Lekkie ćwierkanie i śpiewanie melodii
Ciężki jest los dziennikarza obywatelskiego. Ciąży na nim wielka odpowiedzialność za słowo bez wsparcia redakcyjnego. Ale ma wielką przewagę nad dziennikarstwem tradycyjnym — jego publikacje mogą być błyskawiczne. I to jest najważniejsza zaleta dziennikarstwa obywatelskiego. Błyskawiczne działanie. Choć i tutaj pojawiają się pewne problemy techniczne, zwłaszcza przy praktykach dziennikarskich natury pozasłownej, multimedialnej. Jednak nawet w takich przypadkach, dziennikarstwo obywatelskie korzysta z szybszej ścieżki, nie musząc współpracować ze strukturą redakcyjną. Postęp techniczny wspiera demokratyzację dziennikarstwa, ale wymusza także uproszczenie. Naukowa praca badawcza jest niezwykle pracochłonna i trwa długo, czasami całymi latami. Dziennikarska robota badawcza jest już przyśpieszona, redakcje dzienników dają dzień, czasem dwa na rozpoznanie sprawy. Tygodniki mają więcej czasu. Miesięczniki jeszcze więcej. Przy dziennikarstwie obywatelskim przyśpieszenie niesie z sobą duże niebezpieczeństwo braku staranności, czy wręcz niechlujstwa. Jeśli Malcolm Gladwell, jeden z najlepiej opłacanych dziennikarzy na świecie, miał kiedyś zwyczaj przesiadywania tygodniami w bibliotekach, to dlatego, że jego książki są rodzajem popularyzowania wiedzy i nauki, dziennikarskim spijaniem śmietanki badawczej naukowców. Jednak te tygodnie spędzone w bibliotece to jest luksus w sytuacji dziennikarstwa obywatelskiego zwłaszcza wtedy, gdy politycznie dzieje się wiele gwałtownych zmian.
W czasach turbulencji i wstrząsów nie ma czasu sprawdzać wielu rzeczy w bibliotekach. W czasach fali zmian na scenie politycznej ćwierkanie jest coraz szybsze, zwłaszcza właśnie mikroblogi, tzw. ćwierki (ang. tweety) są skazane na krótkość, dobitność i powierzchowność, tudzież stronniczość. Ratunkiem są blogi rozwinięte na stronach obywatelskich, jednak i tutaj trzeba uważnie sortować informacje. Wielka ilość danych to jeszcze nie informacja, wielka ilość informacji to jeszcze nie wiedza. Wiedza ma strukturę. Dlatego nic nie zastąpi jednej z podstawowych form wypowiedzi humanistycznej w postaci powieści i książki jako takiej. To właśnie w dłuuuugich opowieściach odnajdujemy potrzebną do życia jak woda — strukturę, układ, kompozycję, melodię… Dlatego ćwierkajmy, ale wsłuchujmy się też w dłuższe melodie…
Wiedział o tym Czesław Miłosz właśnie wymazywany ze szkół średnich w Polsce przez PiS-owską „dobrą zmianę”. On to właśnie był zafascynowany koanami Zen, które uderzają swoją krótkością, ale jego publicystyczne formy to całe książki, jak „Rodzinna Europa”, czy traktaty, jak „Traktat moralny”. W czasach powszechnej lekkości ćwierków wsłuchujmy się w dłuższe melodie…