Tragedia Górnośląska to zjawisko tak boleśnie pojemne, obejmujące gwałty, zbrodnie, deportacje, represje, które miały miejsce po 1945 roku, jak też i obozy pracy, jak ten na świętochłowickiej Zgodzie, gdzie życie straciło ponad 2000 osób. Tragedia Górnośląska to wszelkie zło, którego paroksyzmy Ślązacy musieli odczuć po wojnie na swojej własnej skórze. Spotykamy się więc tutaj przede wszystkim jako przeciwnicy zła, zła, które zawsze powstaje wtedy, kiedy człowiek dla człowieka przestaje być celem, a zaczyna być środkiem do celu, w tym wypadku na wskroś niecnego celu, jakim była unifikacja narodowościowa Ślązaków, wynikająca z chęci rozciągnięcia odpowiedzialności zbiorowej za zbrodnie hitlerowskie, bez świadomości tego, że Ślązacy, jako ludzie pogranicza, przymuszeni zostali niejako przez historię do arcytrudnych wyborów.
Spotykamy się w 2017 roku, 72 lata po tamtych wydarzeniach musimy się zastanowić, jaką naukę powinniśmy czerpać z tych wydarzeń, by współcześnie budować świadomą wspólnotę górnośląską. Na pewno nie możemy budować jej na milczeniu. Prof. Zbigniew Kadłubek, pisząc o Tragedii Górnośląskiej, pisał o potrzebie mówienia: „Mowa przechowuje świat. Dlatego milczenie stanowi w dużym stopniu negację świata. Ten, kto milczy, przyczynia się do utraty prawdy. Milczący i przemilczany, a także przemilczający sam siebie Górny Śląsk nie potrafi nikogo uszczęśliwić”. Chęć mówienia i świadczenia, wrogość milczeniu trwającemu przecież już przez kilkadziesiąt lat po wojnie, jest powodem, dla którego Nowoczesna po raz pierwszy przyłącza się do upamiętnienia Tragedii Górnośląskiej. Motywacją nie jest polityka, motywacja jest przyzwoitość, przyzwoitość, która nakazuje, że trzeba dać wybrzmieć różnym wrażliwościom historycznym.
Miljenko Jergović, wielki pisarz chorwacki, tak w zeszłym roku w Katowicach mówił o przyczynach rodzenia się tożsamości śląskiej: „ludzie mieszkający w tym mieście i w tej części Polski żyją między duchami, między ludźmi, których tu nie ma. Ci ludzie umarli gdzie indziej. Przez to, że tutaj nie umarli, błąkają się tutaj jako duchy”. To samo można powiedzieć o tych, którzy tu zginęli lub doznali cierpień tylko ze względu na to, że byli Ślązakami. Tym ludziom nie dane im było dożyć czasów, kiedy ich historie, wypowiadane kiedyś ze strachem nawet w domu, będą mogły być opowiedziane w sferze publicznej, będą mogły stać się podstawą do badań historycznych.
Wielkie gratulacje należą się wszystkim tym, którzy dbają o tę pamięć. Tragedia Górnośląska nie trafiła jednak jeszcze do powszechnej świadomości, do przeciętnego Kowalskiego. I tu jest zadanie dla polityków, także dla Nowoczesnej: przebijać młotkiem edukacji powłokę historycznej ignorancji ku obywatelskiej świadomości, świadomości, której nam trzeba w takich przykrych politycznie czasach jak tlenu.
Wielkim zadaniem na następne lata będzie dla nas odbudowanie tej obecnie zaburzonej równowagi między pamięcią a rozwojem technologii i ekonomii. Nie da się tylko myśleć o przyszłości bez przeszłości. Wszystkim nam tutaj zebranym zależy na budowaniu w Polsce obywatelskiej wspólnoty, w której będzie miejsce dla ludzi o różnych światopoglądach, językach, także języku śląskim, o różnych wrażliwościach historycznych i historiach rodzinnych, także śląskich, także związanych z Tragedią Górnośląską. Parafrazując słowa prof. Marii Janion: Do polskiej wspólnoty obywatelskiej – tak, ale z naszymi śląskimi umarłymi.