Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi, Jean Monnet, czy Robert Schumann, nazywani dzisiaj „ojcami Zjednoczonej Europy”, opierali się na jednym z głównych filarów chadecji – dążeniu do współpracy. W dużej mierze dzięki nim, dzisiaj, UE może porównywać się do chińskiej czy amerykańskiej potęgi w ekonomicznych rankingach. To właśnie dzięki zjednoczeniu w sprawie szczepionek kraje UE mogły otrzymać ich więcej i w bardziej opłacalnej cenie, niż gdyby każdy członek ubiegałby się o nie na własną rękę, z mniejszymi możliwościami finansowymi, a więc i również – negocjacyjnymi.
Po drugiej wojnie światowej polaryzacja sił wymusiła na państwach europejskich zmianę polityki. Oczywistym dla nich stało się, że jeśli chcą uniknąć odgrywania w światowej gospodarce roli epizodycznej i oglądania z perspektywy widowni spektaklu dwóch aktorów – muszą stworzyć alternatywę. W ten sposób rozpoczęło się pogłębianie idei integracji europejskiej. Integracji obejmującej jednak nie wszystkie aspekty dotychczas będące pod wpływem państwa, ale ukierunkowanej na szukanie pól, w których współpraca przyniesie wszystkim wymierne korzyści, jednocześnie nie narażając ich na straty, chociażby wizerunkowe, na własnym podwórku. Autorami tego procesu jednoczenia się Europy byli właśnie w zdecydowanej większości przedstawiciele chrześcijańsko-demokratycznej myśli politycznej. Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi, Jean Monnet, czy Robert Schumann, nazywani dzisiaj „ojcami Zjednoczonej Europy”, opierali się na jednym z głównych filarów chadecji – dążeniu do współpracy. W dużej mierze dzięki nim, dzisiaj, UE może porównywać się do chińskiej czy amerykańskiej potęgi w ekonomicznych rankingach. To właśnie dzięki zjednoczeniu w sprawie szczepionek kraje UE mogły otrzymać ich więcej i w bardziej opłacalnej cenie, niż gdyby każdy członek ubiegałby się o nie na własną rękę, z mniejszymi możliwościami finansowymi, a więc i również – negocjacyjnymi.
Chadecja versus skrajna prawica
Wydawać by się mogło, analizując ten bieg wydarzeń, że wyrosłej z katolickiej nauki społecznej chadecji wiele możemy zawdzięczać. Z drugiej jednak strony, na tym samym, katolickim fundamencie wyrosła inna grupa – rosnąca dzisiaj w siłę antyeuropejska skrajna prawica. W UE wbiła ona swój klin, który z roku na rok przybiera na sile i rozpycha się coraz mocniej, dramatycznie zwiększając utworzony przez siebie wyłom. Marine Le Pen, przez wielu nazywana ,,adwokatem katolików w walce z muzułmanami”, od ostatnich wyborów prezydenckich, w których znacznie uległa Macronowi, zaczyna przełamywać się w sondażach. Decyzja o zwiększeniu obostrzeń dla niezaszczepionych, mimo że bardzo odważna i mam nadzieję z perspektywy większości czytelników słuszna – prawdopodobnie może przywrócić ten niekorzystny dla aktualnego prezydenta Francji trend sondażowy. W Hiszpanii partia Vox od dwóch lat orbituje już stabilnie, w sondażach i wyborach, w okolicach 15%, skupiając się mocno na anty-imigracyjnej kampanii. Plakaty przedstawiające ciemnoskórego zakapturzonego młodzieńca spoglądającego niespokojnie na starszą kobietę można spokojnie zestawiać z plakatami i narzędziami, jakimi posługiwał się Goebbels w III Rzeszy. Przykład postępującej cenzury i rodzącego się na Węgrzech autorytaryzmu stał się już głównym powodem sojuszu opozycji ,,od lewa do prawa”. Niestety, nie brakuje silnej reprezentacji parlamentarnej skrajnej prawicy również w Polsce. W przypadku jednej wspólnej listy opozycji, to właśnie Konfederacja byłaby największym beneficjentem w naszym kraju. Konfederacja, w całkowitej sprzeczności z chadeckim punktem widzenia, ważąca wolność z religijnymi wartościami.
