Jaką rolę odegra w realiach postpandemicznej odbudowy gospodarek lewica? Czy sięgnie do inspiracji z czasów „trzeciej drogi” i w kreatywny sposób włączy się w wypracowanie programów wspierania podnoszenia ze zgliszczy firm przez państwo? Czy raczej pozostanie w logice najświeższych trendów i będzie wysiłki te zakłócać promowaniem wizji życia bez świadczenia pracy za zasiłki wypłacane przez rządy?
Epidemia koronawirusa zmienia świat. Stopniowo nastawiamy się psychologicznie na nowe realia, w których głębokiej recesji i masowemu znikaniu miejsc pracy towarzyszyć będzie przemiana relacji międzypokoleniowych, której zasadą będzie zróżnicowanie zakresu praw obywatelskich, przywilejów, ograniczeń i powinności ze względu na wiek. Ludzie w wieku 60+ lub 65+ będą objęci najpewniej izolacją społeczną przez rok lub nawet dwa lata. Siłą rzeczy ich wpływ na procesy decydowania politycznego ulegnie osłabieniu, ich obecność w debacie publicznej będzie słabsza, reprezentacja ich interesów będzie słabnąć. W tym samym czasie recesja, bezrobocie i najprawdopodobniej także inflacja postawią liderów politycznych przed najtrudniejszym wyzwaniem od wielu dziesięcioleci, którego osią będzie zapobieżenie załamaniu się całego systemu społecznego pod wpływem upadku gospodarki, a więc precyzyjny i oparty o analizy eksperckie dobór narzędzi odbudowy życia gospodarczego. Szczególny balans będzie trzeba znaleźć co do zakresu zaangażowania państwa w te procesy. Zniszczone administracyjnymi zakazami prowadzenia działalności podmioty będą potrzebować szerokiego wsparcia (i będzie ono im należne, jako odszkodowanie), ale wystrzegać będzie trzeba się nadmiernej ingerencji państwa, czy wręcz etatyzacji całych gałęzi gospodarki, która zdusiłaby w zarodku naturalną energię odbudowy firm po pożodze.
Dwie lewice
Oba te zjawiska postawią wielki znak zapytania obok politycznej roli, którą wobec tych wyzwań będzie miała odegrać lewica. W toku ostatnich 10-15 lat w jej politycznej pracy ujawniła się głęboka filozoficzna dwoistość, która jest pochodną marszu pokoleń i odmiennych postaw życiowych, oczekiwań i aspiracji – a nawet mentalności – przejawianych przez najmłodsze pokolenia, które w minionej dekadzie weszły lub wchodzą w dorosłość. Dla lewicy to nie pierwszyzna. Już 40 lat temu była rozrywana konfliktem o kierunek pomiędzy pokoleniem powojennym, zorientowanym na budowę państwa opiekuńczego, a wówczas młodym pokoleniem wchodzącym w dorosłość w latach 1965-75, kontrkulturowym i zorientowanym na emancypację wolnościową grup wcześniej uciskanych przez patriarchalizm, rasizm, ksenofobię, seksizm i homofobię. Wówczas ten młody nurt lewicy otwierał nowe pola współpracy z liberałami (zwłaszcza, że nieco później jego wytworem była także koncepcja „trzeciej drogi”), a spór wewnątrz lewicy dotyczył raczej kolejności zadań na liście priorytetów, a nie fundamentów filozofii. Dzisiaj jest odwrotnie: młoda lewica zdecydowanie się od liberałów i centrystów odwraca (gdzieniegdzie wręcz nawet na rzecz wspólnego języka z populistyczną prawicą), a jej spór ze starszym pokoleniem dotyka kwestii zasadniczych dla lewicowej agendy. Można je streścić w pytaniu: w jakim celu państwo pomaga człowiekowi?
Dla ułatwienia komunikacji przypiszmy tym dwu odmiennym filozofiom lewicowym literki przypisane pokoleniom, przez które – a raczej dla których – zostały one wykoncypowane. Mamy więc filozofię X i filozofię YZ. Obie są lewicowe i zasadą obu jest organizacja przez państwo wsparcia dla osób ubogich ze środków publicznych, a więc finansowanego z relatywnie wysokich podatków. Skrajnie odmienne jednak są cele szczegółowe i metody działania.
