Samo poddanie pod dyskusję sprawy tak fundamentalnej jak ustawa zasadnicza sprawia, że uwaga odbiorców skupia się na historycznym wymiarze polityki. Obóz PiS-u, we własnym odbiorze i w oczach zwolenników, miałby stać ponad codziennym znojnym administrowaniem i reagowaniem na bieżące wydarzenia. Wizja głębokiej odnowy, także moralnej, państwa i jego daleko idącej przebudowy, z ustrojową włącznie, to cel, o który warto walczyć, dla którego warto wiele poświęcić. To także okazja, żeby powalczyć o serca i umysły Polaków.
Jarosław Kaczyński wraz z Beatą Szydło i Beatą Kempą roszczą sobie prawo do tego, żeby decydować w Polsce o tym co jest, a co nie jest zgodne z konstytucją. Konstytucja to nasza gwarancja przed nadużyciami władzy ze strony aktualnie rządzącej mniejszości (bo w warunkach polskich to zawsze jest mniejszość – żadna władza nie uzyskała 50% głosów). Nie uznając wyroków Trybunału Konstytucyjnego, paraliżując mechanizmy jego działania, blokując legalnie wybranych sędziów i wprowadzając ustawy uniemożliwiające działanie organu konstytucyjnego, PiS sprawił, że „konstytucja istnieje tylko teoretycznie”.
Zapraszając liderów partii do dyskusji o projekcie nowej konstytucji, PiS będzie próbował odwrócić uwagę od łamania konstytucji wciąż obowiązującej. Na to nie może być zgody. Obowiązkiem każdego obywatela – sędziego, polityka, dziennikarza, ale też każdego z nas – jest stać na straży konstytucji. Ale trwanie w defensywie nie wystarczy. Podniesienie państwa po rządach PiS-u nie może sprowadzać się do próby restytucji status quo. Pomijając wszystko inne byłaby ona nieskuteczna. Po drugie, nauczeni doświadczeniem, musimy zrobić wszystko, żeby ochronić obywateli i ich prawa przed nadużyciami ze strony władzy.
Nowa konstytucja Rzeczpospolitej musi ochronić młodą polską demokrację przed nią samą.
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu „Polityki”.