Tu właśnie mamy przykład potęgi interpretacji. Zrodzone z tych samych, chrześcijańskich postaw ideologie znacznie się od siebie oddalają. Czym więc chadecja w Polsce różni się od nacjonalizmu, czy konserwatywnego liberalizmu, jak lubią określać się ,,wolnościowcy” z KORWiN-a? Właśnie tą interpretacją pojęcia wolności i zważeniem go z chrześcijańskimi zasadami. Wolność wyboru, jaką dał nam Bóg według Pisma, z pewnością jest wartością bardzo ważną. Warto jednak zaznaczyć, że nie nieograniczoną, jak to odbiera skrajna prawica. W pewnym momencie pojawia się bowiem obowiązek, jak to zauważył Leon XIII w encyklice Rerum Novarum. Własność nie jest dla chadeka nieskrępowaną władzą nad rzeczą upoważniającą go do nawet do zniszczenia rzeczy. Miłowanie bliźniego jak siebie samego jest równoznaczne z dbaniem o wszystkich, którzy z różnych powodów takiej rzeczy nie posiadają i cierpią. Marnowanie potencjału tej rzeczy poprzez chciwe i samolubne jej przetrzymywanie jest więc jednym z grzechów, o których mówi Biblia. Ponadto, jak zauważa Leon XIII – ziemi Bóg nie przekazał jednemu pokoleniu, a całej ludzkości. Z tego więc powodu znowu – nie wolno marnować jej potencjału, ale wykorzystywać go w pełni.
Rozróżnienie moralności prawa, jakiego dokonał Lon Luvois Fuller, na moralność obowiązku i aspiracji jest świetnym przykładem kolejnej rysującej się tu osi sporu. Podczas gdy chadecy raczej będą dążyli do wykorzystania w pełni potencjału, jaki w człowieku jest (moralność aspiracji), ze względu właśnie na zawarty w chrześcijaństwie zakaz marnowania talentu, skrajna prawica będzie dążyć jedynie do moralności obowiązku – spełniania jedynie najbardziej prozaicznych i podstawowych obowiązków będących absolutnym minimum zachowania spokoju i ładu społecznego. W tym miejscu ewidentnie dla tej drugiej strony wywyższona, ponad ten chrześcijański zakaz marnowania talentu tkwiącego w człowieku, zostaje właśnie wolność.
Chadek patrzy na Kościół
Nie jest to jednak jedyny przykład, gdy wolność jest dla nich wartością ważniejszą od czegokolwiek innego. Kwestia aborcji wydaje się tu dobrym przykładem, choć wymagającym ogromnej precyzji przy formułowaniu argumentacji. Warto więc w tym miejscu zaznaczyć, że o ile światopogląd i wartości skrajnej prawicy w Polsce są bardzo proste, jasne i wyraźne, żeby Konfederacja mogła nimi ,,zarażać”(w kontekście sporu szczepionkowego, o którym też chciałbym w tym artykule wspomnieć, to słowo wydaje się idealne!) jak największe rzesze z reguły młodych, nieznających świata wyborców łatwo chwytających ich hasła, o tyle zupełnie inaczej jest w chadecji. Chrześcijańska demokracja można być interpretowana różnie i posługują się nią dzisiaj różne środowiska polityczne. Moim obowiązkiem wydaje się więc ukazanie mojej interpretacji chadecji, opartej na Piśmie Świętym, Rerum Novarum, chadecji europejskiej, o której wspomniałem w pierwszym akapicie czy ,,pobożnym antyklerykalizmie” Wincentego Witosa. Przechodząc więc do kwestii aborcji – z perspektywy konserwatystów, nacjonalistów i reprezentowanej przez Konfederację reszty społeczeństwa ocena jest prosta. Aborcja jest morderstwem, bo łamie prawo do życia i wolność życia nienarodzonego jeszcze dziecka. W przypadku chadeckiego poglądu na ten temat kluczowe jest właśnie zważenie życia dziecka z życiem i zdrowiem – przede wszystkim psychicznym – matki. Z tego powodu, dotychczasowy kompromis uważałem za sprawiedliwe i właśnie chadeckie rozwiązanie. Owszem, bronimy życia, ale nie zapominamy, że w tym przypadku mamy do czynienia z innymi, bardzo cennymi wartościami. Pierwszą taką wartością jest właśnie życie i zdrowie samej matki. Wówczas trudny, moralny dylemat