Presja inflacyjna będzie się z każdym miesiącem zwiększać. Chyba będziemy musieli się przyzwyczaić wszyscy za chwilę do kilkunastoprocentowej inflacji. Do wakacji w Ciechocinku, a nie w Tunezji.
1 lutego jechałem wcześnie rano do pracy, a równie wcześnie co ja wstali Premier Mateusz i Prezes Daniel. O godzinie szóstej rano, na stacji Orlen ogłosili, że oto od dziś w kraju nad Wisłą mamy najtańsze paliwo w Europie. Dzięki obniżeniu stawki VAT o 15 punktów procentowych z 23% do 8%. Minęło kilkanaście minut. Zaparkowałem auto i znalazłem się w moim biurze. Odpaliłem komputer i zacząłem przeglądać maile. Napisała do mnie największa z firm transportowych obsługujących moje magazyny. Zmieniła cennik. Od tego dnia za przewiezienie palety towaru z punktu A do punktu B zapłacę średnio, jak policzyłem, 22% więcej. Parę godzin później inna firma transportowa wypowiedziała mi zakontraktowaną stawkę na stałą trasę Gdańsk-Wałcz. Już się im to nie opłaca. O konferencji Obajtka i Morawieckiego nawet nie słyszeli.
Bowiem obniżka VAT-u, moi drodzy mili, wbrew temu co mówią wam politycy, nie obniży nic a nic inflacji, a wręcz przeciwnie. W dłuższym okresie ją skokowo zwiększy. Zwykły końcowy konsument rzeczywiście przez chwilę odczuje ulgę, bo za finalny towar, na przykład litr mleka czy benzyny, zapłaci mniej, ale to tylko na krótką chwilę. Po dłuższym chwilę będzie drożej. Właśnie dlatego, że pojawiła się ta obniżka, ale o tym za chwilę.
Łańcuchy dostaw, niezależnie od produktu, który kupujecie, są mniej lub bardziej złożone, ale złożone. W każdym z tych etapów pojawia się przynajmniej jedna firma, przedsiębiorstwo, pośrednik, spółka, osoba fizyczna prowadząca działalność, itd. Dla każdego z tych pośredników VAT jest neutralny. Pracuję w branży spożywczej od około 20 lat, prawie bez przerwy i nikt nigdy nie użył w rozmowach, które dzień w dzień, godzina w godzinę, minuta w minutę prowadzę, określenia brutto (czyli z VAT-em). Zawsze mówi się o netto (czyli bez VAT-u), bo nawet jeśli VAT płacisz, to za chwilę w 99% przypadków, wcześniej czy później, ten VAT ci zostanie zwrócony. VAT jest neutralny dla nas przedsiębiorców. Może trochę zmienić popyt, jeżeli lody, które sprzedajesz, dzięki decyzji państwa, zostaną zakwalifikowane zamiast do stawki 5% VAT, do 8% lub – o zgroza – do 23%. Ale to naprawdę drobiazg. Błahostka.
Klient pyta, czy mogę mu zagwarantować do końca roku cenę kukurydzy mrożonej w kolbach. Ciśnie mnie jako producenta, bo jego, jako kupca sieci, ciśnie właściciel sieci, a tego z kolei sam Premier Morawicki, który chce, żeby sprzedawał Kowalskiemu taniej. Tylko jak mam sprzedawać w tym roku kilogram mrożonej kolby kukurydzy taniej, jeżeli wiem, że ceny nawozów wzrosły o 700%, ceny opakowań o 70%, ceny transportu o 30%, magazynowanie o 15%, koszty pracownicze o kolejne 30%. Rok do roku. No jak? Chyba byłbym niespełna rozumu, aby pozbywać się towaru za tą samą cenę, skoro wiem, że od września – kiedy są następne zbiory – mój produkt w produkcji będzie dla mnie droższy minimum o 30%. Dlatego rozsądne jest już teraz podnieść cenę i tam gdzie mogę, ją podniosę. Finalnie będzie ją musiał podnieść również mój klient i te 5% VAT-u nic tu w ostatecznym rachunku nie da. I tak będzie drożej.
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że wiedza ekonomiczna Polaków jest taka sama, jak i Pana Premiera, głównego, pożal się Boże, ekonomisty naszego kraju. Uwierzylibyście, że w środku światowego kryzysu, w środku pandemii, gdy nikt nie wie, jak będzie wyglądało jutro, Polacy, a wraz nimi ich gospodarstwa domowe, są już zadłużone na ponad 800 mld złotych? W ciągu dwóch lat covidowych niemal podwoiliśmy nasze zadłużenie. Około 70%-80% z tego to kredyty hipoteczne zaciągnięte przy blisko zerowych stopach procentowych. Dziś Rada Polityki Pieniężnej znowu je podniosła. Kolejny raz z rzędu. Z 2,25 do 2,75. Ale czy wy wiecie, że przy inflacji około 9%, a taka szaleje w tej chwili w kraju, te stopy za chwilę, jeszcze w tym roku, muszą być na poziomie 6-7%? Wiecie, ile wtedy będziecie płacić za ratę kredytu na swoje mieszkanie? Minister Kowalczyk, anonsowany przez niektórych na kolejnego ministra finansów, na pewno tego nie wie, co pokazał nie dawno w Radiu ZET, ale może dzięki reformie „lex Czarnek” wasze dzieci wam to wkrótce wyliczą…?
