maciej Kuziemski pisząc, że „rzadko się zdarza żeby ośmiu byłych amerykańskich sekretarzy stanu, obrony i przywódców militarnych zwracało się jednogłośnie z dramatycznym apelem do urzędującej administracji”. Faktycznie przywoływany przez niego raport The Atlantic Council, w którym postuluje się m.in. dostawy broni dla armii ukraińskiej, jest wyjątkowy i godzien uwagi. Nie mam jednak pewności, czy proponowane w nim rozwiązanie jest z naszego punktu widzenia pożądane.
Dostarczanie przez Amerykanów armii ukraińskiej zaawansowanej technologicznie broni ofensywnej wcale nie musi przynieść spodziewanych efektów. Są bowiem co najmniej trzy poważne argumenty, które przywołują przeciwnicy tego pomysłu:
- Żadne straty wojskowe nie będą przez Putina uznane za zbyt duże. Przewaga armii rosyjskiej nad ukraińską jest tak olbrzymia, że Ukraińcy nie są w stanie wygrać tej wojny militarnie, nawet dysponując lepszym sprzętem. Być może zadadzą najeźdźcy większe straty, ale wątpliwe żeby mogły one powstrzymać agresję Rosji i zmusić ją do ustępstw.
- Zachód nie jest gotów na wojskową konfrontację z Rosją. Wysyłając zaawansowany technologicznie sprzęt, Ameryka będzie musiała także wysłać swoich instruktorów, aby przeszkolili żołnierzy ukraińskich. Co się stanie jak taki amerykański funkcjonariusz zostanie pojmany przez Rosjan? Czy US Army będzie go ratować? Czy prezydent Obama jest gotów wtedy na konfrontację wojskową z mocarstwem atomowym? Jeśli nie, to zakończy się to kolejnym upokorzeniem Ameryki, której Putin będzie śmiał się w twarz. On się nie cofnie, bo nie ma gdzie – walczy o swoje przywództwo w Rosji i o swoje życie. Czy Obama jest choć w połowie tak zdeterminowany?
- Dostawy broni będą wodą na młyn propagandy Putina. Antyamerykanizm jest w Rosji wielką emocją społeczną, którą skrzętnie wykorzystuje Kreml starając się wojnę w Donbasie przedstawić jako starcie z NATO i z Ameryką. Dostawy broni tylko wzmocnią ten przekaz i poparcie dla reżimu. Emocje wywoływane przez płacz matek zabitych żołnierzy zostanie zagłuszony nawoływaniami do przeciwstawienia się amerykańskiemu imperializmowi. To one będą słyszane w mediach, a nie rozpacz rodziców beznadziejne poszukujących synów, którzy wyjechali na poligon i słuch po nich zaginął.
Summa summarum, dostawy mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego i tak naprawdę wzmocnią Putina zamiast go osłabić. Co więc robić?
W mojej ocenie czas ewidentnie działa na korzyść Ukrainy i Zachodu. Niskie ceny surowców w połączeniu z sankcjami gospodarczymi i ucieczką inwestorów uderzają mocno w gospodarkę rosyjską. Jeśli myślimy o złamaniu rosyjskiego potencjału ofensywnego to na pewno lepiej zrobi to brak pieniędzy w budżecie niż zniszczenie kilkudziesięciu czołgów z amerykańskiej broni przeciwpancernej. Trzeba więc za wszelką cenę kupować czas – negocjować, deeskalować konflikt i przenosić go z preferowanej przez Rosję sfery militarnej w sferę gospodarczą, gdzie przewaga Zachodu jest niekwestionowana.
Poważnym zagrożeniem jest upadek gospodarczy państwa ukraińskiego, który uniemożliwi mu obronę przed rosyjską agresją. Konieczna jest więc natychmiastowa, bezwarunkowa pomoc finansowa dla Ukrainy, nie uzależniana od wprowadzania przez Kijów reform. Nie można wymagać trudnych reform strukturalnych od państwa w czasie wojny. Na to przyjdzie czas po jej zakończeniu.
Warto też wzmagać nacisk gospodarczy na Rosję. Zachód cały czas ma asy w rękawie i dużą przestrzeń do działania. W szczególności katastrofalne dla Rosji skutki miałoby odcięcie jej od systemu rozliczeń międzybankowych SWIFT. Skuteczność tego mechanizmu przetestowano już na przykładzie Iranu, który w ten sposób zmuszono do negocjacji. Mimo, że Rosja grozi w odwecie strasznymi konsekwencjami to tak naprawdę poza odcięciem dostaw surowców niewiele może zrobić. Zerwanie kontraktów gazowych byłoby zaś dla niej gospodarczym samobójstwem, bo budżet federalny straciłby podstawowe źródło dochodów. Raczej więc na taki ruch Rosjanie się nie zdecydują.
A jeśli już mamy dostarczać Ukraińcom broń to dlaczego musimy to robić oficjalnie, z otwartą przyłbicą? Róbmy to, ale nie przyznając się do tego, że dozbrajamy armię ukraińską. Oczywiście, że to natychmiast wyjdzie na jaw, ale przecież zawsze można powiedzieć, że Ukraińcy kupili sobie rusznice przeciwczołgowe i zestawy rakietowe w sklepie dla miłośników militariów. Putin chyba nie powie, że to niemożliwe…