należy do rozstrzygnięcia tylko i wyłącznie przez nią. Nikt nie ma prawa kazać kobiecie poświęcać swojego życia i zdrowia wbrew jej woli – w tej sytuacji decyzja, które życie poświęci, należy w pełni do niej. Donoszenie takiej ciąży wiąże się przecież z osieroceniem tego dziecka, lub też innych, które matka urodziła wcześniej. Sytuacja, którą zajął się Trybunał Konstytucyjny w październiku 2020 roku, również zalicza się do tej kategorii. Urodzenie dziecka nieodwracalnie chorego wiąże się często właśnie z mocnym odbiciem na zdrowiu psychicznym takiej kobiety, zmuszonej funkcjonować z dzieckiem z licznymi ograniczeniami w kontekście chociażby socjalizacji z rówieśnikami. Przykre są doświadczenia, jakie na nią czekają, gdy nawet podstawowe czynności sprawiające przyjemność dzieciom, w przypadku jej rodziny okażą się niemożliwe. O wiele gorszą sytuacją jest natomiast, gdy dziecko umiera na rękach matki. Całe dziewięć miesięcy wyrzeczeń i przygotowań do macierzyństwa, podczas którego matka coraz bardziej związuje się emocjonalnie ze swoim przyszłym dzieckiem. Po tym wszystkim kobieta ma urodzić, przeżyć ten potworny ból – już nie tylko fizyczny, żeby spojrzeć na źródło całej jej ostatniej miłości, teraz już martwe. Nie da się analizować takiego wypadku bez emocji. Do podobnych konsekwencji dla psychiki mamy do czynienia, gdy zmuszamy kobietę do rozwiązania porodem ciąży powstałej w wyniku gwałtu lub innych czynów zabronionych. Wówczas to właśnie w jej ręce należy oddać decyzję.
Kolejnym kluczowym rozróżnieniem wydaje się być podejście do Kościoła. Dla chadeków jednak teoria i przykra praktyka się tutaj rozbiegają. Kościół Leona XIII miał być jedynie wsparciem przy sporach politycznych – apolitycznym mediatorem, który według niego ,,dobywa z Ewangelii nauki, które taką mają moc, że walkę społeczną mogą doprowadzić do porozumienia, albo przynajmniej odjąć jej ostrość i uczynić łagodniejszą”. W tym właśnie momencie następuje to rozbieganie się teorii z praktyką. Rola Kościoła jako mediatora byłaby jak najbardziej akceptowalna i mało tego – potrzebna, gdyby Kościół spełniał te wszystkie ewangeliczne zasady. Nie dziwi mnie jednak odtrącanie Kościoła, z jakim mamy do czynienia dzisiaj. Jak bowiem drogę i właściwy kierunek do porozumienia ma nam Kościół wskazywać rękoma brudnymi od krwi i grzechu? Jak mamy uznać za apolitycznego, niezależnego mediatora instytucję reprezentowaną przez ludzi wykrzykujących z ambony antyludzkie hasła? Jak mamy pójść za wskazaniem ręki, której palec wskazujący machał ostrzegawczo przed ,,tęczową zarazą”? Jak mamy zaufać ręce, która wskazywała drogę do ukrycia pedofilom? Jak mamy uwierzyć w dobre intencje ręki, która odtrącała, zamiast przyciągać i chowała zbrodniarzy, zamiast ich wydawać policji? Taką rękę sam bym odtrącił z obrzydzeniem. Oczywiście, trzeba podkreślić, że wszystkie te patologiczne zjawiska dotyczą nie wszystkich księży. Świadomie używam jednak słowa ,,Kościół” zamiast ,,Ludzie Kościoła”, bo takie sprawy jak ochrona pedofili stały się zjawiskiem już systemowym w Kościele. Bardzo przypomina to zjawisko precedensu prawnego – księża chcący chronić pedofilów posługują się już zabiegami używanymi przez ich poprzedników – czyli swoistymi precedensami. Wiedzą już doskonale, kiedy i gdzie należy taką osobę przenieść, aby dać jej schronienie przed odpowiedzialnością karną. Ludzi przyzwoitych, głoszących Słowo Boże z prawdziwej potrzeby ducha, jest niestety coraz mniej, choć sam mogę dziękować Bogu, że na tak wspaniałego księdza, gotowego do rzetelnej dyskusji z każdym, troszczącego się o każdego, dla którego żaden człowiek nie jest ,,zarazą”, trafiłem już w gimnazjum.
