Po świetnie przyjętym przez czytelników, a przede wszystkim przez krytykę literacką, tomie opowiadań „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” czekałam na kolejne książki (najlepiej powieść ofkors) autorki. Na przekór oczekiwaniom, druga książka Weroniki Murek okazała się zbiorem dramatów, wydanych – podobnie jak głośny debiut – w Wydawnictwo Czarne – w tomie „Feinweinblein”.
Teraz, dopiero co, bo 18 stycznia, również w Czarnym ukazał się zbiór „Dziewczynki. Kilka esejów o stawaniu się”. „Mentalne zmienianie adresu jest dobre dla rozwoju” – mówiła autorka w wywiadzie dla portalu Culture.pl. Faktycznie, zmiana i tytułowe „stawanie się” są żywiołem Murek, która sprawnie i z dużym wdziękiem porusza się między gatunkami, formami, tematami, zachowując przy tym swój twórczy ‚core’ – unikatowy styl, język, murkową frazę i vibe, który jest wartością samą w sobie i który będzie miał swoich miłośników bez względu na to jaki temat autorka podejmie i w jakiej formie go zawrze.
Wyjście od „Uprawy roślin południowych metodą Miczurina” i dojście przez dramat do „Dziewczynek” to także odejście od opowieści o indywidualnej, ale mocno wykreowanej, bohaterce osobnej, nawet wyobcowanej, zawieszonej między światami do opowieści o doświadczeniu o charakterze zbiorowym, wspólnotowym, bardziej łączącym, niż oddzielącym.
Tematycznie, „Dziewczynki” to dla mnie trochę zbiór szkiców z antropologii kulturowej. Autorka wybiera kilka postaci, zaczerpniętych głównie z popkultury (ale nie tylko), które w jakimś zakresie są reprezentatywne dla „dziewczynkowatości” i jak sama pisze – „patrzy na nie z ukosa”, reinterpretuje. Robi to w ciekawy i mądry, a jednocześnie lekki, a momentami zabawny sposób. Wartość poznawcza tej książki jest spora, ale potencjał rewolucyjny raczej niewielki.
Brakuje mi w tej książce ostrości, publicystycznego „pazura”, jakiejś mocnej tezy, czegoś wywrotowego, obalającego schematy, rzucającego nowe światło.
Dlatego czekam na powieść. Na pewno będzie wyśmienita!