Niedawno niczym bumerang powrócił temat skrócenia czasu pracy w Polsce – ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wyszła z pomysłem przeprowadzenia pilotażowego programu, w ramach którego pracownicy za to samo wynagrodzenie mają pracować mniej czasu. To dobra okazja, by zdemaskować dwa mity na temat rynku pracy w Polsce, którymi żyje lewica. Politycy często bowiem odpowiadają na wymyślone problemy i proponują rozwiązania, które nie są prawdziwymi reformami, lecz sposobem na zdobycie poparcia w wyborach.
Mit 1: Polacy pracują dużo
Politycy i działacze szeroko pojętej lewicy lubią mówić, że Polacy pracują dużo czy wręcz należą do najdłużej pracujących narodów w Unii Europejskiej. Na podstawie danych dotyczących średniej liczby przepracowanych godzin dochodzą do prostego wniosku – Polacy są przepracowani i trzeba im ulżyć, skracając czas pracy lub uchwalając nowy dzień wolny.
Problem w tym, że świat jest bardziej złożony. Polacy faktycznie pracują średnio więcej niż obywatele wielu innych krajów Unii Europejskiej, jednak kiedy zagłębimy się bardziej w dane, okaże się, że nie to jest wina pracodawców chcących wykrzesać wszelkie siły z ludzi, lecz pewna specyfika rynku pracy. W Polsce kultura pracy opiera się przede wszystkim na pełnym etacie – pracownicy sami nie chcą pracować na część etatu, a pracodawcy niekoniecznie oferują taką możliwość. Co więcej, w naszym kraju popularniejsze jest samozatrudnienie (co jest zapewne powiązane z nieneutralnym systemem podatkowo-składkowym), co również podbija średni czas pracy.
Kiedy jednak weźmiemy pod uwagę dane dotyczące średniego tygodniowego czasu pracy dla osób zatrudnionych na pełnym etacie, okaże się, że Polska nie odbiega od innych krajów. Zatrudnieni na pełny etat pracują 41,2 godziny. W porównaniu do średniej unijnej (40,4 godziny) nie wydaje się być to tak dużą różnicą. Mit przepracowanych Polaków jednak się upowszechnił do tego stopnia, że nieskuteczne pomysły zmiany obecnej sytuacji spotykają się z dużym poparciem.
Grupami, które chcą skutecznie zmniejszyć średni czas pracy w Polsce, są w rzeczywistości liberalne think-tanki oraz organizacje pracodawców. To one proponują tworzenie bardziej elastycznego rynku pracy i warunków do pracy na niepełny etat. W tym samym czasie partie lewicowe oraz związki zawodowe proponują odgórną redukcję czasu pracy, ignorując specyfikę polskiego rynku.
*Eurostat
Mit 2: Praca bez sensu, prace szkodliwe
Poglądy o przepracowaniu Polaków mogą poniekąd być związane z koncepcją bullshit jobs – pracy bez sensu, którą do dyskursu publicznego wprowadził antropolog i anarchista David Greaber. Uważał on, że we współczesnych gospodarkach roi się od prac bezsensownych i zbędnych, które niszczą psychicznie pracowników. Jak wskazywał, przede wszystkim chodzi o słynne białe kołnierzyki zajmujące się finansami, HR-em czy PR-em. Prace fizyczne jak sprzątacz, rolnik czy też lekarz są z kolei przykładami pracy sensownej, bo niosącej dobro dla społeczeństwa.
Już w tym miejscu teorii można się na chwilę zatrzymać – czym w zasadzie jest praca przydatna społecznie? W ostatnich miesiącach czy latach można zaobserwować na lewicy wzrost niechęci wobec konkretnych grup zawodowych jak przedsiębiorcy, deweloperzy czy bankowcy. Jednak grupy te, często niesłusznie lub nadmierne atakowane, mają niezwykle ważne zadania w gospodarce. Austriaccy ekonomiści już od Josepha Schumpetera, przez Israela Kirznera, po Jesusa Huertę de Soto wskazywali na rolę funkcji przedsiębiorczej w gospodarce. W tym podejściu przedsiębiorca nie wyzyskuje pracowników, zabierając im wartość dodatkową niczym w marksistowskich modelach i rozważaniach, którym bliżej do fantastyki pseudonaukowej niż nauki. W austriackim podejściu przedsiębiorca jest kimś w rodzaju odkrywcy, który odnajduje nowe rozwiązania, nowe połączenia i informacje kluczowe na rynku.
Wracając jednak do teorii Greabera, ona również miała nieprzyjemne spotkanie z danymi. Magdalena Soffia, Alex Wood i Brendan Burchell napisali artykuł analizujący hipotezy antropologa. W przeciwieństwie do niego wykorzystali rozwinięte i porównawcze zestawy danych EWCS, które oferuje dane dla różnych zawodów w krajach Unii Europejskiej. Graeber na podstawie sondaży z Holandii i Wielkiej Brytanii stwierdził, że 40% pracowników może wykonywać bullshit job. Jak się okazało, po dokładniejszej analizie danych, jedynie 4,8% Europejczyków nie ma poczucia wykonywania pożytecznej pracy, a odsetek ten zmniejsza się na przestrzeni lat. Co więcej, według tych autorów to przede wszystkim białe kołnierzyki odczuwają użyteczność swojej pracy, a najgorsze wyniki notowane są wśród rolników czy górników. Soffia, Wood i Burchell zauważyli też podobnie jak Greaber, że praca może szkodzić zdrowiu psychicznemu. Ważniejsza jest tu jednak atmosfera niż sam zawód.
Zamiast podsumowania, czyli apel o racjonalność
Można próbować wymienić jeszcze więcej mitów na temat rynku pracy, aż skończy się miejsce na dyskach komputerów. Te dwa, moim zdaniem, stanowią podstawowe mity lewicy (a także socjalnej prawicy), a przy tym budują podstawy światopoglądu na temat pracy. Oba widzą jakiś ułamek prawdy, jednak blokują nas przed dojściem do niej – pesymizm wygrywa z polityką uprawianą na podstawie danych.
W tym miejscu chyba najlepiej życzyć sobie i wszystkim mieszkańcom Polski opierania postulatów na danych, a nie na mitach, zwłaszcza gdy mity te nakładają nam klapki na oczy i odciągają od potrzebnych reform. Polski rynek pracy wciąż nie jest idealny – zawodzi tu przede wszystkim państwo z przeregulowaniem oraz słabo funkcjonującymi instytucjami, ale zawodzą też pracodawcy bojący się nowych rozwiązań i równie konserwatywni pracownicy.