Pandemia: obowiązki czy okazje?
Chadecja jednak napotyka tu poważną przeszkodę z powodu skali grzechu, jaki spowił nasz Kościół. To chadecy, tak jak kiedyś Witos, muszą dążyć do gaszenia sporów i szukania merytorycznych rozwiązań, bo dla skrajnej prawicy te spory są po prostu opłacalne. Chytry uśmieszek Konrada Berkowicza, jaki pojawia się zawsze przy najbardziej kontrowersyjnych tematach obyczajowych, nie jest rzecz jasna wyrazem chrześcijańskiej troski o dobro wspólne, które trzeba wypracować w rzetelnej dyskusji. To wyraz zaspokojenia najbardziej banalnych i podstawowych potrzeb jego słuchaczy, czekających tylko na ,,oranie lewaków”. Oni zresztą to, że opłaca im się być niemerytorycznym i nie dbać o poziom dyskusji, mówią wprost. Mentzen na jednym ze spotkań nie ukrywał, że ,,gdy Braun mówi o chłostaniu homoseksualistów, Konfederacja bije kolejne rekordy w sondażach”. Dlatego zawsze, gdy będą się pojawiać tematy kontrowersyjne, skrajna prawica będzie krzyczeć jak najgłośniej jak najbanalniejsze hasła, żeby ten głodny ich krzyków elektorat nakarmić. Braun będzie wybiegał bez maseczki na mównicę i krzyczał, że ,,plandemii” nie ma, Niedzielski jest psychopatą, a Szumowski powinien uważać, żeby go nie powiesili na latarni. Sośnierz będzie biegał półnagi krzycząc, że zwierzęta nie mają duszy, więc nie czują bólu. Korwin-Mikke będzie dalej straszył psa petardami i wchodził w samych majtkach do sklepu, a po tym wszystkim Krzysztof Bosak stanie przed kamerami i ogłosi dumnie, że ,,Konfederacja jest merytoryczną opozycją chrześcijańską i wolnościową”. No, nie. Nie jest. Nie na tym chyba chrześcijaństwo i merytoryka polega…
Najbardziej przerażający jest jednak sukces ich retoryki antyszczepionkowej. Chadeckie podejście do tej sprawy jest raczej jasne. Znowu ważniejszą od wolności wartością staje się dobro wspólne. ,,Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego” – w tym momencie kwestia zaszczepienia się przestaje być kwestią swobodnego wyboru, a staje się chrześcijańskim obowiązkiem zadbania o bliźniego. Uzyskanie odporności zbiorowej jest zadaniem spoczywającym na nas wszystkich. Ciężko je jednak osiągnąć przy takiej nagonce, jaką skrajna prawica prowadzi w Polsce. Prowadzi, bo paradoksalnie jest największym beneficjentem kolejnego lockdownu. Dlaczego? Przez cały ostatni rok zauważalny był ich wzrost w sondażach, gdy głośno krzyczeli o otwarcie gospodarki. Wszystkie ich protesty, czy akcje mające na celu pełne otwarcie gospodarki, spotykały się, co nie dziwi wcale, z przypływem elektoratu. Gdy akcja szczepień zaczęła przynosić szybsze spadki zakażeń