Filozofia X
Filozofia X koncentruje się na rozpostarciu finansowej „siatki bezpieczeństwa”, a następnie wysyłania w przestrzeń społeczną silnych impulsów zachęcających do samodzielnych akrobacji powietrznych, w toku których jedni sięgną wysoko, inni gdzieś na średnich poziomach, a inni spadną bezpiecznie na siatkę i być może podejmą kolejne próby. Państwo opiekuńcze generacji X to dodający pewności siebie czynnik wsparcia, który jednak nie pozostawia żadnej wątpliwości co do tego, że warto być gotowym do ciężkiej pracy, być ambitnym, mobilnym – czyli aktywnym na rynku pracy, gotowym rozglądać się za nową posadą, jeśli awans w ramach własnej firmy nie spełnia w adekwatnym tempie oczekiwań, gotowym do przeprowadzki za lepszą pracą, do przekwalifikowania, zorientowanym na dynamicznie zmieniający się świat, technologie i rynek pracy, przede wszystkim zaś gotowym włożyć po godzinach dodatkową pracę nad własnym samorozwojem i podnoszeniem swoich kwalifikacji. Państwo w filozofii X pozostaje państwem socjalnym i opiekuńczym, ale zostawia przestrzeń na to, aby pracujący więcej i ciężej osiągali wyższe dochody. Obok krytykowanych przez lewicę nierówności nieuzasadnionych (zwłaszcza w kontekście kolosalnych rozpiętości w wysokości dochodów między szczeblem menadżerskim a szeregowymi pracownikami), jest tu miejsce na nierówności uzasadnione autentycznym wkładem pracy, własnymi zasługami i postawą ambitnych ludzi. Aby oni czuli, że mają więcej, muszą być tacy, którzy mają mniej.
Dlatego w filozofii X angażuje się pobrane z podatków środki publiczne w: udoskonalanie edukacji (także dorosłych), dualny model kształcenia zawodowego (we współpracy z lokalnym biznesem, aby dopasować profile szkolne do potrzeb rynku i wypuszczać absolwentów-wyszkolonych pracowników, a nie absolwentów-bezrobotnych), szczodre programy wspierania dla start-upów, rozwój współpracy biznes-uczelnie wyższe. Poza tym zobowiązuje się dużych (np. zagranicznych) inwestorów do ponoszenia kosztów wsparcia dla lokalnych innowatorów, tworząc synergie pomiędzy wielkimi koncernami a start-upami. W ten sposób polityka państwa wspiera podnoszenie wartości kapitału ludzkiego. Skutkuje to z jednej strony zastąpieniem płacowych przewag konkurencyjnych (przyciąganie inwestorów niskim poziomem płac) przewagami w postaci cennych kadr (którym warto płacić więcej), a z drugiej presja płacowa jest naturalnym skutkiem pomyślnego rozwoju rynku pracy. Pochodną tej polityki jest ponadto tolerancyjne podejście wobec imigracji, potrzebnej do przejmowania niżej płatnych miejsc pracy, opróżnionych zasadniczo przez wyżej opłacanych pracowników rdzennych. W dobie odbudowy gospodarek po epidemii, gdy wysokie bezrobocie zmusi wielu ludzi nawet w bogatych krajach do pracy za niższe pensje, wysoki kapitał ludzki będzie bezcenny.
