Doskonałem przykładem jest jedna z najdojrzalszych europejskich demokracji – Szwecja. Tylko 36% dorosłych Szwedów utrzymuje państwo swoją pracą. 7% jest samozatrudniona, 29% pracuje w sektorze prywatnym, a 27% w sektorze publicznym (który jest w znacznej mierze utrzymywany z podatków płaconych przez sektor prywatny). 34% społeczeństwa żyje na koszt państwa i w ogóle nie pracuje, 3% jest utrzymywana przez swoje rodziny i fundacje prywatne.
To, że to w ogóle jest możliwe świadczy o niesamowitej produktywności sektora prywatnego (zaledwie 3,8 mln osób), która pozwala utrzymać się im i reszcie szwedzkiego społeczeństwa (tj. 5,7 mln ludzi utrzymywanych z podatków). Ta niezwykła produktywność to zasługa swobodnego rozwoju kapitalistycznej gospodarki, dzięki 130 latom pokoju (Szwecja była dłużej neutralna niż Szwajcaria, bo od 1884 roku), protestanckiej etyce pracy (vide Max Weber) i niskim udziałom wydatków państwa aż do lat 1960-tych (w XIX wieku Szwecja miała nawet niższy udział wydatków rządowych w PKB niż USA).
Natomiast warto się zastanowić dlaczego tak jest, że tak mało dorosłych Szwedów pracuje obecnie, a dlaczego tak dużo jest na utrzymaniu państwa? Tłumaczy to ta tabelka z „The Economist”. Na początku XX wieku w większości krajów europejskich roszerzono prawa wyborcze na kolejne grupy społeczne, które od tego momentu miały możliwość wygłosować sobie przywileje. I dlatego od tego czasu wydatki rządowe urosły od kilku czy kilkunastu procent PKB do prawie (a w niektórych krajach ponad) połowy z dekady na dekadę. Coraz więcej ludzi żyje na koszt państwa, coraz mniej ludzi pacuje i płaci na utrzymanie reszty.
Oczywiście, lepiej rozwinięte społeczeństwa, z lepiej wykształconym obywatelami i z rozsądniejszą kulturą polityczną mają zwykle lepszych polityków, ale mój szwedzki przykład dowodzi, że problem dotyczy wszystkich krajów demokratycznych – nawet, a może nawet zwłaszcza, tych „dojrzałych”. W demokracjach „niedojrzałych” rozdawnictwo jest bardziej skorumpowane, bardziej prymitywne i nieuporządkowane. Istota problemu jednak pozostaje taka sama.
Naturalnie też sektor prywatny musi być wystarczająco wydolny, żeby mógł utrzymać resztę społeczeństwa. Wszystkie biedne kraje mają niski udział wydatków rządowych w PKB, bo zwyczajnie rząd nie ma kogo opodatkować – trudno jest zabrać komuś połowę dochodu, jak zarabia dolara dziennie. Problem świata zachodniego polega jednak na tym, że gospodarka się rozwija wolniej niż pomysły polityków na zredystrybuowanie jej owoców. Polityków i jej politycznej klienteli, która w zorganizowany i masowy sposób potrafi wymienić odpowiednią ilość głosów za odpowiednią ilość przywilejów. Co jest odpowiedzialne za ten niepohamowany apetyt? Po cześci egalitarna kultura polityczna, po części sama mechanika głosowania.
Im szybciej sobie to uświadomimy, tym łatwiej będzie nam wyjść z tego irracjonalnego systemu.