i budzić nadzieje, że jesienią w końcu będzie normalnie – Konfederacja wyczuła kolejną możliwość zapolowania na elektorat. Konieczne do tego jest jednak zablokowanie przebicia progu odporności zbiorowej. Wówczas jesienią, gdy będzie trzeba zarządzić kolejne zamknięcie gospodarki, żeby uchronić się przed kolejnym zawaleniem szpitali, Konfederacja ponownie bardzo głośno i wyraźnie zacznie nawoływać do otwarcia gospodarki. Dlatego teraz swoimi foliowymi mieczami wypowiadają wojnę ,,okrutnej segregacji sanitarnej”. Co jednak najbardziej w tej sytuacji bawi – nikt nie przyznaje się do skorzystania z możliwości szczepienia. Prawdopodobnie więc wszyscy tam się zaszczepili (oprócz Grzegorza Brauna, który chyba w duchu poważnie czuje, że pandemia jest spiskiem mediów czy korporacji).
Jak widać – na tym samym fundamencie można zbudować zupełnie różne budowle. Można albo wznieść stabilną konstrukcję zabezpieczającą przed wieloma różnymi niebezpieczeństwami, albo zainwestować wszystko w jeden budulec, chroniący przed jednym żywiołem. Takie właśnie jednostronne i nieprzyjmujące żadnych odstępstw podejście skrajnej prawicy jest największą zachętą do laicyzacji, dechrystianizacji społeczeństwa i odchodzenia od Kościoła. Świat się zmienia. Wszyscy na te zmiany powinniśmy więc reagować, wynosząc naukę z popełnianych błędów i interpretować każdą sprawę wieloaspektowo – a nie z jednej perspektywy. Utrzymanie i Kościoła, i merytoryki w polityce jest w dużej mierze właśnie uzależnione od tego chadeckiego, gotowego na dyskusje i mniejsze ustępstwa dla ważniejszych kwestii centrum. Takie środowisko polityczne wydaje się być szansą na przełamanie tej niepokojącej tendencji polaryzacyjnej w polskim społeczeństwie.
Zdrowy pień, chore gałęzie
W tym miejscu artykuł miał się kończyć, ale zmiany geopolityczne wymusiły na moim sumieniu zmierzenie się i zanalizowanie jeszcze jednej osi podziału. Jest ona o tyle ważna, że do jej ukazania zamiast metafory budowlanej, posłużę się inną, związaną z naszą matką-naturą (z którą skrajna prawica też jest raczej na bakier). Otóż z pięknych chrześcijańskich korzeni wyrasta duże drzewo. Jest ono piękne i potężne, co jest zasługą właśnie długich, mocnych i silnie osadzonych w ziemi korzeni. Z tego dużego pnia wyrastają w dość sporej liczbie gałęzie. Ich zadaniem nie jest już bycie silnym, a wydanie pięknych, zielonych liści. Umożliwia im to stabilność osiągnięta dzięki sile korzeni i pnia. Kluczowym jednak jest już wykorzystanie tej siły do bardziej wrażliwej czynności, skupiającej się na kanonie piękna, jaką jest malowanie tych powstających liści.