Wolne żarty… Prawda, a właściwie prawda i matematyka są takie, że przy stopach procentowych 2,25% około 1 miliard miesięcznie jest zdejmowany z konsumpcji i hamuje inflację. Jednak decyzje RPP nie mają żadnego znaczenia wobec tego, że jednocześnie rząd obniża VAT na paliwo i artykuły spożywcze do końca lutego czy lipca, co kosztuje ponad 30 miliardów i nakręci inflację jeszcze bardziej. Każdy uczeń podstawówki wie, że 30 to więcej niż kilka. Nasz rząd i RPP niestety tego nie wiedzą, dlatego scenariusz rysuje się na dalszą część roku niezbyt ciekawie. Cóż, inflacja zamiast zwolnić jeszcze przyspieszy. Raty kredytu będą coraz wyższe, a przy kasie w sklepie zostawiać będziesz coraz więcej. W związku z tym pójdziesz do szefa po podwyżkę. Nie ma na razie bezrobocia, więc ją dostaniesz, ale szef znowu podniesie cenę produktu, który pomagasz mu wytwarzać swoją pracą, bo musi sobie twoją podwyżkę odbić. Prezes Glapiński, wybrany na kolejną kadencję, to zauważy i podniesie raty, a ty pójdziesz znowu do szefa, o on…
Presja inflacyjna będzie się z każdym miesiącem zwiększać. Chyba będziemy musieli się przyzwyczaić wszyscy za chwilę do kilkunastoprocentowej inflacji. Do wakacji w Ciechocinku, a nie w Tunezji. Także dlatego, że Prezes Glapiński w zeszłym roku próbował sztucznie umocnić złotówkę, a banki za około 200 miliardów złotych kupiły obligacje NBP na 2%. Dlatego dziś nie są zainteresowane podnoszeniem oprocentowania, co niewątpliwie skłoniłoby niektórych do przemyślenia raz jeszcze zainwestowania kolejnych setek tysięcy złotych w kompletnie im niepotrzebne piąte czy szóste mieszkanie. Może w zamian za te powiedzmy 3% bogaci woleliby włożyć swoje oszczędności do banku, a wtedy inflacja i bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości zaczęłyby choć trochę hamować? A ich wcześniej kupione trzecie i czwarte mieszkanie nie straciłoby na wartości, kiedy bańka pęknie? Może – przy okazji – inflacja by trochę przyhamowała?
Może jednak nam wszystkim taka lekcja jest po prostu pisana? Może na nią zasłużyliśmy? Może to jest jedyna droga by otrzeźwieć i zrozumieć, że ani my, ani Pan Morawiecki, ani Pan Glapiński, ani Pan Borys, ani Panowie Sarnowski/Patkowski nie mają zielonego pojęcia, co robią? Ktoś zaraz powie, że problem inflacji nie tylko nas, Polaków, dotyczy. Że państwo nas cudownie nie uratuje, jeśli sami nie umiemy liczyć. Że zawsze jest druga strona równania. Że dwa plus dwa zwykle w życiu równa się cztery, rzadko pięć, a sześć to już tylko w Amber Gold czy Skok Wołomin. Że zaciągnięte kredyty zawsze ktoś, bo niekoniecznie ty, będzie musiał kiedyś spłacić?
Problem inflacji nie dotyczy tylko Polski. Tak, zgadzam się – dziś to problem całego świata. Są państwa, które radzą sobie z nią nawet gorzej niż my. Jednak, tak jak w przypadku pandemii, są to odosobnione przypadki, a my jesteśmy na czele tego niechlubnego peletonu. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale obawiam się, że temat przewalutowania, tym razem nie kredytów frankowych, a złotówkowych, będzie za kilka lat tematem przewodnim kolejnych wyborów prezydenckich. Powstanie organizacja Stop Złotówkowemu Bezprawiu i przekaże swoje głosy nieznanemu nikomu bliżej kandydatowi na prezydenta, który dzięki ich głosom, tak jak Prezydent Duda, obejmie urząd. Najpierw ich wykorzysta, a potem ich porzuci.
Dzisiejszy problem z inflacją, z Polskim Ładem, z narastającym brakiem inwestycji wśród polskich przedsiębiorców, z rosnącą bańką na rynku nieruchomości pokazuje jedno. Można się w wielu kwestiach nie zgadzać z Leszkiem Balcerowiczem czy Grzegorzem Kołodko, ale dziś wyraźnie widać, jak brakuje nam kogoś takiego jak oni. Kogoś, kto miałby przygotowanie merytoryczne. Kogoś, kto miałby jak oni, mimo zmieniających się rządów, układów w koalicji, przebicie w polityce. Grzegorz Kołodko odpowiadał za gospodarkę w czterech gabinetach premiera. Leszek Balcerowicz podobnie. Kogoś, komu można byłoby dać zadanie, ale zarazem i narzędzia i kto nie musiałby się rozpraszać gdzie indziej. Brakuje nam stałej, przewidywalnie przez lata prowadzonej polityki gospodarczej, monetarnej. Morawiecki, historyk z zamiłowaniem do Power Pointa z tego zamętu nas z całą pewnością nie wyprowadzi. Historyk myśli ekonomicznej Glapiński również. Historia jeszcze nikogo niczego nie nauczyła. Historia jak się kołem się toczy, tak się kołem będzie toczyć. Wracamy więc znów do punktu wyjścia. Byleby go nie przegapić, bo wylądujemy znowu na korytarzu czekając aż możni tego świata znowu nas do środka wpuszczą.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl