Dziennik elektroniczny ogranicza ludzką autonomię i stanowi formę opresji wobec dzieci i dorosłych oraz behawiorystyczną tresurę wychowanków nie mającą nic wspólnego z humanistycznym podejściem do człowieka. Za chwilę uzasadnię dlaczego.
Warto byśmy sobie uświadamiali te szczegóły składające się na całość rzeczywistości, niezależnie od tego, jaki wykonujemy zawód i jakie mamy wykształcenie, oczytanie i zainteresowania. Ważne, byśmy zainteresowali się szkołą, nie tylko z powodu jej porażek, lecz interesowali się nią dlatego, że poprzez refleksyjny stosunek do kształcenia i wychowania możemy wszyscy zmieniać rzeczywistość na lepszą. To naprawdę nie jest wymysł utopijny, zmiana leży w rękach każdego z nas, a zmiana całości zaczyna się od szczegółów. Jednym z nich jest dziennik elektroniczny. To bardzo niekorzystne zjawisko – przeciwne ludzkiej autonomii – które obecne jest w Polsce od 2009 r., gdy MEN usankcjonowało stosowanie dziennika elektronicznego, rezygnując z klasycznego dziennika papierowego.
Kto korzysta z dziennika elektronicznego ten wie, co to za „kuzorium” wdarło się w życie dzieci i dorosłych. Kuriozum, które przyprawia o ból głowy nie tylko samych uczniów, którzy często o ocenie dowiadują się poźniej niż ich rodzice. Fenomen ten absorbuje również nauczycieli, dla których ta urzędnicza procedura nie ma nic wspólnego z twórczym nauczaniem, jakiemu pragną się oddać oraz samych rodziców, którzy codziennie odpalają jakąś administracyjną tabelkę z danymi mającymi stanowić prognozę przyszłych sukcesów i porażek absolwenta szkoły. Taki dziennik jest kolejnym krokiem umacniającym system ocen i punktów, czyli nagród i kar, od którego powinniśmy odchodzić, a nie coraz mocniej go utrwalać. Dziwię się, że społecznie – zarówno ludzie profesjonalnie związani z edukacją, np. na szczeblu ministerialnym i akademickim, jak i każdy kto z tym dziennikiem ma do czynienia – przyzwoliliśmy na jego wprowadzenie i codzienne wdzieranie się do naszego życia i do relacji dzieci z ich rodzicami.
Dziennik elektroniczny nie ma nic wspólnego z humanistycznym podejściem do człowieka, jakiego potrzebujemy szczególnie dziś – wobec coraz bardziej dominującej inżynierii informatyczno-technologicznej, algorytmów, danych, programów mających usprawnić życie, a de facto sprawującymi kontrolę nad naszymi zachowaniami, wyborami, decyzjami życiowymi.
Za Haliną Rotkiewicz, polską pedagożką, filozofką edukacji i wykładowczynią na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, zmarłą w 2018 roku: „Rzecz jednak nie w samej ocenie sytuacji, lecz w stawianiu pytań pozwalających rozumieć konstatowany stan rzeczy”. A więc, by nie być gołosłownym, przejdźmy do postawienia pytań, które pozwolą nam wszystkim lepiej zrozumieć związek dziennika elektronicznego z ograniczeniem ludzkiej autonomii.
Czy godzimy się na dziennik elektroniczny, w którym o wpisanej ocenie dowiaduje się natychmiast rodzic, często szybciej niż sam uczeń? Rozumiecie do jakiej sytuacji to doprowadza? Do takiej, w której piłeczka jest tylko po stronie dorosłego. Dzieciak nie ma nawet szansy zataić nieodpowiedniego wyniku i uruchomić pewnej gry z rodzicami, która sprzyja poprawie oceny i nie rujnuje relacji z rodzicami. A tak, dzieci czują się osaczone, inwigilowane, represjonowane. Nauczyciele także, nie wspominając już o tym, że zamienia się ich w urzędników, bo praca administracyjna z twórczym nauczaniem ma wspólnego tyle, co ja z zeszłorocznym śniegiem, którego nie było. Także rodzice czują się w ciągłej gotowości uruchamiania jakiejś kolejnej tabelki z danymi, stanowiącymi wyrocznię kariery i sukcesu przyszłego absolwenta.
