Podsumowując pierwszy rok rządu PiS w sprawach związanych z bezpieczeństwem nie sposób nie zauważyć:
– wymiany kadr kierowniczych w służbach specjalnych, w których oficerów z kilkunastoletnim stażem zastępowali działacze Prawa i Sprawiedliwości praktycznie bez doświadczenia,
– zmiany uprawnień ministra koordynatora służb specjalnych w sposób sugerujący, że ich celem jest przywrócenie i wzmocnienie „ręcznego sterowania” nie tylko wobec konkretnych spraw, ale także postępowań sprawdzających w zakresie dostępu do informacji niejawnych,
– zmiany w ustawach: policyjnej i tzw. branżowych (czyli o konkretnych służbach), w których odwrotnie niż wskazywał w wyroku Trybunał Konstytucyjny, rozszerzono dostęp do informacji o sprawach prywatnych obywateli (poprzez m.in. prawo do pobierania niezdefiniowanych „danych internetowych”), a także ograniczono ochronę tajemnic zawodowych (w tym dziennikarskiej),
– uchylenia przepisu kodeksu postępowania karnego, w którym zakazane było wykorzystywanie w śledztwie „owoców z drzewa zakazanego”, czyli informacji zdobytych w nielegalny sposób,
– uchwalenia ustawy antyterrorystycznej, która pozwala na kontrolę operacyjną wobec pewnej grupy osób (cudzoziemców) bez zgody sądu, blokowanie stron internetowych w trybie administracyjnym i prowadzenie przez ABW „ocen bezpieczeństwa” systemów teleinformatycznych (testów penetracyjnych), które w opisie dziwnie przypominają przeszukanie zasobów IT, tylko w przeciwieństwie do przeszukań nie wymagają zgody sądu.
Wszystko to działo się w atmosferze straszenia falą uchodźców, terroryzmem i wojną hybrydową. Tymczasem wprowadzane zmiany w żadnym stopniu nie poprawią bezpieczeństwa w relacji do przestępczości zorganizowanej (także terroryzmu) i innych najgroźniejszych patologii, natomiast mogą się przydać do zwalczania np. obywatelskiego nieposłuszeństwa i antyrządowych mediów.
Dlaczego te zmiany nie pomogą zwalczać przestępczości? Ponieważ Polska jest jednym z najbezpieczniejszych państw na świecie (mam nadzieję, że nadal) właśnie dlatego, że policja i inne służby nauczyły się stosować analizę ryzyka i analizę kryminalną bez nadmiernego ingerowania w prywatność. Umiały typować zagrożenia bez stosowania tzw. „trału” – metody polegającej na tym, że nie umiejąc wytypować precyzyjnie obszaru zagrożenia sprawdza się wszystko i wszystkich. Wprowadzone zmiany idą w dokładnie odwrotnym kierunku i w dłuższym terminie doprowadzą do pogorszenia bezpieczeństwa, tym bardziej że pewne oznaki wskazują na prawdopodobny wzrost liczby przestępstw w Polsce. Już teraz rośnie gwałtownie liczba przestępstw z nienawiści, a można obawiać się powrotu grup przestępczych, które ze względu na otwarcie granic przeniosły się do innych państw Unii, w szczególności do Wielkiej Brytanii.
W tym kontekście humorystycznie wręcz brzmi zapewnienie ministra Błaszczaka: „zero tolerancji dla chuligaństwa”. Można je zilustrować porównaniem danych niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji, który w raporcie z 2015 roku informuje o prawie 40000 przestępstw motywowanych politycznie (w tym znaczna część „tylko” werbalnych) na terenie RFN, z nastrojami w Polsce. Podejrzewam, że tylko w trakcie marszu niepodległości 11 listopada „przestępstw motywowanych politycznie” popełniono więcej.
Według ogłoszonego dzisiaj (16.11.2016) komunikatu zespołu pracującego nad Global Terrorism Index Uniwersytetu w Maryland (http://www.tvn24.pl/raport-aktywnosc-terrorystow-na-swiecie-w-2015-roku,692271,s.html) Polska znajduje się w grupie państw określonych kategorią: nie dotyczy.
W tym kontekście zatrzymanie Ameera Alkhawlany wydaje się nie tyle skuteczną operacją antyterrorystyczną ile propagandową sztuczką.
