Zbawi czy nie zbawi, oto jest pytanie! Ryszard Petru planuje nową partię dla polskiego liberała.
Środowiska liberalne w Polsce przez wiele lat – od czasu rozłożonej na dwie raty (w latach 2001 i 2005) porażki Unii Wolności – oczekiwały na swoją partię. Zwykle głosowały przez ten czas na PO w charakterze „mniejszego zła”. Przez ostatnie 13 lat kilku polityków próbowało Polakom liberalną opcję wyboru zaproponować. Nie udało się Władysławowi Frasyniukowi na czele Partii Demokratycznej – demokraci.pl. Następnie rady nie dał Paweł Piskorski wraz z Andrzejem Olechowskim, próbujący w Stronnictwie Demokratycznym stworzyć byt o formule PO minus skrzydło konserwatywne. Mimo zachęcającego początku, klęskę poniósł Janusz Palikot. Jego filozofia działania w polityce raziła wielu statecznych liberałów, ale nie tak bardzo jak ostateczna decyzja lidera Twojego Ruchu, aby budować jednak partię lewicową z Barbarą Nowacką. Także od dawna miłujący liberalne centrum, były prezydent Aleksander Kwaśniewski nie pomógł odnieść sukcesu Europie Plus, na której listach znaleźli się w zasadzie wszyscy weterani bojów o liberalną partię w Polsce – i z PD, i z SD, i z TR.
Fatum pokonał Ryszard. W 2015 r. przeprowadził dynamiczną akcję ekspresowego budowania partii politycznej wokół własnej osoby. Kluczowy dla relatywnego sukcesu w wyborach do Sejmu był wizerunek lidera: młody, dynamiczny, bez kompleksów, z zawodowymi sukcesami na koncie (to unikat w polskiej polityce), znający się na gospodarce. No i nie mający związków z PO, na którą spora część jej elektoratu już nie chciała głosować – nie po 8 latach odsyłania ideowców i wizjonerów do lekarza, zwolenników reform do Parlamentu Europejskiego, a krytyków w polityczny niebyt. Petru miał świadomość, że elektorat liberalny przyzwyczaił się przez lata klęsk PD, SD, TR i E+ do popierania PO i stał się elektoratem Platformy, toutes proportions gardées czymś na kształt niesławnych „Reagan Democrats”. Dlatego jego programowa oferta z epoki „spotkania na Torwarze” była rozpisaną na kilkanaście punktów „Platformą minus wypaczenia”. W gruncie rzeczy pierwszy „program” .Nowoczesnej był programem PO z 2001 r., czyli zanim Donald Tusk odrzucił myśl o reformowaniu państwa, poczuł się „trochę socjaldemokratą”, skasował OFE i zastąpił ideę prywatyzacji ideą budowy państwowych „czempionów” w biznesie. Targetem byli oczywiście rozczarowani platformersi wolnorynkowi.
Ale już ten program niósł ze sobą zapowiedź przyszłych niepowodzeń. Był wyrazem głównego grzechu Ryszarda Petru w jego burzliwych dziejach jako polityka – płytkości analizy. W 2015 r. od początków PO mijało 14 lat i program „trzech tenorów” dawno trącił myszką w wielu miejscach. Przepaść czasu między Halą Olivia a Torwarem była bardziej dosadna niż się może liderowi wydawało. Wyborcy nie byli zainteresowani występem kapeli grającej złote przeboje z nowym wokalistą; oni chcieli nowej muzyki.
Nowe rytmy Ryszardowi i .Nowoczesnej dostarczyli wkrótce współpracownicy o 10 lat od niego młodsi. Jego konserwatyzm w liberalizmie był mocny niczym łyżka dziegciu w miodzie, instynktownie opierał się na różne „wynalazki” liberalizmu XXI w., ale w końcu jednak ulegał. Pomógł demontaż państwa prawa przez PiS, który zmusił .N do przesunięcia akcentów z gospodarki na ustrój państwa, system prawny oraz swobody obywatelskie i dął w żagle zwłaszcza Kamili Gasiuk-Pihowicz, jednej z „killerek” Ryszardowego konserwatyzmu. Mijały miesiące, sondaże rosły, w końcu dotarły do ponad 25%, a Ryszard zyskał w polityce pozycję „prawdopodobnego przyszłego premiera Polski”.
Wtedy przyszła Madera i seria wypowiedzi dla mediów, która obnażyły płytkość wiedzy Ryszarda na pozaekonomiczne tematy. Internet zaczął się śmiać. W relacjach z PO Ryszard także nie potrafił się oprzeć na pogłębionej analizie strategicznej i kluczył, raz się od Schetyny dystansując, to znowu zapewniając, że opowiada się za „najściślejszą współpracą dla dobra Polski”. Już nie tylko PiS i jego rząd narzucał .Nowoczesnej agendę, ale także PO, a nawet PSL. Sondaże pojechały gwałtownie w dół, PO odzyskała pozycję dominującą na opozycji. Gdy stało się jasne, że to ostateczny werdykt antypisowskiego elektoratu, a cyfry spadły nawet poniżej 5%, zaniepokojenie działaczy wymiotło Ryszarda ze stanowiska lidera partii. W ostatnim etapie, niepogodzony z utratą sterów własnej łodzi, Ryszard raz po raz nią huśtał, aż w końcu skoczył za burtę. W półtora roku przebył drogę od „prawdopodobnego przyszłego premiera Polski”, przez szefa drugiej partii opozycyjnej i członka kierownictwa partii współtworzącej Koalicję Obywatelską do pozycji posła niezrzeszonego, będącego chodzącym zawodem dla nadziei pokaźnej grupy Polek i Polaków.
Na wiosnę 2019 Ryszard planuje zacząć jeszcze raz na swoim. Tym razem wybiera inny target. Już nie konserwatywny liberalizm a la PO-2001 będzie jego wzorcem, tylko liberalizm socjalny. Kto wie, czy punkty „deklaracji programowej” nie zostaną spisane z materiałów LiD-2007?
Płytka analiza? Zawsze z chęcią! Kto wie, a nuż się teraz uda?