Kilka gałęzi nie spełnia jednak swojej funkcji. Obok tych pięknych, wypełnionych zielenią, a w okresie jesieni i innymi barwami, z pnia wyrastają gałęzie suche i puste. Stanowią one już nie tylko element psujący cały krajobraz, ale stają się zaprzeczeniem. Zaprzeczeniem celu, w jakim powstały. Zamiast produkować piękno – trują całą perspektywę, przez co negatywnie patrzymy nie tylko na nie, ale i na całe drzewo. Jedną z takich gałęzi na drzewie chrześcijaństwa jest podejście skrajnej prawicy do kwestii imigracji. Pominę moralny obowiązek przyjęcia afgańskich uchodźców ze względu na ich znaczenie w operacjach polskiego wojska, a skupię się na sytuacji na granicy polsko – białoruskiej. Dochodzi tam do gry politycznej między Łukaszenką a polskim rządem. Skrajna prawica kompletnie bezrefleksyjnie nawołuje do mocnego i ostrego wejścia w tą grę. Nie liczy się jednak z faktem, że jest to skrajnie nieodpowiedzialna zabawa ludzkim życiem. Życiem, które wycierpiało już przecież wiele. Życiem, które ucieka w głodzie i ubóstwie przed wojną i śmiercią. Podobnie przed śmiercią z rąk Heroda uciekał przecież sam Jezus Chrystus z rodziną. Tak więc ci, którzy najbardziej postaci Boga bronią, de facto zaczynają mu przeczyć. Tu znowu pominę kolejny oczywisty aspekt, jakim jest cytat: ,,Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”. Nie skupiam się na nim, bo jest on bardzo często wykorzystywany przy okazji tej dyskusji. Skupiam się jednak na postaci samego Chrystusa. Tego, dla którego nie było miejsca nigdzie. Tego, który nie narodził się w odstraszająco pełnym złota i odpychającego przepychu pałacu ojca Rydzyka, tylko w pełnej gnoju i ubóstwa stajni. Dzisiaj tak samo biedni ludzie stają na granicy, oczekując na spełnienie najbardziej podstawowych z ich potrzeb. Skrajna prawica w odpowiedzi staje nad nimi niczym faryzeusze i apeluje o umocnienie i obronę przed tą falą ,,terrorystów”. Takie właśnie wypaczenie tej chrześcijańskiej myśli w polityce rodzi ból u chadeków.
Przedstawiciele chrześcijańskiej demokracji mają jednak tutaj coś do powiedzenia. Widząc drzewo z wieloma tak popsutymi gałęziami każdy odruchowo łapie za piłę. Zniszczenie całego drzewa jest jednak równoznaczne z położeniem kresu i tym pięknym, chadeckim gałęziom. One natomiast przyciągają uwagę człowieka. Sam ich wygląd staje się apelem o schowanie broni. Osłabione gałęzie w końcu uschną i odpadną. Same. Bez zbędnego hałasu i agresji. Pozostanie piękne, zielone drzewo.
Cenzurowanie i ostra walka nie jest więc skuteczną odpowiedzią na ataki skrajnej prawicy. Jedynym jej rezultatem jest zwiększenie polaryzacji, a co za tym idzie – zwiększenie zainteresowania właśnie skrajną prawicą. Odpowiednim zabiegiem jest tutaj oparcie tych wszystkich dyskusji na dobrym i stabilnym podłożu merytorycznym. Nie tworząc pełnej jadu, ognia i nienawiści kłótni zmniejszamy zainteresowanie społeczeństwa tymi popsutymi ideami. Jedynie w ten sposób możemy pokonać skrajną prawicę. W ten sposób możemy sprawić, że chrześcijaństwo znaczyć będzie w polityce więcej, niż krótkie wypowiedzenie formułki ,,Tak mi dopomóż Bóg” przy przysiędze. W ten sposób możemy sprawić, że dzieci, zamiast uciekać przed antyaborcyjną nagonką na lekcjach religii, zaczną chętnie poznawać filozofię Kościoła. W ten sposób możemy obronić prawdziwie euro-entuzjastyczną, pełną akceptacji i tolerancji nawet dla jej przeciwników, opartą na szczerości i sprawiedliwości w zwalczaniu kościelnych patologii chrześcijańską demokrację. W ten sposób możemy, nie używając żadnego naboju, zniszczyć mur wypaczenia katolickich idei, budowany na antysemityzmie, rasizmie, nienawiści, skrywaniu pedofilów, czy uprzedmiatawianiu kobiet przez skrajną prawicę. Wreszcie, w ten sposób możemy zetrzeć ten cholerny, chytry uśmieszek z twarzy Berkowicza.