Filozofia YZ
Filozofia YZ jest podporządkowana życiowym oczekiwaniom najmłodszych pokoleń, których znacząca część nie żyje ambicją finansowego awansu, zaś oczekuje życia skromnego, ale za to spokojnego, w którym praca jest obecna w niedużym zakresie czasu jako element poboczny, dominuje zaś niedroga rozrywka i wypoczynek. Skoro więc celem tej filozofii jest zapewnienie jak najwygodniejszego życia przy minimum pracy i petryfikacja obecnej pozycji społecznej większości (przy ograniczeniu nierówności dzięki wysokiemu opodatkowaniu osób bogatszych), to sieć bezpieczeństwa rozciągana przez państwo przy tej koncepcji służy nie tyle ochronie akrobatów, co jako hamak. Państwo opiekuńcze generacji YZ wysyła w przestrzeń społeczną sygnał „nic nie musisz, jeśli nie chcesz; są przecież tacy, którym się chce; niech harują, skoro lubią; jeśli odniosą sukces, to się z tobą podzielą, zmusimy ich do tego; odpoczywaj”. Ten schemat to promocja marazmu i postaw roszczeniowych. A także przywiązania do status quo: czyli trzymania się jednej posady w jednej firmie przez najlepiej cały okres „kariery” zawodowej, zupełne odrzucenie mobilności, pasywna postawa na rynku pracy, samorozwój podporządkowany logice uprawiania hobby, a nie logice podnoszenia kwalifikacji (tylko w niektórych, szczęśliwych przypadkach bywa to tożsame). Państwo w logice YZ minimalizuje przestrzeń na nierówności finansowe. Niemal wszystkie one są, nawet jeśli jakoś tam uzasadnione, z samej natury podejrzane i złe. Zatem ten, kto za wysoko urośnie, zostanie zbliżony do poziomu „hamaku” dodatkowymi podatkami. Generalnie nie powinno być takich, którzy mają dużo więcej, gdyż wówczas innym jest mniej przyjemnie leżeć na kanapie.
W filozofii YZ pobrane z podatków środki nie starczają na inwestycje w kapitał społeczny, ponieważ muszą najpierw sfinansować życie na „hamaku” dla lwiej części społeczeństwa. Idą one więc w pierwszej kolejności na zasiłki, dodatki, premie, świadczenia, dofinansowanie gwarantowanych miejsc pracy (które trzeba podtrzymać, nawet jeśli są deficytowe), rozbudowę państwowego sektora (gdzie przez całe życie można pracować na tej samej posadzie). Rynek pracy jest zamknięty na światową dynamikę, pracownicy niegotowi na podejmowanie ryzyka i zmiany. Płacowe przewagi konkurencyjne zostają utracone, ponieważ społeczeństwo rozłożone na „hamaku” raz po raz spodziewa się podnoszenia jego dochodów, wobec czego politycy dekretują wzrost płacy minimalnej niezależnie od postępów makroekonomicznych. Sens lokowania inwestycji przez zagraniczne koncerny spada do zera, innowacyjność gospodarki jest niewielka (ogranicza się do przypadków ludzi, którzy wymyślili innowację w toku rozwijania swojego hobby), a regulacje służą przede wszystkim takim ograniczeniom wolności gospodarczej ludzi ambitnych, aby ich podatki nadal finansowały system. Wszelka imigracja jest oczywiście postrzegana jako bezpośrednia konkurencja o nisko płatne miejsca pracy nadal masowo zajmowane przez pracowników rdzennych, co rodzi ksenofobię i szowinizm narodowo-kulturowy. W dobie odbudowy gospodarki po pandemii, w ramach filozofii YZ, etatyzacja gospodarki wyda się jedynym wyjściem, a okres recesji będzie bardzo długi i bolesny, gdyż „hamak” się najpewniej zerwie i runie na ziemię.
Do pracy!
Doświadczenie pandemii powinno skłonić lewicę do pogodzenia się z koniecznością obecności pracy, także ciężkiej, w życiu człowieka. Głębokość kryzysu może upodobnić wielkość czekającego nas wyzwania do podnoszenia kraju z wojennych zniszczeń. Wówczas, tak często przez lewicę przywoływana, solidarność powinna skłonić każdego do zakasania rękawów. Do pomocy potrzebującym, którzy stracili pracę, ale także tym, którzy prowadzili lokalnie małe i średnie firmy, a teraz je stracili, ale może spróbują odbudować. Wylegiwanie się na hamaku w najbliższych latach będzie w wyjątkowo złym guście. Ponieważ koronawirus ma wszelkie zadatki na to, aby stać się pokoleniowym doświadczeniem pokoleń Y i Z, może odmieni także ich życiową filozofię? Oby.