A jaki to sukces i kariera na rynku zdigitalizowanych i zmerkantylizowanych wartości? To też pytanie, które warto sobie postawić jak najszybciej.
Czy uświadamiamy sobie to, że system ocen wspierany przed dziennik elektroniczny ma charakter behawioryzujący niczym tresura zwierząt w cyrku? Ma na celu ustawienie konkretnych zachowań u wychowanka pod jakiś ustanowiony wcześniej model funkcjonowania w społeczeństwie i ma niewiele wspólnego z humanizmem, tak bliskim człowiekowi. Tak bliskim, gdyż wypływa z jego natury i potencjału, a potencjał możemy zdefiniować jako talent oraz możliwości transgresyjne, czyli możliwości przekraczania swoich granic sformułowanych przez rzeczywistość biologiczną, materialną, społeczną, a także przez konkretną kulturę i religię, które nas do tej pory kształtowały.
Co robimy z młodym człowiekiem i jego relacjami z rodzicami przez system nagród i kar wspierany automatycznie przez behawioryzujący dziennik? Czy to pytanie stawiamy sobie będąc rodzicami, nauczycielami, trenerami, instruktorami, pedagogami, pracodawcami, ale też pracownikami, uczniami, wychowankami?
Oczywiście system ten, nagród i kar, działa na korzyść wielu struktur, które są jego beneficjentami, gdyż funkcjonują one głównie w oparciu o zorientowanie na zysk, a nie na realizację niematerialnych wartości takich choćby, jak realizacja swoich zainteresowań, zdolności i talentów przy jednoczesnym zaangażowaniu się w kształt społeczności, choćby lokalnej.
Czy obchodzi nas to, iż system ocen, czyli kar i nagród w polskiej edukacji od wielu lat skutecznie wzmacniany przez dzienniki elektroniczne w formie natychmiastowego zapisu informacji o ocenach dobrych i złych, wpływa na utrwalanie motywacji zewnątrzsterownej, która osadza się w wielu przyszłych studentach i aktorach rynku pracy, którzy wybierają studia i pracę, bo „to się opłaca”, a nie z pasji, zainteresowań, rozwoju, poczucia ważności tego, co się robi, albo wiary w to, co się robi (motywacja wewnętrzna)? Czy widzimy ten związek?
Czy widzimy także związek między utrwalaniem postaw zorientowanych na materialny sukces oraz budowanie swojego poczucia wartości w oparciu o awanse, pozycje, stanowiska, hierarchie i podwyżki, a uczeniem się dla ocen i pod klucz, który z samodzielnym, kreatywnym i krytycznym myśleniem nie ma nic wspólnego?
Czy dostrzegamy też korelację między zadaniami na oceny i punkty (nawet wolontariat) a zorientowaniem społeczeństwa na zysk, konsumpcję i Marcelowską kategorię „mieć” dużo bardziej niż „być”, gdzie być oznacza także twórcze podejście do życia, wzbogacanie swojego świata wewnętrznego na sposób emocjonalny, psychoseksualny, mentalny i duchowy?
Głęboka refleksja nad kształceniem i wychowaniem oraz szersze w perspektywie czasowej spojrzenie na zagadnienie wskazuje nam konkretną zmianę: dziennik elektroniczny należy usunąć jak najszybciej i zastąpić go dziennikiem papierowym, który nie jest tak opresyjny i behawioryzujący jak ten elektroniczny. Dziennik jest o tyle istotny, że daje nam informacje o temacie lekcji i adnotacjach co do tego, co na lekcji się dzieje i jakie projekty są realizowane. Natomiast szkoła jest w stanie obyć się bez systemu ocen i punktów, tylko do tego potrzeba realizacji innej wizji edukacji – o czym następnym razem. Jako społeczeństwo mamy prawo do decydowania o tym, jak wygląda polska szkoła i polska rzeczywistość, mając takie narzędzia jak referendum, petycje, listy, odmowa korzystania z dziennika elektronicznego, nieposłuszeństwo obywatelskie, debaty, manifestacje, strajki, zaangażowanie w sprawę polityków, artystów i dziennikarzy refleksyjnych; społeczna kontestacja zastanej rzeczywistości.
